[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówił dalej, iż dobrze wie, że w tym mieście, kiedyopuszczaliśmy Meksyk, zabito ponad czterdziestu Hiszpanów, naszychbraci, i ponad dwustu Tlaxcalczyków, że zrabowano liczne ładunki złotaoraz inne łupy z nich zdarte, żąda tedy od władcy ich Cocoyoacina, oraz odwszystkich innych kacyków i wodzów Tezcuco, aby oddali mu złoto itkaniny, zaś nie żąda niczego za śmierć Hiszpanów bowiem nic na toporadzić nie można.Odpowiedzieli na to posłowie, że przekażą te słowa swemu panu, ale żemordować kazał ten, którego po śmierci Montezumy wybrano królem,Coadlavaca, ten zabrał cały łup i zabrał też do Meksyku wszystkich prawieteules, gdzie ich natychmiast zabito na ofiarę Uichilobosowi.Kortez po tejodpowiedzi nie rzekł i słowa, aby nie budzić podejrzeń, i odesłał ich zBogiem, a jednego pozostawił z nami.Nazajutrz rano weszliśmy do miasta Tezcuco i na wszystkich ulicach nieujrzeliśmy kobiet ani młodzieży, ani dzieci, a jedynie Indian ponurych ijakby gotowych do walki.Rozgościliśmy się w wielkich budynkach isalach.Zaraz też Kortez zwołał naszych dowódców i żołnierzy, zakazującim oddalać się z obszernych dziedzińców, oraz nakazał trwać w pogotowiu,bowiem miasto nie wygląda pokojowo.Rozkazał też Pedrowi de Alvarado iCristobalowi de Olid oraz innym żołnierzom, wśród których ja byłem,wyjść na szczyt wysokiej świątyni.Zabraliśmy jako osłonę dwudziestumuszkieterów mieliśmy z wysokości zbadać jezioro i miasto, widocznebyły bowiem stamtąd dobrze.Ujrzeliśmy, jak wszyscy mieszkańcy zdobytkiem, trzodami, dziećmi i kobietami uchodzili w lasy, inni w sitowiajeziora, które całe pokryte było łodziami wielkimi lub małymi.Kortez, dowiedziawszy się o tym, chciał pojmać władcę Tezcuco, którybył przysłał złotą chorągiew, ale kiedy kapłani wysłani przez Korteza poszligo przywołać, okazało się, że się już ukrył był pierwszym, który uciekłdo Meksyku wraz z licznymi dostojnikami.Tak przeszła noc pod dobrąstróża czat, rontów i posterunków, a nazajutrz kazał Kortez przywołaćwszystkich najważniejszych Indian z Tezcuco, bo w tak wielkim mieściebyło wielu innych możnych, należących do przeciwników zbiegłegokacyka, z którym różniły ich spory w sprawie panowania nad tą ziemią.Wyjaśnili Kortezowi, że dla zagarnięcia władzy Cocoyoacin zabił swegostarszego brata, imieniem Cuxcuxca, popierany w tym przez władcęMeksyku Coadlavakę, który walczył z nami po śmierci Montezumy, kiedyuchodziliśmy z miasta, a owi możni uważali, że królestwo Tezcuco należysię innym panom, a przede wszystkim młodzieńcowi, który w tym czasiebardzo uroczyście przyjął chrześcijaństwo i przybrał imię HernandaKorteza, bowiem wódz nasz był jego ojcem chrzestnym.Tego też zaraz zwielkimi ceremoniami wybrano królem, i cieszył się on życzliwością imiłością wszystkich poddanych oraz innych sąsiadów, rządził absolutnie iposłuch miał wszędzie.Kortez prosił go o przydzielenie licznych Indian,robotników, aby mógł rozszerzyć i pogłębić kanały i rowy, przez które mie-liśmy przeciągnąć brygantyny na jezioro, skoro tylko zostaną zbudowane iwykończone, aby pójść pod żaglami.Chcę rzec, że nieodmiennie co dzieńpracowało przy kanałach i fosach siedem do ośmiu tysięcy Indian, roz-szerzając je tak, aby mogły przepłynąć wielkie okręty.*Przebywaliśmy w Tezcuco przeszło dwanaście dni, zaś Tlaxcalczykówbyło z nami tak wiele, że mieszkańcy Tezcuco nie byli w stanie ich wy-żywić.Wielka była w Tlaxcalczykach żądza wojowania z.Meksykanami ipomszczenia licznych rodaków zabitych i złożonych na ofiarę bogom wpoprzednich odwrotach.Kortez jako wódz naczelny postanowił tedy, żewraz z Andresem de Tapia i Cristobalem de Olid, z trzynastu konnymi,dwudziestu kusznikami, sześciu muszkieterami i dwustu dwudziestużołnierzami oraz.z naszymi przyjaciółmi Tlaxcalczykami i z dwudziesto-ma wielmożami z Tezcuco, przydzielonymi nam przez Hernanda, a będą-cymi jego krewnymi i nieprzyjaciółmi Guatemuza, wyprawi się na Iztapa-lapę, odległą o cztery mile od Tezcuco.Wspomniałem już, że prawie połowa domów miasta zbudowana była nawodzie, zaś połowa na stałym lądzie.Meksykanie, zawsze czujni, zmiarko-wawszy, że gotujemy wyprawę na niektóre ich miasta, wysłali ponad osiemtysięcy swoich na pomoc, ostrzegając mieszkańców Iztapalapy o naszymzbliżaniu.Tak że na stałym lądzie oczekiwali nas znakomici wojownicy zarówno Meksykanie przybyli na pomoc, jak ludzie z Iztapalapy i wal-czyli przeciw nam długo i bardzo dzielnie.Ale konni przełamali ich szyki,a dzięki kuszom, muszkietom i naszym sprzymierzeńcom tlaxcalskim,którzy rzucili się na nich jak wściekłe psy, rychło uciekli z pola i schronilisię w mieście.Była to sprawa z góry obmyślona i podstęp ułożony, którybyłby się na naszą szkodę obrócił, gdybyśmy się w czas nie wycofali.Abyło to tak: udali ucieczkę i ukryli się w łodziach na wodzie, w domach najeziorze, inni zaś w fosach, a że była noc ciemna, nie czyniąc żadnegoszmeru ani wojennych ruchów, pozwolili nam pozostać na lądzie stałym.My zaś byliśmy zadowoleni zdobywszy łup, a bardziej jeszcze z odniesio-nego zwycięstwa.Tymczasem choć rozstawiliśmy straże i czujki, a nawetwysłali zwiadowców w pole.nagle, kiedy nie spodziewaliśmy się niczego,naszła na całe miasto tak wielka woda, że gdyby możni z Tezcuco nie za-częli krzykiem ostrzegać nas, abyśmy natychmiast opuścili domy lądustałego, bylibyśmy wszyscy potonęli ci z Iztapalapy otworzyli bowiemdwa kanały wody słodkiej i słonej i przerwali groblę, przez którą rzuciła sięcała woda.Tlaxcalczycy, nasi druhowie, byli wody niezwyczajni i nieumiejący pływać, i dwóch z nich utonęło; my zaś.z wielkim narażeniemżycia, wszyscy przemoknięci, wyszliśmy cało, straciwszy jednak wszystekproch.W takim stanie, przemarznięci, głodni, przebyliśmy całą noc, a naj-gorsze były naigrawania się, krzyki i gwizdy Iztapalapczyków i Meksyka-nów, wznoszące się ku nam z domów na moście i z łodzi.Ale jeszcze gorsza rzecz nas czekała.W Meksyku wiedziano o zamiarzezatopienia nas przez przerwanie grobli i kanałów, przeto na lądzie i nazalewie oczekiwały nas liczne oddziały wojowników i ledwie świt nastałnatarli z taką mocą., że trudno było się utrzymać; zabili nam wtedy jednegokonia i dwóch żołnierzy i ranili mnóstwo innych, zarówno naszych, jakTlaxcalczyków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Mówił dalej, iż dobrze wie, że w tym mieście, kiedyopuszczaliśmy Meksyk, zabito ponad czterdziestu Hiszpanów, naszychbraci, i ponad dwustu Tlaxcalczyków, że zrabowano liczne ładunki złotaoraz inne łupy z nich zdarte, żąda tedy od władcy ich Cocoyoacina, oraz odwszystkich innych kacyków i wodzów Tezcuco, aby oddali mu złoto itkaniny, zaś nie żąda niczego za śmierć Hiszpanów bowiem nic na toporadzić nie można.Odpowiedzieli na to posłowie, że przekażą te słowa swemu panu, ale żemordować kazał ten, którego po śmierci Montezumy wybrano królem,Coadlavaca, ten zabrał cały łup i zabrał też do Meksyku wszystkich prawieteules, gdzie ich natychmiast zabito na ofiarę Uichilobosowi.Kortez po tejodpowiedzi nie rzekł i słowa, aby nie budzić podejrzeń, i odesłał ich zBogiem, a jednego pozostawił z nami.Nazajutrz rano weszliśmy do miasta Tezcuco i na wszystkich ulicach nieujrzeliśmy kobiet ani młodzieży, ani dzieci, a jedynie Indian ponurych ijakby gotowych do walki.Rozgościliśmy się w wielkich budynkach isalach.Zaraz też Kortez zwołał naszych dowódców i żołnierzy, zakazującim oddalać się z obszernych dziedzińców, oraz nakazał trwać w pogotowiu,bowiem miasto nie wygląda pokojowo.Rozkazał też Pedrowi de Alvarado iCristobalowi de Olid oraz innym żołnierzom, wśród których ja byłem,wyjść na szczyt wysokiej świątyni.Zabraliśmy jako osłonę dwudziestumuszkieterów mieliśmy z wysokości zbadać jezioro i miasto, widocznebyły bowiem stamtąd dobrze.Ujrzeliśmy, jak wszyscy mieszkańcy zdobytkiem, trzodami, dziećmi i kobietami uchodzili w lasy, inni w sitowiajeziora, które całe pokryte było łodziami wielkimi lub małymi.Kortez, dowiedziawszy się o tym, chciał pojmać władcę Tezcuco, którybył przysłał złotą chorągiew, ale kiedy kapłani wysłani przez Korteza poszligo przywołać, okazało się, że się już ukrył był pierwszym, który uciekłdo Meksyku wraz z licznymi dostojnikami.Tak przeszła noc pod dobrąstróża czat, rontów i posterunków, a nazajutrz kazał Kortez przywołaćwszystkich najważniejszych Indian z Tezcuco, bo w tak wielkim mieściebyło wielu innych możnych, należących do przeciwników zbiegłegokacyka, z którym różniły ich spory w sprawie panowania nad tą ziemią.Wyjaśnili Kortezowi, że dla zagarnięcia władzy Cocoyoacin zabił swegostarszego brata, imieniem Cuxcuxca, popierany w tym przez władcęMeksyku Coadlavakę, który walczył z nami po śmierci Montezumy, kiedyuchodziliśmy z miasta, a owi możni uważali, że królestwo Tezcuco należysię innym panom, a przede wszystkim młodzieńcowi, który w tym czasiebardzo uroczyście przyjął chrześcijaństwo i przybrał imię HernandaKorteza, bowiem wódz nasz był jego ojcem chrzestnym.Tego też zaraz zwielkimi ceremoniami wybrano królem, i cieszył się on życzliwością imiłością wszystkich poddanych oraz innych sąsiadów, rządził absolutnie iposłuch miał wszędzie.Kortez prosił go o przydzielenie licznych Indian,robotników, aby mógł rozszerzyć i pogłębić kanały i rowy, przez które mie-liśmy przeciągnąć brygantyny na jezioro, skoro tylko zostaną zbudowane iwykończone, aby pójść pod żaglami.Chcę rzec, że nieodmiennie co dzieńpracowało przy kanałach i fosach siedem do ośmiu tysięcy Indian, roz-szerzając je tak, aby mogły przepłynąć wielkie okręty.*Przebywaliśmy w Tezcuco przeszło dwanaście dni, zaś Tlaxcalczykówbyło z nami tak wiele, że mieszkańcy Tezcuco nie byli w stanie ich wy-żywić.Wielka była w Tlaxcalczykach żądza wojowania z.Meksykanami ipomszczenia licznych rodaków zabitych i złożonych na ofiarę bogom wpoprzednich odwrotach.Kortez jako wódz naczelny postanowił tedy, żewraz z Andresem de Tapia i Cristobalem de Olid, z trzynastu konnymi,dwudziestu kusznikami, sześciu muszkieterami i dwustu dwudziestużołnierzami oraz.z naszymi przyjaciółmi Tlaxcalczykami i z dwudziesto-ma wielmożami z Tezcuco, przydzielonymi nam przez Hernanda, a będą-cymi jego krewnymi i nieprzyjaciółmi Guatemuza, wyprawi się na Iztapa-lapę, odległą o cztery mile od Tezcuco.Wspomniałem już, że prawie połowa domów miasta zbudowana była nawodzie, zaś połowa na stałym lądzie.Meksykanie, zawsze czujni, zmiarko-wawszy, że gotujemy wyprawę na niektóre ich miasta, wysłali ponad osiemtysięcy swoich na pomoc, ostrzegając mieszkańców Iztapalapy o naszymzbliżaniu.Tak że na stałym lądzie oczekiwali nas znakomici wojownicy zarówno Meksykanie przybyli na pomoc, jak ludzie z Iztapalapy i wal-czyli przeciw nam długo i bardzo dzielnie.Ale konni przełamali ich szyki,a dzięki kuszom, muszkietom i naszym sprzymierzeńcom tlaxcalskim,którzy rzucili się na nich jak wściekłe psy, rychło uciekli z pola i schronilisię w mieście.Była to sprawa z góry obmyślona i podstęp ułożony, którybyłby się na naszą szkodę obrócił, gdybyśmy się w czas nie wycofali.Abyło to tak: udali ucieczkę i ukryli się w łodziach na wodzie, w domach najeziorze, inni zaś w fosach, a że była noc ciemna, nie czyniąc żadnegoszmeru ani wojennych ruchów, pozwolili nam pozostać na lądzie stałym.My zaś byliśmy zadowoleni zdobywszy łup, a bardziej jeszcze z odniesio-nego zwycięstwa.Tymczasem choć rozstawiliśmy straże i czujki, a nawetwysłali zwiadowców w pole.nagle, kiedy nie spodziewaliśmy się niczego,naszła na całe miasto tak wielka woda, że gdyby możni z Tezcuco nie za-częli krzykiem ostrzegać nas, abyśmy natychmiast opuścili domy lądustałego, bylibyśmy wszyscy potonęli ci z Iztapalapy otworzyli bowiemdwa kanały wody słodkiej i słonej i przerwali groblę, przez którą rzuciła sięcała woda.Tlaxcalczycy, nasi druhowie, byli wody niezwyczajni i nieumiejący pływać, i dwóch z nich utonęło; my zaś.z wielkim narażeniemżycia, wszyscy przemoknięci, wyszliśmy cało, straciwszy jednak wszystekproch.W takim stanie, przemarznięci, głodni, przebyliśmy całą noc, a naj-gorsze były naigrawania się, krzyki i gwizdy Iztapalapczyków i Meksyka-nów, wznoszące się ku nam z domów na moście i z łodzi.Ale jeszcze gorsza rzecz nas czekała.W Meksyku wiedziano o zamiarzezatopienia nas przez przerwanie grobli i kanałów, przeto na lądzie i nazalewie oczekiwały nas liczne oddziały wojowników i ledwie świt nastałnatarli z taką mocą., że trudno było się utrzymać; zabili nam wtedy jednegokonia i dwóch żołnierzy i ranili mnóstwo innych, zarówno naszych, jakTlaxcalczyków [ Pobierz całość w formacie PDF ]