[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tu dużo wejdzie.Tereska oceniła pudło.- Owszem.Możliwe, że nawet wszystkie.- A garnki? - zaprotestowała Okrętka.- To wielkie miało być na garnki! Nasadzimy je sobie na głowę, czy co?- O garnkach pomyślimy później.Nie myślmy o wszystkim razem, bo dostaniemy obłędu.Dobrze, pchaj książki do potwora.Okrętka, rusz się, wywalamy resztę z szafy, trudno, musimy spojrzeć prawdzie w oczy.Zygmunt wrócił do domu śmiertelnie wściekły.Po drodze zdziwił się nieco widokiem ekipy rozbiórkowej, wciąż pracującej z zapałem.Pomyślał, że chyba robią na akord, bo przecież ich godziny pracy już się skończyły.O sytuacji w mieszkaniu nie myślał wcale i wnętrze, do którego wszedł, zaskoczyło go niebotycznie, w najmniejszym stopniu nie poprawiając humoru.Tereska i Okrętka były właśnie w stanie kolejnego przypływu energii, a kuchnia w stanie całkowitej ruiny.Okrętka, widząc brata, porzuciła ugniatanie kolanami poduszki.- Masz samochód? - wykrzyknęła zarazem z nadzieją i niepokojem.- Uważaj, nie rozkopuj tej kupy! - krzyknęła równocześnie Tereska.- To do wyrzucenia!Zygmunt na samym wstępie potknął się i zaplątał w olbrzymią górę jakichś skłębionych łachów.Spojrzał pod nogi i skojarzył widok ze słowami Tereski.- Moje spodnie! - wrzasnął, wyrywając z kupy jeden z łachmanów.- Czyście zwariowały?! Moje spodnie do wyrzucenia.?!!!- Jakie spodnie, stara szmata, a nie spodnie! - zdenerwowała się Okrętka.- W ogóle nie ma w co pakować, stare szmaty trzeba wyrzucać od razu!- Idiotka! To są moje najlepsze spodnie! Mowy nie ma, wyrzucaj sobie swoje łachy!Okrętce opadły ręce.Zygmunt czule oglądał i zwijał wyrwany ze stosu łachman, mamrocząc pod nosem inwektywy.Okrętka nagle wydarła mu to z rąk i zaprezentowała Teresce.- Zgłupiał chyba, najstarsze spodnie, zobacz, ma dziurę na tyłku i zeszył ją żółtą włóczką! I całe w jakichś smarach! Nie dopierze się do końca świata.!- A czy ja ci każe to dopierać?! - rozzłościł się Zygmunt, wyrywając z kolei łach siostrze.- czy ja mówię, że w tych spodniach pójdę do ślubu?! To są moje najlepsze robocze spodnie!- Jeszcze parę razy szarpniecie i będzie z głowy - zauważyła sucho Tereska.- On te spodnie po prostu kocha, zostaw mu, niech ma.Niech się w nie ubierze.Zygmunt, co z samochodem? Załatwiłeś coś?- Kretynki, najlepsze rzeczy wyrzucają - mamrotał gniewnie Zygmunt.- A ty też jesteś dobry! - wrzasnął nagle do wyglądającego z pokoju Januszka.- Widzisz, co robią i słowa nie mówisz!,Januszek szybko cofnął się z powrotem za próg.- Mówiłem im, żeby nie wyrzucały wszystkiego.Odczep się w ogóle, macie tu cztery miliony książek i ja mam to wszystko zapakować! Chyba w siebie.- Na litość boską, powiedz, co z samochodem! - zirytowała się Tereska.Zygmunt rozejrzał się w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca dla zwiniętych spodni.Nie znalazł żadnego, wepchnął je zatem sobie za pazuchę.- Co.? A, z samochodem.Chała na razie.- Jak to?!- Tak to.Dokopałem się wreszcie do tego faceta, który składał czarowne obietnice.To kumpel sąsiada.Pół miasta obleciałem, już mi to nosem wyszło.Nie ma go w domu.- Trzeba było na niego zaczekać! - wykrzyknęła z wyrzutem Okrętka.Zygmunt wzruszył ramionami i niechętnie wyjaśnił, że nie wiadomo, kiedy kumpel sąsiada wróci.Zostawił wiadomość jego żonie, która obiecała wszystko mu przekazać.Podobno jutro ma wolne, więc możliwe, że przyjedzie.Relacjonował sprawę z roztargnieniem, mimo woli rozglądając się dookoła.Głodny był potwornie, nogi go bolały, chciał gdzieś usiąść i trochę odpocząć.Wyraźnie czuł, że nie ma się gdzie podziać, dom przypominał obozowisko cygańskie po trzęsieniu ziemi.Z głodu i z wściekłości nie myślał nic, dokładnie tylko wiedział, że ma dość i dłużej tego wszystkiego nie zniesie.Zawrócił do drzwi.- Wychodzę! - oznajmił krótko i gniewnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Tu dużo wejdzie.Tereska oceniła pudło.- Owszem.Możliwe, że nawet wszystkie.- A garnki? - zaprotestowała Okrętka.- To wielkie miało być na garnki! Nasadzimy je sobie na głowę, czy co?- O garnkach pomyślimy później.Nie myślmy o wszystkim razem, bo dostaniemy obłędu.Dobrze, pchaj książki do potwora.Okrętka, rusz się, wywalamy resztę z szafy, trudno, musimy spojrzeć prawdzie w oczy.Zygmunt wrócił do domu śmiertelnie wściekły.Po drodze zdziwił się nieco widokiem ekipy rozbiórkowej, wciąż pracującej z zapałem.Pomyślał, że chyba robią na akord, bo przecież ich godziny pracy już się skończyły.O sytuacji w mieszkaniu nie myślał wcale i wnętrze, do którego wszedł, zaskoczyło go niebotycznie, w najmniejszym stopniu nie poprawiając humoru.Tereska i Okrętka były właśnie w stanie kolejnego przypływu energii, a kuchnia w stanie całkowitej ruiny.Okrętka, widząc brata, porzuciła ugniatanie kolanami poduszki.- Masz samochód? - wykrzyknęła zarazem z nadzieją i niepokojem.- Uważaj, nie rozkopuj tej kupy! - krzyknęła równocześnie Tereska.- To do wyrzucenia!Zygmunt na samym wstępie potknął się i zaplątał w olbrzymią górę jakichś skłębionych łachów.Spojrzał pod nogi i skojarzył widok ze słowami Tereski.- Moje spodnie! - wrzasnął, wyrywając z kupy jeden z łachmanów.- Czyście zwariowały?! Moje spodnie do wyrzucenia.?!!!- Jakie spodnie, stara szmata, a nie spodnie! - zdenerwowała się Okrętka.- W ogóle nie ma w co pakować, stare szmaty trzeba wyrzucać od razu!- Idiotka! To są moje najlepsze spodnie! Mowy nie ma, wyrzucaj sobie swoje łachy!Okrętce opadły ręce.Zygmunt czule oglądał i zwijał wyrwany ze stosu łachman, mamrocząc pod nosem inwektywy.Okrętka nagle wydarła mu to z rąk i zaprezentowała Teresce.- Zgłupiał chyba, najstarsze spodnie, zobacz, ma dziurę na tyłku i zeszył ją żółtą włóczką! I całe w jakichś smarach! Nie dopierze się do końca świata.!- A czy ja ci każe to dopierać?! - rozzłościł się Zygmunt, wyrywając z kolei łach siostrze.- czy ja mówię, że w tych spodniach pójdę do ślubu?! To są moje najlepsze robocze spodnie!- Jeszcze parę razy szarpniecie i będzie z głowy - zauważyła sucho Tereska.- On te spodnie po prostu kocha, zostaw mu, niech ma.Niech się w nie ubierze.Zygmunt, co z samochodem? Załatwiłeś coś?- Kretynki, najlepsze rzeczy wyrzucają - mamrotał gniewnie Zygmunt.- A ty też jesteś dobry! - wrzasnął nagle do wyglądającego z pokoju Januszka.- Widzisz, co robią i słowa nie mówisz!,Januszek szybko cofnął się z powrotem za próg.- Mówiłem im, żeby nie wyrzucały wszystkiego.Odczep się w ogóle, macie tu cztery miliony książek i ja mam to wszystko zapakować! Chyba w siebie.- Na litość boską, powiedz, co z samochodem! - zirytowała się Tereska.Zygmunt rozejrzał się w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca dla zwiniętych spodni.Nie znalazł żadnego, wepchnął je zatem sobie za pazuchę.- Co.? A, z samochodem.Chała na razie.- Jak to?!- Tak to.Dokopałem się wreszcie do tego faceta, który składał czarowne obietnice.To kumpel sąsiada.Pół miasta obleciałem, już mi to nosem wyszło.Nie ma go w domu.- Trzeba było na niego zaczekać! - wykrzyknęła z wyrzutem Okrętka.Zygmunt wzruszył ramionami i niechętnie wyjaśnił, że nie wiadomo, kiedy kumpel sąsiada wróci.Zostawił wiadomość jego żonie, która obiecała wszystko mu przekazać.Podobno jutro ma wolne, więc możliwe, że przyjedzie.Relacjonował sprawę z roztargnieniem, mimo woli rozglądając się dookoła.Głodny był potwornie, nogi go bolały, chciał gdzieś usiąść i trochę odpocząć.Wyraźnie czuł, że nie ma się gdzie podziać, dom przypominał obozowisko cygańskie po trzęsieniu ziemi.Z głodu i z wściekłości nie myślał nic, dokładnie tylko wiedział, że ma dość i dłużej tego wszystkiego nie zniesie.Zawrócił do drzwi.- Wychodzę! - oznajmił krótko i gniewnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]