[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podał jej kartkę i zaczął wycofywać wóz z parkingu. Proszęprzeczytać. Dokąd jedziemy? Na lotnisko.Czeka tam już na panią mały prywatny odrzutowiec. Dokąd mnie zabierze? Do Nowego Jorku. A stamtąd? Odleci pani concorde em do Londynu.Jechali ruchliwą ulicą, toteż agenci FBI trzymali się tuż za nimi. Dlaczego wciąż jadą za nami? spytała Eva. Już mówiłem, to nasza obstawa.Zamknęła oczy i w zamyśleniu potarła czoło.W wyobrazni ujrzała Patrickasiedzącego w szpitalnej izolatce, śmiertelnie znudzonego, który mimo własnych291kłopotów nie zapominał też o jej bezpieczeństwie.Dopiero teraz spostrzegła w sa-mochodzie aparat komórkowy. Mogę skorzystać? zapytała, sięgając po niego. Oczywiście.Birck prowadził ostrożnie, bez przerwy zerkał we wsteczne lusterko, jakbywiózł samego prezydenta Stanów Zjednoczonych.Eva zadzwoniła do Brazylii i drogą satelitarną, po portugalsku, wyraziła swąogromną radość z powrotu ojca do domu.Czuł się dobrze, oznajmiła więc szybko,że jej także nic nie jest.Oboje przebywali na wolności, zatem wolała nie zdradzaćojcu, gdzie spędziła trzy ostatnie noce.Zażartowała, że wbrew pozorom pory-wacze wcale nie okazali się tacy straszni.Paulo potwierdził, że był traktowanybardzo dobrze, nie odniósł nawet jednego zadrapania.Obiecała, że wkrótce wrócido ojczyzny.Prawie uporała się już z zadaniem wykonywanym w Stanach i nad-zwyczaj tęskniła za domem.Birck mimowolnie przysłuchiwał się tej rozmowie, lecz nie rozumiał z niej anisłowa.Kiedy Eva odwiesiła aparat i otarła łzy z oczu, powiedział: W piśmie znajdzie pani awaryjny numer telefonu, na wypadek, gdyby cel-nicy znów chcieli panią zatrzymać.FBI wycofało list gończy i wyraziło zgodę, bymogła się pani swobodnie poruszać z dotychczasowym paszportem przez następ-ny tydzień.Eva słuchała w milczeniu. Znajduje się tam również odpowiedni numer londyńskiego telefonu, gdybycoś się przydarzyło na Heathrow.Dopiero teraz sięgnęła po kartkę i rozłożyła ją.List został wydrukowany nafirmowym papierze kancelarii Sandy ego McDermotta.Adwokat pisał, że w Bi-loxi sprawy posuwają się błyskawicznie i wszystko jest na dobrej drodze.Prosił,żeby zadzwoniła do jego pokoju hotelowego z lotniska Kennedy ego.Miał dlaniej dalsze instrukcje.Należało zatem wnioskować, że chciał jej przekazać coś, o czym Birck niepowinien się dowiedzieć.Zajechali przed niewielki budynek specjalnego terminalu na północnym skrajulotniska międzynarodowego w Miami.Agenci pozostali w swoim samochodzie,tylko Birck odprowadził ją do środka.Samolot rzeczywiście na nią czekał.Przy-szło jej nagle do głowy, że ten połyskujący srebrzyście, zgrabny mały odrzutowiecmógłby ją zabrać do ojczyzny.Z trudem się powstrzymała, aby nie powiedzieć pi-lotowi: Proszę mnie zawiezć do Rio.Błagam.Pożegnała się z Birckiem, podziękowała mu za pomoc i weszła na pokładmaszyny.Nie miała żadnego bagażu, nawet jednej sztuki odzieży na zmianę.Po-myślała, że Patrick jej za to zapłaci.Zaraz jednak uzmysłowiła sobie, iż gdy tylkoznajdzie się w Londynie, wystarczy przecież kilka godzin w salonach przy BondStreet lub Oxford Street, aby zyskać tyle rzeczy, że nie zmieściłyby się w tym292odrzutowcu.O tak wczesnej porze Murray Riddleton sprawiał wrażenie szczególnie zmę-czonego i zaniedbanego.Bąknął zdawkowe powitanie sekretarce, która otworzy-ła mu drzwi, i ochoczo przystał na propozycję wypicia mocnej, gorzkiej kawy.Sandy przywitał go uprzejmie, wziął z jego rąk wymiętą marynarkę i poprowa-dził adwokata do salonu, gdzie usiedli wygodnie, żeby omówić ostatnie szczegółyugodowego podziału rodzinnego majątku. No to jesteśmy w domu rzekł Sandy, ujrzawszy podpis Trudy na niewypełnionych do końca papierach.Murray nie wyobrażał sobie jeszcze jednego spotkania z egzaltowaną damul-ką i jej żigolakiem, toteż wymusił podpisanie ugody in blanco.Z pogardą wyrażałsię o awanturze, jaka wybuchła między parą kochanków poprzedniego dnia w je-go gabinecie.Od wielu lat prowadził sprawy rozwodowe, toteż teraz gotów byłpostawić grube pieniądze, że dni Lance a w roli pana domu są już policzone.Wcześniej czy pózniej Trudy musiała się ugiąć pod presją sytuacji finansowej. Zaraz uzupełnimy te punkty oznajmił McDermott. Po co ten pośpiech? Przecież i tak macie wszystko, czego chcieliście. Biorąc pod uwagę istniejącą sytuację, zaproponowane przez nas warunkiwydają się całkiem uczciwe. Tak, jasne. Jeszcze nie wiesz, Murray, że nastąpił znaczny postęp w spornej sprawiemiędzy twoją klientką a towarzystwem Northern Case Mutual. Jaki znów postęp? Nie będę omawiał okoliczności, które w gruncie rzeczy nie są istotne dlatwojej klientki.Najważniejsze, że Northern Case Mutual zgodziło się wycofaćpozew przeciwko Trudy Lanigan.Riddleton przez kilka sekund gapił się na niego wybałuszonymi oczami, a jegodolna szczęka powolutku opadała.Chyba nie był pewien, czy rozmówca nie kpisobie z niego.Sandy wyjął z szuflady kopię podpisanej umowy, na której wcześniej zaczerniłwszystkie paragrafy nie dotyczące Trudy Lanigan.Ale i tak pozostało sporo doczytania. To jakiś żart? spytał niepewnym głosem Riddleton, nie podnosząc gło-wy.Bez cienia podejrzliwości ominął zamalowane fragmenty i szybko odnalazłkluczowe dla siebie zapisy, dwa obszerne akapity, nie tknięte przez wiadome-go cenzora.Dwukrotnie przeczytał sformułowane ścisłym, prawniczym językiemzdania o natychmiastowym i całkowitym zaniechaniu wszelkich roszczeń wobecjego klientki.293Nie interesowało go, z jakiego powodu została spisana ta umowa.W końcukażde poczynanie Patricka spowijała nieprzenikniona mgła tajemnicy.Wolał teżnie zadawać żadnych pytań. Cóż za miła niespodzianka mruknął [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Podał jej kartkę i zaczął wycofywać wóz z parkingu. Proszęprzeczytać. Dokąd jedziemy? Na lotnisko.Czeka tam już na panią mały prywatny odrzutowiec. Dokąd mnie zabierze? Do Nowego Jorku. A stamtąd? Odleci pani concorde em do Londynu.Jechali ruchliwą ulicą, toteż agenci FBI trzymali się tuż za nimi. Dlaczego wciąż jadą za nami? spytała Eva. Już mówiłem, to nasza obstawa.Zamknęła oczy i w zamyśleniu potarła czoło.W wyobrazni ujrzała Patrickasiedzącego w szpitalnej izolatce, śmiertelnie znudzonego, który mimo własnych291kłopotów nie zapominał też o jej bezpieczeństwie.Dopiero teraz spostrzegła w sa-mochodzie aparat komórkowy. Mogę skorzystać? zapytała, sięgając po niego. Oczywiście.Birck prowadził ostrożnie, bez przerwy zerkał we wsteczne lusterko, jakbywiózł samego prezydenta Stanów Zjednoczonych.Eva zadzwoniła do Brazylii i drogą satelitarną, po portugalsku, wyraziła swąogromną radość z powrotu ojca do domu.Czuł się dobrze, oznajmiła więc szybko,że jej także nic nie jest.Oboje przebywali na wolności, zatem wolała nie zdradzaćojcu, gdzie spędziła trzy ostatnie noce.Zażartowała, że wbrew pozorom pory-wacze wcale nie okazali się tacy straszni.Paulo potwierdził, że był traktowanybardzo dobrze, nie odniósł nawet jednego zadrapania.Obiecała, że wkrótce wrócido ojczyzny.Prawie uporała się już z zadaniem wykonywanym w Stanach i nad-zwyczaj tęskniła za domem.Birck mimowolnie przysłuchiwał się tej rozmowie, lecz nie rozumiał z niej anisłowa.Kiedy Eva odwiesiła aparat i otarła łzy z oczu, powiedział: W piśmie znajdzie pani awaryjny numer telefonu, na wypadek, gdyby cel-nicy znów chcieli panią zatrzymać.FBI wycofało list gończy i wyraziło zgodę, bymogła się pani swobodnie poruszać z dotychczasowym paszportem przez następ-ny tydzień.Eva słuchała w milczeniu. Znajduje się tam również odpowiedni numer londyńskiego telefonu, gdybycoś się przydarzyło na Heathrow.Dopiero teraz sięgnęła po kartkę i rozłożyła ją.List został wydrukowany nafirmowym papierze kancelarii Sandy ego McDermotta.Adwokat pisał, że w Bi-loxi sprawy posuwają się błyskawicznie i wszystko jest na dobrej drodze.Prosił,żeby zadzwoniła do jego pokoju hotelowego z lotniska Kennedy ego.Miał dlaniej dalsze instrukcje.Należało zatem wnioskować, że chciał jej przekazać coś, o czym Birck niepowinien się dowiedzieć.Zajechali przed niewielki budynek specjalnego terminalu na północnym skrajulotniska międzynarodowego w Miami.Agenci pozostali w swoim samochodzie,tylko Birck odprowadził ją do środka.Samolot rzeczywiście na nią czekał.Przy-szło jej nagle do głowy, że ten połyskujący srebrzyście, zgrabny mały odrzutowiecmógłby ją zabrać do ojczyzny.Z trudem się powstrzymała, aby nie powiedzieć pi-lotowi: Proszę mnie zawiezć do Rio.Błagam.Pożegnała się z Birckiem, podziękowała mu za pomoc i weszła na pokładmaszyny.Nie miała żadnego bagażu, nawet jednej sztuki odzieży na zmianę.Po-myślała, że Patrick jej za to zapłaci.Zaraz jednak uzmysłowiła sobie, iż gdy tylkoznajdzie się w Londynie, wystarczy przecież kilka godzin w salonach przy BondStreet lub Oxford Street, aby zyskać tyle rzeczy, że nie zmieściłyby się w tym292odrzutowcu.O tak wczesnej porze Murray Riddleton sprawiał wrażenie szczególnie zmę-czonego i zaniedbanego.Bąknął zdawkowe powitanie sekretarce, która otworzy-ła mu drzwi, i ochoczo przystał na propozycję wypicia mocnej, gorzkiej kawy.Sandy przywitał go uprzejmie, wziął z jego rąk wymiętą marynarkę i poprowa-dził adwokata do salonu, gdzie usiedli wygodnie, żeby omówić ostatnie szczegółyugodowego podziału rodzinnego majątku. No to jesteśmy w domu rzekł Sandy, ujrzawszy podpis Trudy na niewypełnionych do końca papierach.Murray nie wyobrażał sobie jeszcze jednego spotkania z egzaltowaną damul-ką i jej żigolakiem, toteż wymusił podpisanie ugody in blanco.Z pogardą wyrażałsię o awanturze, jaka wybuchła między parą kochanków poprzedniego dnia w je-go gabinecie.Od wielu lat prowadził sprawy rozwodowe, toteż teraz gotów byłpostawić grube pieniądze, że dni Lance a w roli pana domu są już policzone.Wcześniej czy pózniej Trudy musiała się ugiąć pod presją sytuacji finansowej. Zaraz uzupełnimy te punkty oznajmił McDermott. Po co ten pośpiech? Przecież i tak macie wszystko, czego chcieliście. Biorąc pod uwagę istniejącą sytuację, zaproponowane przez nas warunkiwydają się całkiem uczciwe. Tak, jasne. Jeszcze nie wiesz, Murray, że nastąpił znaczny postęp w spornej sprawiemiędzy twoją klientką a towarzystwem Northern Case Mutual. Jaki znów postęp? Nie będę omawiał okoliczności, które w gruncie rzeczy nie są istotne dlatwojej klientki.Najważniejsze, że Northern Case Mutual zgodziło się wycofaćpozew przeciwko Trudy Lanigan.Riddleton przez kilka sekund gapił się na niego wybałuszonymi oczami, a jegodolna szczęka powolutku opadała.Chyba nie był pewien, czy rozmówca nie kpisobie z niego.Sandy wyjął z szuflady kopię podpisanej umowy, na której wcześniej zaczerniłwszystkie paragrafy nie dotyczące Trudy Lanigan.Ale i tak pozostało sporo doczytania. To jakiś żart? spytał niepewnym głosem Riddleton, nie podnosząc gło-wy.Bez cienia podejrzliwości ominął zamalowane fragmenty i szybko odnalazłkluczowe dla siebie zapisy, dwa obszerne akapity, nie tknięte przez wiadome-go cenzora.Dwukrotnie przeczytał sformułowane ścisłym, prawniczym językiemzdania o natychmiastowym i całkowitym zaniechaniu wszelkich roszczeń wobecjego klientki.293Nie interesowało go, z jakiego powodu została spisana ta umowa.W końcukażde poczynanie Patricka spowijała nieprzenikniona mgła tajemnicy.Wolał teżnie zadawać żadnych pytań. Cóż za miła niespodzianka mruknął [ Pobierz całość w formacie PDF ]