[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cóż, jeśli kapitan twierdził, że tam była, to pewnie była.ścisnął mocniej kolbę M-16 i rozejrzał się po pełnej pisków i bzyczeń okolicy spowitej przez mrok nocy.- Zwierzaków się nie boję, sir.W Alabamie sporo polowałem i wiem, że to cacko potrafi załatwić wszystko co żyje.Martwi mnie ten brudas, który ma przyjść, sir.On jest zdrajcą, nie? Skąd pewność, że jak kabluje na swoich, to nas nie oszuka?Carter nie dał po sobie poznać, że nie znosi określenia „brudas", i wyjaśnił cierpliwie:- To nie zdrajca tylko informator, a to różnica.Jemu bardziej niż nam zależy na zakończeniu tej sprawy i dobiciu interesu.Pochodzi z wioski na południu, kilka lat temu zniszczonej doszczętnie przez trzęsienie ziemi.Musisz znać tutejsze zwyczaje, żeby zrozumieć, że tu „obcy" w wiosce będzie zawsze obcy, aż do śmierci, i nikt nie jest w stanie tego zmienić.On został sam i nic nie łączy go ani z tym miejscem, ani z tymi ludźmi, więc nie można mówić o jakiejkolwiek zdradzie.Zapłacimy mu tyle, że do końca życia nie będzie musiał pracować, i dlatego skorzystał z naszej propozycji.Przeniesie się do osady leżącej w pobliżu miejsca, gdzie stała kiedyś jego wioska, i dla niego to idealna przyszłość.Tam spokojnie doczeka śmierci.- Mimo wszystko nie wydaje mi się, żeby to było uczciwe wobec tych, z którymi żyje - mruknął Billy.- Sprzedać ich.- Nikt nie został sprzedany - przerwał mu zdecydowanie oficer.- Robimy to dla ich własnego dobra, choć obecnie mogą tego tak nie oceniać.Kiedyś na pewno przyznają nam rację, a istotny jest tylko i wyłącznie efekt końcowy.Billy nie odpowiedział - przypomniał sobie właśnie starą wojskową zasadę, że z oficerami nie rozmawia się jak z normalnymi ludźmi, bo mogą z tego wyniknąć jedynie kłopoty.- Wstań, idzie - polecił Carter i Billy doszedł do mało budującego wniosku, że Carter mógłby polować na niego nawet w rodzinnych lasach Alabamy.Nie dostrzegł ani nie usłyszał nikogo; nagle wychudzony konus w turbanie znalazł się obok nich.- Tuan? - spytał szeptem.Carter coś mu odpowiedział po ichniemu i Billy przestał tego słuchać, nie znając ani w ząb tutejszego języka.Dawano im co prawda jakieś lekcje, ale nie mając zamiaru uczyć się żadnego narzecza brudasów spał na nich z otwartymi oczami.Gdy wyszli na drogę, w świetle księżyca Billy upewnił się, że ma do czynienia z typowym brudasem: niski, chudy, w turbanie i przepasce biodrowej, z całym majątkiem zawiniętym w matę kurczowo ściskaną pod pachą.A sądząc po tym jak się zachowywał, w dodatku z przerażonym brudasem.- Wracamy do wozu - polecił Carter.- On tu nie będzie rozmawiał, bo za bardzo się boi, że ci z wioski go znajdą.Billy mocniej ujął M-16 i poszedł dwa kroki za nimi, rozglądając się uważnie.Pewnie, że brudas się bał, miał do tego uzasadnione powody - podobnie jak każdy zdrajca.*Gdy wyjechali na drogę prowadzącą do obozu, brudas wyraźnie się odprężył i rozgadał.Mówił śpiewnie dość wysokim głosem, a kapitan, słuchając go uważnie, rysował plan wioski i okolicy na kartce opartej o mapnik.Billy siedział znudzony z bronią między nogami, zastanawiając się, czy w kantynie podoficerskiej uda mu się przekonać dyżurnego kucharza, by przyrządził mu jakiś stek lub inne jajka.Brudas gadał jak najęty, plan obfitował w szczegóły, a Billy przysnął.*- Nie zgub własności rządowej, Billy - głos Cartera uświadomił Billy'emu, że gdy drzemał, broń wysunęła mu się z dłoni, ale kapitan ją złapał, zanim zdążyła opaść na deski.Billy nie bardzo wiedział co powiedzieć, a potem nie musiał już nic mówić - oficer i tubylec wysiedli i został sam.Zeskoczył na zalany błękitnym blaskiem lamp dziedziniec i przeciągnął się - nawet po tym drobiazgu, za który Carter mógł podać go do raportu, nie był pewien czy go lubi, czy nie.*Trzy godziny po tym, jak Billy Truscoe zwalił się na łóżko, w namiocie rozbłysły światła, a z głośników buchnęło nagranie pobudki.Było nieco po drugiej, czyli środek nocy.- Co tu się dzieje, do kurwy nędzy? - zdenerwował się czyjś zaspany głos.- Znowu jakieś kretyńskie nocne ćwiczenia?Zanim Billy zdążył go wyprowadzić z błędu, w głośnikach rozległ się głos dowódcy:- Chłopaki, tym razem to na serio [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl