[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na wieść o klęsce chilkitów z miasta wyległy tysiące Dargonestyjczyków.Wszyscy rozbiegli się po równinie i rozprawiali się z rannymi wrogami za pomocą pałek, toporów, bosaków i kamieni.Odrąbywano szczypce - jako jadalne trofea - pozostałości zaś ciskano w nadał gorejące zarzewia gnomiego ognia.Pływające wyżej delfiny nie dopuszczały rekinów, niżej zaś trwała bezlitosna rzeź.Coryphena dostrzeżono natychmiast, gdy tylko wyłonił się z głębin jaru.Dziesięć tysięcy ramion uniosło się w tryumfalnym salucie.Dziesięć tysięcy gardzieli podniosło radosną wrzawę.Protektor odpowiedział na tę fale uwielbienia, dziarsko wymachując ostatnią z włóczni.Wspaniałość powitania zepsuł nagłe Naxos, który pojawiwszy się nie wiedzieć skąd, jednym ruchem potężnych płetw strącił napuszonego Protektora z grzbietu Kiosa.- Zdrajca! - syknął rozwścieczony Coryphen.- Świętokradca i bluźnierca!- I kogóż to zdradziłem? Ciebie?- Zdradziłeś swoją prawowitą władczynię.zadając się z lądowcami! Zbluźniłeś przeciwko naszej Boskiej Królowej i podzieliłeś się naszymi najświętszymi sekretami z suchostopą! Oto ona.tam ją masz!Wymierzył grot włóczni w Vixę.Zakłopotana dziewczyna nie wiedziała, jak się zachować, patrzyła więc na obu i milczała.Wokół Coryphena zebrały się grupki jego zwolenników.- Ekscelencjo.nie mieszaj do tego swojej gwardii - zadrwił Naxos.- Jeśli masz dość odwagi, spróbuj rozprawić się z morskimi braćmi osobiście.Tymczasem setki Dargonestyjczyków zaczęły wykrzykiwać obelgi pod adresem samotnego zmiennokształtnego.Ku swojemu zdziwieniu, Vixa zorientowała się nagle, że żaden z morskich braci nie zamierzał stanąć w obronie ich przywódcy.Nawet Kios, jego zastępca i do niedawna przyjaciel, najwidoczniej wolał opowiedzieć się po stronie Coryphena.- Mam się rozprawić z morskimi braćmi? - zadrwił z kolei Coryphen.- Ha! Widzę tylko samotnego zdrajcę.który nie ma żadnych braci!Naxos udając nonszalancję, płynął kilkanaście sążni nad Coryphenem.I nagle, niczym szara błyskawica, runął na Protektora.Ten jednak był gotowy na odparcie ataku - stał spokojnie z włócznią wetkniętą pod ramię.Delfin tak rosły jak Naxos mógł, uderzając taranem, rozbić skorupę chilkita.Gdyby trafił, Protektor nie uszedłby z życiem.Vixę tak zafascynował pojedynek, że zapomniała o czujności.Chwyciło ją jednocześnie kilku wojowników.Szarpała się przez chwilę, ale była zbyt wyczerpana, dała więc za wygraną.Coryphen tymczasem oparł tępy koniec włóczni o piętę prawej stopy i potężnym kopniakiem cisnął broń w Naxosa.Zmiennokształtny zrobił unik, grot jednak trafił go w grzbiet, tuż za płetwą.Naxos opadł na dno i zwinął się kilkakrotnie, przetaczając po piasku i próbując uwolnić się od wbitego żelaza - czemu Protektor przyglądał się beznamiętnie i spokojnie.Drzewce nie wytrzymało i trzasnęło - grot jednak pozostał w ranie.Naxos rzucił się do ucieczki, ciągnąc za sobą smugę krwi i wzniecając chmury piasku - płynął bowiem tuż przy dnie.- Zostawcie go - polecił Coryphen.- Niech zajmą się nim rekiny - po ich kuracji nie będzie skarżył się na nic.Protektor rozejrzał się wokół siebie.Kios i inne delfiny rozpierzchły się na wsze strony - a z nimi także możliwość, że udzielą jednak poparcia swemu przywódcy.Na scenie swego największego zwycięstwa został jedynie Coryphen, Budowniczy Muru, którego władzy nad grodem nikt już nie ośmieliłby się kwestionować.Rozdział 14 – ZdradaCzterej wojownicy powlekli Vixę ku grodowi.Wyciągnęli ją z wody i cisnęli na bruk przystani.Gdy tylko jej płetwy dotknęły kamieni, poczuła ciężar swego ciała.Skup się - powiedziała sobie, choć ogarnęło ją ogromne znużenie.Pomyśl o sobie jako o elfiej pannie.Przy braku chłodnej wody, poczuła ogarniającą ją falę ciepła.Wzdrygnąwszy się, spróbowała znowu oczyścić umysł ze wszystkiego prócz pragnienia powrotu do elfiej postaci.Poczuła dziwne napięcie - i pierwsze oddzieliły się od jej ciała ramiona, potem nogi.Zaraz też jej ciało odczuło chłód.Po skórze, która jeszcze zmieniała barwę z czarno-białej, delfiniej, na znacznie jaśniejszą ludzką, zaczęły przebiegać dreszcze.Posadzka, na którą Vixę ciśnięto, była zimna niczym płyta lodu.Z sadzawki wychynął Coryphen.Dopiero teraz Vixa dostrzegła liczne rany i obrażenia, jakich Protektor doznał w bitwie.Cały korpus i ramiona wodza pokrywały zadrapania, siniaki i skaleczenia.Coryphen skinieniem dłoni wezwał stojącego nieopodal elfa, który szybko podał mu obszerną pelerynę.Dziewczynę ogarnęło zdumienie, kiedy Protektor narzucił opończę nie na swoje, lecz na jej ramiona.Wciąż jednak przeraźliwie szczękała zębami.Nogi też się pod nią uginały, Coryphen więc podtrzymał ją jednym ramieniem.- Jestem chora.- wymamrotała żałośnie.- Nie.po prostu twoje ciało nie jest przygotowane do przyjmowania delfiniego kształtu - odpowiedział Coryphen.Dziewczyna wyrwała ramię z podtrzymującego ją uścisku.- Jaką to karę dla mnie planujesz?Coryphen westchnął głęboko, odsuwając dłonią opadające mu na twarz włosy.- Pani.jestem zmęczony.Teraz zaś muszę zanieść naszej boskiej władczyni wiadomość o zwycięstwie.- Cofnąwszy się o krok, obrzucił ją spojrzeniem, z którego niczego nie zdołała wyczytać.- O twoim losie zdecyduję później.- Z tymi słowy odwrócił się i odszedł.- I jakże będzie.Protektorze Grodu.dotrzymasz swego słowa i uwolnisz mieszkańców lądu? - zawołała za nim Vixa.Coryphen żadnym znakiem nie zdradził, że usłyszał pytanie dziewczyny, tylko równym krokiem podszedł ku przejściu, gdzie jego żołnierze formowali już zwarty szyk.Rozciągająca się dalej uliczka po brzegi była nabita rozhisteryzowanymi podmorcami, którzy oszaleli ze szczęścia na wieść o klęsce odwiecznych wrogów.Przed wejściem w uliczkę Coryphen wziął się w garść, wyprostował lekko przygarbione ramiona i dumnie się wyprężył.Wkroczył pod łukowate przejście otoczony swymi wojownikami.Natychmiast też rozległ się entuzjastyczny ryk tłumów.Qualinestyjska księżniczka ciaśniej owinęła ramiona ciepłą opończą i słaniając się na nogach, ruszyła do Zbrojowni.Zwycięstwo nad chilkitami całkowicie zmieniło status Gundabyra i Qualinestyjczyka.Znikła gdzieś pogarda, jaką im okazywano - wszyscy dowiedzieli się, że zwycięstwo nad skorupiakami w dużej mierze jest dziełem suchawców.Wrogość przemieniła się w otwartą przychylność [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Na wieść o klęsce chilkitów z miasta wyległy tysiące Dargonestyjczyków.Wszyscy rozbiegli się po równinie i rozprawiali się z rannymi wrogami za pomocą pałek, toporów, bosaków i kamieni.Odrąbywano szczypce - jako jadalne trofea - pozostałości zaś ciskano w nadał gorejące zarzewia gnomiego ognia.Pływające wyżej delfiny nie dopuszczały rekinów, niżej zaś trwała bezlitosna rzeź.Coryphena dostrzeżono natychmiast, gdy tylko wyłonił się z głębin jaru.Dziesięć tysięcy ramion uniosło się w tryumfalnym salucie.Dziesięć tysięcy gardzieli podniosło radosną wrzawę.Protektor odpowiedział na tę fale uwielbienia, dziarsko wymachując ostatnią z włóczni.Wspaniałość powitania zepsuł nagłe Naxos, który pojawiwszy się nie wiedzieć skąd, jednym ruchem potężnych płetw strącił napuszonego Protektora z grzbietu Kiosa.- Zdrajca! - syknął rozwścieczony Coryphen.- Świętokradca i bluźnierca!- I kogóż to zdradziłem? Ciebie?- Zdradziłeś swoją prawowitą władczynię.zadając się z lądowcami! Zbluźniłeś przeciwko naszej Boskiej Królowej i podzieliłeś się naszymi najświętszymi sekretami z suchostopą! Oto ona.tam ją masz!Wymierzył grot włóczni w Vixę.Zakłopotana dziewczyna nie wiedziała, jak się zachować, patrzyła więc na obu i milczała.Wokół Coryphena zebrały się grupki jego zwolenników.- Ekscelencjo.nie mieszaj do tego swojej gwardii - zadrwił Naxos.- Jeśli masz dość odwagi, spróbuj rozprawić się z morskimi braćmi osobiście.Tymczasem setki Dargonestyjczyków zaczęły wykrzykiwać obelgi pod adresem samotnego zmiennokształtnego.Ku swojemu zdziwieniu, Vixa zorientowała się nagle, że żaden z morskich braci nie zamierzał stanąć w obronie ich przywódcy.Nawet Kios, jego zastępca i do niedawna przyjaciel, najwidoczniej wolał opowiedzieć się po stronie Coryphena.- Mam się rozprawić z morskimi braćmi? - zadrwił z kolei Coryphen.- Ha! Widzę tylko samotnego zdrajcę.który nie ma żadnych braci!Naxos udając nonszalancję, płynął kilkanaście sążni nad Coryphenem.I nagle, niczym szara błyskawica, runął na Protektora.Ten jednak był gotowy na odparcie ataku - stał spokojnie z włócznią wetkniętą pod ramię.Delfin tak rosły jak Naxos mógł, uderzając taranem, rozbić skorupę chilkita.Gdyby trafił, Protektor nie uszedłby z życiem.Vixę tak zafascynował pojedynek, że zapomniała o czujności.Chwyciło ją jednocześnie kilku wojowników.Szarpała się przez chwilę, ale była zbyt wyczerpana, dała więc za wygraną.Coryphen tymczasem oparł tępy koniec włóczni o piętę prawej stopy i potężnym kopniakiem cisnął broń w Naxosa.Zmiennokształtny zrobił unik, grot jednak trafił go w grzbiet, tuż za płetwą.Naxos opadł na dno i zwinął się kilkakrotnie, przetaczając po piasku i próbując uwolnić się od wbitego żelaza - czemu Protektor przyglądał się beznamiętnie i spokojnie.Drzewce nie wytrzymało i trzasnęło - grot jednak pozostał w ranie.Naxos rzucił się do ucieczki, ciągnąc za sobą smugę krwi i wzniecając chmury piasku - płynął bowiem tuż przy dnie.- Zostawcie go - polecił Coryphen.- Niech zajmą się nim rekiny - po ich kuracji nie będzie skarżył się na nic.Protektor rozejrzał się wokół siebie.Kios i inne delfiny rozpierzchły się na wsze strony - a z nimi także możliwość, że udzielą jednak poparcia swemu przywódcy.Na scenie swego największego zwycięstwa został jedynie Coryphen, Budowniczy Muru, którego władzy nad grodem nikt już nie ośmieliłby się kwestionować.Rozdział 14 – ZdradaCzterej wojownicy powlekli Vixę ku grodowi.Wyciągnęli ją z wody i cisnęli na bruk przystani.Gdy tylko jej płetwy dotknęły kamieni, poczuła ciężar swego ciała.Skup się - powiedziała sobie, choć ogarnęło ją ogromne znużenie.Pomyśl o sobie jako o elfiej pannie.Przy braku chłodnej wody, poczuła ogarniającą ją falę ciepła.Wzdrygnąwszy się, spróbowała znowu oczyścić umysł ze wszystkiego prócz pragnienia powrotu do elfiej postaci.Poczuła dziwne napięcie - i pierwsze oddzieliły się od jej ciała ramiona, potem nogi.Zaraz też jej ciało odczuło chłód.Po skórze, która jeszcze zmieniała barwę z czarno-białej, delfiniej, na znacznie jaśniejszą ludzką, zaczęły przebiegać dreszcze.Posadzka, na którą Vixę ciśnięto, była zimna niczym płyta lodu.Z sadzawki wychynął Coryphen.Dopiero teraz Vixa dostrzegła liczne rany i obrażenia, jakich Protektor doznał w bitwie.Cały korpus i ramiona wodza pokrywały zadrapania, siniaki i skaleczenia.Coryphen skinieniem dłoni wezwał stojącego nieopodal elfa, który szybko podał mu obszerną pelerynę.Dziewczynę ogarnęło zdumienie, kiedy Protektor narzucił opończę nie na swoje, lecz na jej ramiona.Wciąż jednak przeraźliwie szczękała zębami.Nogi też się pod nią uginały, Coryphen więc podtrzymał ją jednym ramieniem.- Jestem chora.- wymamrotała żałośnie.- Nie.po prostu twoje ciało nie jest przygotowane do przyjmowania delfiniego kształtu - odpowiedział Coryphen.Dziewczyna wyrwała ramię z podtrzymującego ją uścisku.- Jaką to karę dla mnie planujesz?Coryphen westchnął głęboko, odsuwając dłonią opadające mu na twarz włosy.- Pani.jestem zmęczony.Teraz zaś muszę zanieść naszej boskiej władczyni wiadomość o zwycięstwie.- Cofnąwszy się o krok, obrzucił ją spojrzeniem, z którego niczego nie zdołała wyczytać.- O twoim losie zdecyduję później.- Z tymi słowy odwrócił się i odszedł.- I jakże będzie.Protektorze Grodu.dotrzymasz swego słowa i uwolnisz mieszkańców lądu? - zawołała za nim Vixa.Coryphen żadnym znakiem nie zdradził, że usłyszał pytanie dziewczyny, tylko równym krokiem podszedł ku przejściu, gdzie jego żołnierze formowali już zwarty szyk.Rozciągająca się dalej uliczka po brzegi była nabita rozhisteryzowanymi podmorcami, którzy oszaleli ze szczęścia na wieść o klęsce odwiecznych wrogów.Przed wejściem w uliczkę Coryphen wziął się w garść, wyprostował lekko przygarbione ramiona i dumnie się wyprężył.Wkroczył pod łukowate przejście otoczony swymi wojownikami.Natychmiast też rozległ się entuzjastyczny ryk tłumów.Qualinestyjska księżniczka ciaśniej owinęła ramiona ciepłą opończą i słaniając się na nogach, ruszyła do Zbrojowni.Zwycięstwo nad chilkitami całkowicie zmieniło status Gundabyra i Qualinestyjczyka.Znikła gdzieś pogarda, jaką im okazywano - wszyscy dowiedzieli się, że zwycięstwo nad skorupiakami w dużej mierze jest dziełem suchawców.Wrogość przemieniła się w otwartą przychylność [ Pobierz całość w formacie PDF ]