[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pogódź się z tym raz na zawsze i odczep się ode mnie.Ja tych rzeczy nie robię, ja je tylko opisuję.O Edku tyle wiem, co od ciebie.Zosia wie więcej.Przez chwilę zastanowiłam się uczciwie, czy na pewno mówię prawdę.Nie, istotnie, Edka znałam właściwie wyłącznie przez Alicję, a to, o co go miałam zapytać, nic mi o nim nie mówiło.— Nie wierzę, że to Zosia go zamordowała — powiedziała kategorycznie Alicja.— Nie mówiąc już o tym, że nie wierzę w jej zamachy na mnie.— Ja też nie wierzę, ale nie wiem.Możliwe, że to ty sama.Uszami ci wyszło to stado gości i w ten sposób się ich pozbywasz.Nie wiem, na kogo teraz kolej, na Pawła czy na mnie, bo Elżbieta się wyprowadza dobrowolnie, a Zosię zostawisz sobie pewno na koniec.— Idiotka.— Najlepiej Edka znałaś ty i, tak między nami mówiąc, miałaś z nim najwięcej wspólnego.Stał się dla ciebie kłopotliwy, więc go sprzątnęłaś.— No dobrze — zgodziła się Alicja po namyśle i dodała z zaciekawieniem: — A tego Kazia Elżbiety?— Widział cię przecież.Elżbiecie nie powiedział, bo nie chciała słuchać, ale ty wiedziałaś, że jeśli coś widział, to tylko ciebie, skradającą się, jak lady Macbeth, ze sztyletem w ręku.— Nigdy w życiu nie miałam sztyletu — powiedziała Alicja niechętnie i zlazła ze stołka.— Na górnej półce nie ma.Ale wiesz, że ty masz rację, rzeczywiście, mnie można podejrzewać.Tylko nie wiem, jak ja to załatwiłam z tymi winogronami.— Przyjechałaś w godzinach pracy.— Aha, a przedtem telepatycznie dowiedziałam się, że je kupiłyście i że Kazio przyjdzie wieczorem, żeby je tu zeżreć.Zamyśliłam się.— No tak, winogrona nie pasują.Ale mogłaś przyjechać z myślą o czymś innym, a winogrona ci wpadły pod rękę.Był taki kryminał, gdzie wstrzykiwano cyjanek czy coś tam do winogron, pewnie go ostatnio czytałaś.A Elżbieta zawiadomiła cię telefoniczne, że przyprowadzi Kazia.Albo może i bez Kazia, a może Kazia wydedukowałaś logicznie.— Jasne, najprostsza logiczna dedukcja prowadzi do tego, że u mnie musi zawsze ktoś nocować.W miarę możliwości obcy.— A co, może nie? Zresztą wszystko jedno, jesteś też podejrzana.Widocznie miałaś swoje powody, twoja rzecz, rób sobie teraz, co chcesz, żeby cię nie złapali.Szukaj tego listu!Alicja zmiotła z podłogi resztki kawy i wysypała do pojemnika na śmieci.Nie wydawała się specjalnie przejęta moimi rozważaniami.Zgasiła palnik pod czajnikiem i wyjęła z szafy dwie filiżanki.Sięgnęłam po puszkę z kawą, stojącą na podręcznej półeczce nad stołem, i wsypałam po dwie łyżeczki do filiżanek, stwierdzając przy okazji, że w puszce już niewiele zostało.Nie chciało mi się teraz wstawać i dosypywać.— A tak już na serio, bez wygłupów — powiedziała Alicja, siadając przy stole.— Zastanawiam się, kto z nich naprawdę mógł to zrobić.Zosia nie bardzo wie, co Edek robił w Warszawie i z kim się spotykał.Jak ty myślisz?Zawahałam się.Gdyby Alicja miała jakieś pojęcie o tym, z kim się Edek spotykał, niewątpliwie wyznałaby to z nadzieją, że pomoże w ten sposób ujawnić mordercę.Informacja, kim był facet w czerwonej koszuli, skąd się wziął i jak się nazywał, prawdopodobnie zeszła do grobu wraz z Edkiem.Miałam go o to zapytać.Mogło się to okazać nadzwyczaj ważne.I znów teraz trzeba będzie dochodzić do celu okrężnymi drogami, bo jedyny człowiek, który znał odpowiedź, nie żyje.I możliwe, że nie żyje właśnie dlatego, że znał odpowiedź.— W ogóle nie słuchasz, co mówię — powiedziała Alicja z naganą.— Moim zdaniem Ewa jest możliwa.Rzeczywiście, nie słuchałam, co mówiła, w głowie kłębiło mi się zupełnie co innego i użyte przez nią określenie wydało mi się co najmniej nieodpowiednie.Ewa, ze swoimi wielkimi jasnymi oczami w oprawie czarnych rzęs, z pełną wdzięku, wyrazistą twarzą, z ponętną figurą.Możliwa?!— Możliwa? Moim zdaniem to jest piękna kobieta!— A cóż to ma do rzeczy? — spytała Alicja, patrząc na mnie ze zdumieniem.— Uroda jej miała przeszkodzić?— Uroda na ogół raczej pomaga.W czym jej miała przeszkodzić?— W mordowaniu Edka! Mówię, że Ewa wydaje mi się możliwa! Prawdopodobna!— A! — powiedziałam, łapiąc wreszcie sens.— Ewa, mówisz? Dlaczego? Po diabła miałaby Ewa tego Edka zabijać? Widziała go tu na oczy pierwszy raz w życiu!— Drugi — poprawiła Alicja.— Pierwszy raz widziała go w Warszawie.Jak mu zawiozła ode mnie ten pędzel do golenia.Spotkała się z nim.— I to ją tak zdegustowało, że przy następnej okazji od razu go utłukła?— Głupiaś.Mogła zrobić coś kompromitującego.Była sama, bez Roja.Edek o tym wiedział, był świadkiem.— Równie dobrze mógł go zabić Roj.On ją kocha, wszystko wiedział, nie przyznawał się, że wie, i zabił Edka, żeby nie gadał.Z miłości do Ewy.— Teoretycznie to jest możliwe — przyznała Alicja, bo uczucia Roja do Ewy, powszechnie znane, były istotnie tej miary, że można było im wszystko przypisać.Po czym dodała w zamyśleniu: — Nigdy bym, swoją drogą, nie przypuszczała, że Duńczyk może się do tego stopnia zakochać.— Ewa jest wyjątkowo atrakcyjna — mruknęłam.— Wcale mu się nie dziwię.Nie takie rzeczy popełniano dla pięknych kobiet.Szkopuł tylko w tym, że w żaden sposób nie mogę sobie wyobrazić tego czegoś kompromitującego, co zrobiła w Warszawie.A propos, lodówkę przeszukałaś?— Lodówka to już chyba przesada — zaprotestowała Alicja, ale wstała i zajrzała do wnętrza urządzenia.— Nic tu nie ma.Ja też sobie nie wyobrażam, bo przecież nie gach! Kto morduje dla głupiego gacha?! Kto tam jeszcze zostaje?— Anita.Poza nami już tylko ona.— Czy ona była ostatnio w Polsce?— Przeciwnie, ostatnio była w Maroku.W Polsce nie była już prawie rok.Ale mogła coś zmalować równie dobrze i dwa lata temu, tylko też nie wiem co.A w ogóle znała Edka?— Nie wiem.Chyba nie.Niczego przez nią nie posyłałam.Czy ona nie jest zbyt lekkomyślna?— Na co? Na morderstwo? Uważasz, że zbrodnie popełniają tylko osoby poważne, odpowiedzialne i solidne?!— Nie, miałam na myśli to, że ona wszystko ma w nosie.Nic jej nie obchodzi do tego stopnia, żeby aż dla tego czegoś kogokolwiek zabijać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Pogódź się z tym raz na zawsze i odczep się ode mnie.Ja tych rzeczy nie robię, ja je tylko opisuję.O Edku tyle wiem, co od ciebie.Zosia wie więcej.Przez chwilę zastanowiłam się uczciwie, czy na pewno mówię prawdę.Nie, istotnie, Edka znałam właściwie wyłącznie przez Alicję, a to, o co go miałam zapytać, nic mi o nim nie mówiło.— Nie wierzę, że to Zosia go zamordowała — powiedziała kategorycznie Alicja.— Nie mówiąc już o tym, że nie wierzę w jej zamachy na mnie.— Ja też nie wierzę, ale nie wiem.Możliwe, że to ty sama.Uszami ci wyszło to stado gości i w ten sposób się ich pozbywasz.Nie wiem, na kogo teraz kolej, na Pawła czy na mnie, bo Elżbieta się wyprowadza dobrowolnie, a Zosię zostawisz sobie pewno na koniec.— Idiotka.— Najlepiej Edka znałaś ty i, tak między nami mówiąc, miałaś z nim najwięcej wspólnego.Stał się dla ciebie kłopotliwy, więc go sprzątnęłaś.— No dobrze — zgodziła się Alicja po namyśle i dodała z zaciekawieniem: — A tego Kazia Elżbiety?— Widział cię przecież.Elżbiecie nie powiedział, bo nie chciała słuchać, ale ty wiedziałaś, że jeśli coś widział, to tylko ciebie, skradającą się, jak lady Macbeth, ze sztyletem w ręku.— Nigdy w życiu nie miałam sztyletu — powiedziała Alicja niechętnie i zlazła ze stołka.— Na górnej półce nie ma.Ale wiesz, że ty masz rację, rzeczywiście, mnie można podejrzewać.Tylko nie wiem, jak ja to załatwiłam z tymi winogronami.— Przyjechałaś w godzinach pracy.— Aha, a przedtem telepatycznie dowiedziałam się, że je kupiłyście i że Kazio przyjdzie wieczorem, żeby je tu zeżreć.Zamyśliłam się.— No tak, winogrona nie pasują.Ale mogłaś przyjechać z myślą o czymś innym, a winogrona ci wpadły pod rękę.Był taki kryminał, gdzie wstrzykiwano cyjanek czy coś tam do winogron, pewnie go ostatnio czytałaś.A Elżbieta zawiadomiła cię telefoniczne, że przyprowadzi Kazia.Albo może i bez Kazia, a może Kazia wydedukowałaś logicznie.— Jasne, najprostsza logiczna dedukcja prowadzi do tego, że u mnie musi zawsze ktoś nocować.W miarę możliwości obcy.— A co, może nie? Zresztą wszystko jedno, jesteś też podejrzana.Widocznie miałaś swoje powody, twoja rzecz, rób sobie teraz, co chcesz, żeby cię nie złapali.Szukaj tego listu!Alicja zmiotła z podłogi resztki kawy i wysypała do pojemnika na śmieci.Nie wydawała się specjalnie przejęta moimi rozważaniami.Zgasiła palnik pod czajnikiem i wyjęła z szafy dwie filiżanki.Sięgnęłam po puszkę z kawą, stojącą na podręcznej półeczce nad stołem, i wsypałam po dwie łyżeczki do filiżanek, stwierdzając przy okazji, że w puszce już niewiele zostało.Nie chciało mi się teraz wstawać i dosypywać.— A tak już na serio, bez wygłupów — powiedziała Alicja, siadając przy stole.— Zastanawiam się, kto z nich naprawdę mógł to zrobić.Zosia nie bardzo wie, co Edek robił w Warszawie i z kim się spotykał.Jak ty myślisz?Zawahałam się.Gdyby Alicja miała jakieś pojęcie o tym, z kim się Edek spotykał, niewątpliwie wyznałaby to z nadzieją, że pomoże w ten sposób ujawnić mordercę.Informacja, kim był facet w czerwonej koszuli, skąd się wziął i jak się nazywał, prawdopodobnie zeszła do grobu wraz z Edkiem.Miałam go o to zapytać.Mogło się to okazać nadzwyczaj ważne.I znów teraz trzeba będzie dochodzić do celu okrężnymi drogami, bo jedyny człowiek, który znał odpowiedź, nie żyje.I możliwe, że nie żyje właśnie dlatego, że znał odpowiedź.— W ogóle nie słuchasz, co mówię — powiedziała Alicja z naganą.— Moim zdaniem Ewa jest możliwa.Rzeczywiście, nie słuchałam, co mówiła, w głowie kłębiło mi się zupełnie co innego i użyte przez nią określenie wydało mi się co najmniej nieodpowiednie.Ewa, ze swoimi wielkimi jasnymi oczami w oprawie czarnych rzęs, z pełną wdzięku, wyrazistą twarzą, z ponętną figurą.Możliwa?!— Możliwa? Moim zdaniem to jest piękna kobieta!— A cóż to ma do rzeczy? — spytała Alicja, patrząc na mnie ze zdumieniem.— Uroda jej miała przeszkodzić?— Uroda na ogół raczej pomaga.W czym jej miała przeszkodzić?— W mordowaniu Edka! Mówię, że Ewa wydaje mi się możliwa! Prawdopodobna!— A! — powiedziałam, łapiąc wreszcie sens.— Ewa, mówisz? Dlaczego? Po diabła miałaby Ewa tego Edka zabijać? Widziała go tu na oczy pierwszy raz w życiu!— Drugi — poprawiła Alicja.— Pierwszy raz widziała go w Warszawie.Jak mu zawiozła ode mnie ten pędzel do golenia.Spotkała się z nim.— I to ją tak zdegustowało, że przy następnej okazji od razu go utłukła?— Głupiaś.Mogła zrobić coś kompromitującego.Była sama, bez Roja.Edek o tym wiedział, był świadkiem.— Równie dobrze mógł go zabić Roj.On ją kocha, wszystko wiedział, nie przyznawał się, że wie, i zabił Edka, żeby nie gadał.Z miłości do Ewy.— Teoretycznie to jest możliwe — przyznała Alicja, bo uczucia Roja do Ewy, powszechnie znane, były istotnie tej miary, że można było im wszystko przypisać.Po czym dodała w zamyśleniu: — Nigdy bym, swoją drogą, nie przypuszczała, że Duńczyk może się do tego stopnia zakochać.— Ewa jest wyjątkowo atrakcyjna — mruknęłam.— Wcale mu się nie dziwię.Nie takie rzeczy popełniano dla pięknych kobiet.Szkopuł tylko w tym, że w żaden sposób nie mogę sobie wyobrazić tego czegoś kompromitującego, co zrobiła w Warszawie.A propos, lodówkę przeszukałaś?— Lodówka to już chyba przesada — zaprotestowała Alicja, ale wstała i zajrzała do wnętrza urządzenia.— Nic tu nie ma.Ja też sobie nie wyobrażam, bo przecież nie gach! Kto morduje dla głupiego gacha?! Kto tam jeszcze zostaje?— Anita.Poza nami już tylko ona.— Czy ona była ostatnio w Polsce?— Przeciwnie, ostatnio była w Maroku.W Polsce nie była już prawie rok.Ale mogła coś zmalować równie dobrze i dwa lata temu, tylko też nie wiem co.A w ogóle znała Edka?— Nie wiem.Chyba nie.Niczego przez nią nie posyłałam.Czy ona nie jest zbyt lekkomyślna?— Na co? Na morderstwo? Uważasz, że zbrodnie popełniają tylko osoby poważne, odpowiedzialne i solidne?!— Nie, miałam na myśli to, że ona wszystko ma w nosie.Nic jej nie obchodzi do tego stopnia, żeby aż dla tego czegoś kogokolwiek zabijać [ Pobierz całość w formacie PDF ]