[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawdziwy dopust.9 LIPCAAustriacy przyjeżdżają już jutro.Na cały dzień oddałam się w ręcespecjalistów od urody, którzy mnie woskowali, masowali, oklepywali iwygładzali.Lisette pomalowała mi paznokcie, a Eugeniuszprzeegzaminował z nazwisk dyplomatów (Cobenzl, Galio, Merfeld iFicąuelmont), imion ich dzieci, rodziców, ciotek i wujów, daturodzenia i nazw miast, w których przyszli na świat.- Umiesz wszystko, maman - oświadczył na koniec, mnąc w dłonikartkę, na której miał to wszystko spisane.10 LIPCA, GODZINA 4 PO POAUDNIU ALBO COZ KOAO TEGO Będą tuza godzinę.- Nigdy nie wyglądałaś piękniej - oświadczył z galanterią Bonaparte,lustrując moją kreację.Miałam na sobie luzną muśli-nową suknię, udrapowaną na kształt rzymskiej togi, a na głowiedelikatny wianek ze złotych listków laurowych, przytrzymującyswobodnie opadające loki.- Czy to nie nazbyt awangardowa kreacja? zapytałam, studiującefekt w lustrze.- O to właśnie chodzi.Stary świat spotyka się z nowym.Stary światskłada nowemu pokłon.Nowy świat pomyślałam, uśmiechając się w duchu.WcześniejBonaparte odmówił zasznurowania butów jedwabnymi wstążkami.Dobrze znałam arystokratów i obawiałam się, że wyśmieją jegoordynarne sznurówki i okrągły kapelusz.-Ani się obejrzysz, a sami będą sznurowali buty po plebej-sku -skwitował moje obawy.Pocałował mnie w policzek, po czym wrócił do gabinetu, do swoichmap, dokumentów, raportów i listów - do pracy, która trzyma go przybiurku dniami i nocami, dzień po dniu.Wygrywanie bitew to dopieropierwszy krok w tym ważnym dziele, jakim jest zaprowadzeniedemokracji we Włoszech.- Król nigdy tak ciężko nie pracował - powiedziałam do Lisette, stającbokiem przed zwierciadłem.We Włoszech bardzo schudłam - to przezte choroby.Ale z efektu jestem zadowolona.Szczupła sylwetka ujęłami lat.W drzwiach pojawili się kapitan Charles i Eugeniusz, przystrojeni wzwykle obrusy, udające odświętne roby, i abażury do lamp zamiastkapeluszy.- Musimy mieć pokój - zawołali unisono, imitując ciężki austriackiakcent.- Nie rozśmieszajcie mnie, proszę.Zrujnuję sobie makijaż.GODZINA 11.20 w NOCYWszystko przebiegło gładko.Jestem bardzo zadowolona.Za toBonaparte nie przestaje szaleć z gniewu, więc przygotowałam mukąpiel, żeby nieco ochłonął.W moim odczuciu delegaci okazali się bardzo mili i szarmanccy,szczególnie stojący na czele poselstwa hrabia de Cobenzl, władającybardzo wytworną francuszczyzną.- Z pewnością czeka nas wiele uroczych wieczorów powiedziałamprzy pożegnaniu, na koniec dodając śmiało: - obywatele.Słysząc to, hrabia de Cobenzl uśmiechnął się szeroko i obdarzył mniebraterskim uściskiem.Hrabia jest już niemłody i raczej brzydki, ale ma tę prawdziwiearystokratyczną ogładę sprawiającą, że w jego obecności nikt nie czujesię skrępowany.Rozmawialiśmy o Cydzie Corneille'a (ku mojemuzdumieniu okazało się, że Bonaparte zna na pamięć całe fragmenty), onowej powieści Goethego Hermann i Dorota, o korespondującychteoriach elektryczności i magnetyzmu zwierzęcego, a także o operzeMozarta Wesele Figara.Bonaparte wygłosił pean na cześć swojegoukochanego Osjana.Na Austriakach zrobiło to ogromne wrażenie,gdyż wyraznie nie spodziewali się, by republikański generał czytywałpoezje.- Czarujący obwiesie - zaklął Bonaparte po ich wyjściu.-Ci dranie niemają najmniejszego zamiaru negocjować traktatu pokojowego.14 LIPCAWłaśnie szykowałam się do snu, kiedy Bonaparte wpadł jak burza domojej gotowalni.-Wymigują się - rzucił od progu, zakładając ręce do tyłu.-Odmawiają zawarcia pokoju.Zresztą dlaczego miałoby im na nimzależeć, skoro w Paryżu roj aliści wciąż rosną w siłę? -Opadł nadrewniany zydel, zaciskając dłonie w pięści.16 LIPCAKłopoty zaczęły się jeszcze przed obiadem.Lisette i ja udałyśmy siędo kuchni, omówić menu przyjęcia wydawanego na cześć austriackiejdelegacji.- Solo - zaczęłam, po czym odwróciłam się do Lisette.- Jak jest kurczak" po włosku?- Polio.- Solo polio.- Tylko kurczaki.Zabawne, okrągłe słowa gładkospłynęły z moich ust.Czułam się niczym śpiewaczka w operzekomicznej.Opera bouffe.Kucharze nie potrafili tego pojąć.Bez masła? Bez salami?- Lisette, wytłumacz im, że tak właśnie zażyczył sobie generał.W tymmomencie z korytarza rozległ się głos Bonapartego,wykrzykującego gniewnie jakieś włoskie słowa.Używa tego językawyłącznie wówczas, kiedy jest wściekły albo w nastroju amoroso.Obaj kucharze wybuchnęli śmiechem.-Co on powiedział? - zapytałam Lisette.Ostatnio Bonaparte złości sięcoraz częściej.Austriacy wykręcają się, jak mogą.Grają na zwłokę, wnadziei, że niebawem rojaliści na powrót obejmą władzę w całejFrancji.- Powiedział dupki" przetłumaczyła zarumieniona Lisette.Dupki? Bonaparte zwykle nie bywał ordynarny.- Jesteś pewna? - Lisette uczy się wprawdzie włoskiego, skąd jednakmiałaby znać podobne słowa.- I jeszcze czorty" i diabelskie pomioty".-Generał jest ostry jak.- Szef kuchni z szerokim uśmiechem złapałtasak do mięsa.- Mięso.Tasak - powiedział po francusku, wyprężającsię dumnie.Tymczasem Bonaparte szalał dalej.- Chełpliwe, żądające Bóg wie czego kutasy - wykrzykiwał, tymrazem po francusku.Poczułam, że płoną mi policzki.Kucharz z torbielą na szyi parsknął śmiechem.Zrozumiał.Wstałam.- Nie, ty zostań - powiedziałam do Lisette.Bonaparte w szarym wełnianym surducie, poznaczonym na plecachplamami potu, stał tyłem do drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Prawdziwy dopust.9 LIPCAAustriacy przyjeżdżają już jutro.Na cały dzień oddałam się w ręcespecjalistów od urody, którzy mnie woskowali, masowali, oklepywali iwygładzali.Lisette pomalowała mi paznokcie, a Eugeniuszprzeegzaminował z nazwisk dyplomatów (Cobenzl, Galio, Merfeld iFicąuelmont), imion ich dzieci, rodziców, ciotek i wujów, daturodzenia i nazw miast, w których przyszli na świat.- Umiesz wszystko, maman - oświadczył na koniec, mnąc w dłonikartkę, na której miał to wszystko spisane.10 LIPCA, GODZINA 4 PO POAUDNIU ALBO COZ KOAO TEGO Będą tuza godzinę.- Nigdy nie wyglądałaś piękniej - oświadczył z galanterią Bonaparte,lustrując moją kreację.Miałam na sobie luzną muśli-nową suknię, udrapowaną na kształt rzymskiej togi, a na głowiedelikatny wianek ze złotych listków laurowych, przytrzymującyswobodnie opadające loki.- Czy to nie nazbyt awangardowa kreacja? zapytałam, studiującefekt w lustrze.- O to właśnie chodzi.Stary świat spotyka się z nowym.Stary światskłada nowemu pokłon.Nowy świat pomyślałam, uśmiechając się w duchu.WcześniejBonaparte odmówił zasznurowania butów jedwabnymi wstążkami.Dobrze znałam arystokratów i obawiałam się, że wyśmieją jegoordynarne sznurówki i okrągły kapelusz.-Ani się obejrzysz, a sami będą sznurowali buty po plebej-sku -skwitował moje obawy.Pocałował mnie w policzek, po czym wrócił do gabinetu, do swoichmap, dokumentów, raportów i listów - do pracy, która trzyma go przybiurku dniami i nocami, dzień po dniu.Wygrywanie bitew to dopieropierwszy krok w tym ważnym dziele, jakim jest zaprowadzeniedemokracji we Włoszech.- Król nigdy tak ciężko nie pracował - powiedziałam do Lisette, stającbokiem przed zwierciadłem.We Włoszech bardzo schudłam - to przezte choroby.Ale z efektu jestem zadowolona.Szczupła sylwetka ujęłami lat.W drzwiach pojawili się kapitan Charles i Eugeniusz, przystrojeni wzwykle obrusy, udające odświętne roby, i abażury do lamp zamiastkapeluszy.- Musimy mieć pokój - zawołali unisono, imitując ciężki austriackiakcent.- Nie rozśmieszajcie mnie, proszę.Zrujnuję sobie makijaż.GODZINA 11.20 w NOCYWszystko przebiegło gładko.Jestem bardzo zadowolona.Za toBonaparte nie przestaje szaleć z gniewu, więc przygotowałam mukąpiel, żeby nieco ochłonął.W moim odczuciu delegaci okazali się bardzo mili i szarmanccy,szczególnie stojący na czele poselstwa hrabia de Cobenzl, władającybardzo wytworną francuszczyzną.- Z pewnością czeka nas wiele uroczych wieczorów powiedziałamprzy pożegnaniu, na koniec dodając śmiało: - obywatele.Słysząc to, hrabia de Cobenzl uśmiechnął się szeroko i obdarzył mniebraterskim uściskiem.Hrabia jest już niemłody i raczej brzydki, ale ma tę prawdziwiearystokratyczną ogładę sprawiającą, że w jego obecności nikt nie czujesię skrępowany.Rozmawialiśmy o Cydzie Corneille'a (ku mojemuzdumieniu okazało się, że Bonaparte zna na pamięć całe fragmenty), onowej powieści Goethego Hermann i Dorota, o korespondującychteoriach elektryczności i magnetyzmu zwierzęcego, a także o operzeMozarta Wesele Figara.Bonaparte wygłosił pean na cześć swojegoukochanego Osjana.Na Austriakach zrobiło to ogromne wrażenie,gdyż wyraznie nie spodziewali się, by republikański generał czytywałpoezje.- Czarujący obwiesie - zaklął Bonaparte po ich wyjściu.-Ci dranie niemają najmniejszego zamiaru negocjować traktatu pokojowego.14 LIPCAWłaśnie szykowałam się do snu, kiedy Bonaparte wpadł jak burza domojej gotowalni.-Wymigują się - rzucił od progu, zakładając ręce do tyłu.-Odmawiają zawarcia pokoju.Zresztą dlaczego miałoby im na nimzależeć, skoro w Paryżu roj aliści wciąż rosną w siłę? -Opadł nadrewniany zydel, zaciskając dłonie w pięści.16 LIPCAKłopoty zaczęły się jeszcze przed obiadem.Lisette i ja udałyśmy siędo kuchni, omówić menu przyjęcia wydawanego na cześć austriackiejdelegacji.- Solo - zaczęłam, po czym odwróciłam się do Lisette.- Jak jest kurczak" po włosku?- Polio.- Solo polio.- Tylko kurczaki.Zabawne, okrągłe słowa gładkospłynęły z moich ust.Czułam się niczym śpiewaczka w operzekomicznej.Opera bouffe.Kucharze nie potrafili tego pojąć.Bez masła? Bez salami?- Lisette, wytłumacz im, że tak właśnie zażyczył sobie generał.W tymmomencie z korytarza rozległ się głos Bonapartego,wykrzykującego gniewnie jakieś włoskie słowa.Używa tego językawyłącznie wówczas, kiedy jest wściekły albo w nastroju amoroso.Obaj kucharze wybuchnęli śmiechem.-Co on powiedział? - zapytałam Lisette.Ostatnio Bonaparte złości sięcoraz częściej.Austriacy wykręcają się, jak mogą.Grają na zwłokę, wnadziei, że niebawem rojaliści na powrót obejmą władzę w całejFrancji.- Powiedział dupki" przetłumaczyła zarumieniona Lisette.Dupki? Bonaparte zwykle nie bywał ordynarny.- Jesteś pewna? - Lisette uczy się wprawdzie włoskiego, skąd jednakmiałaby znać podobne słowa.- I jeszcze czorty" i diabelskie pomioty".-Generał jest ostry jak.- Szef kuchni z szerokim uśmiechem złapałtasak do mięsa.- Mięso.Tasak - powiedział po francusku, wyprężającsię dumnie.Tymczasem Bonaparte szalał dalej.- Chełpliwe, żądające Bóg wie czego kutasy - wykrzykiwał, tymrazem po francusku.Poczułam, że płoną mi policzki.Kucharz z torbielą na szyi parsknął śmiechem.Zrozumiał.Wstałam.- Nie, ty zostań - powiedziałam do Lisette.Bonaparte w szarym wełnianym surducie, poznaczonym na plecachplamami potu, stał tyłem do drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]