[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Okrętka popatrzyła na Tereskę dziwnym wzrokiem. Trzecią, o ile wiem, masz opanowaną prawie od urodzenia.Nie zauważyłaś tego? Co.? A rzeczywiście.Może i masz rację, trzeba było włoskiego, włoski jest łatwy.Przepadło, angielski już zaczęłam. Z konia, oczywiście, zleciałaś?117 Nie, jeszcze nie. Dziwne.Byłam pewna, że zleciałaś i to parę razy, na głowę.Kiedy ci się kończykurs samochodowy? Piętnastego mam egzamin.Jeden, a osiemnastego drugi. I co? Zdasz?Tereska prychnęła wzgardliwie i zwinęła palto w ciaśniejszy tłumok. Zaraz mogę zdawać.To proste rzeczy, nic takiego, a jezdzić umiem już dawno.Namotorze też, ósemki robię jedną ręką.Okrętka pokiwała głową. I naprawdę nie mogłaś poczekać z tą resztą do końca półrocza? spytała z wy-rzutem. No więc właśnie, teraz widzę, że może jednak należało poczekać westchnę-ła Tereska z czymś w rodzaju skruchy. Będę mogła ograniczyć korepetycje, ten kursmnie wydoił do ostatniego grosza, i prawdę mówiąc, nie mam już siły, bez przerwy je-stem w galopie, wysypiam się raz na tydzień, w niedzielę. A on co? przerwała Okrętka surowo. ślepy? Nie widzi, że się zaharowujesz?Nic na to nie mówi?Tereska z zakłopotaniem kręciła głową, pocierając brodą futrzany kołnierz.Na jejzmęczonej twarzy i w zamyślonych oczach pojawił się promienny blask, odrobinę jak-by przytłumiony niepewnością. Nie wiem.Ja mu się wcale nie przyznaję.Ale mam wrażenie, że się domyśla i wy-gląda, jakby się wahał, czy coś powiedzieć.Albo jakby czekał, co z tego wyniknie, za-łamię się czy nie.A chała, właśnie że się nie załamię.Te dwa tygodnie jeszcze wytrzy-mam, do końca półrocza przetrzymam i korepetycje, a potem będę miała rajskie życie.Ale nie wymagaj ode mnie, żebym się w tej chwili zapalała do gnatów, zamków i latają-cych boso facetów, nawet gdyby latali po grenlandzkim lodowcu! Okrętka znów poki-wała głowę smętnie i z rezygnacją. Widzę, że obie cierpimy na to samo, zwyczajne wydarzenia.Rozumiem, że ja, zakarę, ale dlaczego ty.? A w ogóle kiedy go widziałaś ostatni raz? Dwa tygodnie temu.Bo co? Nic.I co.?Tereska spojrzała na przyjaciółkę i odgadła sens pytania. Nic.Wszystko w porządku.Mogę go nie widzieć nawet dwa miesiące, nie ma zna-czenia.Ale przyznam ci się.Wiesz, tak prawdę mówiąc.No, uczciwie mówiąc. No! pogoniła niecierpliwie Okrętka.Tereska westchnęła. Przyznam ci się, że właściwie chciałabym wiedzieć, co On naprawdę myśli.Okrętka przetrawiała przez chwilę usłyszane słowa.Poczuła się zdezorientowana. Jak to?! Nie wiesz?!118Tereska poprawiła tłumok na kolanach. Nie wiem.Czasem wydaje mi się, że wiem, ale częściej nie jestem pewna.To zna-czy, jedno wiem, a drugiego nie.To znaczy, ogólnie w zasadzie wiem, ale w gruncie rze-czy i nie wiem. Naprawdę nie możesz powiedzieć po ludzku ani jednego zdania? Mogę.Rozumiesz, wyobraz sobie, nie zgadniesz, do głowy ci to nie przyjdzie.Onmnie do tej pory ani razu nie pocałował.Przez dłuższą chwilę panowało milczenie.Tereska poruszyła się, zepchnęła na boktłumok z kolan i spojrzała na przyjaciółkę.Okrętka patrzyła na nią z bezgranicznympolitowaniem. Co za kretynka! powiedziała wzgardliwie. Owszem, zgadnę.Możesz byćspokojna, że zgadłabym to jako pierwsze.W oczy bije. Jak to.? spytała Tereska głosem pełnym napięcia. Tak to.Po pierwsze, mogłabyś sama pomyśleć, gdyby cię pocałował, to co? Niewydałoby ci się to jakieś takie trochę gorsze? Pocałował i cześć, jak pierwszy lepszy fa-cet, jeszcze może byś chciała, żeby się kleił do ciebie publicznie, żeby cię powłóczył zaszyję po przystankach tramwajowych, na arkanie chyba, to by już lepiej pasowało.Kiwając głową do słów Okrętki, Tereska parsknęła śmiechem.Kiwnęła głową jesz-cze raz. A po drugie? spytała już zupełnie innym tonem. A po drugie, to jest właśnie to, co bije w oczy, mówiłam ci, że on, jak już coś, to po-rządnie.On cię nie może pocałować.Niechby tylko spróbował, koniec, już by nie prze-stał, nie mógłby żyć bez ciebie ani godziny.On się trzyma kupy z całej siły i tak wła-śnie myślałam, że nie za często cię widuje i głowę dam, że też haruje jak dziki osioł, robiwięcej niż może, żeby nie wsiąknąć w ciebie z kretesem, żeby jeszcze zachować resztkizdrowego rozumu. Myślisz.? Wcale nie potrzebuje myśleć.Ja to wiem.Widziałam was razem, przyjrzałam się,tu nie ma po myśleć. Myślisz. powiedziała Tereska bez tchu. Myślisz, że on się zakochał.? Nie odparła Okrętka gniewnie. Nie zakochał.To jest coś gorszego.Myślę, żeon cię naprawdę kocha.W ogóle zdaje się, że jestem świadkiem czegoś, co się zdarza razna tysiąc lat.I myślę, że spokojnie możemy zgasić światło, szkoda prądu, ten blask z cie-bie oświetli całą dzielnicę.Z wnętrza Tereski istotnie biła prawdziwa zorza polarna.Całe zmęczenie gdzieś znik-nęło.Zeszła z tapczanu, strzepnęła zgruchmonione palto i powiesiła je na ramiączku. Miałam chwilami takie właśnie wrażenie, ale powiem ci szczerze, nie ośmieliłamsię w to wierzyć wyznała. I dalej się nie ośmielę.Nie, za nic, można zauroczyć, zadużo by mnie kosztowało, gdyby wyszło inaczej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Okrętka popatrzyła na Tereskę dziwnym wzrokiem. Trzecią, o ile wiem, masz opanowaną prawie od urodzenia.Nie zauważyłaś tego? Co.? A rzeczywiście.Może i masz rację, trzeba było włoskiego, włoski jest łatwy.Przepadło, angielski już zaczęłam. Z konia, oczywiście, zleciałaś?117 Nie, jeszcze nie. Dziwne.Byłam pewna, że zleciałaś i to parę razy, na głowę.Kiedy ci się kończykurs samochodowy? Piętnastego mam egzamin.Jeden, a osiemnastego drugi. I co? Zdasz?Tereska prychnęła wzgardliwie i zwinęła palto w ciaśniejszy tłumok. Zaraz mogę zdawać.To proste rzeczy, nic takiego, a jezdzić umiem już dawno.Namotorze też, ósemki robię jedną ręką.Okrętka pokiwała głową. I naprawdę nie mogłaś poczekać z tą resztą do końca półrocza? spytała z wy-rzutem. No więc właśnie, teraz widzę, że może jednak należało poczekać westchnę-ła Tereska z czymś w rodzaju skruchy. Będę mogła ograniczyć korepetycje, ten kursmnie wydoił do ostatniego grosza, i prawdę mówiąc, nie mam już siły, bez przerwy je-stem w galopie, wysypiam się raz na tydzień, w niedzielę. A on co? przerwała Okrętka surowo. ślepy? Nie widzi, że się zaharowujesz?Nic na to nie mówi?Tereska z zakłopotaniem kręciła głową, pocierając brodą futrzany kołnierz.Na jejzmęczonej twarzy i w zamyślonych oczach pojawił się promienny blask, odrobinę jak-by przytłumiony niepewnością. Nie wiem.Ja mu się wcale nie przyznaję.Ale mam wrażenie, że się domyśla i wy-gląda, jakby się wahał, czy coś powiedzieć.Albo jakby czekał, co z tego wyniknie, za-łamię się czy nie.A chała, właśnie że się nie załamię.Te dwa tygodnie jeszcze wytrzy-mam, do końca półrocza przetrzymam i korepetycje, a potem będę miała rajskie życie.Ale nie wymagaj ode mnie, żebym się w tej chwili zapalała do gnatów, zamków i latają-cych boso facetów, nawet gdyby latali po grenlandzkim lodowcu! Okrętka znów poki-wała głowę smętnie i z rezygnacją. Widzę, że obie cierpimy na to samo, zwyczajne wydarzenia.Rozumiem, że ja, zakarę, ale dlaczego ty.? A w ogóle kiedy go widziałaś ostatni raz? Dwa tygodnie temu.Bo co? Nic.I co.?Tereska spojrzała na przyjaciółkę i odgadła sens pytania. Nic.Wszystko w porządku.Mogę go nie widzieć nawet dwa miesiące, nie ma zna-czenia.Ale przyznam ci się.Wiesz, tak prawdę mówiąc.No, uczciwie mówiąc. No! pogoniła niecierpliwie Okrętka.Tereska westchnęła. Przyznam ci się, że właściwie chciałabym wiedzieć, co On naprawdę myśli.Okrętka przetrawiała przez chwilę usłyszane słowa.Poczuła się zdezorientowana. Jak to?! Nie wiesz?!118Tereska poprawiła tłumok na kolanach. Nie wiem.Czasem wydaje mi się, że wiem, ale częściej nie jestem pewna.To zna-czy, jedno wiem, a drugiego nie.To znaczy, ogólnie w zasadzie wiem, ale w gruncie rze-czy i nie wiem. Naprawdę nie możesz powiedzieć po ludzku ani jednego zdania? Mogę.Rozumiesz, wyobraz sobie, nie zgadniesz, do głowy ci to nie przyjdzie.Onmnie do tej pory ani razu nie pocałował.Przez dłuższą chwilę panowało milczenie.Tereska poruszyła się, zepchnęła na boktłumok z kolan i spojrzała na przyjaciółkę.Okrętka patrzyła na nią z bezgranicznympolitowaniem. Co za kretynka! powiedziała wzgardliwie. Owszem, zgadnę.Możesz byćspokojna, że zgadłabym to jako pierwsze.W oczy bije. Jak to.? spytała Tereska głosem pełnym napięcia. Tak to.Po pierwsze, mogłabyś sama pomyśleć, gdyby cię pocałował, to co? Niewydałoby ci się to jakieś takie trochę gorsze? Pocałował i cześć, jak pierwszy lepszy fa-cet, jeszcze może byś chciała, żeby się kleił do ciebie publicznie, żeby cię powłóczył zaszyję po przystankach tramwajowych, na arkanie chyba, to by już lepiej pasowało.Kiwając głową do słów Okrętki, Tereska parsknęła śmiechem.Kiwnęła głową jesz-cze raz. A po drugie? spytała już zupełnie innym tonem. A po drugie, to jest właśnie to, co bije w oczy, mówiłam ci, że on, jak już coś, to po-rządnie.On cię nie może pocałować.Niechby tylko spróbował, koniec, już by nie prze-stał, nie mógłby żyć bez ciebie ani godziny.On się trzyma kupy z całej siły i tak wła-śnie myślałam, że nie za często cię widuje i głowę dam, że też haruje jak dziki osioł, robiwięcej niż może, żeby nie wsiąknąć w ciebie z kretesem, żeby jeszcze zachować resztkizdrowego rozumu. Myślisz.? Wcale nie potrzebuje myśleć.Ja to wiem.Widziałam was razem, przyjrzałam się,tu nie ma po myśleć. Myślisz. powiedziała Tereska bez tchu. Myślisz, że on się zakochał.? Nie odparła Okrętka gniewnie. Nie zakochał.To jest coś gorszego.Myślę, żeon cię naprawdę kocha.W ogóle zdaje się, że jestem świadkiem czegoś, co się zdarza razna tysiąc lat.I myślę, że spokojnie możemy zgasić światło, szkoda prądu, ten blask z cie-bie oświetli całą dzielnicę.Z wnętrza Tereski istotnie biła prawdziwa zorza polarna.Całe zmęczenie gdzieś znik-nęło.Zeszła z tapczanu, strzepnęła zgruchmonione palto i powiesiła je na ramiączku. Miałam chwilami takie właśnie wrażenie, ale powiem ci szczerze, nie ośmieliłamsię w to wierzyć wyznała. I dalej się nie ośmielę.Nie, za nic, można zauroczyć, zadużo by mnie kosztowało, gdyby wyszło inaczej [ Pobierz całość w formacie PDF ]