[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy? Oczywiście, że teraz.Bądź miła.Dobra dziewczynka.Dzięki.- Odłożył słuchawkę.- Zaraz tutaj będzie.Nina była ślicznym czarnym kociakiem doskonale zorientowanym w swoim fachu.- Oczywiście, że pamiętam ten program - powiedziała.- Tym bardziej że to ja go napisałam.- Czy jest wciąż włączony?- Beż wątpienia.Gdyby któryś z twoich mistrzów od kosmicznych teorii zbliżył się do komputera, już dawno mielibyśmy awarię całego systemu.Ja nie mazałam tego programu.Musi więc siedzieć tam w środku.Zaraz go wam pokażę.Przysunęła krzesło do monitora i wyregulowała wysokość siedzenia do swojego wzrostu.Kiedy usiadła, jej stopy wisiały w powietrzu wysoko nad podłogą.Oparła je na podpórce.W błyskawicznym tempie przesuwała palcami po klawiaturze.Była rzeczywiście profesjonalistką.Na monitorze pojawił się najpierw spis wszystkich programów; po chwili pozostał tylko ten, który ją interesował.Sprawdziła go.Kilka sekund później usiadła wygodnie i wskazała kciukiem na rząd cyfr maszerujący w dół ekranu.- Oto i on.Jest gotów.Czeka.- Wspaniale - powiedział Kleiman, klepiąc ją po ramieniu.- Jesteś geniuszem, dziecinko, a teraz zechciej zrobić dla nas wydruk.- Co? Przecież to jest zapis z całych dwóch lat! Nie słyszałeś o kryzysie energetycznym i braku papieru?- Nie bierz sobie tego zbytnio do serca.Włącz drukarkę.Wcisnęła dwa klawisze i laserowa drukarka zaczęła swoją niemal bezszelestną, błyskawiczną pracę.Głowica drukująca przesuwała się tam i z powrotem po nie kończącym się zwoju papieru, który zaczął układać się w coraz większy stos.- Czy to już wszystko, czego potrzebowali ode mnie geniusze? - zapytała Nina.- Dziękuję ci, laleczko, będę o tobie pamiętał w moim testamencie.Kiedy w końcu drukarka zamilkła, Kleiman oderwał papier od maszyny i zaniósł grubą stertę wydruku komputerowego na swoje biurko.- Zaraz zobaczymy to, co zobaczymy - powiedział, odwracając stos, by zacząć od końca.- Tak, to najnowsze dane.Dziś rano robiłem ten eksperyment.Teraz cofnijmy się trochę.Do ostatniego weekendu, kiedy to zginął nam pułkownik.Mamma mia!- Co takiego?- Jest tutaj, późny wieczór w ostatnią sobotę, kiedy spelunka powinna być zamknięta.Moc, człowieku, moc! Cokolwiek by robili, to udało im się zużyć więcej prądu niż kiedykolwiek! Nigdy nie zużywaliśmy jednej dziesięciotysięcznej tego.To cud, że nie spalili wszystkich układów.A to co? Nie wierzę! To niemożliwe!Przesunął kciuk wzdłuż rzędu cyfr na wydruku.Troy nic nie dostrzegł.Dla niego wszystko było takie same.Skonsternowany Kleiman szybko przejrzał resztę wydruku, po czym powrócił do tamtego miejsca.- Tutaj, w tym punkcie.Odwrócona polaryzacja.To nie powinno tak wyglądać.Nigdy tego nie robiliśmy.Spójrz na inne.Mieliśmy cały czas negatywne wyniki.Zaprzestaliśmy robienia tego rodzaju eksperymentów.Troy z trudem panował nad narastającym zniecierpliwieniem.- Co to oznacza? Jaka polaryzacja? Co pana tak martwi?- To mnie nie martwi.To po prostu niemożliwe.To nie mogło zostać zrobione! Jednak zostało.- Papier wypadł z ręki Kleimana i spadł na podłogę.Fizyk odwrócił się do Troya.Miał ściągniętą twarz i mówił cichym głosem: - Cokolwiek wysłano w czasie, nie wysłano tego do przodu.Wysłano w przeciwnym kierunku.Wysłano wstecz, w przeszłość!ROZDZIAŁ 15Troy bez wahania zaakceptował fakt podróży w czasie.Dlaczego miałby nie zaakceptować? Dorastał w epoce technicznych cudów.Najpierw na długo przed jego urodzeniem wynaleziono bombę atomową, później bombę wodorową, energię atomową, szybsze od dźwięku samoloty odrzutowe, satelity umieszczane na orbitach i w końcu, najbardziej niewiarygodne - przekaz telewizyjny z powierzchni Księżyca pokazujący spacerujących po niej ludzi.Róg obfitości laboratoryjnych produktów zdawał się niewyczerpany.Przestał, podobnie jak wielu innych, zadawać sobie trud zrozumienia techniki.Te urządzenia po prostu działały, nieważne jak.Będąc w wojsku, miał do czynienia z rakietami samosterującymi.Wciska się guzik - i lecą.To wszystko, co trzeba wiedzieć.Wciska się więc jakiś inny guzik i coś podróżuje w czasie.Nie było żadnej różnicy.Jedyny problem, to do czego wykorzystano wehikuł? Co McCulloch i Harper wysłali w przeszłość? Czy było to złoto? Czy cel został osiągnięty? A jeśli nie było to złoto, to co? Tak sformułowane pytanie nasuwało oczywistą odpowiedź.W końcu kawałki zaczynały do siebie pasować.Troy przechylił się do tyłu i zawołał do Kleimana, który jednak go nie słyszał.Fizyk, mrucząc coś pod nosem, przedzierał się przez gąszcz cyfr na komputerowym wydruku.Troy musiał jeszcze bardziej podnieść głos, by przyciągnąć uwagę naukowca.- Co? - zapytał Kleiman, podnosząc wzrok i mrugając nieprzytomnie.- Co mówiłeś?- Pytałem pana, czy na podstawie cyfr można określić wielkość przedmiotu wysłanego pańskim wehikułem czasu?- Wielkość? Masz na myśli masę? Tak, możemy się tego dowiedzieć.Będę musiał ułożyć równanie zestawiające współczynnik tau z rzeczywistym poborem mocy.- Czy może mi pan orientacyjnie określić wielkość masy, jaką można wysłać w przestrzeń czasową?- Mimo iż dotychczas używaliśmy tylko małych obiektów, teoretycznie nie ma ograniczeń co do wielkości.Nie ma czynnika ograniczającego masę.Gdybyśmy mieli wystarczająco duże pole, przypuszczam, że moglibyśmy przemieścić pomnik Waszyngtona.W teoretycznych założeniach nie ma niczego, co wykluczałoby taką możliwość.Troy wahał się przez chwilę, zanim powiedział:- Jeśli to prawda, to logicznie rzecz biorąc, możliwe jest wysłanie istoty ludzkiej w przestrzeń czasową.- Tak, czemu nie, masa jest masą.- Kleiman urwał, pochylił głowę i spojrzał Troyowi w oczy.- Czy myślisz o tym, co ja myślę, że ty myślisz? Czy twoja koncepcja zmierza w kierunku wyjaśnienia nagłego zniknięcia pułkownika?- Możliwe.Taka koncepcja może wyjaśnić wiele rzeczy.Sposób, w jaki popełnił te brutalne morderstwa tylko po to, by zyskać na czasie.Jego obojętność co do pozostawienia śladów, po których moglibyśmy go znaleźć.Czemu miałby się tym wszystkim przejmować, skoro zakładał, że niemożliwe jest, by poniósł konsekwencje swoich czynów.- Masz rację; gdyby podróż w czasie była możliwa, niczym nie musiałby się przejmować.Rzecz w tym, że podczas naszych badań nie braliśmy pod uwagę możliwości wykorzystania w eksperymentach istot żywych.Kto wie, to mogłoby mieć zgubne skutki.Nikt nigdy nie robił takich rzeczy.- Więc spróbujmy.- Powiedziane w prawdziwym duchu nauki.Wiem, co jest nam potrzebne.Kleiman przez chwilę szperał w biurku, aż znalazł notes z numerami telefonów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Kiedy? Oczywiście, że teraz.Bądź miła.Dobra dziewczynka.Dzięki.- Odłożył słuchawkę.- Zaraz tutaj będzie.Nina była ślicznym czarnym kociakiem doskonale zorientowanym w swoim fachu.- Oczywiście, że pamiętam ten program - powiedziała.- Tym bardziej że to ja go napisałam.- Czy jest wciąż włączony?- Beż wątpienia.Gdyby któryś z twoich mistrzów od kosmicznych teorii zbliżył się do komputera, już dawno mielibyśmy awarię całego systemu.Ja nie mazałam tego programu.Musi więc siedzieć tam w środku.Zaraz go wam pokażę.Przysunęła krzesło do monitora i wyregulowała wysokość siedzenia do swojego wzrostu.Kiedy usiadła, jej stopy wisiały w powietrzu wysoko nad podłogą.Oparła je na podpórce.W błyskawicznym tempie przesuwała palcami po klawiaturze.Była rzeczywiście profesjonalistką.Na monitorze pojawił się najpierw spis wszystkich programów; po chwili pozostał tylko ten, który ją interesował.Sprawdziła go.Kilka sekund później usiadła wygodnie i wskazała kciukiem na rząd cyfr maszerujący w dół ekranu.- Oto i on.Jest gotów.Czeka.- Wspaniale - powiedział Kleiman, klepiąc ją po ramieniu.- Jesteś geniuszem, dziecinko, a teraz zechciej zrobić dla nas wydruk.- Co? Przecież to jest zapis z całych dwóch lat! Nie słyszałeś o kryzysie energetycznym i braku papieru?- Nie bierz sobie tego zbytnio do serca.Włącz drukarkę.Wcisnęła dwa klawisze i laserowa drukarka zaczęła swoją niemal bezszelestną, błyskawiczną pracę.Głowica drukująca przesuwała się tam i z powrotem po nie kończącym się zwoju papieru, który zaczął układać się w coraz większy stos.- Czy to już wszystko, czego potrzebowali ode mnie geniusze? - zapytała Nina.- Dziękuję ci, laleczko, będę o tobie pamiętał w moim testamencie.Kiedy w końcu drukarka zamilkła, Kleiman oderwał papier od maszyny i zaniósł grubą stertę wydruku komputerowego na swoje biurko.- Zaraz zobaczymy to, co zobaczymy - powiedział, odwracając stos, by zacząć od końca.- Tak, to najnowsze dane.Dziś rano robiłem ten eksperyment.Teraz cofnijmy się trochę.Do ostatniego weekendu, kiedy to zginął nam pułkownik.Mamma mia!- Co takiego?- Jest tutaj, późny wieczór w ostatnią sobotę, kiedy spelunka powinna być zamknięta.Moc, człowieku, moc! Cokolwiek by robili, to udało im się zużyć więcej prądu niż kiedykolwiek! Nigdy nie zużywaliśmy jednej dziesięciotysięcznej tego.To cud, że nie spalili wszystkich układów.A to co? Nie wierzę! To niemożliwe!Przesunął kciuk wzdłuż rzędu cyfr na wydruku.Troy nic nie dostrzegł.Dla niego wszystko było takie same.Skonsternowany Kleiman szybko przejrzał resztę wydruku, po czym powrócił do tamtego miejsca.- Tutaj, w tym punkcie.Odwrócona polaryzacja.To nie powinno tak wyglądać.Nigdy tego nie robiliśmy.Spójrz na inne.Mieliśmy cały czas negatywne wyniki.Zaprzestaliśmy robienia tego rodzaju eksperymentów.Troy z trudem panował nad narastającym zniecierpliwieniem.- Co to oznacza? Jaka polaryzacja? Co pana tak martwi?- To mnie nie martwi.To po prostu niemożliwe.To nie mogło zostać zrobione! Jednak zostało.- Papier wypadł z ręki Kleimana i spadł na podłogę.Fizyk odwrócił się do Troya.Miał ściągniętą twarz i mówił cichym głosem: - Cokolwiek wysłano w czasie, nie wysłano tego do przodu.Wysłano w przeciwnym kierunku.Wysłano wstecz, w przeszłość!ROZDZIAŁ 15Troy bez wahania zaakceptował fakt podróży w czasie.Dlaczego miałby nie zaakceptować? Dorastał w epoce technicznych cudów.Najpierw na długo przed jego urodzeniem wynaleziono bombę atomową, później bombę wodorową, energię atomową, szybsze od dźwięku samoloty odrzutowe, satelity umieszczane na orbitach i w końcu, najbardziej niewiarygodne - przekaz telewizyjny z powierzchni Księżyca pokazujący spacerujących po niej ludzi.Róg obfitości laboratoryjnych produktów zdawał się niewyczerpany.Przestał, podobnie jak wielu innych, zadawać sobie trud zrozumienia techniki.Te urządzenia po prostu działały, nieważne jak.Będąc w wojsku, miał do czynienia z rakietami samosterującymi.Wciska się guzik - i lecą.To wszystko, co trzeba wiedzieć.Wciska się więc jakiś inny guzik i coś podróżuje w czasie.Nie było żadnej różnicy.Jedyny problem, to do czego wykorzystano wehikuł? Co McCulloch i Harper wysłali w przeszłość? Czy było to złoto? Czy cel został osiągnięty? A jeśli nie było to złoto, to co? Tak sformułowane pytanie nasuwało oczywistą odpowiedź.W końcu kawałki zaczynały do siebie pasować.Troy przechylił się do tyłu i zawołał do Kleimana, który jednak go nie słyszał.Fizyk, mrucząc coś pod nosem, przedzierał się przez gąszcz cyfr na komputerowym wydruku.Troy musiał jeszcze bardziej podnieść głos, by przyciągnąć uwagę naukowca.- Co? - zapytał Kleiman, podnosząc wzrok i mrugając nieprzytomnie.- Co mówiłeś?- Pytałem pana, czy na podstawie cyfr można określić wielkość przedmiotu wysłanego pańskim wehikułem czasu?- Wielkość? Masz na myśli masę? Tak, możemy się tego dowiedzieć.Będę musiał ułożyć równanie zestawiające współczynnik tau z rzeczywistym poborem mocy.- Czy może mi pan orientacyjnie określić wielkość masy, jaką można wysłać w przestrzeń czasową?- Mimo iż dotychczas używaliśmy tylko małych obiektów, teoretycznie nie ma ograniczeń co do wielkości.Nie ma czynnika ograniczającego masę.Gdybyśmy mieli wystarczająco duże pole, przypuszczam, że moglibyśmy przemieścić pomnik Waszyngtona.W teoretycznych założeniach nie ma niczego, co wykluczałoby taką możliwość.Troy wahał się przez chwilę, zanim powiedział:- Jeśli to prawda, to logicznie rzecz biorąc, możliwe jest wysłanie istoty ludzkiej w przestrzeń czasową.- Tak, czemu nie, masa jest masą.- Kleiman urwał, pochylił głowę i spojrzał Troyowi w oczy.- Czy myślisz o tym, co ja myślę, że ty myślisz? Czy twoja koncepcja zmierza w kierunku wyjaśnienia nagłego zniknięcia pułkownika?- Możliwe.Taka koncepcja może wyjaśnić wiele rzeczy.Sposób, w jaki popełnił te brutalne morderstwa tylko po to, by zyskać na czasie.Jego obojętność co do pozostawienia śladów, po których moglibyśmy go znaleźć.Czemu miałby się tym wszystkim przejmować, skoro zakładał, że niemożliwe jest, by poniósł konsekwencje swoich czynów.- Masz rację; gdyby podróż w czasie była możliwa, niczym nie musiałby się przejmować.Rzecz w tym, że podczas naszych badań nie braliśmy pod uwagę możliwości wykorzystania w eksperymentach istot żywych.Kto wie, to mogłoby mieć zgubne skutki.Nikt nigdy nie robił takich rzeczy.- Więc spróbujmy.- Powiedziane w prawdziwym duchu nauki.Wiem, co jest nam potrzebne.Kleiman przez chwilę szperał w biurku, aż znalazł notes z numerami telefonów [ Pobierz całość w formacie PDF ]