[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twój stary.Narayan Singh.Został udu­szony.Cisnęli jego ciało do kloaki.Cios był celny.Jednak po pierwszym wzdrygnięciu oraz prze­lotnym, ponurym spojrzeniu Córka Nocy opuściła wzrok i znowu zamarła w pozie cierpliwej obojętności.Duszołap roześmiała się.- Twoja pokręcona Bogini opuściła cię.Dziewczyna udzieliła jej pierwszej werbalnej odpowiedzi od cza­su, gdy została schwytana.- Wszystkie ich dni są policzone.- To było niczym policzek.Jeden ze sloganów, którymi dręczyli Duszołap od lat autorzy graffiti, czerpiący natchnienie z ducha Czarnej Kompanii.Duszołap strzeliła z bata, ale nie uczynił dziewczynie krzywdy.Nie pozwoliły na to pręty klatki.Na zewnątrz, przy wejściu do namiotu, ktoś głośno domagał się jej uwagi.Pod tym względem żołnierze byli dobrze wyszkoleni.Nie kłopotali jej trywialnymi kwestiami.Zareagowawszy, Duszołap przekonała się, że czeka na nią tłumek żołnierzy i martwy człowiek na noszach.Jego ciało było całe po­skręcane.Rysy twarzy wykrzywione w straszliwym grymasie.Kro­ple deszczu spływały po zmasakrowanym obliczu niczym łzy.- Ty - powiedziała, wskazując na jednego z żołnierzy.- Opo­wiedz.- Kawalerzysta, cały ubłocony, z pewnością wracał wprost z pikiety.- Ten człowiek przybył z południa.Posługiwał się właściwymi hasłami.Powiedział nam, że przywozi ci ważne wieści na temat zdra­dy, ale nic więcej nie chciał ujawnić.- Przybył zdrów? W jaki sposób znalazł się w takim stanie?- Kiedy już właściwie wjeżdżaliśmy do obozu, stanął w strze­mionach i wrzasnął.Koń spłoszył się i go zrzucił.Kiedy spadł na ziemię, szarpał się i ciskał, gulgotał coś, próbując krzyczeć.A potem umarł.- Zdrajcy? - Zanim wszystko rozegra się do końca, bez wąt­pienia wielu z nich czeka stosowna zapłata.W takich chwilach wy­pełzali spod każdego kamienia, wyłazili zza każdego krzaka.- To wszystko, co powiedział, pani.- Wnieście go do środka.Być może uda mi się co nieco jeszcze zeń wydobyć.Tylko uważajcie, żeby mi wszystkiego nie ubłocić.- Odsunęła się na bok, nawet przytrzymała żołnierzom płachtę namio­tu.Choć z oporami, paru jednak jakoś zdobyło się na odwagę, by wnieść ciało do wnętrza.Żołnierzy Duszołap łączyło niepodważalne przekonanie, że lepiej nie wpaść w oko Protektorce.A więc stąpali ostrożnie, starając się zostawić w środku jak najmniej błota i wody.Wesołym, młodym głosem Duszołap zauważyła:- Wasze matki z pewnością byłyby urzeczone.Duszołap częściowo zdjęła już odzienie z trupa, nitka po nitce rozdzielając materię, kiedy usłyszała odgłosy kolejnego zamieszania przed namiotem.Rozdrażniona zareagowała natychmiast, mając na­dzieję, że nadeszły wieści, których oczekiwała od tak dawna: że w końcu Goblin został schwytany.Kiedy już miała uchylić klapę, kątem oka pochwyciła poruszenie.Odwróciła się natychmiast.Przez chwilę zdawało jej się, że dostrze­ga małego człowieczka, wysokiego na może osiem cali, chowającego się za trupem.Głosy na zewnątrz stawały się coraz bardziej natarczywe.To nie były wieści, na które czekała.Zgromadzeni żołnierze - zawsze przychodzili licznie - wypchnęli jednego naprzód.- Właśnie przybył kurier, pani.Wróg znowu się ruszył.Na za­chód.A więc Mogaba trafnie odgadł ich zamiary.- Kiedy się to zaczęło?- Kurier będzie za minutę, pani.Z listem.Zanim stanie przed tobą, musiał ulżyć potrzebom cielesnym, których nie sposób było odwlekać.Jednak szef sztabu nalegał, aby natychmiast przynieść ci wieści.Niezobowiązującym tonem Duszołap zauważyła:- Mżawka wydaje się ustawać.- Tak, pani.- Niech kurier stawi się tak szybko, jak to tylko możliwe.- Tak, pani.Wedle raportu z południa, odpoczywająca dotąd Czarna Kompa­nia zaiste ruszyła na zachód, jednak nie trasą wcześniej przewidy­waną.Część ich marszruty wieść miała tam, gdzie nie mogli korzy­stać z udogodnień dróg, przez zupełnie dzikie tereny.Duszołap powiedziała:- Wygląda na to, że zmierzają najkrótszą drogą do Balichore.Dlaczego? Czy ktoś może mi wyjaśnić, co tak szczególnego jest w Balichore? - Władała ogromnym imperium, o którym wszakże niewiele wiedziała.Dłuższą chwilę trwała całkowita cisza, a potem ktoś niepewnym głosem zasugerował:- Jest to najdalszy port w górze rzeki, do którego mogą dopłynąć cięższe barki.Tam cargo jest przeładowywane na mniejsze albo na wozy.Ktoś inny przypomniał sobie jeszcze:- Wszystko przez jakieś problemy ze skałami na rzece.Jak tam na nie mówią.z kataraktami.Wyzwoliciel kiedyś rozkazał wy­budować kanał, ale później projekt został zarzucony.Mówiącemu potrzebnych było kilka porządnych szturchnięć pod żebra, zanim sobie uświadomił, kto ponosi pełną odpowiedzialność za całkowity upadek robót publicznych ostatnimi czasy.Duszołap wszelako nie zareagowała.Skupiła się na kwestii trans­portu.Pięć lat temu, po ucieczce z Taglios, spora część Kompanii po­płynęła barką w górę rzeki Naghir.Czy ta nowa Kapitan stosowała się niewolniczo do starych zwyczajów? Czy też może wydawało się jej, że może zaskoczyć Taglios od strony rzeki, gdzie nie ma żadnych murów ani innych fortyfikacji, a ludzie zamieszkujący te najbied­niejsze dzielnice wciąż z nostalgią wspominają Prahbrindraha Draha, Radishę, a nawet Wyzwoliciela?Zapytała:- Czy ktoś wie, ile czasu zabiera przepłynięcie barką do ujścia Naghir, potem przez odnogi delty, wreszcie w górę rzeki do Taglios? - Wiedziała, że barki obsadzone przez załogi starych rzecznych wilków posuwały się naprzód dzień i noc, w przeciwieństwie do żoł­nierzy podróżujących pieszo bądź na końskich grzbietach.Zanim ktoś udzielił wiarygodnej odpowiedzi, przy wejściu po­wstało kolejne zamieszanie.Przekonała się, że mżawka przestała siąpić.Jednak ludzie doma­gający się jej uwagi byli całkowicie pokryci błotem.I przynieśli jej prezent.- Dla mnie? Ale to przecież nie są moje urodziny.Prezentem okazał się Goblin.który jednak wyglądał tak, jakby na nic się już nie mógł przydać.Skrępowany i zakneblowany.Głowę i dłonie również ciasno spowijały jakieś łachy.Ci, którzy go schwy­tali, zdecydowani byli nie ryzykować.Duszołap poczuła, jak przepełnia ją mściwa satysfakcja.- Wszedł w jedną z moich pułapek, prawda?- Tak się stało, pani.Były ich tam dosłownie setki, pod wszelakimi postaciami.Du­szołap zaczęła zastawiać sidła, gdy stało się jasne, że nowy, ule­pszony Goblin potrafi umknąć jej żołnierzom.- Wciąż żyje, nieprawdaż? - Gdyby nie żył, jej troska, że spe­cjalnie dał się złapać, spadłaby na odległe miejsce listy zmartwień.- Rozkazy były całkowicie jasne, pani.Duszołap zapamiętała sobie twarz mówiącego.Szydził z niej, kry­jąc się za maską demonstracyjnej rzetelności.Wolała otwarty sprze­ciw.Ten mogła zmiażdżyć, bez potrzeby wynajdywania pretekstów.- Ściągnijcie mu maskę i wyjmijcie knebel.Postawcie go tutaj.- Córka Nocy, jak Duszołap zauważyła, była dostatecznie zaintereso­wana, aby zapomnieć o symulowaniu obojętności.Ale przecież nie może wiedzieć, kim stał się mały czarodziej, czyż nie?Nie.Niemożliwe.Dziewczyna po prostu robiła to, co zawsze, gdy coś się działo w namiocie.Patrzyła, ponieważ w ten sposób mogła zdobyć jakieś istotne informacje.Duszołap zaczekała do chwili, gdy uznała, że Goblin został już dostatecznie obnażony [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl