[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.i piciu.%7łona Kondka piła, owszem,ale nie jadła, jak gdyby chciała innym kobietom dać do zrozumienia, że od czasu jak jejmąż został do stada wiernych przygarnięty przez proboszcza Mizererę, nie brakuje jejwszelkiego jedzenia i nie musi się najadać podczas kobiecej biesiady.Inaczej było z Lucyną Jarosz, żoną drwala.Rozsiadła się wygodnie na krześle tużpo prawicy Widłągowej, szeroko rozstawiła swoje pałąkowate nogi, wypięła wielkiebrzuszysko i coraz to wychylała kieliszek, który jej nalewała Widłągowa.A ta uprzejmośćgajowej wynikała z faktu, że ciekawiło Widłągową, skąd też Lucyna Jarosz ostatnio bierzepieniądze, od nikogo nie pożycza, jak to dawniej wciąż czyniła.Jarosz przecież niezarabiał więcej niż kiedyś, Lucyna gospodarniejszą się nie stała a jednak już żadnychpożyczek po wsi nie robiła.Wódka mogła ją skłonić do wyznań, lecz Jaroszowa po trzechkieliszkach raptem dziwnie nieprzystępną się stała i nawet obrazliwie do tej czy owejmówiła ty głupia babo , jakby tajemną mądrość posiadła.Widłągowa dolewała też do kieliszka i żonie drwala Stasiaka, aby raz jeszczeusłyszeć od niej wyznanie, że szóste dziecko zmajstrował jej mąż, Widłąg.Nie zamierzaławcale Zofia robić o tę sprawę awantury mężowi, bo co by to dało poniewczasie? Nie byłateż zazdrosną o jego uciechę, ale po prostu nadziwić się nie mogła, jako kobieta dorodna ischludna, że z kimś takim jak Stasiakowa mógł się on zadawać i mieć przyjemność.Nierzecz w tym, że Stasiakowa miała trudności z mową i tylko jakieś hrum-brum-brum zust jej się wydobywało, o brzmieniu przeczącym albo potakującym, gdyż nie gadaniemsię dzieciaka robi; ale że była strasznie chuda, a przy tym drobna i do tego z brzuchemtak dużym i wypukłym jak u Jaroszowej.Od dwudziestego roku życia już taki wypukłybrzuch nosiła, twierdząc, że woda jej się w nim zbiera, lecz za każdym razem lekarzstwierdzał ciążę.Po urodzeniu dziecka brzuch jej jednak nie opadał, ubywało tylkowłosów na głowie; zębów, haczykowaty nos jeszcze się bardziej zakrzywiał.I zapach sięnieprzyjemny od niej roznosił, jakby łoju czy kurzego łajna, choć kur Stasiakowa niehodowała.Co w niej więc odkrył gajowy Widłąg niech teraz Stasiakowi jego żoniepowie, niech przyzna, że to było chyba po pijanemu albo podczas ciemnej nocy.Godzi się też wspomnieć o obecności Ruth Miller, której najmłodsza córka,Haneczka, w ostatni dzień lipca ubiegłego roku została zaduszona na polanie leśnej zadomem doktora.Opowiadano we wsi, że kiedyś Ruth była niezwykle piękna i dumna, alenic z jej urody ani tym bardziej dumy nie pozostało.Urodę zniszczył czas, trud i bieda, a304dumę jak sama o tym napomykała zabrał jej jakiś obcy człowiek w mrozną zimę,zdzierając z jej dłoni rękawiczki.Dwie córki Ruth Berta i Anemarie za granicą żyły,może i w dostatku, gdyż od czasu do czasu drogi prezent matce przysłały.Jeszcze trzydziewczyny miała z drwalem Janasem, z którym przez dwadzieścia lat żyła bez ślubu, apotem Janasa drzewo w lesie zabiło.Po nim zostały jej trzy dziewczyny i renta.Dwiecórki wyszły za mąż za meliorantów i gniezdziły się z matką pod jednym dachem.Melioranci rzadko w domu bywali, ale za każdym razem awantury z tego były i nowedziecko.To prawda, że z powodu tej gromady dzieciaków u Millerowej zawsześmierdziało, bo co jedno zlazło z nocnika, to drugie na niego właziło, zaś obydwie córkinie garnęły się do roboty, papieroski paliły i w okno patrzyły, czekając na swoich ciąglepijanych meliorantów.Z najmłodszą, Haneczką, wiązała Millerowi największe nadzieje,bo była urodziwa jak kiedyś ona, dobrze się w szkole uczyła, na wspaniałą pannę miaławyrosnąć.Ale to ją zadusił zbrodniarz bez twarzy i matce tylko myśl o zemście pustkę poniej wypełniała.Czterdzieści pięć lat miała Ruth Miller, ale gdzież jej było porównać siędo pięćdziesięcioletniej Zofii Widłąg [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.i piciu.%7łona Kondka piła, owszem,ale nie jadła, jak gdyby chciała innym kobietom dać do zrozumienia, że od czasu jak jejmąż został do stada wiernych przygarnięty przez proboszcza Mizererę, nie brakuje jejwszelkiego jedzenia i nie musi się najadać podczas kobiecej biesiady.Inaczej było z Lucyną Jarosz, żoną drwala.Rozsiadła się wygodnie na krześle tużpo prawicy Widłągowej, szeroko rozstawiła swoje pałąkowate nogi, wypięła wielkiebrzuszysko i coraz to wychylała kieliszek, który jej nalewała Widłągowa.A ta uprzejmośćgajowej wynikała z faktu, że ciekawiło Widłągową, skąd też Lucyna Jarosz ostatnio bierzepieniądze, od nikogo nie pożycza, jak to dawniej wciąż czyniła.Jarosz przecież niezarabiał więcej niż kiedyś, Lucyna gospodarniejszą się nie stała a jednak już żadnychpożyczek po wsi nie robiła.Wódka mogła ją skłonić do wyznań, lecz Jaroszowa po trzechkieliszkach raptem dziwnie nieprzystępną się stała i nawet obrazliwie do tej czy owejmówiła ty głupia babo , jakby tajemną mądrość posiadła.Widłągowa dolewała też do kieliszka i żonie drwala Stasiaka, aby raz jeszczeusłyszeć od niej wyznanie, że szóste dziecko zmajstrował jej mąż, Widłąg.Nie zamierzaławcale Zofia robić o tę sprawę awantury mężowi, bo co by to dało poniewczasie? Nie byłateż zazdrosną o jego uciechę, ale po prostu nadziwić się nie mogła, jako kobieta dorodna ischludna, że z kimś takim jak Stasiakowa mógł się on zadawać i mieć przyjemność.Nierzecz w tym, że Stasiakowa miała trudności z mową i tylko jakieś hrum-brum-brum zust jej się wydobywało, o brzmieniu przeczącym albo potakującym, gdyż nie gadaniemsię dzieciaka robi; ale że była strasznie chuda, a przy tym drobna i do tego z brzuchemtak dużym i wypukłym jak u Jaroszowej.Od dwudziestego roku życia już taki wypukłybrzuch nosiła, twierdząc, że woda jej się w nim zbiera, lecz za każdym razem lekarzstwierdzał ciążę.Po urodzeniu dziecka brzuch jej jednak nie opadał, ubywało tylkowłosów na głowie; zębów, haczykowaty nos jeszcze się bardziej zakrzywiał.I zapach sięnieprzyjemny od niej roznosił, jakby łoju czy kurzego łajna, choć kur Stasiakowa niehodowała.Co w niej więc odkrył gajowy Widłąg niech teraz Stasiakowi jego żoniepowie, niech przyzna, że to było chyba po pijanemu albo podczas ciemnej nocy.Godzi się też wspomnieć o obecności Ruth Miller, której najmłodsza córka,Haneczka, w ostatni dzień lipca ubiegłego roku została zaduszona na polanie leśnej zadomem doktora.Opowiadano we wsi, że kiedyś Ruth była niezwykle piękna i dumna, alenic z jej urody ani tym bardziej dumy nie pozostało.Urodę zniszczył czas, trud i bieda, a304dumę jak sama o tym napomykała zabrał jej jakiś obcy człowiek w mrozną zimę,zdzierając z jej dłoni rękawiczki.Dwie córki Ruth Berta i Anemarie za granicą żyły,może i w dostatku, gdyż od czasu do czasu drogi prezent matce przysłały.Jeszcze trzydziewczyny miała z drwalem Janasem, z którym przez dwadzieścia lat żyła bez ślubu, apotem Janasa drzewo w lesie zabiło.Po nim zostały jej trzy dziewczyny i renta.Dwiecórki wyszły za mąż za meliorantów i gniezdziły się z matką pod jednym dachem.Melioranci rzadko w domu bywali, ale za każdym razem awantury z tego były i nowedziecko.To prawda, że z powodu tej gromady dzieciaków u Millerowej zawsześmierdziało, bo co jedno zlazło z nocnika, to drugie na niego właziło, zaś obydwie córkinie garnęły się do roboty, papieroski paliły i w okno patrzyły, czekając na swoich ciąglepijanych meliorantów.Z najmłodszą, Haneczką, wiązała Millerowi największe nadzieje,bo była urodziwa jak kiedyś ona, dobrze się w szkole uczyła, na wspaniałą pannę miaławyrosnąć.Ale to ją zadusił zbrodniarz bez twarzy i matce tylko myśl o zemście pustkę poniej wypełniała.Czterdzieści pięć lat miała Ruth Miller, ale gdzież jej było porównać siędo pięćdziesięcioletniej Zofii Widłąg [ Pobierz całość w formacie PDF ]