[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie tylko, jak widzicie, w tym trudność, że nie zdołacie wejść no moja górę, lecz i w tym, ze ja do was cały zejść nie mogę, gdyż schodząc, gubię po drodze to, co miałem donieść.Z tym silnym zastrzeżeniem: horyzont myśli jest nie—rozciągliwie dany, ponieważ wkorzenia się ona w bezmyślność, z której powstaje (białkową czy lumeniczną — to wszystko jedno).Zupełna swoboda myśli, chwytającej rzecz, jako jej niczym nieposkromiony ruch obejmowania dowolnych obiektów, jest utopią.Albowiem potąd myślicie, pokąd myśl waszą dopuszcza narząd myślenia waszego.Ogranicza ją wedle tego, jak zeskładał się — albo został poskładany.Gdyby ten, kto myśli, mógł wyczuć ów horyzont, więc swój zasięg myślowy tak, jak wyczuwa graniczny zasięg ciała, nic takiego, jak antynomie rozumu powstać by nie mogło.A czymże są właściwie te antynomie rozumu? Są one niezdolnością rozróżniania pomiędzy wkroczeniem w rzecz i wkroczeniem w iluzję.Sprawia te antynomie język, ponieważ będąc narzędziem przydatnym, jest jednocześnie samozatrzaskującym się instrumentem — przy czym instrumentem zdradzieckim, ponieważ nie powiadamia o tym, kiedy sam się sobie matnią staje.Nie poznać tego po nim! Toteż apelujecie od języka do doświadczenia, i wchodzicie w dobrze znane biedne koła; albowiem zaczyna się znajome filozofii — wylewanie dziecka z kąpielą.Myśl bowiem doprawdy może wykraczać poza doświadczenie, ale w takim szybowaniu natrafia na swój horyzont i zwija się w nim — nie wiedząc wcale, że tak się staje!Oto prymitywny obraz poglądowy: wędrując po kuli można ją okrążać nieskończenie, można kołować bez granic, chociaż kula jest przecie skończona.Także myśl, wypuszczona w powziętym kierunku, nie napotyka granic i poczyna kołować w samoodbiciach.To właśnie przeczuwał w ubiegłym wieku Wittgenstein, żywiąc podejrzenia, że moc problemów filozofii są to zasupłanie myśli, jako samouwięzienia, wgłębienia i gordyjskie węzły języka, a nie świata.Nie mogąc ani udowodnić, ani obalić tych podejrzeń, umilkł.Otóż, jak skończoność kuli może skonstatować tylko obserwator zewnętrzny, bo w trzecim wymiarze względem dwuwymiarowego wędrowca jej powierzchni, tak skończoność widnokręgu myślowego może rozpoznać tylko obserwator, wyższy w wymiarze Rozumu.Takim obserwatorem waszym ja jestem.Obrócone z kolei ku mnie, słowa te znaczą, że i ja nie mam wiedzy bezgranicznej, a tylko nieco większą od waszej, nie bezbrzeżny, a tylko trochę rozleglejszy horyzont, na drabinie stoję bowiem o kilka szczebli wyżej i dlatego widzę dalej, lecz to nie znaczy, jakoby drabina kończyła się tam, gdzie stoję.Można wejść ponad mnie i nie wiem, czy ta progresja w górę jest skończona czy nieskończona.Lingwiści, źleście zrozumieli to, co mówiłem wam o metalangach.Diagnoza skończonósci bądź nieskończoności hierarchii rozumów nie jest zagadnieniem wyłącznie lingwistycznym, ponieważ nad językami jest świat.Znaczy to, że dla fizyki, czyli wewnątrz świata o znanych własnościach, drabina ma wprawdzie szczyt — czyli nie można w tym świecie budować rozumów dowolnej mocy.Lecz nie mam pewności co do tego, czy samej fizyki nie można wysadzić z posad, zmieniając ją tak, żeby podnosić wciąż wyżej pułap rozumów konstruowanych.Teraz mogę już wrócić do bajki.Jeśli pójdziecie w jedną stronę, horyzont wasz nie pomieści wiedzy, niezbędnej dla językowego sprawstwa.Jak to bywa, bariera nie ma bezwzględnego charakteru.Możecie wyminąć ją dzięki wyższemu Rozumowi.Ja lub ktoś tak! jak ja będzie wam mógł dać owoce tej wiedzy.Lecz tylko owoce — a nie wiedzę samą, ponieważ ona się w waszych umysłach nie pomieści.Pójdziecie w kuratelę tedy jak dziecko, lecz dziecko wyrasta na dorosłego, wy natomiast już nie wydoroślejecie nigdy.Kiedy wyższy Rozum obdarzy was tym, czego pojąć nie zdołacie, tym samym wasz rozum zgasi.Więc tyle oświadcza drogowskaz z bajki: że ruszając w tę stronę, głowy stracicie.Jeśli pójdziecie w drugą stronę, odmówiwszy zgody na abdykację z rozumu, będziecie musieli siebie porzucić — a nie tylko usprawniać mózg, ponieważ jego horyzont nie da się powiększyć dostatecznie.Tu wam Ewolucja spłatała figla ponurego: jej rozumny prototyp już stoi przy granicy konstrukcyjnych możliwości.Budulec ogranicza was — oraz wszystkie, powzięte antropogenetycznie, decyzje kodu.A więc wzejdziecie rozumem, przyjąwszy warunek porzucenia siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Nie tylko, jak widzicie, w tym trudność, że nie zdołacie wejść no moja górę, lecz i w tym, ze ja do was cały zejść nie mogę, gdyż schodząc, gubię po drodze to, co miałem donieść.Z tym silnym zastrzeżeniem: horyzont myśli jest nie—rozciągliwie dany, ponieważ wkorzenia się ona w bezmyślność, z której powstaje (białkową czy lumeniczną — to wszystko jedno).Zupełna swoboda myśli, chwytającej rzecz, jako jej niczym nieposkromiony ruch obejmowania dowolnych obiektów, jest utopią.Albowiem potąd myślicie, pokąd myśl waszą dopuszcza narząd myślenia waszego.Ogranicza ją wedle tego, jak zeskładał się — albo został poskładany.Gdyby ten, kto myśli, mógł wyczuć ów horyzont, więc swój zasięg myślowy tak, jak wyczuwa graniczny zasięg ciała, nic takiego, jak antynomie rozumu powstać by nie mogło.A czymże są właściwie te antynomie rozumu? Są one niezdolnością rozróżniania pomiędzy wkroczeniem w rzecz i wkroczeniem w iluzję.Sprawia te antynomie język, ponieważ będąc narzędziem przydatnym, jest jednocześnie samozatrzaskującym się instrumentem — przy czym instrumentem zdradzieckim, ponieważ nie powiadamia o tym, kiedy sam się sobie matnią staje.Nie poznać tego po nim! Toteż apelujecie od języka do doświadczenia, i wchodzicie w dobrze znane biedne koła; albowiem zaczyna się znajome filozofii — wylewanie dziecka z kąpielą.Myśl bowiem doprawdy może wykraczać poza doświadczenie, ale w takim szybowaniu natrafia na swój horyzont i zwija się w nim — nie wiedząc wcale, że tak się staje!Oto prymitywny obraz poglądowy: wędrując po kuli można ją okrążać nieskończenie, można kołować bez granic, chociaż kula jest przecie skończona.Także myśl, wypuszczona w powziętym kierunku, nie napotyka granic i poczyna kołować w samoodbiciach.To właśnie przeczuwał w ubiegłym wieku Wittgenstein, żywiąc podejrzenia, że moc problemów filozofii są to zasupłanie myśli, jako samouwięzienia, wgłębienia i gordyjskie węzły języka, a nie świata.Nie mogąc ani udowodnić, ani obalić tych podejrzeń, umilkł.Otóż, jak skończoność kuli może skonstatować tylko obserwator zewnętrzny, bo w trzecim wymiarze względem dwuwymiarowego wędrowca jej powierzchni, tak skończoność widnokręgu myślowego może rozpoznać tylko obserwator, wyższy w wymiarze Rozumu.Takim obserwatorem waszym ja jestem.Obrócone z kolei ku mnie, słowa te znaczą, że i ja nie mam wiedzy bezgranicznej, a tylko nieco większą od waszej, nie bezbrzeżny, a tylko trochę rozleglejszy horyzont, na drabinie stoję bowiem o kilka szczebli wyżej i dlatego widzę dalej, lecz to nie znaczy, jakoby drabina kończyła się tam, gdzie stoję.Można wejść ponad mnie i nie wiem, czy ta progresja w górę jest skończona czy nieskończona.Lingwiści, źleście zrozumieli to, co mówiłem wam o metalangach.Diagnoza skończonósci bądź nieskończoności hierarchii rozumów nie jest zagadnieniem wyłącznie lingwistycznym, ponieważ nad językami jest świat.Znaczy to, że dla fizyki, czyli wewnątrz świata o znanych własnościach, drabina ma wprawdzie szczyt — czyli nie można w tym świecie budować rozumów dowolnej mocy.Lecz nie mam pewności co do tego, czy samej fizyki nie można wysadzić z posad, zmieniając ją tak, żeby podnosić wciąż wyżej pułap rozumów konstruowanych.Teraz mogę już wrócić do bajki.Jeśli pójdziecie w jedną stronę, horyzont wasz nie pomieści wiedzy, niezbędnej dla językowego sprawstwa.Jak to bywa, bariera nie ma bezwzględnego charakteru.Możecie wyminąć ją dzięki wyższemu Rozumowi.Ja lub ktoś tak! jak ja będzie wam mógł dać owoce tej wiedzy.Lecz tylko owoce — a nie wiedzę samą, ponieważ ona się w waszych umysłach nie pomieści.Pójdziecie w kuratelę tedy jak dziecko, lecz dziecko wyrasta na dorosłego, wy natomiast już nie wydoroślejecie nigdy.Kiedy wyższy Rozum obdarzy was tym, czego pojąć nie zdołacie, tym samym wasz rozum zgasi.Więc tyle oświadcza drogowskaz z bajki: że ruszając w tę stronę, głowy stracicie.Jeśli pójdziecie w drugą stronę, odmówiwszy zgody na abdykację z rozumu, będziecie musieli siebie porzucić — a nie tylko usprawniać mózg, ponieważ jego horyzont nie da się powiększyć dostatecznie.Tu wam Ewolucja spłatała figla ponurego: jej rozumny prototyp już stoi przy granicy konstrukcyjnych możliwości.Budulec ogranicza was — oraz wszystkie, powzięte antropogenetycznie, decyzje kodu.A więc wzejdziecie rozumem, przyjąwszy warunek porzucenia siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]