[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakże łatwo ich było podejść.Wystar-czyło nasłać na nich piękną młodą kobietę i materiał gotowy.Jeśli nie poskutko-wała kobieta, zawsze skutkowały pieniądze.Maynard musiał tylko uważnie obser-wować, jak zachowują się w podróży, jak włażą do łóżka lobbystom, jak sprzedająsię obcym rządom bystrym na tyle, żeby zalać Waszyngton potopem pieniędzy,jak prowadzą kampanię wyborczą i jak zbierają fundusze.Tak, wystarczyło ichobserwować, a teczki same puchły.Szkoda, że nie szło mu tak łatwo z Rosjanami.Chociaż nie lubił polityków w ogólności, kilku bardzo szanował.Na przykładAarona Lake a.Lake nie uganiał się za kobietami, nie nadużywał alkoholu, niemiał żadnych nałogów, nie kusiły go ani pieniądze, ani sława.Im dłużej obserwo-wał Lake a, tym bardziej mu się podobał.Wziął ostatnią tej nocy pigułkę i wjechał do sypialni.A więc Britt odpadł.Dobrze, że się go pozbył.Szkoda tylko, że nie mógł sprzedać tej historii prasie.Ten bogobojny hipokryta zasługiwał na porządne lanie.Cierpliwości pomy-ślał.Poczekaj i wykorzystaj go ponownie.Pewnego dnia prezydent Lake może gopotrzebować.A wówczas ten mały Taj bardzo nam się przyda.Rozdział 7Picasso oskarżał Sherlocka oraz innych nieznanych sprawców o rozmyślneoddawanie moczu na róże.Oddany w nieodpowiednim miejscu mocz nie zakłó-ciłby panującej w Trumble równowagi, rzecz w tym, że Picasso żądał odszkodo-wania w wysokości pięciuset dolarów.A pięćset dolarów to już poważna sprawa.Psuła im krew od lata minionego roku, kiedy to Picasso przyłapał Sherlocka nagorącym uczynku, co w końcu zmusiło naczelnika do interwencji: poprosił Brac-two o rozwiązanie tej kwestii we własnym zakresie.Wpłynął pozew i Sherlockwynajął obrońcę, byłego prawnika nazwiskiem Ratliff, skazanego za uchylaniesię od płacenia podatków, który próbował rozprawę opóznić, odroczyć, odwleci przełożyć na inny termin, czyli stosował wszystkie sztuczki, jakie adwokaci sto-sują na wolności.Jednak jego taktyka nie przypadła do gustu Braciom, poza tymani Sherlock, ani Ratliff nie cieszyli się ich szacunkiem.Picasso założył swój ogródek na kawałku starannie spulchnionej i wygraco-wanej ziemi przy sali gimnastycznej.Upłynęły trzy lata, zanim zdołał przekonaćjakiegoś głupiego urzędasa z Waszyngtonu, że cierpi na liczne zaburzenia psy-chiczne i uprawianie ogródka, a więc hobby, które ma i zawsze miało właści-wości terapeutyczne, pomogłoby mu je zwalczyć.Kiedy wreszcie uzyskał zgodęz Waszyngtonu, zgodę wyraził również naczelnik i Picasso wgryzł się w ziemięzębami, rękami i nogami.Załatwił też róże od dostawcy z Jacksonville, co samow sobie pochłonęło kilogramy papieru na korespondencję i podania.Pracował jako pomywacz w więziennej kuchni i zarabiał trzydzieści centów zagodzinę.Chciał zostać ogrodnikiem, ale ponieważ naczelnik odrzucił jego proś-bę, musiał traktować róże jako hobby.Latem widywano go przy sali wczesnymrankiem i póznym wieczorem: łaził po grządce na czworakach, kopał w ziemii podlewał kwiaty.Ba, nawet do nich gadał!Przedmiotem sporu były róże odmiany Marzenie Belindy, bladoróżowe i nie-zbyt piękne, mimo to uwielbiane przez Picassa.Kiedy przyjechały z Jacksonville,wszyscy natychmiast się o tym dowiedzieli, gdyż ten zasadził je czule z przodui pośrodku ogródka.Sherlock zaczął na nie sikać ot, tak sobie, dla zabawy.Poza tym nie przepadał57za Picassem.Uważał, że jest notorycznym kłamcą, i z jakiegoś powodu uznał, żesikanie na jego kwiaty jest czymś jak najbardziej stosownym.Wkrótce dołączylido niego inni.Sherlock zachęcał ich do tego, twierdząc, że róże będą lepiej rosły,ponieważ mocz jest dobrym nawozem.Marzenie Belindy straciły kolor, zaczęły więdnąć i Picasso wpadł w przeraże-nie.Jakiś informator wsunął mu karteczkę pod drzwi i tajemnica się wydała.Jegoukochany ogródek stał się ulubionym wychodkiem całego Trumble! Dwa dni póz-niej urządził na Sherlocka zasadzkę, przyłapał go na gorącym uczynku i dwóchpulchnych panów w średnim wieku wdało się w paskudną bójkę na chodniku.Marzenie Belindy kompletnie zżółkły i Picasso wniósł oskarżenie.Kiedy w końcu doszło do procesu po wielu miesiącach odroczeń i opóz-nień, o które z uporem wnioskował Ratliff Bracia byli już tą sprawą zmęcze-ni.Zlecili ją cichaczem Finnowi Yarberowi jego matka hodowała kiedyś róże który po kilkugodzinnych studiach poinformował kolegów, że mocz nie mógłwpłynąć na zmianę koloru kwiatów.Dlatego na dwa dni przed rozprawą Bractwopodjęło decyzję: zakażą Sherlockowi oraz innym świniom sikania na róże, leczodszkodowania nie przyznają.Przez trzy godziny wysłuchiwali stron kłócących się o to, kto sikał, gdzie,kiedy i jak często.Bliski płaczu Picasso, który chwilami występował w charak-terze własnego obrońcy, błagał świadków, żeby donieśli na kumpli.Ratliff, jegooficjalny obrońca, był okrutny, szorstki i zupełnie zbyteczny, tak że już po pierw-szej godzinie stało się oczywiste, iż w pełni zasługiwał na usunięcie z palestry,bez względu na przestępstwa, jakich się dopuścił.Sędzia Spicer zabijał czas, analizując tabele rozgrywek uniwersyteckiej ligikoszykarskiej.Kiedy nie mógł skontaktować się z Trevorem, obstawiał wyniki naniby i w ciągu dwóch miesięcy uzbierał trzy tysiące sześćset dolarów tylkona papierze, oczywiście.Szło mu jak nigdy dotąd; wygrywał w karty, wygrywałzakłady piłkarskie i miał kłopoty z zaśnięciem, gdyż nawet we śnie marzył o ka-rierze zawodowego hazardzisty w Las Vegas i na Bahamach.Z żoną, a nawet bezżony.Sędzia Beech marszczył w zamyśleniu czoło, jakby deliberował nad skompli-kowanym zagadnieniem prawniczym, i cały czas coś sobie notował.Tymczasemtak naprawdę przygotowywał roboczą wersję listu do Curtisa z Dallas.Bracia po-stanowili zarzucić na niego kolejną przynętę.Pisząc jako Ricky, Beech wyjaśniał,że jeden z okrutnych strażników z kliniki rehabilitacyjnej groził mu ciężkim po-biciem i żądał pieniędzy za ochronę.Ricky potrzebował pięciu tysięcy dolarów,żeby uwolnić się od tej bestii czy Curtis mu tę kwotę pożyczy? Moglibyśmy przejść do rzeczy? spytał głośno Beech, po raz kolejnyprzerywając Ratliffowi.Kiedy był jeszcze prawdziwym sędzią, do mistrzostwaopanował sztukę czytania czasopism i przysłuchiwania się monotonnym wywo-dom adwokatów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Jakże łatwo ich było podejść.Wystar-czyło nasłać na nich piękną młodą kobietę i materiał gotowy.Jeśli nie poskutko-wała kobieta, zawsze skutkowały pieniądze.Maynard musiał tylko uważnie obser-wować, jak zachowują się w podróży, jak włażą do łóżka lobbystom, jak sprzedająsię obcym rządom bystrym na tyle, żeby zalać Waszyngton potopem pieniędzy,jak prowadzą kampanię wyborczą i jak zbierają fundusze.Tak, wystarczyło ichobserwować, a teczki same puchły.Szkoda, że nie szło mu tak łatwo z Rosjanami.Chociaż nie lubił polityków w ogólności, kilku bardzo szanował.Na przykładAarona Lake a.Lake nie uganiał się za kobietami, nie nadużywał alkoholu, niemiał żadnych nałogów, nie kusiły go ani pieniądze, ani sława.Im dłużej obserwo-wał Lake a, tym bardziej mu się podobał.Wziął ostatnią tej nocy pigułkę i wjechał do sypialni.A więc Britt odpadł.Dobrze, że się go pozbył.Szkoda tylko, że nie mógł sprzedać tej historii prasie.Ten bogobojny hipokryta zasługiwał na porządne lanie.Cierpliwości pomy-ślał.Poczekaj i wykorzystaj go ponownie.Pewnego dnia prezydent Lake może gopotrzebować.A wówczas ten mały Taj bardzo nam się przyda.Rozdział 7Picasso oskarżał Sherlocka oraz innych nieznanych sprawców o rozmyślneoddawanie moczu na róże.Oddany w nieodpowiednim miejscu mocz nie zakłó-ciłby panującej w Trumble równowagi, rzecz w tym, że Picasso żądał odszkodo-wania w wysokości pięciuset dolarów.A pięćset dolarów to już poważna sprawa.Psuła im krew od lata minionego roku, kiedy to Picasso przyłapał Sherlocka nagorącym uczynku, co w końcu zmusiło naczelnika do interwencji: poprosił Brac-two o rozwiązanie tej kwestii we własnym zakresie.Wpłynął pozew i Sherlockwynajął obrońcę, byłego prawnika nazwiskiem Ratliff, skazanego za uchylaniesię od płacenia podatków, który próbował rozprawę opóznić, odroczyć, odwleci przełożyć na inny termin, czyli stosował wszystkie sztuczki, jakie adwokaci sto-sują na wolności.Jednak jego taktyka nie przypadła do gustu Braciom, poza tymani Sherlock, ani Ratliff nie cieszyli się ich szacunkiem.Picasso założył swój ogródek na kawałku starannie spulchnionej i wygraco-wanej ziemi przy sali gimnastycznej.Upłynęły trzy lata, zanim zdołał przekonaćjakiegoś głupiego urzędasa z Waszyngtonu, że cierpi na liczne zaburzenia psy-chiczne i uprawianie ogródka, a więc hobby, które ma i zawsze miało właści-wości terapeutyczne, pomogłoby mu je zwalczyć.Kiedy wreszcie uzyskał zgodęz Waszyngtonu, zgodę wyraził również naczelnik i Picasso wgryzł się w ziemięzębami, rękami i nogami.Załatwił też róże od dostawcy z Jacksonville, co samow sobie pochłonęło kilogramy papieru na korespondencję i podania.Pracował jako pomywacz w więziennej kuchni i zarabiał trzydzieści centów zagodzinę.Chciał zostać ogrodnikiem, ale ponieważ naczelnik odrzucił jego proś-bę, musiał traktować róże jako hobby.Latem widywano go przy sali wczesnymrankiem i póznym wieczorem: łaził po grządce na czworakach, kopał w ziemii podlewał kwiaty.Ba, nawet do nich gadał!Przedmiotem sporu były róże odmiany Marzenie Belindy, bladoróżowe i nie-zbyt piękne, mimo to uwielbiane przez Picassa.Kiedy przyjechały z Jacksonville,wszyscy natychmiast się o tym dowiedzieli, gdyż ten zasadził je czule z przodui pośrodku ogródka.Sherlock zaczął na nie sikać ot, tak sobie, dla zabawy.Poza tym nie przepadał57za Picassem.Uważał, że jest notorycznym kłamcą, i z jakiegoś powodu uznał, żesikanie na jego kwiaty jest czymś jak najbardziej stosownym.Wkrótce dołączylido niego inni.Sherlock zachęcał ich do tego, twierdząc, że róże będą lepiej rosły,ponieważ mocz jest dobrym nawozem.Marzenie Belindy straciły kolor, zaczęły więdnąć i Picasso wpadł w przeraże-nie.Jakiś informator wsunął mu karteczkę pod drzwi i tajemnica się wydała.Jegoukochany ogródek stał się ulubionym wychodkiem całego Trumble! Dwa dni póz-niej urządził na Sherlocka zasadzkę, przyłapał go na gorącym uczynku i dwóchpulchnych panów w średnim wieku wdało się w paskudną bójkę na chodniku.Marzenie Belindy kompletnie zżółkły i Picasso wniósł oskarżenie.Kiedy w końcu doszło do procesu po wielu miesiącach odroczeń i opóz-nień, o które z uporem wnioskował Ratliff Bracia byli już tą sprawą zmęcze-ni.Zlecili ją cichaczem Finnowi Yarberowi jego matka hodowała kiedyś róże który po kilkugodzinnych studiach poinformował kolegów, że mocz nie mógłwpłynąć na zmianę koloru kwiatów.Dlatego na dwa dni przed rozprawą Bractwopodjęło decyzję: zakażą Sherlockowi oraz innym świniom sikania na róże, leczodszkodowania nie przyznają.Przez trzy godziny wysłuchiwali stron kłócących się o to, kto sikał, gdzie,kiedy i jak często.Bliski płaczu Picasso, który chwilami występował w charak-terze własnego obrońcy, błagał świadków, żeby donieśli na kumpli.Ratliff, jegooficjalny obrońca, był okrutny, szorstki i zupełnie zbyteczny, tak że już po pierw-szej godzinie stało się oczywiste, iż w pełni zasługiwał na usunięcie z palestry,bez względu na przestępstwa, jakich się dopuścił.Sędzia Spicer zabijał czas, analizując tabele rozgrywek uniwersyteckiej ligikoszykarskiej.Kiedy nie mógł skontaktować się z Trevorem, obstawiał wyniki naniby i w ciągu dwóch miesięcy uzbierał trzy tysiące sześćset dolarów tylkona papierze, oczywiście.Szło mu jak nigdy dotąd; wygrywał w karty, wygrywałzakłady piłkarskie i miał kłopoty z zaśnięciem, gdyż nawet we śnie marzył o ka-rierze zawodowego hazardzisty w Las Vegas i na Bahamach.Z żoną, a nawet bezżony.Sędzia Beech marszczył w zamyśleniu czoło, jakby deliberował nad skompli-kowanym zagadnieniem prawniczym, i cały czas coś sobie notował.Tymczasemtak naprawdę przygotowywał roboczą wersję listu do Curtisa z Dallas.Bracia po-stanowili zarzucić na niego kolejną przynętę.Pisząc jako Ricky, Beech wyjaśniał,że jeden z okrutnych strażników z kliniki rehabilitacyjnej groził mu ciężkim po-biciem i żądał pieniędzy za ochronę.Ricky potrzebował pięciu tysięcy dolarów,żeby uwolnić się od tej bestii czy Curtis mu tę kwotę pożyczy? Moglibyśmy przejść do rzeczy? spytał głośno Beech, po raz kolejnyprzerywając Ratliffowi.Kiedy był jeszcze prawdziwym sędzią, do mistrzostwaopanował sztukę czytania czasopism i przysłuchiwania się monotonnym wywo-dom adwokatów [ Pobierz całość w formacie PDF ]