[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uśmiechnął się.Był gotowy.Wszystko stawało się proste.W mieście panowało zamieszanie.Straż próbowała usługi­wać nowemu Monitorowi, który był tak zbity z tropu i prze­straszony, że zamknął się w swoich kwaterach, co wywołało lawinę plotek.Bomanz przeszedł przez miasto z chłodną godnością, która przeraziła znających go od lat.Gdy dotarł do granicy Krainy Kurhanów, z szacunkiem popatrzył na swego długoletniego przeciwnika.Upiaszczony leżał tam, gdzie upadł.Latał nad nim rój tłustych much.Bomanz rzucił w nie garścią błota i natychmiast rozpierzchły się.Pokiwał głową zamyślony.Amulet Upiaszczonego znów zniknął.Bomanz odszukał Kaprala Zdrowie.— Jeśli nie możesz nic zrobić, by wydostać stamtąd Upiasz­czonego, to zarzucaj go błotem.Wokół mojego wykopu leży cała góra błota.— Tak jest — odpowiedział Zdrowie.Dopiero po chwili przeraził się, że tak łatwo zgodził się wykonać polecenie.Bomanz szedł wzdłuż granicy Krainy Kurhanów.Przez ogon komety przeświecało słońce.Kolory miały trochę dziwne odcienie, ale nigdzie nie włóczyły się już duchy.Nie widział powodu, by odkładać próbę nawiązania kontaktu.Wrócił do wsi.Przed sklepem stały wozy.Woźnice zajęci byli rozładowy­waniem ich.Już z daleka słyszał przenikliwy głos Jasmine, przeklinającej kogoś za to, że wziął coś, czego nie powinien.— Niech cię diabli, Tokarze — mruknął Bomanz.— Dla­czego dziś? Mogłeś poczekać, aż będzie po wszystkim.— Czuł, że nie może polegać na Stancilu, kiedy chłopak jest zaniepokojony.Szybko wszedł do środka.— Wspaniały! — zawołał Tokar, spoglądając na konia.— Absolutnie cudowny! Jesteś geniuszem, Bo.— A ty pochlebcą.Co tu się dzieje? Kim, do diabła, są ci wszyscy ludzie?— To moi woźnice.Mój brat Cięte, moja siostra Glory — Glory Stance'a i nasza mała siostrzyczka Snoopy.Nazwaliśmy ją tak, ponieważ zawsze na nas skarżyła.— Miło mi was wszystkich poznać.Gdzie jest Stance?— Posłałam go, żeby przyniósł coś na kolację — wyjaśniła Jasmine.— Dla tylu osób będę musiała wcześniej zacząć gotować.Bomanz westchnął.Wszystko, czego potrzebował tej szczególnej nocy, to domu pełnego gości.— Ty.Połóż to z powrotem tam skąd wziąłeś.Ty.Snoopy? Trzymaj ręce z dala od tego.— Co z tobą, Bo? — zapytał Tokar.Napotkawszy spojrzenie mężczyzny, Bomanz uniósł jedną brew, lecz nie odpowiedział.— Gdzie jest ten woźnica z szerokimi barami?— Już nie będzie ze mną przyjeżdżał — odpowiedział Tokar ponuro.— Tak też myślałem.Gdybyś czegoś potrzebował, to będę na górze — oznajmił i poszedł do swego pokoju na strychu.Usiadł w fotelu i zmusił się do snu.Tym razem jego sny były subtelne.Wydawało mu się, że wreszcie coś usłyszał, ale nie mógł sobie przypomnieć.— Co teraz zrobimy? — zapytał Bomanz, gdy przyszedł Stancil.— Ten tłum pokrzyżował nam plany.— Ile czasu potrzebujesz, tato?— To może trwać całe noce, a nawet tygodnie, jeśli w ogóle się uda.— Cieszył się, że syn odnalazł w sobie odwagę.— Nie możemy ich po prostu wyprosić.— Nie możemy również iść gdzie indziej.— Strażnicy byli ostatnio w bardzo złym nastroju.— Czy będziesz bardzo hałasował, tato? Nie moglibyśmy zrobić tego tutaj, po cichu?— Chyba będziemy musieli spróbować.Postaraj się niepo­strzeżenie przynieść sprzęt, który ukryliśmy w sklepie, a ja przygotuję pokój.Kiedy Stance wyszedł, ramiona Bomanza opadły.Zaczął się denerwować.Nie z powodu tego, czemu rzucał wyzwanie, lecz z powodu własnych przeczuć.Wciąż dręczyła go myśl, że o czymś zapomniał, ale przecież wszystko dokładnie sprawdził.Nie mogło być mowy o żadnej pomyłce.Splunął w kąt.— Typowe dla antykwariusza tchórzostwo — mruknął.— Staromodny strach przed nieznanym.Wrócił Stancil.— Mama zajęła ich grą w kości.— Właśnie zastanawiałem się, dlaczego Snoopy tak wrzesz­czy.Masz wszystko?— Tak.— W porządku.Zejdź na dół i pokibicuj im.Za chwilę dołączę do was.Zrobimy to, gdy położą się spać.— Dobrze.— Stance? Jesteś gotowy?— Jasne, tato.Po prostu zeszłej nocy byłem trochę zdener­wowany.Nie co dzień widzę człowieka zamordowanego przez duchy.— To się zdarza, więc lepiej przyzwyczaić się do tego.Stancil zbladł.— Uczestniczysz w zajęciach Czarnej Uczelni, prawda?Czarna Uczelnia była ukrywanym wydziałem uniwersytetu, na którym czarownicy uczyli się swego fachu.Oficjalnie nie istniał.Był zakazany, a jednak działał.Bomanz był jego najlepszym absolwentem.Stancil odpowiedział jednym, krótkim skinięciem i wyszedł.— Tak też myślałem — szepnął Bomanz i zastanowił się: — Jak czarny jesteś, synu?Kręcił się po pokoju, sprawdzając wszystko, aż zdał sobie sprawę, że jest to tylko pretekst, by nie dołączyć do towarzys­twa na dole.— Jesteś czymś — bełkotał do siebie.Ostatnie spojrzenie.Mapa jest.świece, miska rtęci.sreb­rny sztylet.zioła.— Wciąż miał wrażenie, że czegoś braku­je.— Do diabła, o czym mogłem zapomnieć?W grze w kości brały udział cztery osoby.Gracze siedzieli z czterech stron planszy, czterokrotnie większej niż normalnie.Przed każdym ruchem rzucali kostką.Jeśli któremuś z graczy udało się wyrzucić szóstkę, mógł wykonać kombinację sześciu ruchów.Przestrzegali ogólnych zasad, prócz wypadania z ko­lejki.— Oni mnie ogrywają! — naskarżyła Snoopy, gdy tylko pojawił się Bomanz.Siedziała naprzeciwko Jasmine, a Glory i Tokar po bokach.Bomanz obserwował przez chwilę, jak grają.Tokar i starsza siostra byli w zmowie.Konwencjonalna taktyka eliminacji.Kiedy przyszła kolej na Snoopy, Bomanz impulsywnie kon­trolował rzut kostką.Wyrzuciła szóstkę, zapiszczała i spojrzała oskarżycielsko na swych przeciwników.Bomanz zastanawiał się, czy jest w nim jeszcze choć odrobina tego młodzieńczego entuzjazmu i optymizmu.Mrugnął do dziewczyny.Ile mogła mieć lat? Czternaście?Sprawił, że Tokar wyrzucił jedynkę, Jasmine i Glory po­zwolił wyrzucić tyle oczek, ile było im przeznaczone, potem dał Snoopy kolejną szóstkę, a Tokarowi następną jedynkę.Za trzecim razem Tokar zaczął narzekać.— To zaczyna być śmieszne — stwierdził, a Glory była skłonna zostawić go i grać po stronie siostry, przeciwko Jasmine.Gdy Snoopy wyrzuciła następną szóstkę, Jasmine mrugnęła do niego, więc pozwolił Tokarowi wyrzucić trójkę, a potem dwójkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl