[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale głos miał miękki i przyjacielski.Emanowała z niego nieustępliwość i współczucie człowieka, który był kiedyś na miejscu Forresta.Kosztowało to trzysta dwadzieścia pięć dolarów dziennie, a Oscar zalecał minimum miesięczny pobyt.- A potem zobaczymy - dodał.- Muszę zadać mu kilka przykrych pytań na temat tego, co dotąd robił.- Nie chcę przy tym być - powiedział Ray.- I nie będziesz - odparł Forrest.Był zrezygnowany, bo czekała go bolesna chłosta.- Połowę opłaty bierzemy z góry - kontynuował Oscar.- Drugą po zakończeniu leczenia.Ray drgnął, próbując przypomnieć sobie stan swego konta.Pienię­dzy miał w bród, ale nie mógł ich teraz ruszać.- Zapłacę ze spadku ojca - powiedział Forrest.- Za kilka dni.Oscar pokręcił głową.- Nie robimy żadnych wyjątków.Połowa teraz.- Nie ma sprawy - wtrącił Ray.- Wypiszę czek.- Zapłacę ze spadku - powtórzył Forrest.- Nic nie będziesz wypisy­wał.- Odbiorę sobie potem, jakoś to załatwimy.- Ray nie wiedział, jak to załatwią, ale postanowił zwalić sprawę na barki Harry’ego Reksa.Podpisał formularz jako poręczyciel.Forrest podpisał się na dole, pod listą obowiązujących w ośrodku zakazów i nakazów.- Obowiązuje dwudziestoośmiodniowy zakaz opuszczania ośrodka - powiedział Oscar.- Jeśli go naruszysz, przepadną wszystkie pieniądze i już nigdy nie będziesz mógł tu wrócić.Jasne?- Jasne - odrzekł Forrest.Ile razy już przez to przechodził?- Jesteś tu, bo chcesz tu być, tak?- Tak.- I nikt cię do niczego nie zmusza.- Nie, nikt.Rozpoczęła się chłosta i Ray postanowił wyjść.Podziękował Oscarowi, uścisnął brata i odjechał jeszcze szybciej, niż przyjechał.Rozdział 25Był już pewien, że ojciec zgromadził pieniądze po roku 1991, a więc po przegranych wyborach.Przedtem była przy nim Claudia, a Claudia nic o nich nie wiedziała.Nie pochodziły z łapówek, nie pochodziły z hazar­du.Nie pochodziły też ze zmyślnych, tajnych inwestycji, ponieważ Ray nie znalazł ani jednego dokumentu, który wskazywałby na to.że Sę­dzia kupował lub sprzedawał akcje.Wynajęty przez Harry’ego Reksa księgowy, który miał uporządkować wyciągi i sporządzić końcowe zeznanie podatkowe, też nic nie znalazł.Powiedział, że miał łatwą pracę.ponieważ ojciec załatwiał wszystko za pośrednictwem miejscowego banku.Ty wiesz swoje, ja swoje, pomyślał Ray.W domu walało się prawie czterdzieści pudeł starych, bezużytecz­nych akt.Sprzątaczki zebrały je i poustawiały w gabinecie i jadalni.Trwało to kilka godzin, ale wreszcie znalazł to, czego szukał.Dwa pudła zawierały notatki i materiały dotyczące spraw, które ojciec pro­wadził już na emeryturze, a więc po roku 1991; nazywał je aktami procesowymi.W trakcie procesu nieustannie notował.Daty, godziny, związane ze sprawą fakty, wszystko to, co miało mu pomóc w wydaniu końcowego orzeczenia.Często notował nawet pytania do świadków.I często wyko­rzystywał notatki do korygowania wystąpień adwokatów.Wielokrotnie mawiał - tylko w gabinecie, rzecz jasna - że notowanie nie pozwala mu zasnąć.Bywało, że podczas długiego procesu zużywał dwadzieścia no­tatników.Ponieważ zanim został sędzią, był adwokatem, nabrał nawyku kom­pletowania i przechowywania wszystkich dokumentów, nawyku, które­go nie wyzbył się do końca życia.Akta procesowe składały się z nota­tek, kopii akt adwokackich, kopii odpowiednich paragrafów, przepisów prawnych, a nawet wystąpień przedstawicieli stron, których do oficjal­nych akt sądowych nie załączano.W miarę upływu lat dokumenty stawały się coraz bardziej bezużyteczne, wreszcie trafiały do kartono­wych pudeł.Według zeznań podatkowych, co roku zarabiał kilka tysięcy dola­rów, orzekając w sprawach, w których nikt inny orzekać nie chciał.Na wiejskich obszarach stanu Missisipi dość powszechne były spory zbyt zażarte dla demokratycznie wybranych miejscowych sędziów.Jedna ze stron zwracała się do sędziego z wnioskiem o rezygnację z przewodni­czenia rozprawie, a on stosownie go rozpatrywał, jednocześnie oświad­czając, że bez względu na fakty, na powoda i pozwanego, jest w stanie zachować całkowitą bezstronność i wydać sprawiedliwy wyrok.Zaraz potem niechętnie ustępował i przekazywał pałeczkę staremu kumplowi z innej części stanu.Sędzia specjalny przyjeżdżał na rozprawę, nie zna­jąc ani faktów, ani stron i nie musząc już zabiegać o ponowny wybór na stanowisko.W niektórych okręgach sędziów specjalnych wykorzystywano do roz­ładowywania przeciążonej wokandy.Czasami zastępowali chorego ko­legę.Niemal wszyscy byli już na emeryturze.Stan płacił im pięćdziesiąt dolarów za godzinę i zwracał koszty własne.W ciągu pierwszego roku po klęsce wyborczej Reuben Atlee nie za­robił nic.W 1993 roku zainkasował pięć tysięcy osiemset dolarów.W 1996 zarobił najwięcej: zgłosił do opodatkowania szesnaście tysięcy dolarów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl