[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grady wybuchnął śmiechem. A dla której miałby przyjeżdżać aż z Georgii?! Potem zrobił przerwę. No,może dla Evy Bates.Cała trójka się roześmiała, a Smokey, który również miał przyjemność znać Evę w bi-blijnym sensie tego słowa, powiedział: Zwięte słowa.Grady wgryzł się w drugi kawałek ciasta, wciąż jeszcze rozbawiony własnym żartem.Chudy jednak potraktował to poważnie i przechylił się nad stołem do Grady ego. Kim jest Eva Bates? Och, to taka ruda, która ma melinę nad rzeką odparł Grady. Nasza znajoma. Myślisz, że mógł tu przyjechać dla tej Evy?Grady jedząc ciasto, spojrzał na zdjęcie leżące na stole i odpędził od siebie tę myśl. Nie.Mowy nie ma. Dlaczego? dopytywał się chudy. No, choćby dlatego, że nie jest w jej typie.Cała trójka znowu się roześmiała.Wendell Riggins zachichotał razem z nimi, chociaż sam nie wiedział, dlaczego. Jak to, nie w jej typie? spytał Smoote.Grady odłożył widelec. Nie chcę ranić twoich uczuć, czy coś, no i nawet nie znam tego faceta ze zdjęcia,ale wygląda mi na trochę zniewieściałego.Nie uważasz, Smokey?Smokey przytaknął. Chłopcy, prawda jest taka, że Eva tylko rzuciłaby na niego okiem i wrzuciła dowody.Znowu się roześmiali. No, chyba wiesz, co mówisz powiedział Smoote i znowu spojrzał z ukosa naIdgie. Taaa, takie jest życie! ciągnął Grady.Mrugnął do Idgie i Smokeya. Z tego, cowiem, szybkie z was chłopaki. Też tak słyszałem zachichotał Smokey.Grady odchylił się na krześle i poklepał po brzuchu.157 No, chyba będziemy się już zbierać.Musimy jeszcze załatwić parę rzeczy, zanimzrobi się ciemno. I z powrotem włożył zdjęcie do kieszeni.Kiedy wszyscy wstali, Riggins powiedział: Dzięki za ciasto, pani. Idgie. Pani Idgie, ciasto było przepyszne, dziękujemy raz jeszcze. Proszę bardzo.Grady wziął z półki kapelusz. Jeszcze się z nimi zobaczycie.Przyprowadzę ich jutro na i pieczeń. Dobrze.Będzie nam bardzo miło.Grady odwrócił się i spojrzał w stronę zaplecza. A przy okazji, gdzie jest Ruth? Pojechała do mamy.Mama bardzo choruje. Słyszałem powiedział Grady. Bardzo mi przykro.No, to do jutra.I skierowali się do drzwi.Chociaż było dopiero wpół do piątej po południu, niebo było już metalicznie sza-re z srebrnymi smugami ciągnącymi na północ, a zimowy deszcz, który właśnie zacząłpadać, był tak rzadki i zimny jak woda z lodem.Drzwi obok, wystawa salonu pięknościOpal już była udekorowana migającymi świątecznymi lampkami, których światełka od-bijały się na mokrym chodniku.W środku pomocnica Opal zamiatała podłogę, a z ra-dia płynęła świąteczna muzyka.Opal właśnie kończyła czesać swoją ostatnią klientkę,panią Vestę Adcock, która tego wieczoru wybierała się na bankiet L & N w Birming-ham.Dzwoneczki na drzwiach zadzwoniły, kiedy wszedł Grady ze swoimi towarzysza-mi.Grady przybrał swój oficjalny ton. Opal, czy możemy chwilę z tobą porozmawiać?Vesta Adcock, przerażona, podniosła głowę i ścisnęła kwiecisty kitel, w który byłaubrana, krzycząc: CO JEST?!Opal, równie przerażona, podniosła wzrok i podbiegła do Grady ego z zielonymgrzebieniem w ręku. Nie wolno ci tu wchodzić, Grady Kilgore, to salon piękności! Nie wpuszczamy tumężczyzn.Co się z tobą dzieje? Pomieszało ci się w głowie? No, wynoś się, wynoś się!Coś takiego!Grady, który miał metr dziewięćdziesiąt, i pozostali dwaj mężczyzni, wpadając nasiebie, wycofali się do drzwi i wypadli na chodnik.Opal z wściekłością patrzyła na nichprzez zaparowane okno.Grady schował z powrotem zdjęcie Franka Bennetta do kieszeni i powiedział: No, tu nie był na pewno.Cała trójka postawiła kołnierze i skierowała się w stronę torów.158KAWIARNIA WHISTLE STOPWHISTLE STOP, ALABAMA21 grudnia 1930Trzy dni po tym, jak dwaj mężczyzni z Georgii po raz pierwszy przyjechali do mia-steczka, pytając o Franka Bennetta, chudy, Curtis Smoote, wszedł sam do kawiarni i za-mówił kolejny kawałek pieczeni i sok pomarańczowy.Ruth przyniosła zamówienie i powiedziała: Zje mi pan całą pieczeń.Dzisiaj zjadł pan już trzy kawałki!Spojrzał na nią z ukosa i odparł swym wysokim, nosowym głosikiem: Niech pani usiądzie.Idgie rozejrzała się po sali, zobaczyła, że nie ma tłumu i usiadła naprzeciw niego.Spojrzał na nią surowo i ugryzł kęs kanapki. Co tam u pana? spytała Idgie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Grady wybuchnął śmiechem. A dla której miałby przyjeżdżać aż z Georgii?! Potem zrobił przerwę. No,może dla Evy Bates.Cała trójka się roześmiała, a Smokey, który również miał przyjemność znać Evę w bi-blijnym sensie tego słowa, powiedział: Zwięte słowa.Grady wgryzł się w drugi kawałek ciasta, wciąż jeszcze rozbawiony własnym żartem.Chudy jednak potraktował to poważnie i przechylił się nad stołem do Grady ego. Kim jest Eva Bates? Och, to taka ruda, która ma melinę nad rzeką odparł Grady. Nasza znajoma. Myślisz, że mógł tu przyjechać dla tej Evy?Grady jedząc ciasto, spojrzał na zdjęcie leżące na stole i odpędził od siebie tę myśl. Nie.Mowy nie ma. Dlaczego? dopytywał się chudy. No, choćby dlatego, że nie jest w jej typie.Cała trójka znowu się roześmiała.Wendell Riggins zachichotał razem z nimi, chociaż sam nie wiedział, dlaczego. Jak to, nie w jej typie? spytał Smoote.Grady odłożył widelec. Nie chcę ranić twoich uczuć, czy coś, no i nawet nie znam tego faceta ze zdjęcia,ale wygląda mi na trochę zniewieściałego.Nie uważasz, Smokey?Smokey przytaknął. Chłopcy, prawda jest taka, że Eva tylko rzuciłaby na niego okiem i wrzuciła dowody.Znowu się roześmiali. No, chyba wiesz, co mówisz powiedział Smoote i znowu spojrzał z ukosa naIdgie. Taaa, takie jest życie! ciągnął Grady.Mrugnął do Idgie i Smokeya. Z tego, cowiem, szybkie z was chłopaki. Też tak słyszałem zachichotał Smokey.Grady odchylił się na krześle i poklepał po brzuchu.157 No, chyba będziemy się już zbierać.Musimy jeszcze załatwić parę rzeczy, zanimzrobi się ciemno. I z powrotem włożył zdjęcie do kieszeni.Kiedy wszyscy wstali, Riggins powiedział: Dzięki za ciasto, pani. Idgie. Pani Idgie, ciasto było przepyszne, dziękujemy raz jeszcze. Proszę bardzo.Grady wziął z półki kapelusz. Jeszcze się z nimi zobaczycie.Przyprowadzę ich jutro na i pieczeń. Dobrze.Będzie nam bardzo miło.Grady odwrócił się i spojrzał w stronę zaplecza. A przy okazji, gdzie jest Ruth? Pojechała do mamy.Mama bardzo choruje. Słyszałem powiedział Grady. Bardzo mi przykro.No, to do jutra.I skierowali się do drzwi.Chociaż było dopiero wpół do piątej po południu, niebo było już metalicznie sza-re z srebrnymi smugami ciągnącymi na północ, a zimowy deszcz, który właśnie zacząłpadać, był tak rzadki i zimny jak woda z lodem.Drzwi obok, wystawa salonu pięknościOpal już była udekorowana migającymi świątecznymi lampkami, których światełka od-bijały się na mokrym chodniku.W środku pomocnica Opal zamiatała podłogę, a z ra-dia płynęła świąteczna muzyka.Opal właśnie kończyła czesać swoją ostatnią klientkę,panią Vestę Adcock, która tego wieczoru wybierała się na bankiet L & N w Birming-ham.Dzwoneczki na drzwiach zadzwoniły, kiedy wszedł Grady ze swoimi towarzysza-mi.Grady przybrał swój oficjalny ton. Opal, czy możemy chwilę z tobą porozmawiać?Vesta Adcock, przerażona, podniosła głowę i ścisnęła kwiecisty kitel, w który byłaubrana, krzycząc: CO JEST?!Opal, równie przerażona, podniosła wzrok i podbiegła do Grady ego z zielonymgrzebieniem w ręku. Nie wolno ci tu wchodzić, Grady Kilgore, to salon piękności! Nie wpuszczamy tumężczyzn.Co się z tobą dzieje? Pomieszało ci się w głowie? No, wynoś się, wynoś się!Coś takiego!Grady, który miał metr dziewięćdziesiąt, i pozostali dwaj mężczyzni, wpadając nasiebie, wycofali się do drzwi i wypadli na chodnik.Opal z wściekłością patrzyła na nichprzez zaparowane okno.Grady schował z powrotem zdjęcie Franka Bennetta do kieszeni i powiedział: No, tu nie był na pewno.Cała trójka postawiła kołnierze i skierowała się w stronę torów.158KAWIARNIA WHISTLE STOPWHISTLE STOP, ALABAMA21 grudnia 1930Trzy dni po tym, jak dwaj mężczyzni z Georgii po raz pierwszy przyjechali do mia-steczka, pytając o Franka Bennetta, chudy, Curtis Smoote, wszedł sam do kawiarni i za-mówił kolejny kawałek pieczeni i sok pomarańczowy.Ruth przyniosła zamówienie i powiedziała: Zje mi pan całą pieczeń.Dzisiaj zjadł pan już trzy kawałki!Spojrzał na nią z ukosa i odparł swym wysokim, nosowym głosikiem: Niech pani usiądzie.Idgie rozejrzała się po sali, zobaczyła, że nie ma tłumu i usiadła naprzeciw niego.Spojrzał na nią surowo i ugryzł kęs kanapki. Co tam u pana? spytała Idgie [ Pobierz całość w formacie PDF ]