[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.112 I zakupów dokonałem.Kiedy wracasz do Warszawy? Nie wiem.Jak bursztyn przestanie lecieć.Lada chwila. Jutro on będzie?Posłuchałam uważnie.Nic nie wyło, panowała cisza. Przeoczyłam prognozę pogody.Ale jeśli nad ranem nie powieje, jest szan-sa.A, prawda! Waldemar wypłynął, on słuchał prognozy dla rybaków, znaczysztormu nie będzie.Bursztyn może podejść. Taką siatkę dałoby się skombinować? Ten Waldemar ma może coś zapaso-wego? Widzę, że nareszcie poszedłeś po rozum do głowy. A dlaczego nie? Co mi szkodzi spróbować.?Rzeczywiście, nic nie szkodziło, a bursztyn podszedł.Nie była to upojnaobfitość, resztki złoża leciały, coś niecoś jednak można było uzbierać.Kocio oka-zał się operatywny, od Waldemara pożyczył starą siatkę, od kogoś innego długiegumiaki, i wydłubał sobie z morza pół kilo rozmaitości, z których był bardzo za-dowolony.Waldemara niełatwo było złapać, bo miał pełne ręce roboty.Dwieście kilo ło-sosia zostawił żonie i popędził z powrotem na plażę, kiedy zaś przed wieczoremwróciłam do domu, okazało się, że jest na Zalewie.Przypłynął już w ciemno-ściach, postawiwszy siatki na śledzia, po czym od razu poszedł spać, w planachznów mając łososia przed świtem. Trzeba korzystać, bo zapowiadają zmianępogody powiedziała z westchnieniem Jadwiga. Schudnie mi na wiór, boprawie nic zjeść nie zdążył.Ale co złapie teraz, to nasze, a potem nie wiadomojak będzie.Węgorz się pokazał, chce pani? Będę wędzić jutro.Pewnie, że chciałam.Usiadłam nad gorącym sandaczem i pomyślałam, że niema siły, Waldemara dopadnę dopiero, jak nastąpi ta zmiana pogody.Prawdopo-dobnie wtedy zastopuje się wszystko, i ryby, i bursztyn. Nie wie pani przypadkiem, co się dzieje z wdową po tym Florianie, co sięutopił dziesięć lat temu? spytałam dość beznadziejnie. Z tą co twierdziła,że ją okradli, a potem się wyparła? O, jej tu już dawno nie ma odparła Jadwiga bez wahania. Sprzedaładom i wyniosła się do Elbląga.Możliwe, że ją naprawdę okradli, bo jakoś niebardzo się wzbogaciła, a ten Florian przecież miał pieniądze.To mnie zainteresowało porządnie.Nieboszczyk Florian miał pieniądze z pew-nością, jeśli nie posiadał ich w chwili śmierci i jeśli nie został okradziony, musiałje na coś wydać.Na cóż, na Boga, takiego mógł je wydać, czego nie dało się za-uważyć? Może ta wdowa mieszka we własnym pałacu? Pożałowałam z serca, żeJadwiga nie należy do namiętnych plotkarek, wiedziałaby wszystko!Wdowa w Elblągu mieszkała w zwyczajnym, małym mieszkaniu i żyła skrom-nie, tyle że trochę utyła, co by świadczyło o rzetelnym skąpstwie Floriana.Tę in-113formację Jadwiga posiadała wyłącznie dzięki temu, że blisko wdowy mieszkałajej siostra, stąd pochodząca, a zatem wdowie znajoma.Widywały się. Dziwna to jest w ogóle historia powiedziała, siadając przy stole z her-batą. Mnie to nie obchodzi, dość mam zajęcia i bez cudzych kłopotów, alezdaje się, że raz się Florianowa mojej siostrze zwierzała.Coś mówiła, że przezcałe życie Florian te pieniądze ścibolił, a przed śmiercią stracił.No, niezupełnieprzed śmiercią, jakoś trochę wcześniej.Nie wiem, nie pamiętam, w jakiś interessię wdał, komuś za coś zapłacił, pożyczył może.Chyba pożyczył.? Nie wia-domo komu.Przepadły na zawsze.Siostra mi to powtarzała, bo się przejęła, niewiem dlaczego, i nawet słuchałam, ale już zdążyłam zapomnieć. Szkoda. Zrobić pani herbaty? Dziękuję, sama zrobię, niech pani siedzi przez chwilę spokojnie.Jeśli tu,w Piaskach, nikt żadnego interesu nie robił, to musiał pożyczyć komuś obcemu,nie stąd. Było w tamtych czasach jakieś gadanie o spółce z Niemcami, pamięta panimoże? Na przetwórstwo rybne.Całego śledzia od nas brali.Waldek coś mówił, żemożna by w to wejść razem z nimi tak po cichu, ale ja nie chciałam.Może Florianna to poszedł, bo on był naprawdę chciwy.Zwątpiłam, czy od Waldemara dowiem się więcej.Wnioskując z przepadkucałego prawie mienia, wdowa po Florianie też więcej nie wiedziała.Uparty musiałbyć ten Florian i w ogóle sobek. A, właśnie! przypomniałam sobie nagle drugą sprawę. Już dawnomiałam panią zapytać i nie było kiedy.Kto tam teraz mieszka, w tym domu na-przeciwko? Ci sami ludzie, co kiedyś mieli szopę? A skąd odparła Jadwiga obojętnie. Oni już dawno znikli.Chybasprzedali plac jakiejś swojej rodzinie, ale nie jestem pewna.Tyle wiem, co z plo-tek. Ale może kogoś tam pani widuje? Jakim sposobem? Nawet nie mam okna od tamtej strony, sama pani wie.Chyba że na werandzie jestem albo w garażu, ale czy ja wtedy mam czas patrzeć?Prawie straciłam nadzieję na jakiekolwiek informacje o aktualnych mieszkań-cach nietypowej willi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.112 I zakupów dokonałem.Kiedy wracasz do Warszawy? Nie wiem.Jak bursztyn przestanie lecieć.Lada chwila. Jutro on będzie?Posłuchałam uważnie.Nic nie wyło, panowała cisza. Przeoczyłam prognozę pogody.Ale jeśli nad ranem nie powieje, jest szan-sa.A, prawda! Waldemar wypłynął, on słuchał prognozy dla rybaków, znaczysztormu nie będzie.Bursztyn może podejść. Taką siatkę dałoby się skombinować? Ten Waldemar ma może coś zapaso-wego? Widzę, że nareszcie poszedłeś po rozum do głowy. A dlaczego nie? Co mi szkodzi spróbować.?Rzeczywiście, nic nie szkodziło, a bursztyn podszedł.Nie była to upojnaobfitość, resztki złoża leciały, coś niecoś jednak można było uzbierać.Kocio oka-zał się operatywny, od Waldemara pożyczył starą siatkę, od kogoś innego długiegumiaki, i wydłubał sobie z morza pół kilo rozmaitości, z których był bardzo za-dowolony.Waldemara niełatwo było złapać, bo miał pełne ręce roboty.Dwieście kilo ło-sosia zostawił żonie i popędził z powrotem na plażę, kiedy zaś przed wieczoremwróciłam do domu, okazało się, że jest na Zalewie.Przypłynął już w ciemno-ściach, postawiwszy siatki na śledzia, po czym od razu poszedł spać, w planachznów mając łososia przed świtem. Trzeba korzystać, bo zapowiadają zmianępogody powiedziała z westchnieniem Jadwiga. Schudnie mi na wiór, boprawie nic zjeść nie zdążył.Ale co złapie teraz, to nasze, a potem nie wiadomojak będzie.Węgorz się pokazał, chce pani? Będę wędzić jutro.Pewnie, że chciałam.Usiadłam nad gorącym sandaczem i pomyślałam, że niema siły, Waldemara dopadnę dopiero, jak nastąpi ta zmiana pogody.Prawdopo-dobnie wtedy zastopuje się wszystko, i ryby, i bursztyn. Nie wie pani przypadkiem, co się dzieje z wdową po tym Florianie, co sięutopił dziesięć lat temu? spytałam dość beznadziejnie. Z tą co twierdziła,że ją okradli, a potem się wyparła? O, jej tu już dawno nie ma odparła Jadwiga bez wahania. Sprzedaładom i wyniosła się do Elbląga.Możliwe, że ją naprawdę okradli, bo jakoś niebardzo się wzbogaciła, a ten Florian przecież miał pieniądze.To mnie zainteresowało porządnie.Nieboszczyk Florian miał pieniądze z pew-nością, jeśli nie posiadał ich w chwili śmierci i jeśli nie został okradziony, musiałje na coś wydać.Na cóż, na Boga, takiego mógł je wydać, czego nie dało się za-uważyć? Może ta wdowa mieszka we własnym pałacu? Pożałowałam z serca, żeJadwiga nie należy do namiętnych plotkarek, wiedziałaby wszystko!Wdowa w Elblągu mieszkała w zwyczajnym, małym mieszkaniu i żyła skrom-nie, tyle że trochę utyła, co by świadczyło o rzetelnym skąpstwie Floriana.Tę in-113formację Jadwiga posiadała wyłącznie dzięki temu, że blisko wdowy mieszkałajej siostra, stąd pochodząca, a zatem wdowie znajoma.Widywały się. Dziwna to jest w ogóle historia powiedziała, siadając przy stole z her-batą. Mnie to nie obchodzi, dość mam zajęcia i bez cudzych kłopotów, alezdaje się, że raz się Florianowa mojej siostrze zwierzała.Coś mówiła, że przezcałe życie Florian te pieniądze ścibolił, a przed śmiercią stracił.No, niezupełnieprzed śmiercią, jakoś trochę wcześniej.Nie wiem, nie pamiętam, w jakiś interessię wdał, komuś za coś zapłacił, pożyczył może.Chyba pożyczył.? Nie wia-domo komu.Przepadły na zawsze.Siostra mi to powtarzała, bo się przejęła, niewiem dlaczego, i nawet słuchałam, ale już zdążyłam zapomnieć. Szkoda. Zrobić pani herbaty? Dziękuję, sama zrobię, niech pani siedzi przez chwilę spokojnie.Jeśli tu,w Piaskach, nikt żadnego interesu nie robił, to musiał pożyczyć komuś obcemu,nie stąd. Było w tamtych czasach jakieś gadanie o spółce z Niemcami, pamięta panimoże? Na przetwórstwo rybne.Całego śledzia od nas brali.Waldek coś mówił, żemożna by w to wejść razem z nimi tak po cichu, ale ja nie chciałam.Może Florianna to poszedł, bo on był naprawdę chciwy.Zwątpiłam, czy od Waldemara dowiem się więcej.Wnioskując z przepadkucałego prawie mienia, wdowa po Florianie też więcej nie wiedziała.Uparty musiałbyć ten Florian i w ogóle sobek. A, właśnie! przypomniałam sobie nagle drugą sprawę. Już dawnomiałam panią zapytać i nie było kiedy.Kto tam teraz mieszka, w tym domu na-przeciwko? Ci sami ludzie, co kiedyś mieli szopę? A skąd odparła Jadwiga obojętnie. Oni już dawno znikli.Chybasprzedali plac jakiejś swojej rodzinie, ale nie jestem pewna.Tyle wiem, co z plo-tek. Ale może kogoś tam pani widuje? Jakim sposobem? Nawet nie mam okna od tamtej strony, sama pani wie.Chyba że na werandzie jestem albo w garażu, ale czy ja wtedy mam czas patrzeć?Prawie straciłam nadzieję na jakiekolwiek informacje o aktualnych mieszkań-cach nietypowej willi [ Pobierz całość w formacie PDF ]