[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzask!89Beznogi pająk zniknął.Przez chwilę wszyscy rozglądali się, oszołomieni,a potem zobaczyli srebrnobiałą kulę unoszącą się w powietrzu przed Lupinem. Riddikulus! powiedział Lupin, prawie od niechcenia.Trzask! Do dzieła, Neville, wykończ go! zawołał Lupin, kiedy kula wylądowałana podłodze, zamieniając się w karalucha.Trzask! Wrócił Snape.Tym razem Neville dzielnie ruszył do ataku. Riddikulus! krzyknął.Przez ułamek sekundy ponownie ujrzeli Snape a w koronkowej sukni, a potemNeville wybuchnął głośnym śmiechem.Bogiń eksplodował z hukiem, zamieniającsię na tysiąc maleńkich strzępów dymu, i zniknął. Zwietnie! zawołał profesor Lupin, a cała klasa zaczęła klaskać i wiwa-tować. Wspaniale, Neville.Wszyscy spisaliście się znakomicie.Zaraz, niechpomyślę.tak.Gryffindor otrzymuje po pięć punktów za każdą osobę, któraposkromiła bogina.dziesięć za Neville a, bo zrobił to dwukrotnie.i po pięćza Hermionę i Harry ego. Ale przecież ja niczego nie zrobiłem powiedział Harry. Ty i Hermiona odpowiedzieliście poprawnie na moje pytania na początkulekcji.Dziękuję wszystkim, to była naprawdę znakomita lekcja.W domu prze-czytajcie sobie rozdział o boginach i napiszcie streszczenie.na poniedziałek.To by było na tyle.Klasa opuszczała pokój nauczycielski w gwarze ożywionych rozmów.Harrynie czuł się jednak najlepiej.Profesor Lupin z rozmysłem powstrzymał go odzmierzenia się z upiorem.Dlaczego? Czy dlatego, że był świadkiem, jak Harryzasłabł w pociągu i bał się o niego? Może myślał, że znowu zasłabnie?Inni sprawiali wrażenie, jakby nie zwrócili na to uwagi. Widzieliście, jak załatwiłem tę szyszymorę? puszył się Seamus. A ta ręka! powiedział Dean, wymachując własną. I Snape w tym kapeluszu! I moja mumia! Bardzo jestem ciekawa, dlaczego profesor Lupin boi się kryształowych kul powiedziała z namysłem Lavender. To była najlepsza lekcja obrony przed czarną magią, jaką dotąd mieliśmy,prawda? stwierdził podekscytowany Ron, kiedy szli do klasy, żeby zabrać swo-je torby. Ten Lupin wygląda na bardzo dobrego nauczyciela zauważyła Hermio-na. %7łałuję tylko, że nie udało mi się zmierzyć z tym upiorem. Ciekawe, w co by się zamienił, widząc ciebie zadrwił Ron, chichocząc. W pracę domową, za którą dostałaś dziewięć punktów na dziesięć możliwych,co?Rozdział 8Ucieczka Grubej DamyObrona przed czarną magią stała się najbardziej ulubionym przedmiotem pra-wie wszystkich uczniów trzeciej klasy.Prawie wszystkich, bo Draco Malfoy i jegobanda korzystali z każdej okazji, by kpić sobie z profesora Lupina. Zobaczcie, w czym on chodzi mówił Malfoy teatralnym szeptem, kiedymijał ich profesor Lupin. Ubiera się jak nasz domowy skrzat.Poza grupką Zlizgonów nikt jednak nie przejmował się tym, że szaty profe-sora Lupina są połatane i wystrzępione.Jego kolejne lekcje były równie cieka-we jak pierwsza.Po boginach zapoznali się z czerwonymi kapturkami, małymi,podobnymi do goblinów stworzeniami, które zwabia świeża krew i które czająsię w lochach zamków i na opustoszałych polach bitew, gotowe zdzielić pałkąkażdego, kto się tam zabłąkał.Po czerwonych kapturkach nauczyli się walczyćz wodnikami kappa, istotami podobnymi do pokrytych rybią łuską małp, którewyciągały płetwiaste łapy, by udusić nieostrożnego wędrowca brodzącego przezleśne sadzawki.Harry mógł tylko marzyć o tym, aby i inne przedmioty były równie ciekawei przyjemne.Najgorsze były eliksiry.Snape zrobił się wyjątkowo złośliwy i su-rowy, a powód wszyscy dobrze znali.Opowieść o upiorze, który przybrał jegopostać w stroju babci Neville a, błyskawicznie obiegła całą szkołę.Okazało się,że Snape nie dostrzegł w tym nic śmiesznego.W jego oczach pobłyskiwała nie-nawiść, kiedy tylko ktoś wspomniał profesora Lupina, a Neville a dręczył jeszczebardziej niż zwykle.Harry ego przerażały też coraz bardziej godziny spędzane w dusznym pokojuna szczycie Wieży Północnej na odczytywaniu znaczenia powikłanych kształtówi symboli, podczas których wielkie oczy pani Trelawney niezmiennie zachodzi-ły łzami, gdy tylko na niego spojrzała.Nie mógł jej polubić, choć w większościuczniów a zwłaszcza uczennic budziła szacunek graniczący z czcią.Pa-rvati Patil i Lavender Brown odwiedzały ją na wieży podczas przerwy na drugieśniadanie i zawsze wracały stamtąd z takimi minami, jakby dowiedziały się mnó-91stwa rzeczy, o których nikt inny nie ma pojęcia.Kiedy zwracały się do Harry ego,mówiły szeptem, jakby już leżał na łożu śmierci.Nikt nie lubił opieki nad magicznymi stworzeniami.Po pierwszej dość dra-matycznej lekcji następne okazały się wyjątkowo nudne.Hagrid wyraznie utraciłwiarę w siebie.Na jego lekcjach uczyli się teraz wyłącznie opieki nad gumochło-nami, które były chyba najnudniejszymi magicznymi stworzeniami na świecie. A niby po co w ogóle opiekować się nimi? zapytał Ron po kolejnejgodzinie spędzonej na wpychaniu gumochłonom posiekanej sałaty do oślizgłychgardeł.Na początku pazdziernika Harry zajął się jednak czymś, co wynagradzało munudę i mękę znoszenia tych nieprzyjemnych przedmiotów.Zbliżał się sezon qu-idditcha i w pewien czwartek Oliver Wood, kapitan drużyny Gryfonów, zwołałzebranie, by przedyskutować taktykę gry w nowym sezonie.Drużyna quidditcha składa się z siedmiu graczy: trzech ścigających, którychzadaniem było zdobywanie punktów przez przerzucanie kafla (czerwonej kuliwielkości piłki futbolowej) przez jedną z obręczy przeciwnika na końcu boiska;dwóch pałkarzy z grubymi pałkami do odbijania tłuczków (dwóch ciężkich czar-nych kuł szybujących w powietrzu i atakujących graczy); obrońcy i szukającego,który ma najtrudniejsze zadanie, polegające na schwytaniu złotego znicza, maleń-kiej, skrzydlatej piłki wielkości orzecha włoskiego, co kończyło mecz i zapewnia-ło drużynie tego szukającego dodatkowe sto pięćdziesiąt punktów.Oliver Wood był krzepkim siedemnastolatkiem, uczniem siódmej i ostat-niej klasy w Hogwarcie.Gdy przemawiał do sześciu zawodników swej drużynyw zimnej przebieralni na końcu ginącego w gęstniejącym mroku boiska do quid-ditcha, w jego głosie pobrzmiewał desperacki ton. To nasza ostatnia szansa.moja ostatnia szansa.aby zdobyć PucharQuidditcha mówił, chodząc przed nimi tam i z powrotem. Pod koniec ro-ku odchodzę.Już nie będę miał na to wpływu.Gryffindor nie zdobył pucharu odsiedmiu lat.Tak, wiem, mieliśmy bardzo parszywe szczęście.kontuzje.po-tem odwołanie rozgrywek w ubiegłym roku. Wood przełknął ślinę, jakby tewspomnienia przeszkadzały mu w gardle jak bolesny wrzód. Ale wiem rów-nież, że mamy najlepszą.najostrzejszą.drużynę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Trzask!89Beznogi pająk zniknął.Przez chwilę wszyscy rozglądali się, oszołomieni,a potem zobaczyli srebrnobiałą kulę unoszącą się w powietrzu przed Lupinem. Riddikulus! powiedział Lupin, prawie od niechcenia.Trzask! Do dzieła, Neville, wykończ go! zawołał Lupin, kiedy kula wylądowałana podłodze, zamieniając się w karalucha.Trzask! Wrócił Snape.Tym razem Neville dzielnie ruszył do ataku. Riddikulus! krzyknął.Przez ułamek sekundy ponownie ujrzeli Snape a w koronkowej sukni, a potemNeville wybuchnął głośnym śmiechem.Bogiń eksplodował z hukiem, zamieniającsię na tysiąc maleńkich strzępów dymu, i zniknął. Zwietnie! zawołał profesor Lupin, a cała klasa zaczęła klaskać i wiwa-tować. Wspaniale, Neville.Wszyscy spisaliście się znakomicie.Zaraz, niechpomyślę.tak.Gryffindor otrzymuje po pięć punktów za każdą osobę, któraposkromiła bogina.dziesięć za Neville a, bo zrobił to dwukrotnie.i po pięćza Hermionę i Harry ego. Ale przecież ja niczego nie zrobiłem powiedział Harry. Ty i Hermiona odpowiedzieliście poprawnie na moje pytania na początkulekcji.Dziękuję wszystkim, to była naprawdę znakomita lekcja.W domu prze-czytajcie sobie rozdział o boginach i napiszcie streszczenie.na poniedziałek.To by było na tyle.Klasa opuszczała pokój nauczycielski w gwarze ożywionych rozmów.Harrynie czuł się jednak najlepiej.Profesor Lupin z rozmysłem powstrzymał go odzmierzenia się z upiorem.Dlaczego? Czy dlatego, że był świadkiem, jak Harryzasłabł w pociągu i bał się o niego? Może myślał, że znowu zasłabnie?Inni sprawiali wrażenie, jakby nie zwrócili na to uwagi. Widzieliście, jak załatwiłem tę szyszymorę? puszył się Seamus. A ta ręka! powiedział Dean, wymachując własną. I Snape w tym kapeluszu! I moja mumia! Bardzo jestem ciekawa, dlaczego profesor Lupin boi się kryształowych kul powiedziała z namysłem Lavender. To była najlepsza lekcja obrony przed czarną magią, jaką dotąd mieliśmy,prawda? stwierdził podekscytowany Ron, kiedy szli do klasy, żeby zabrać swo-je torby. Ten Lupin wygląda na bardzo dobrego nauczyciela zauważyła Hermio-na. %7łałuję tylko, że nie udało mi się zmierzyć z tym upiorem. Ciekawe, w co by się zamienił, widząc ciebie zadrwił Ron, chichocząc. W pracę domową, za którą dostałaś dziewięć punktów na dziesięć możliwych,co?Rozdział 8Ucieczka Grubej DamyObrona przed czarną magią stała się najbardziej ulubionym przedmiotem pra-wie wszystkich uczniów trzeciej klasy.Prawie wszystkich, bo Draco Malfoy i jegobanda korzystali z każdej okazji, by kpić sobie z profesora Lupina. Zobaczcie, w czym on chodzi mówił Malfoy teatralnym szeptem, kiedymijał ich profesor Lupin. Ubiera się jak nasz domowy skrzat.Poza grupką Zlizgonów nikt jednak nie przejmował się tym, że szaty profe-sora Lupina są połatane i wystrzępione.Jego kolejne lekcje były równie cieka-we jak pierwsza.Po boginach zapoznali się z czerwonymi kapturkami, małymi,podobnymi do goblinów stworzeniami, które zwabia świeża krew i które czająsię w lochach zamków i na opustoszałych polach bitew, gotowe zdzielić pałkąkażdego, kto się tam zabłąkał.Po czerwonych kapturkach nauczyli się walczyćz wodnikami kappa, istotami podobnymi do pokrytych rybią łuską małp, którewyciągały płetwiaste łapy, by udusić nieostrożnego wędrowca brodzącego przezleśne sadzawki.Harry mógł tylko marzyć o tym, aby i inne przedmioty były równie ciekawei przyjemne.Najgorsze były eliksiry.Snape zrobił się wyjątkowo złośliwy i su-rowy, a powód wszyscy dobrze znali.Opowieść o upiorze, który przybrał jegopostać w stroju babci Neville a, błyskawicznie obiegła całą szkołę.Okazało się,że Snape nie dostrzegł w tym nic śmiesznego.W jego oczach pobłyskiwała nie-nawiść, kiedy tylko ktoś wspomniał profesora Lupina, a Neville a dręczył jeszczebardziej niż zwykle.Harry ego przerażały też coraz bardziej godziny spędzane w dusznym pokojuna szczycie Wieży Północnej na odczytywaniu znaczenia powikłanych kształtówi symboli, podczas których wielkie oczy pani Trelawney niezmiennie zachodzi-ły łzami, gdy tylko na niego spojrzała.Nie mógł jej polubić, choć w większościuczniów a zwłaszcza uczennic budziła szacunek graniczący z czcią.Pa-rvati Patil i Lavender Brown odwiedzały ją na wieży podczas przerwy na drugieśniadanie i zawsze wracały stamtąd z takimi minami, jakby dowiedziały się mnó-91stwa rzeczy, o których nikt inny nie ma pojęcia.Kiedy zwracały się do Harry ego,mówiły szeptem, jakby już leżał na łożu śmierci.Nikt nie lubił opieki nad magicznymi stworzeniami.Po pierwszej dość dra-matycznej lekcji następne okazały się wyjątkowo nudne.Hagrid wyraznie utraciłwiarę w siebie.Na jego lekcjach uczyli się teraz wyłącznie opieki nad gumochło-nami, które były chyba najnudniejszymi magicznymi stworzeniami na świecie. A niby po co w ogóle opiekować się nimi? zapytał Ron po kolejnejgodzinie spędzonej na wpychaniu gumochłonom posiekanej sałaty do oślizgłychgardeł.Na początku pazdziernika Harry zajął się jednak czymś, co wynagradzało munudę i mękę znoszenia tych nieprzyjemnych przedmiotów.Zbliżał się sezon qu-idditcha i w pewien czwartek Oliver Wood, kapitan drużyny Gryfonów, zwołałzebranie, by przedyskutować taktykę gry w nowym sezonie.Drużyna quidditcha składa się z siedmiu graczy: trzech ścigających, którychzadaniem było zdobywanie punktów przez przerzucanie kafla (czerwonej kuliwielkości piłki futbolowej) przez jedną z obręczy przeciwnika na końcu boiska;dwóch pałkarzy z grubymi pałkami do odbijania tłuczków (dwóch ciężkich czar-nych kuł szybujących w powietrzu i atakujących graczy); obrońcy i szukającego,który ma najtrudniejsze zadanie, polegające na schwytaniu złotego znicza, maleń-kiej, skrzydlatej piłki wielkości orzecha włoskiego, co kończyło mecz i zapewnia-ło drużynie tego szukającego dodatkowe sto pięćdziesiąt punktów.Oliver Wood był krzepkim siedemnastolatkiem, uczniem siódmej i ostat-niej klasy w Hogwarcie.Gdy przemawiał do sześciu zawodników swej drużynyw zimnej przebieralni na końcu ginącego w gęstniejącym mroku boiska do quid-ditcha, w jego głosie pobrzmiewał desperacki ton. To nasza ostatnia szansa.moja ostatnia szansa.aby zdobyć PucharQuidditcha mówił, chodząc przed nimi tam i z powrotem. Pod koniec ro-ku odchodzę.Już nie będę miał na to wpływu.Gryffindor nie zdobył pucharu odsiedmiu lat.Tak, wiem, mieliśmy bardzo parszywe szczęście.kontuzje.po-tem odwołanie rozgrywek w ubiegłym roku. Wood przełknął ślinę, jakby tewspomnienia przeszkadzały mu w gardle jak bolesny wrzód. Ale wiem rów-nież, że mamy najlepszą.najostrzejszą.drużynę [ Pobierz całość w formacie PDF ]