[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kierując się ku domowi, miał przykre uczucie, że tuż obok niego kroczy duch zmarłego! Ten duch! Był wszędzie, tylko nie w swym grobie.Czy pozbędzie się go wreszcie? W tej samej chwili panna Moorsom ukazała się na werandzie.Widok jej, jakby działał za pomocą tajemniczych promieni, wzburzył natychmiast serce Renouarda, zmieszał niebo z ziemią, lecz nie zatrzymał go jednak.Wówczas, jak pieśń wśród burzy, rozległ się jej głos i przejął go złym przeczuciem.— Ach, to pan!Zbliżył się do niej z uśmiechem, lecz ona patrzyła na niego poważnie.— Nie mogę dłużej usiedzieć na miejscu.Czy zdążylibyśmy dojść do przylądka i powrócić, nim noc zapadnie?Długie cienie kładły się na ziemię, dookoła panowała cisza i spokój.— Nie zdążymy — odparł Renouard.Poczuł się niezłomny jak skała.— Lecz zaprowadzę panią na środkowe wzgórze, na którym ojciec pani jeszcze nie był.Widać stamtąd nieskończoną przestrzeń morza rozbryzgującego się o rafy i kłębiące się ponad nim chmury morskiego ptactwa.Zeszła po stopniach werandy i ruszyli natychmiast.— Niech pani idzie naprzód, a ja będę panią kierował, Teraz na lewo.Ubrana była w krótką nankinową spódnicę i muślinową, przezroczystą bluzkę, przez którą dostrzegał jej barki i ramiona; szlachetna linia jej szyi napełniała go zachwytem.— Ścieżka zacznie się od tych trzech palm, jedynych na całej wyspie.— Widzę je.Nie odwróciła się ani razu.Po chwili zauważyła:— Ścieżka robi wrażenie świeżo wydeptanej.— Tak, wydeptano ją niedawno — potwierdził cichym głosem.Wdrapywali się pod górę, nie zamieniwszy już ani słowa; gdy doszli do szczytu, panna Moorsom długo patrzyła przed siebie.Dalsze rafy ginęły w wieczornej niskiej mgle.Ponad tą przestrzenią chaotycznych i melancholijnych skał, przypominających rozbitą flotyllę wysp, na tle nieba zwijały się i rozwijały ciemne wstęgi tysiąca ptaków; gromadziły się wśród chmur, wzbijały ku górze, a gdy opadały, zdawało się, że są to cienie, gdyż z wysoka głosy ich nie dochodziły do wyspy.Renouard przerwał milczenie cichym głosem:— Za chwilę usadowią się na noc.Nie odrzekła ani słowa.Dookoła nich panowała cisza zachodu.W pobliżu najwyższa skała na Malacie, przypominająca kształtem szczyt zagrzebanej wieży, wznosiła się ku górze, wyszczerbiona, szara i jakby znużona monotonnym biegiem stuleci na Oceanie Spokojnym.Renouard oparł się plecami o tę skałę.Felicja Moorsom zwróciła się nagle ku niemu i utopiła czarne, piękne oczy w jego twarzy, jak gdyby postanowiła go wreszcie raz na zawsze ujarzmić.Olśniony, spuścił wzrok.— Wszystko to takie dziwne.Niech mi pan powie wreszcie, gdzie on jest?Odparł jej bez namysłu:— Z tamtej strony tej skały.Sam go tam pochowałem.Obie ręce przycisnęła do piersi i po chwili, z trudnością chwytając powietrze, zawołała:— Och! Pochował go pan! Co za człowiek z pana!… Nie śmiał się pan przyznać!… Jeszcze jedna pana ofiara!… Jeszcze jedna ofiara!… Nie śmiał się pan przyznać owego wieczoru… Pewnie go pan zabił! Co on zawinił? Pewnie wciągnął go pan w jakąś okropną kłótnię!…Jej mściwa postać i przejmujący głos nie poruszyły go bardziej niż skałę, o którą był oparty.Podniósł tylko oczy, aby spojrzeć na nią, i spuścił je z wolna.Nic więcej.Lecz ona zamilkła i jakby zawstydziwszy się, zrobiła ruch ręką, odsuwając tę myśl od siebie.Zaczął mówić zrazu ze spokojną ironią:— Ha! Legendarny Renouard, jak go sobie wyobrażają sentymentalni głupcy, bezlitosny awanturnik, ludożerca.To był głos papugi, panno Moorsom! Największy głupiec spośród tych, co tak o mnie mówią, nie ośmieliłby się twierdzić, że zabiłem kogoś bez powodu.Nie.Zauważyłem tego człowieka w pewnym hotelu.Powiedziano mi, że przybył z interioru i że nie ma zajęcia.Siedział w kącie samotny jak chory kruk.Pewnego wieczoru pod wpływem impulsu przemówiłem do niego, choć nie był zbyt interesujący, budził po prostu litość.Największy mój wróg zaświadczyłby pani, że człowiek ten nie był godny stać się moją ofiarą.Wkrótce spostrzegłem, że się narkotyzował.Nie pił, ale używał jakiegoś narkotyku.— Ach! Teraz usiłuje go pan zamordować! — zawołała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Kierując się ku domowi, miał przykre uczucie, że tuż obok niego kroczy duch zmarłego! Ten duch! Był wszędzie, tylko nie w swym grobie.Czy pozbędzie się go wreszcie? W tej samej chwili panna Moorsom ukazała się na werandzie.Widok jej, jakby działał za pomocą tajemniczych promieni, wzburzył natychmiast serce Renouarda, zmieszał niebo z ziemią, lecz nie zatrzymał go jednak.Wówczas, jak pieśń wśród burzy, rozległ się jej głos i przejął go złym przeczuciem.— Ach, to pan!Zbliżył się do niej z uśmiechem, lecz ona patrzyła na niego poważnie.— Nie mogę dłużej usiedzieć na miejscu.Czy zdążylibyśmy dojść do przylądka i powrócić, nim noc zapadnie?Długie cienie kładły się na ziemię, dookoła panowała cisza i spokój.— Nie zdążymy — odparł Renouard.Poczuł się niezłomny jak skała.— Lecz zaprowadzę panią na środkowe wzgórze, na którym ojciec pani jeszcze nie był.Widać stamtąd nieskończoną przestrzeń morza rozbryzgującego się o rafy i kłębiące się ponad nim chmury morskiego ptactwa.Zeszła po stopniach werandy i ruszyli natychmiast.— Niech pani idzie naprzód, a ja będę panią kierował, Teraz na lewo.Ubrana była w krótką nankinową spódnicę i muślinową, przezroczystą bluzkę, przez którą dostrzegał jej barki i ramiona; szlachetna linia jej szyi napełniała go zachwytem.— Ścieżka zacznie się od tych trzech palm, jedynych na całej wyspie.— Widzę je.Nie odwróciła się ani razu.Po chwili zauważyła:— Ścieżka robi wrażenie świeżo wydeptanej.— Tak, wydeptano ją niedawno — potwierdził cichym głosem.Wdrapywali się pod górę, nie zamieniwszy już ani słowa; gdy doszli do szczytu, panna Moorsom długo patrzyła przed siebie.Dalsze rafy ginęły w wieczornej niskiej mgle.Ponad tą przestrzenią chaotycznych i melancholijnych skał, przypominających rozbitą flotyllę wysp, na tle nieba zwijały się i rozwijały ciemne wstęgi tysiąca ptaków; gromadziły się wśród chmur, wzbijały ku górze, a gdy opadały, zdawało się, że są to cienie, gdyż z wysoka głosy ich nie dochodziły do wyspy.Renouard przerwał milczenie cichym głosem:— Za chwilę usadowią się na noc.Nie odrzekła ani słowa.Dookoła nich panowała cisza zachodu.W pobliżu najwyższa skała na Malacie, przypominająca kształtem szczyt zagrzebanej wieży, wznosiła się ku górze, wyszczerbiona, szara i jakby znużona monotonnym biegiem stuleci na Oceanie Spokojnym.Renouard oparł się plecami o tę skałę.Felicja Moorsom zwróciła się nagle ku niemu i utopiła czarne, piękne oczy w jego twarzy, jak gdyby postanowiła go wreszcie raz na zawsze ujarzmić.Olśniony, spuścił wzrok.— Wszystko to takie dziwne.Niech mi pan powie wreszcie, gdzie on jest?Odparł jej bez namysłu:— Z tamtej strony tej skały.Sam go tam pochowałem.Obie ręce przycisnęła do piersi i po chwili, z trudnością chwytając powietrze, zawołała:— Och! Pochował go pan! Co za człowiek z pana!… Nie śmiał się pan przyznać!… Jeszcze jedna pana ofiara!… Jeszcze jedna ofiara!… Nie śmiał się pan przyznać owego wieczoru… Pewnie go pan zabił! Co on zawinił? Pewnie wciągnął go pan w jakąś okropną kłótnię!…Jej mściwa postać i przejmujący głos nie poruszyły go bardziej niż skałę, o którą był oparty.Podniósł tylko oczy, aby spojrzeć na nią, i spuścił je z wolna.Nic więcej.Lecz ona zamilkła i jakby zawstydziwszy się, zrobiła ruch ręką, odsuwając tę myśl od siebie.Zaczął mówić zrazu ze spokojną ironią:— Ha! Legendarny Renouard, jak go sobie wyobrażają sentymentalni głupcy, bezlitosny awanturnik, ludożerca.To był głos papugi, panno Moorsom! Największy głupiec spośród tych, co tak o mnie mówią, nie ośmieliłby się twierdzić, że zabiłem kogoś bez powodu.Nie.Zauważyłem tego człowieka w pewnym hotelu.Powiedziano mi, że przybył z interioru i że nie ma zajęcia.Siedział w kącie samotny jak chory kruk.Pewnego wieczoru pod wpływem impulsu przemówiłem do niego, choć nie był zbyt interesujący, budził po prostu litość.Największy mój wróg zaświadczyłby pani, że człowiek ten nie był godny stać się moją ofiarą.Wkrótce spostrzegłem, że się narkotyzował.Nie pił, ale używał jakiegoś narkotyku.— Ach! Teraz usiłuje go pan zamordować! — zawołała [ Pobierz całość w formacie PDF ]