[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopiero kiedy zawiązał węzeł, dotknął rękojeści gołą ręką.Chrząknął z zadowoleniem, gdy ostrze pozostało ciemne.- To powinno stanowić wystarczające zabezpieczenie - powiedział, ostrożnie podając broń Skaurusowi, który ujął ją z równą ostrożnością.Trzymając nóż z dala od ciała, trybun ruszył do drzwi tylko po to, by zatrzymać się na parsknięcie Viridoviksa.- Czy wasza czcigodność nie sądzi, że dobrze byłoby nałożyć płaszcz, zanim zgorszy jakąś wcześnie wstającą dziewczynę?Marek zamrugał; miał na głowie mnóstwo poważniejszych trosk w tym zamieszaniu, by pomyśleć o swoim ubiorze.Nie czując żadnej przykrości, że się z nim rozstaje, odłożył na chwilę sztylet, by samemu owinąć się opończą i zawiązać sandały.Potem podniósł go znowu z westchnięciem i wyszedł na zewnątrz, zanurzając się w rześkim wczesnoporannym chłodzie.Gdy tylko dotarł do drzwi odkrył, w jaki sposób koczownik zdołał przedostać się do koszar, nie zostając zatrzymanym przez wartowników ani nie wywołując alarmu.Obaj wartownicy leżeli przed wejściem, pogrążeni w głębokim śnie.Zdumiony i rozwścieczony, Marek szturchnął jednego z nich bez zbytniej delikatności stopą.Mężczyzna mruknął coś cicho, lecz nie zbudził się-nawet po kolejnym, mocniejszym szturchnięciu.Marek nie mógł również zbudzić jego towarzysza.Obaj zdawali się nie nosić śladów jakichkolwiek obrażeń, lecz nie można było ich ocucić.Kiedy Marek przywołał Gorgidasa, grecki lekarz również nie potrafił rozbudzić strażników.- Jak sądzisz, co im się stało? - zapytał trybun.- Skąd, u licha, mam wiedzieć? - Gorgidas wydawał się całkowicie wytrącony z równowagi.- W tym przeklętym kraju musisz być zarówno lekarzem jak i czarownikiem, i tego mi właśnie brakuje.Idź, idź, sprowadź Neposa; oddychają dobrze i mają silny puls.Nie umrą, kiedy cię tu nie będzie.Pierwsze promienie słońca lizały już szczyty wyższych budynków miasta, kiedy trybun ruszył w drogę do Akademii Videssańskiej, leżącej na północnym skraju kompleksu pałacowego.Nie wiedział, czy zastanie tam Neposa tak wcześnie, lecz nie przychodziło mu do głowy lepsze miejsce do rozpoczęcia poszukiwań kapłana.Kiedy szedł, obserwował jak słońce sunie w dół ścian budynków, które mijał, widział jak pieści kwitnące drzewa w pałacowych ogrodach i sadach, zauważał jak ich kwiecie zaczyna rozchylać się pod jego światłem.I gdy wyszedł z długiego, błękitnego cienia granitowej kolumnady, promienie słońca dosięgły i jego.Sztylet, który niósł, nagle zrobił się gorący w jego dłoni.Pod wpływem pierwszego dotyku słońca ostrze zaczęło płonąć, wypluwając chmury gryzącego, żółtego dymu.Rzymianin rzucił sztylet na ziemię i odsunął się, kaszląc i chwytając powietrze - dym drażnił jego płuca jak płonące węgle.Wydało mu się, że słyszy, jak metal zawodzi jak gdyby w męczarni i postanowił powściągnąć rozbudzoną wyobraźnię.Ogień płonął tak gwałtownie, że wkrótce się wypalił.Po powiewie wiatru, który rozwiał gryzące opary, Marek ostrożnie zbliżył się do zaczarowanej broni.Spodziewał się ujrzeć tylko bryłkę poskręcanego, stopionego metalu, lecz ku swemu przerażeniu stwierdził, że rękojeść, gałka, a nawet zabezpieczenie Gorgidasa są nietknięte, jak nietknięty jest cienki stalowy pręt, mający taką samą długość jak to, co kiedyś było ostrzem.Ostrożne dotknięcie powiedziało mu, że sztylet jest wystarczająco chłodny, by móc go nieść.Tłumiąc dreszcz, trybun podniósł go i pospieszył do Akademii.Czteropiętrowy budynek z szarego piaskowca mieścił centrum videssańskiej nauki.Choć nauczano tutaj zarówno świeckich jak i religijnych dziedzin wiedzy, iglice i złote kule wieńczyły budowlę; tutaj, jak wszędzie w Imperium, religia miała ostatnie słowo.Odźwierny, na wpół śpiący po śniadaniu składającym się z chleba i gorącego wina, był zaskoczony, że jego pierwszym gościem jest dowódca najemników, lecz na tyle grzeczny, by próbować to ukryć.- Brat Nepos? - powiedział.- Tak, jest tutaj - zawsze wcześnie wstaje.Prawdopodobnie znajdziesz go w refektarzu, prosto tym korytarzem, trzecie drzwi na prawo.O tak wczesnej porze korytarz Akademii był niemal opustoszały [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Dopiero kiedy zawiązał węzeł, dotknął rękojeści gołą ręką.Chrząknął z zadowoleniem, gdy ostrze pozostało ciemne.- To powinno stanowić wystarczające zabezpieczenie - powiedział, ostrożnie podając broń Skaurusowi, który ujął ją z równą ostrożnością.Trzymając nóż z dala od ciała, trybun ruszył do drzwi tylko po to, by zatrzymać się na parsknięcie Viridoviksa.- Czy wasza czcigodność nie sądzi, że dobrze byłoby nałożyć płaszcz, zanim zgorszy jakąś wcześnie wstającą dziewczynę?Marek zamrugał; miał na głowie mnóstwo poważniejszych trosk w tym zamieszaniu, by pomyśleć o swoim ubiorze.Nie czując żadnej przykrości, że się z nim rozstaje, odłożył na chwilę sztylet, by samemu owinąć się opończą i zawiązać sandały.Potem podniósł go znowu z westchnięciem i wyszedł na zewnątrz, zanurzając się w rześkim wczesnoporannym chłodzie.Gdy tylko dotarł do drzwi odkrył, w jaki sposób koczownik zdołał przedostać się do koszar, nie zostając zatrzymanym przez wartowników ani nie wywołując alarmu.Obaj wartownicy leżeli przed wejściem, pogrążeni w głębokim śnie.Zdumiony i rozwścieczony, Marek szturchnął jednego z nich bez zbytniej delikatności stopą.Mężczyzna mruknął coś cicho, lecz nie zbudził się-nawet po kolejnym, mocniejszym szturchnięciu.Marek nie mógł również zbudzić jego towarzysza.Obaj zdawali się nie nosić śladów jakichkolwiek obrażeń, lecz nie można było ich ocucić.Kiedy Marek przywołał Gorgidasa, grecki lekarz również nie potrafił rozbudzić strażników.- Jak sądzisz, co im się stało? - zapytał trybun.- Skąd, u licha, mam wiedzieć? - Gorgidas wydawał się całkowicie wytrącony z równowagi.- W tym przeklętym kraju musisz być zarówno lekarzem jak i czarownikiem, i tego mi właśnie brakuje.Idź, idź, sprowadź Neposa; oddychają dobrze i mają silny puls.Nie umrą, kiedy cię tu nie będzie.Pierwsze promienie słońca lizały już szczyty wyższych budynków miasta, kiedy trybun ruszył w drogę do Akademii Videssańskiej, leżącej na północnym skraju kompleksu pałacowego.Nie wiedział, czy zastanie tam Neposa tak wcześnie, lecz nie przychodziło mu do głowy lepsze miejsce do rozpoczęcia poszukiwań kapłana.Kiedy szedł, obserwował jak słońce sunie w dół ścian budynków, które mijał, widział jak pieści kwitnące drzewa w pałacowych ogrodach i sadach, zauważał jak ich kwiecie zaczyna rozchylać się pod jego światłem.I gdy wyszedł z długiego, błękitnego cienia granitowej kolumnady, promienie słońca dosięgły i jego.Sztylet, który niósł, nagle zrobił się gorący w jego dłoni.Pod wpływem pierwszego dotyku słońca ostrze zaczęło płonąć, wypluwając chmury gryzącego, żółtego dymu.Rzymianin rzucił sztylet na ziemię i odsunął się, kaszląc i chwytając powietrze - dym drażnił jego płuca jak płonące węgle.Wydało mu się, że słyszy, jak metal zawodzi jak gdyby w męczarni i postanowił powściągnąć rozbudzoną wyobraźnię.Ogień płonął tak gwałtownie, że wkrótce się wypalił.Po powiewie wiatru, który rozwiał gryzące opary, Marek ostrożnie zbliżył się do zaczarowanej broni.Spodziewał się ujrzeć tylko bryłkę poskręcanego, stopionego metalu, lecz ku swemu przerażeniu stwierdził, że rękojeść, gałka, a nawet zabezpieczenie Gorgidasa są nietknięte, jak nietknięty jest cienki stalowy pręt, mający taką samą długość jak to, co kiedyś było ostrzem.Ostrożne dotknięcie powiedziało mu, że sztylet jest wystarczająco chłodny, by móc go nieść.Tłumiąc dreszcz, trybun podniósł go i pospieszył do Akademii.Czteropiętrowy budynek z szarego piaskowca mieścił centrum videssańskiej nauki.Choć nauczano tutaj zarówno świeckich jak i religijnych dziedzin wiedzy, iglice i złote kule wieńczyły budowlę; tutaj, jak wszędzie w Imperium, religia miała ostatnie słowo.Odźwierny, na wpół śpiący po śniadaniu składającym się z chleba i gorącego wina, był zaskoczony, że jego pierwszym gościem jest dowódca najemników, lecz na tyle grzeczny, by próbować to ukryć.- Brat Nepos? - powiedział.- Tak, jest tutaj - zawsze wcześnie wstaje.Prawdopodobnie znajdziesz go w refektarzu, prosto tym korytarzem, trzecie drzwi na prawo.O tak wczesnej porze korytarz Akademii był niemal opustoszały [ Pobierz całość w formacie PDF ]