[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale zresztą nasza rzecz słuchać i bić.Kmicic wysłuchawszy relacji nie namyślał się długo, zawró-cił czambuł i poszedł wielkim pochodem ku panu hetmanowi,a po dwóch dniach, już pózną nocą, padł w ramiona panuWołodyjowskiemu, który wyściskawszy go, zaraz zakrzyknął:- Graf Waldek i książę Bogusław są w Prostkach, szańce sypią,by się warownym obozem ubezpieczyć.Pójdziem na nich.- Dziś? - rzekł Kmicic.- Jutro do dnia, to jest za dwie lub za trzy godziny.Tu padli sobie znów w objęcia.- Tak mi coś mówi, że go Bóg wyda w ręce nasze! - zawołał wzru-szony Kmicic.- I ja tak myślę.- Zlubowałem sobie do śmierci ten dzień pościć, w którym gospotkam.- Protekcja boża nie zawadzi - odrzekł pan Michał.- Nie będęteż czuł inwidii, jeśli tobie ten los przypadnie, bo twoja krzywdawiększa.- Michale! zacniejszego od ciebie kawalera nie widziałem!- A niechże ci się, Jędrek, przypatrzę.Sczerniałeś od wiatru doreszty; aleś się spisał.Z wielką estymą patrzyła cała dywizja na two-ją robotę.Nic, jeno zgliszcza i cadavera.%7łołnierz z ciebie zawołany.I samemu panu Zagłobie, gdyby tutaj był, ciężko by przyszło coślepszego o sobie wymyślić.333 Henryk Sienkiewicz- Dla Boga! a gdzie pan Zagłoba?- Przy panu Sapieże został, bo spuchł całkiem z płaczu i z despe-racji po Rochu Kowalskim.- To pan Kowalski zginął?Wołodyjowski zacisnął wargi.- Wiesz, kto go zabił?- Skąd mam wiedzieć?.Powiadaj!- Książę Bogusław.Kmicic zakręcił się na miejscu, jakby sztychem pchnięty, i począłz sykiem wciągać w siebie powietrze, na koniec zgrzytnął straszniezębami i rzuciwszy się na ławę, wsparł w milczeniu głowę na dłoniach.Pan Wołodyjowski klasnął w ręce i kazał czeladnikowi napitkuprzynieść, po czym siadł około Kmicica, nalał kusztyki i począłmówić:- Roch Kowalski tak kawalerską śmiercią zginął, że nie daj Bożeżadnemu z nas gorzej.Dość ci powiedzieć, że mu sam Carolus pootrzymaniu pola pogrzeb wyprawił i cały regiment gwardii ognianad jego trumną dawał.- %7łeby nie z tych rąk, żeby nie z tych piekielnych rąk! - zawołałKmicic.- Owszem, z rąk Bogusławowych, wiem to od usarzy, którzywłasnymi oczyma na ów żałosny termin patrzyli.- Toś tam nie był?- W bitwie miejsca się nie wybiera, jeno się stoi, gdzie każą.Gdybym ja tam był, to albo tu bym teraz nie był, albo Bogusław niesypałby wałów w Prostkach.- Mów, jak wszystko się odbyło.Zawziętości tylko przybędzie.Pan Wołodyjowski napił się, obtarł żółte wąsiki i począł:- Pewnie ci nie brakło relacji o warszawskiej bitwie, bo wszyscyo niej mówią, więc też i ja nie będę się nad nią zbyt długo rozwo-dził.Nasz pan miłościwy.dajże mu Boże zdrowie i długie lata, bopod innym królem zginęłaby ta ojczyzna wśród klęsk.okazał się334 Potop t.3wodzem znamienitym.Gdyby był taki posłuch jak wódz, gdyby-śmy byli go godni, kroniki zapisałyby nową polską wiktorię podWarszawą, grunwaldzkiej i beresteckiej równą.Krótko mówiąc,pierwszego dnia biliśmy Szwedów Drugiego poczęła fortuna tona tę, to na tamtą stronę wagi nachylać, ale przecie byliśmy górą.Wtedy to poszła do ataku litewska husaria, w której i Roch służyłpod kniaziem Połubińskim, żołnierzem wielkim.Widziałem ich,gdy szli, jako ciebie widzę, bo stałem z laudańskimi na wyżyniepod szańcami.Było ich tysiąc dwieście ludzi i koni, jakich świat niewidział.Szli na półstaja wedle nas i mówię ci, ziemia drżała podnimi.Widzieliśmy piechotę brandenburską, na gwałt zatykającąpiki w ziemię, aby pierwszemu impetowi się oprzeć.Inni waliliz muszkietów, aż dymy zasłoniły ich zupełnie Spojrzymy: husariajuż rozpuściła konie.Boże, co za impet! Wpadli w dym.znikli!U mnie żołnierze poczną krzyczeć:  Złamią! złamią! Przez chwilęnie widać nic.Aż zagrzmiało coś i dzwięk się uczynił, jakby w ty-siącu kuzni kowale młotami bili.Spojrzymy: Jezus Maria! Elektorscymostem już leżą jako żyto, przez które burza przejdzie, a oni jużhen za nimi! jeno proporce migocą! Idą na Szwedów! Uderzyli narajtarię - rajtaria mostem! uderzyli na drugi regiment - mostem!Tu huk, armaty grzmią [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl