[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na ekranie pojawiło się szerokie pole gwiazdowe.W zasięgu jego wzroku nie znajdowało się nic, co przypominałoby asteroidę.Wszystkie obiekty, nawet przy największym powiększeniu, były bezwymiarowymi punktami światła.- Daj mi siatkę celownika - polecił Bowman.Na ekranie natychmiast pojawiły się cztery delikatne, wąskie linie, zamykające niczym nawias niewyraźną gwiazdę.Spoglądał na nią przez wiele minut, zastanawiając się czy przypadkiem Hal się nie pomylił.Nagle zauważył, że punkcik światła porusza się w ledwo widoczny sposób na tle gwiazd.Asteroida znajdowała się w odległości pół miliona mil, lecz jej ruch wskazywał, że dystans ten ciągle się zmniejsza.Gdy w sześć godzin później Poole dołączył do Bowmana przy Pulpicie Sterowniczym, 7794 była setki razy jaśniejsza.Poruszała się z taką szybkością, że nie mogło być mowy o pomyłce.Nie była już świetlnym punktem, stanowiła dobrze widoczny dysk.Przyglądali się mijanemu kamieniowi niebieskiemu z przejęciem żeglarzy oceanicznych opływających wybrzeże, na którym nigdy nie wylądują.Zdawali sobie sprawę, że asteroida była tylko martwym, pozbawionym atmosfery kawałkiem skały - nie wpływało to jednak na ich wrażenia.Oto przed nimi znajdował się jedyny fragment stałej materii, jaki dane im było oglądać z tej strony Jowisza, do którego mieli jeszcze lecieć przez dwieście milionów mil.Przez silne teleskopowe powiększenie widzieli nieregularną powierzchnię asteroidy obracającej się powoli wokół własnej osi.Czasami wyglądała ona jak spłaszczona kula, niekiedy zaś przypominała grubo ciosaną cegłę.Okres obrotu skały wynosił nieco ponad dwie minuty.Na powierzchni widoczne były przemieszane strefy światła i cienia, rozmieszczone zupełnie przypadkowo.Chwilami błyskały do nich niczym dalekie okna płaszczyzny czy odpryski materiału krystalicznego, oświetlanego przez Słońce.Asteroida przesuwała się obok nich z szybkością trzydziestu mil na sekundę.Pozostało im kilka pełnych napięcia minut, przez które obiekt będzie widoczny na ekranie.Automatyczne kamery wykonywały dziesiątki zdjęć.Powracające echo radarów nawigacyjnych nagrywano pieczołowicie dla przyszłych analiz.Był najwyższy czas, aby wysłać próbnik uderzeniowy.Próbnik nie zawierał żadnych instrumentów.Nie wytrzymałyby one zderzenia ze skałą przy takiej szybkości kosmicznej.Próbnikiem, który miano wystrzelić z “Odkrywcy” po torze przecinającym się z orbitą asteroidy, była po prostu niewielka bryła metalu.Mijały sekundy dzielące pocisk od zderzenia z asteroidą.Poole i Bowman czekali ze wzrastającym napięciem.Eksperyment - chociaż prosty z założenia - miał ostatecznie sprawdzić dokładność ich przyrządów.Celowali w obiekt o średnicy stu stóp z odległości tysiąca mil.Nagle na zaciemnionej części asteroidy pojawiła się oślepiająca eksplozja światła.Bryła metalu zderzyła się z powierzchnią skały z meteorytową prędkością.W ułamku sekundy cała energia bryły zamieniła się w ciepło.Obłok rozżarzonego gazu uniósł się w przestrzeń.Na “Odkrywcy” kamery rejestrowały znikające szybko linie spektralne.Ziemscy eksperci poddadzą je analizie, szukając śladów świecących atomów.Po raz pierwszy w historii zbadany zostanie skład powierzchni asteroidy.Po upływie godziny 7794 była kurczącą się gwiazdą bez określonego kształtu.Gdy Bowman ponownie pojawił się na służbie, po asteroidzie nie było już śladu.Znów byli samotni.Dopiero za trzy miesiące wyjdą im na spotkanie najdalej wysunięte w przestrzeń księżyce Jowisza.19.PRZEJŚCIE OBOK JOWISZANawet z odległości dwudziestu milionów mil Jowisz był najlepiej widocznym obiektem w znajdującej się przed nimi przestrzeni.Planeta wyglądała teraz jak blady, różowawy dysk wielkości połowy Księżyca widzianego z Ziemi.Cały glob otaczały ciemne, równoległe pasma chmur.W płaszczyźnie równikowej Jowisza orbitowały jasne gwiazdy Io, Europy, Ganimeda i Calisto - światów, które gdzie indziej uważano by za planety, a które tutaj były jedynie satelitami potężnego władcy.Szczególnie interesująco wyglądał Jowisz widziany poprzez pokładowy teleskop: nakrapiany, różnokolorowy glob wypełniający całe niebo.Trudno było określić jego rzeczywistą wielkość - Bowman powtarzał sobie, że jest on jedenaście razy większy od Ziemi, lecz była to jedynie pusta liczba, nie dająca wyobrażenia o prawdziwych rozmiarach planety.Kiedyś jednak, dokonując przeglądu wiadomości na temat Jowisza zakodowanych w pamięci Hala, Bowman znalazł coś, co momentalnie unaoczniło mu zaskakujące rozmiary globu.Była to ilustracja pokazująca całą powierzchnię Ziemi rozpiętą niczym skóra zwierzęcia na dysku Jowisza.Wszystkie kontynenty i oceany Ziemi nie były większe od Indii, gdy porównało się je z powierzchnią Jowisza.Używając największych teleskopów “Odkrywcy”, Bowman oglądał lekko spłaszczony glob, okryty postrzępionymi chmurami, układającymi się w pasma na skutek szybkiego obrotu tego gigantycznego świata.Pasma te łączyły się niekiedy w zbitki i węzły o wielkości kontynentów zbudowanych z kolorowych par.Czasami spinały je nietrwałe mosty o długości tysięcy mil.Za chmurami znajdowało się wystarczająco dużo materii, aby przeważyć wszystkie inne planety Układu Słonecznego.Co jeszcze - zastanawiał się Bowman - skrywały chmury?Ponad zmieniającym się, skłębionym dachem okrywającym powierzchnię planety szybowały okrągłe, ciemne kształty.Jeden z wewnętrznych księżyców Jowisza przesłaniał odległe Słońce.Jego cień podążał po niespokojnym krajobrazie chmur.W odległości dwudziestu milionów mil od Jowisza pojawiły się mniejsze księżyce planety.Były to jednak wyłącznie latające skały o średnicy kilkudziesięciu mil i “Odkrywca” nigdy nie znalazł się w ich pobliżu.Co kilka minut nadajnik radarowy wysyłał w kosmos głuchy grzmot sygnału.Jednak z przestrzeni nie powracały pulsujące echa najdalszych satelitów.Coraz głośniejszy stawał się natomiast radiowy ryk samego Jowisza.W roku 1955, tuż przed nadejściem ery kosmicznej, astronomów zaskoczył fakt, że Jowisz wysyła miliony koni mechanicznych energii na fali o długości dziesięciu metrów.Był to zwykły hałas przypisywany aureolom naładowanych cząsteczek okrążających planetę, podobnie jak ma to miejsce w przypadku pasów Van Allena na Ziemi, jednak na znacznie większą skalę.Podczas samotnych godzin spędzonych w sterowni Bowman wsłuchiwał się w radiację Jowisza.Odkręcał natężenie głosu i kabinę wypełniały trzaski i szumy planety [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Na ekranie pojawiło się szerokie pole gwiazdowe.W zasięgu jego wzroku nie znajdowało się nic, co przypominałoby asteroidę.Wszystkie obiekty, nawet przy największym powiększeniu, były bezwymiarowymi punktami światła.- Daj mi siatkę celownika - polecił Bowman.Na ekranie natychmiast pojawiły się cztery delikatne, wąskie linie, zamykające niczym nawias niewyraźną gwiazdę.Spoglądał na nią przez wiele minut, zastanawiając się czy przypadkiem Hal się nie pomylił.Nagle zauważył, że punkcik światła porusza się w ledwo widoczny sposób na tle gwiazd.Asteroida znajdowała się w odległości pół miliona mil, lecz jej ruch wskazywał, że dystans ten ciągle się zmniejsza.Gdy w sześć godzin później Poole dołączył do Bowmana przy Pulpicie Sterowniczym, 7794 była setki razy jaśniejsza.Poruszała się z taką szybkością, że nie mogło być mowy o pomyłce.Nie była już świetlnym punktem, stanowiła dobrze widoczny dysk.Przyglądali się mijanemu kamieniowi niebieskiemu z przejęciem żeglarzy oceanicznych opływających wybrzeże, na którym nigdy nie wylądują.Zdawali sobie sprawę, że asteroida była tylko martwym, pozbawionym atmosfery kawałkiem skały - nie wpływało to jednak na ich wrażenia.Oto przed nimi znajdował się jedyny fragment stałej materii, jaki dane im było oglądać z tej strony Jowisza, do którego mieli jeszcze lecieć przez dwieście milionów mil.Przez silne teleskopowe powiększenie widzieli nieregularną powierzchnię asteroidy obracającej się powoli wokół własnej osi.Czasami wyglądała ona jak spłaszczona kula, niekiedy zaś przypominała grubo ciosaną cegłę.Okres obrotu skały wynosił nieco ponad dwie minuty.Na powierzchni widoczne były przemieszane strefy światła i cienia, rozmieszczone zupełnie przypadkowo.Chwilami błyskały do nich niczym dalekie okna płaszczyzny czy odpryski materiału krystalicznego, oświetlanego przez Słońce.Asteroida przesuwała się obok nich z szybkością trzydziestu mil na sekundę.Pozostało im kilka pełnych napięcia minut, przez które obiekt będzie widoczny na ekranie.Automatyczne kamery wykonywały dziesiątki zdjęć.Powracające echo radarów nawigacyjnych nagrywano pieczołowicie dla przyszłych analiz.Był najwyższy czas, aby wysłać próbnik uderzeniowy.Próbnik nie zawierał żadnych instrumentów.Nie wytrzymałyby one zderzenia ze skałą przy takiej szybkości kosmicznej.Próbnikiem, który miano wystrzelić z “Odkrywcy” po torze przecinającym się z orbitą asteroidy, była po prostu niewielka bryła metalu.Mijały sekundy dzielące pocisk od zderzenia z asteroidą.Poole i Bowman czekali ze wzrastającym napięciem.Eksperyment - chociaż prosty z założenia - miał ostatecznie sprawdzić dokładność ich przyrządów.Celowali w obiekt o średnicy stu stóp z odległości tysiąca mil.Nagle na zaciemnionej części asteroidy pojawiła się oślepiająca eksplozja światła.Bryła metalu zderzyła się z powierzchnią skały z meteorytową prędkością.W ułamku sekundy cała energia bryły zamieniła się w ciepło.Obłok rozżarzonego gazu uniósł się w przestrzeń.Na “Odkrywcy” kamery rejestrowały znikające szybko linie spektralne.Ziemscy eksperci poddadzą je analizie, szukając śladów świecących atomów.Po raz pierwszy w historii zbadany zostanie skład powierzchni asteroidy.Po upływie godziny 7794 była kurczącą się gwiazdą bez określonego kształtu.Gdy Bowman ponownie pojawił się na służbie, po asteroidzie nie było już śladu.Znów byli samotni.Dopiero za trzy miesiące wyjdą im na spotkanie najdalej wysunięte w przestrzeń księżyce Jowisza.19.PRZEJŚCIE OBOK JOWISZANawet z odległości dwudziestu milionów mil Jowisz był najlepiej widocznym obiektem w znajdującej się przed nimi przestrzeni.Planeta wyglądała teraz jak blady, różowawy dysk wielkości połowy Księżyca widzianego z Ziemi.Cały glob otaczały ciemne, równoległe pasma chmur.W płaszczyźnie równikowej Jowisza orbitowały jasne gwiazdy Io, Europy, Ganimeda i Calisto - światów, które gdzie indziej uważano by za planety, a które tutaj były jedynie satelitami potężnego władcy.Szczególnie interesująco wyglądał Jowisz widziany poprzez pokładowy teleskop: nakrapiany, różnokolorowy glob wypełniający całe niebo.Trudno było określić jego rzeczywistą wielkość - Bowman powtarzał sobie, że jest on jedenaście razy większy od Ziemi, lecz była to jedynie pusta liczba, nie dająca wyobrażenia o prawdziwych rozmiarach planety.Kiedyś jednak, dokonując przeglądu wiadomości na temat Jowisza zakodowanych w pamięci Hala, Bowman znalazł coś, co momentalnie unaoczniło mu zaskakujące rozmiary globu.Była to ilustracja pokazująca całą powierzchnię Ziemi rozpiętą niczym skóra zwierzęcia na dysku Jowisza.Wszystkie kontynenty i oceany Ziemi nie były większe od Indii, gdy porównało się je z powierzchnią Jowisza.Używając największych teleskopów “Odkrywcy”, Bowman oglądał lekko spłaszczony glob, okryty postrzępionymi chmurami, układającymi się w pasma na skutek szybkiego obrotu tego gigantycznego świata.Pasma te łączyły się niekiedy w zbitki i węzły o wielkości kontynentów zbudowanych z kolorowych par.Czasami spinały je nietrwałe mosty o długości tysięcy mil.Za chmurami znajdowało się wystarczająco dużo materii, aby przeważyć wszystkie inne planety Układu Słonecznego.Co jeszcze - zastanawiał się Bowman - skrywały chmury?Ponad zmieniającym się, skłębionym dachem okrywającym powierzchnię planety szybowały okrągłe, ciemne kształty.Jeden z wewnętrznych księżyców Jowisza przesłaniał odległe Słońce.Jego cień podążał po niespokojnym krajobrazie chmur.W odległości dwudziestu milionów mil od Jowisza pojawiły się mniejsze księżyce planety.Były to jednak wyłącznie latające skały o średnicy kilkudziesięciu mil i “Odkrywca” nigdy nie znalazł się w ich pobliżu.Co kilka minut nadajnik radarowy wysyłał w kosmos głuchy grzmot sygnału.Jednak z przestrzeni nie powracały pulsujące echa najdalszych satelitów.Coraz głośniejszy stawał się natomiast radiowy ryk samego Jowisza.W roku 1955, tuż przed nadejściem ery kosmicznej, astronomów zaskoczył fakt, że Jowisz wysyła miliony koni mechanicznych energii na fali o długości dziesięciu metrów.Był to zwykły hałas przypisywany aureolom naładowanych cząsteczek okrążających planetę, podobnie jak ma to miejsce w przypadku pasów Van Allena na Ziemi, jednak na znacznie większą skalę.Podczas samotnych godzin spędzonych w sterowni Bowman wsłuchiwał się w radiację Jowisza.Odkręcał natężenie głosu i kabinę wypełniały trzaski i szumy planety [ Pobierz całość w formacie PDF ]