[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy do niej dotarł, postawił na ziemiwalizeczkę, wyszedł z migotliwego kręgu światła i zniknął wciemności między drzewami.- Jak widzę, nie martwicie się zbytnio, że ktoś ją wamukradnie - skonstatował Generał.Koda wzruszył ramionami.- Nie ma powodu - odrzekł.- Charley przyniósłby ją z po-wrotem.- Imponujące, bardzo imponujące.Jestem pewien, że ktoś takibardzo się panu przydaje.Bez względu na to, co pan.robi.- Tak, w domu też mam z niego pociechę - odparł niecier-pliwie Koda.- Ale za pozwoleniem, generale, chcielibyśmy przejśćdo interesów.- Oczywiście.O ile wiem, wyraziliście państwo zaintereso-wanie kupnem próbki naszego nowego produktu.- Znacznie bardziej jesteśmy zainteresowani kupnem próbkiwaszego starego produktu - wtrąciła Sandy.- A konkretnie, chodzinam o dwadzieścia pięć dekagramów koki.Uprzedzałam Piszczyka,że.Generał roześmiał się cicho i pokręcił głową.- Koki? Moja droga, jeśli ma pani na myśli kokainę, tennielegalny narkotyk, to strasznie mi przykro, ale obawiam się, żektoś musiał panią źle poinformować.Pan Bylighter powinien byłpaństwu wyjaśnić, że jestem zwykłym biznesmenem i prowadzę czysteinteresy.Nie, panno Mudd, ja nie sprzedaję kontrabandy -zakończył spoglądając na Piszczyka z takim wyrazem twarzy, żenawet on zrozumiał nieme polecenie: mordę w kubeł.- Ale tak w ogóle to pan coś sprzedaje, prawda? - Kodauśmiechnął się ze zrozumieniem.- Oczywiście, dlatego tu jestem.Zapewne wiecie państwo, żekonkurencja w moim zawodzie jest naprawdę mordercza - odrzekłsiwowłosy hurtownik.Obserwował ich ręce, bo w migotliwej poświacie bijącej zdwóch latarni, w nikłym świetle padającym z okien odległegohotelu i w mglistym blasku samochodowych reflektorów dochodzącymz ulicy nie widział wyrazu ich twarzy.Ręce Bena spoczywałynieruchomo na kolanach, ale wydawało mu się, że palce prawej rękiSandy Mudd leciutko drgnęły.W tej samej chwili zdenerwowany głos w aparacie słuchowymGenerała (w rzeczywistości bardzo czułym odbiorniku) zacząłprzekazywać bardzo niepokojące wieści.Trzech ukrytych obserwatorów, których pędzący na złamaniekarku recepcjonista omal nie stratował, nie zawracało nim sobiegłowy, ponieważ koncentrowali się na rzeczach o wieleistotniejszych: jeden z nich przekazywał meldunki Alowi Ro-senthalowi, drugi szefowi ochrony Jimmy'ego Pilgrima, a trzecisnajperowi Generała.Czwarty obserwator - człowiek Locotty, jak ten pierwszy -też by recepcjonistę zlekceważył, gdyby nie fakt, że pędzący naoślep urzędniczyna zahaczył butem o wyciągnięte nogi ukrytegostrzelca wyborowego, potknął się i grzmotnął głową w gruby,solidny pień drzewa.Na czworakach, z boleśnie rozpłaszczonym, ociekającym krwiąnosem, oszołomiony upadkiem recepcjonista spojrzał nieprzytomnieza siebie i zobaczył coś, co wyglądało jak.zwłoki? Nabrałpowietrza przygotowując się do wydania przeraźliwego krzyku inagle zwiotczał jak omdlały kwiat - robocza końcówka ciężkiejkichy pomacała go tuż za lewym uchem.Dzięki ruchowi ulicznemu jego w miarę spokojne zejście zesceny przeszłoby najpewniej nie zauważone, gdyby nie hotelowyobserwator Generała, który kątem oka dostrzegł upadeknieszczęsnego recepcjonisty.Ponieważ biedny urzędniczyna długosię nie pojawiał, obserwator skierował noktowizor na kępęświecących zielonkawo krzewów, by sprawdzić, co się właściwiestało.I wówczas.Szybko wyregulował ostrość.Jedna noga.Ciężki but - tostopa recepcjonisty.Tak, druga noga.Jezu, a to co?! Trzecia?!I właśnie wtedy Generał otrzymał ostrzeżenie, którego pod-świadomie oczekiwał:- Niech pan lepiej uważa, generale.Ma pan towarzystwo.Przepraszam.- Siwowłosy hurtownik pokręcił głową.Chybastraciłem wątek.- Mówił pan o morderczej konkurencji w naszym zawodzie -przypomniał mu spokojnie Koda.- Najpewniej zamierzał panpowiedzieć, że my, ludzie interesu, bardzo się wkurzamy kiedyktoś próbuje nas wykiwać.- A tak, rzeczywiście - potwierdził Generał z uśmiechem.- Iwłaśnie dlatego.- Zawiesił głos, patrząc na Kodę z dziwnierozbawionym, jakby zadumanym wyrazem twarzy.- Ben - powiedział wkońcu - nie znamy się na tyle, by wypytywać się wzajemnie osprawy osobiste i zawodowe, prawda?- Nie na tyle, by odpowiedzi były szczere - przyznał Koda.- Otóż to.Nie jestem wścibski, dlatego proszę, żebyściepaństwo odebrali moje pytania jako wyraz swego rodzaju troski owłasne sprawy.- W porządku - mruknął Koda.- Wal pan.- Dobrze.Ben, wygląda pan na.Ma pan w sobie coś, co możesugerować, że niedawno służył pan w wojsku.- Możliwe - przyznał obojętnie Koda.- Co więcej, pan i pańscy przyjaciele, łącznie z obecną tupanną Sandy oraz z panem Shannonem - uśmiechnął się nawspomnienie imponującego zniknięcia Charleya - nie sprawiaciewrażenia ludzi interesu wykorzystujących nadmiar inwencji dlawłasnych potrzeb.- To również możliwe - odrzekł spokojnie Koda.- Nawetprawdopodobne.- Właśnie.Dlatego zastanawiam się.-.kim do diabła jesteśmy - dokończył z uśmiechem Ben.-Jesteśmy poważnymi biznesmenami, panie generale.Biznesmenami,którzy zachowują daleko posuniętą ostrożność w kontaktach zobcymi.Albo z gliniarzami.- Tak też myślałem.Jak pan zapewne wie, bardzo częstotrudno ich rozróżnić.- Problem dotyczy nas obu, prawda?- Hmm, tak, chyba tak.- Generał skinął w zamyśleniu głową.-Wobec tego co pan proponuje?- Widzi pan, tak się przypadkiem składa, że wiem, jakpracuje policja - powiedział Koda.- Nie pański interes skąd.Najważniejsze, że chyba znalazłem sposób na zaspokojenie pańskiejciekawości.Ot, choćby ta walizeczka.- Tak?- Jest pańska.- Przepraszam?- Jest pańska - powtórzył Koda.- Jeśli pan chce, może panją wziąć i zabrać do samochodu.- A Charley?- Pozwoli panu odejść.O ile wiem, policja nazywa to"zaliczką".- To ciekawe.- Zaskoczony Generał przechylił głowę iuśmiechnął się.- Gdybym był gliniarzem - mówił dalej Ben - nie pozwolono bymi tego zrobić, bo.-.bo mógłbym na przykład zatrzymać pieniądze i sprzedaćpanu towar znacznie gorszej jakości, jak choćby trzcina cukrowa -dokończył za niego Generał.- Nie dysponowałby pan odpowiednimi,to jest legalnymi środkami, ponieważ nie rozmawialiśmy jeszcze otym, co pan chce kupić.- Gdybym był gliną, nie dysponowałbym żadnymi środkami,generale - szepnął Ben [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl