[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Możemy porozmawiać o tym później.— Rozmawiamy o tym teraz.Byłem sam, słyszysz?— Okay.Po drugie, chcę, żebyś opowiedział mi o mojej rodzinie.— Dlaczego?— A dlaczego nie? Chcę wiedzieć wszystko o twoim ojcu i jego ojcu, o twoich braciach i kuzynach.Może nie będę ich lubił, kiedy to wszystko się skończy, ale mam prawo o nich wiedzieć.Przez całe życie ukrywano przede mną te informacje, a ja chcę wiedzieć.— Nie ma tam nic niezwykłego.— Och, doprawdy? Cóż, wydaje mi się dość niezwykłe, ze trafiłeś do bloku śmierci.To bardzo ekskluzywne towarzystwo.Dorzuć fakt, że jesteś białym z klasy średniej i masz prawie siedemdziesiąt lat, a stanie się to jeszcze bardziej niezwykłe.Chcę wiedzieć, jak i dlaczego tu trafiłeś.Co sprawiło, że robiłeś te wszystkie rzeczy? Ilu członków mojej rodziny należało do Klanu? I dlaczego? Iłu innych ludzi zginęło po drodze?— I sądzisz, że wygadam się na temat tego wszystkiego?— Mam nadzieję, że tak.Dojrzejesz do tego.Jestem twoim wnukiem, Sam, jedynym żyjącym, oddychającym krewnym, któremu na tobie zależy.Będziesz mówił, Sam.Powiesz mi wszystko.— Cóż, skoro mam tyle gadać, to o czym jeszcze chciałbyś wiedzieć?— O Eddiem.Sam wziął głęboki oddech i zamknął oczy.— Nie masz zamiaru cofać się przed niczym, prawda? — zapytał cicho.Adam nagryzmolił coś bezsensownego w notatniku.Nadszedł czas kolejnego papierosa i więzień odprawił swój rytuał z jeszcze większą starannością i spokojem niż przedtem.Kolejny kłąb niebieskawego dymu dołączył do chmury wiszącej pod sufitem.Dłonie Sama już nie drżały.— Co będziesz chciał wiedzieć, kiedy skończymy rozmawiać o Eddiem?— Nie mam pojęcia.To powinno nam zająć całe cztery tygodnie.— A kiedy zaczniemy rozmawiać o tobie?— Kiedy tylko zechcesz.— Adam sięgnął do dyplomatki i wyjął cienką teczkę.Przełożył kartkę papieru i pióro przez otwór w siatce.— To jest umowa, w której wyrażasz zgodę, żebym cię reprezentował.Podpisz na dole.Sam przeczytał dokument z pewnej odległości, nie dotykając go.— A więc znów związuję się z Kravitz & Bane?— W pewnym sensie.— Co to znaczy, w pewnym sensie? Jest tu wyraźnie napisane, że znowu pozwalam, żeby ci Żydzi mnie reprezentowali.Trwało tak długo, zanim udało mi się od nich odczepić, a przecież, do diabła, nawet im nie płaciłem.— Umowę podpisujesz ze mną, Sam.Nigdy nie spotkasz tych facetów, jeśli nie będziesz chciał.— Nie chcę.— Okay.Tak się składa, że pracuję dla firmy, więc umowa musi być i firmą.To proste.— Ach, optymizm młodzieży.Wszystko jest proste.Siedzę tutaj, niecałe sto metrów od komory gazowej, zegar na ścianie tyka i tyka, coraz głośniej i głośniej, a dla ciebie wszystko jest proste.— Zwyczajnie podpisz ten cholerny papier, Sam.— A potem co?— A potem zabierzemy się do roboty.W świetle prawa nie mogę nic zrobić, dopóki nie podpiszesz tego dokumentu.Podpisz go i zabierzemy się do roboty.— A jaka jest pierwsza rzecz, którą chciałbyś zrobić?— Odtworzyć zamach na Kramera, bardzo powoli, krok po kroku.— Było to już robione tysiące razy.— Zrobimy to ponownie.Mam gruby zeszyt pełen pytań.— Wszystkie zostały już zadane.— Tak, Sam, ale nikt nie udzielił na nie odpowiedzi, prawda? Sam włożył papierosa między zęby.— A poza tym nie zostały zadane przeze mnie, prawda?— Myślisz, że kłamię?— A kłamiesz?— Nie.— Ale nie opowiedziałeś całej historii, prawda?— Jakie to ma znaczenie, obrońco? Czytałeś Batemana.— Tak, znam Batemana na pamięć, ale jest w nim wiele niespójnych miejsc.— Typowo prawnicza odpowiedź.— Jeśli są nowe dowody, to zawsze jest sposób, żeby je przedstawić.Musimy tylko stworzyć takie zamieszanie, żeby gdzieś jakiś sędzia uznał, że musi się zastanowić jeszcze raz.A potem jeszcze raz.A potem, żeby udzielić odroczenia, by dowiedzieć się reszty.— Znam reguły tej gry, synu.— Adamie, okay? Nazywam się Adam.— Tak, a do mnie mów „dziadziu”.Rozumiem, że chcesz wystąpić do gubernatora o zastosowanie prawa łaski.— Tak.Sam przysunął się nieco z krzesłem i zbliżył twarz do otworu w przegrodzie.Wyciągnął prawą rękę i wycelował wskazujący palec w jakiś punkt pośrodku Adamowego nosa.Twarz zrobiła mu się nagle surowa, oczy się zwęziły.— Posłuchaj mnie — warknął, celując wciąż palcem.— Jeśli podpiszę ten kawałek papieru, to masz nigdy nie rozmawiać z tym skurwysynem.Nigdy.Rozumiesz?Adam spojrzał na palec, ale nic nie powiedział.Sam postanowił kontynuować.— To zdradliwy sukinsyn [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.— Możemy porozmawiać o tym później.— Rozmawiamy o tym teraz.Byłem sam, słyszysz?— Okay.Po drugie, chcę, żebyś opowiedział mi o mojej rodzinie.— Dlaczego?— A dlaczego nie? Chcę wiedzieć wszystko o twoim ojcu i jego ojcu, o twoich braciach i kuzynach.Może nie będę ich lubił, kiedy to wszystko się skończy, ale mam prawo o nich wiedzieć.Przez całe życie ukrywano przede mną te informacje, a ja chcę wiedzieć.— Nie ma tam nic niezwykłego.— Och, doprawdy? Cóż, wydaje mi się dość niezwykłe, ze trafiłeś do bloku śmierci.To bardzo ekskluzywne towarzystwo.Dorzuć fakt, że jesteś białym z klasy średniej i masz prawie siedemdziesiąt lat, a stanie się to jeszcze bardziej niezwykłe.Chcę wiedzieć, jak i dlaczego tu trafiłeś.Co sprawiło, że robiłeś te wszystkie rzeczy? Ilu członków mojej rodziny należało do Klanu? I dlaczego? Iłu innych ludzi zginęło po drodze?— I sądzisz, że wygadam się na temat tego wszystkiego?— Mam nadzieję, że tak.Dojrzejesz do tego.Jestem twoim wnukiem, Sam, jedynym żyjącym, oddychającym krewnym, któremu na tobie zależy.Będziesz mówił, Sam.Powiesz mi wszystko.— Cóż, skoro mam tyle gadać, to o czym jeszcze chciałbyś wiedzieć?— O Eddiem.Sam wziął głęboki oddech i zamknął oczy.— Nie masz zamiaru cofać się przed niczym, prawda? — zapytał cicho.Adam nagryzmolił coś bezsensownego w notatniku.Nadszedł czas kolejnego papierosa i więzień odprawił swój rytuał z jeszcze większą starannością i spokojem niż przedtem.Kolejny kłąb niebieskawego dymu dołączył do chmury wiszącej pod sufitem.Dłonie Sama już nie drżały.— Co będziesz chciał wiedzieć, kiedy skończymy rozmawiać o Eddiem?— Nie mam pojęcia.To powinno nam zająć całe cztery tygodnie.— A kiedy zaczniemy rozmawiać o tobie?— Kiedy tylko zechcesz.— Adam sięgnął do dyplomatki i wyjął cienką teczkę.Przełożył kartkę papieru i pióro przez otwór w siatce.— To jest umowa, w której wyrażasz zgodę, żebym cię reprezentował.Podpisz na dole.Sam przeczytał dokument z pewnej odległości, nie dotykając go.— A więc znów związuję się z Kravitz & Bane?— W pewnym sensie.— Co to znaczy, w pewnym sensie? Jest tu wyraźnie napisane, że znowu pozwalam, żeby ci Żydzi mnie reprezentowali.Trwało tak długo, zanim udało mi się od nich odczepić, a przecież, do diabła, nawet im nie płaciłem.— Umowę podpisujesz ze mną, Sam.Nigdy nie spotkasz tych facetów, jeśli nie będziesz chciał.— Nie chcę.— Okay.Tak się składa, że pracuję dla firmy, więc umowa musi być i firmą.To proste.— Ach, optymizm młodzieży.Wszystko jest proste.Siedzę tutaj, niecałe sto metrów od komory gazowej, zegar na ścianie tyka i tyka, coraz głośniej i głośniej, a dla ciebie wszystko jest proste.— Zwyczajnie podpisz ten cholerny papier, Sam.— A potem co?— A potem zabierzemy się do roboty.W świetle prawa nie mogę nic zrobić, dopóki nie podpiszesz tego dokumentu.Podpisz go i zabierzemy się do roboty.— A jaka jest pierwsza rzecz, którą chciałbyś zrobić?— Odtworzyć zamach na Kramera, bardzo powoli, krok po kroku.— Było to już robione tysiące razy.— Zrobimy to ponownie.Mam gruby zeszyt pełen pytań.— Wszystkie zostały już zadane.— Tak, Sam, ale nikt nie udzielił na nie odpowiedzi, prawda? Sam włożył papierosa między zęby.— A poza tym nie zostały zadane przeze mnie, prawda?— Myślisz, że kłamię?— A kłamiesz?— Nie.— Ale nie opowiedziałeś całej historii, prawda?— Jakie to ma znaczenie, obrońco? Czytałeś Batemana.— Tak, znam Batemana na pamięć, ale jest w nim wiele niespójnych miejsc.— Typowo prawnicza odpowiedź.— Jeśli są nowe dowody, to zawsze jest sposób, żeby je przedstawić.Musimy tylko stworzyć takie zamieszanie, żeby gdzieś jakiś sędzia uznał, że musi się zastanowić jeszcze raz.A potem jeszcze raz.A potem, żeby udzielić odroczenia, by dowiedzieć się reszty.— Znam reguły tej gry, synu.— Adamie, okay? Nazywam się Adam.— Tak, a do mnie mów „dziadziu”.Rozumiem, że chcesz wystąpić do gubernatora o zastosowanie prawa łaski.— Tak.Sam przysunął się nieco z krzesłem i zbliżył twarz do otworu w przegrodzie.Wyciągnął prawą rękę i wycelował wskazujący palec w jakiś punkt pośrodku Adamowego nosa.Twarz zrobiła mu się nagle surowa, oczy się zwęziły.— Posłuchaj mnie — warknął, celując wciąż palcem.— Jeśli podpiszę ten kawałek papieru, to masz nigdy nie rozmawiać z tym skurwysynem.Nigdy.Rozumiesz?Adam spojrzał na palec, ale nic nie powiedział.Sam postanowił kontynuować.— To zdradliwy sukinsyn [ Pobierz całość w formacie PDF ]