[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Komandorze, co się dzieje? - zapytał zaniepokojonyMeyer.Nie był w stanie odpowiedzieć.Głos astrofizyka, zamiastuspokoić, wywołał jeszcze większy lęk.Kto mi teraz pomoże? -myślał w panice.Angelika? Emocjonalnie rozchwiana osobo-wość.Sina? Pochłonięta analizą pierwszych danych dostarczo-nych przez sondy nawet nie wie, kiedy wyszli na zewnątrz.Czuł, jak brakuje mu powietrza.Zettenberg odetchnął kilka razy, próbując się uspokoić.Niebyło to łatwe.Tłumaczył sobie, że to tylko nerwy.A może ktośrzeczywiście zmniejszył mu limit tlenu? Nie! To tylko wyob-raznia - narzucił sobie dyscyplinę umysłową.Wreszcie po kilkusekundach oddech się wyrównał.- Wszystko w porządku - odrzekł zachrypłym głosem.- Mam niepokojące odczyty pańskich funkcji życiowych.- To nic - odburknął.Pragnął jednak jak najszybciej zna-lezć się na pokładzie Marka Aureliusza.W słuchawkach Da-niel nadal wesoło nucił jakąś dawno zapomnianą melodię.- Poruczniku, wracamy! - rzucił w eter.- Już?! - Czarnecki był zawiedziony.Po powrocie Hubert sprawdził dokładnie stan pojemników ztlenem i oprzyrządowanie skafandra.Wszystko było w należy-tym porządku.Czyżby jego obawy były tylko wytworem wyob-razni? A może ogarniała go paranoja? Instynkt jednak podpo-wiadał, że gdzieś w pobliżu czai się zagrożenie.Rozdział 23Flora, faunaoraz liczbaDrake'aTeodor i Sina, pochyleni nad trójwymiaro-wym rzutnikiem w laboratorium, nie zauważyliwejścia komandora.Komentowali pierwszezdjęcia i próbki dostarczone przez sondy.- Spędziliście całą noc nad kompute-rem? - zagadnął.- Mamy niezwykle ciekawe dane - po-wiedział Meyer.- Zechce pan, komandorze,rzucić okiem?- Chętnie.Usiadł przy nich.- Odległość planety od gwiazdy centralnej wynosi okołostu sześćdziesięciu pięciu milionów kilometrów, czyli niecowięcej niż Ziemi od Słońca, ale przy założeniu, że Toliman jestmasywniejszy i jaśniejszy, jest to egzosfera sprzyjająca powsta-niu życia.Jej obieg wokół gwiazdy to czterysta pięćdziesiątcztery dni.- Rzadziej będziemy tu świętować sylwestra - zaśmiał siębeztrosko Hubert.Czuł niewysłowioną ulgę i radość, że wresz-cie ich wyprawa dotarła do celu.- No to wygląda - odpowiedział z uśmiechem Teodor.-Doba trwa dziewiętnaście godzin i trzydzieści trzy minuty,promień planety to około dziesięć tysięcy kilometrów.Globokrążają trzy niewielkie satelity, którym Daniel nadał wstępnenazwy: Perun, Swaróg i Jaryło.- A cóż to takiego? - zdumiał się Zettenberg.- Tego nieidzie wymówić.Można sobie połamać język.- Bogowie słowiańscy.- Zazwyczaj ciałom niebieskim nadaje się imiona bogówgreckich lub rzymskich.- Może tym razem zrobimy wyjątek od tradycji? - wtrąciłaSina.Hubert teatralnie wzniósł oczy ku górze.- Niech mu będzie, ale astronomowie na Ziemi szybkozmienią te nazwy na bardziej.- przez chwilę szukał odpo-wiedniego określenia - przyswajalne.Roześmieli się.- Co jeszcze macie?- Przeanalizowałem dostarczone przez sondy próbki skał igleby - rzekł Teodor, który po śmierci Mashari przejął wszyst-kie prace związane z badaniami chemicznymi.- Wychodzi nato, że Raj Utracony powstał w podobny sposób jak Ziemia.Bezpośrednio po narodzinach był globem bardzo gorącej, płyn-nej materii.Podczas gdy ciężkie pierwiastki opadały do środka,tworząc metaliczne jądro, lżejsze unosiły się ku powierzchni,tworząc skalny płaszcz i skorupę.Gorące gazy wydobywającesię w postaci pęcherzyków utworzyły atmosferę.Planeta osty-gła i zawarta w atmosferze para wodna zaczęła się skraplać.Padające przez wiele milionów lat deszcze utworzyły oceany.- Rozumiem - przerwał Zettenberg, nie mając ochoty nakolejny wykład Meyera.- Jest tam czym oddychać?- Jestem dobrej myśli - odezwała się Finderman.- Atmos-fera planety posiada grubość około czterystu pięćdziesięciudziewięciu kilometrów, mniejszą niż na Ziemi, ale proporcjo-nalną do wielkości globu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Komandorze, co się dzieje? - zapytał zaniepokojonyMeyer.Nie był w stanie odpowiedzieć.Głos astrofizyka, zamiastuspokoić, wywołał jeszcze większy lęk.Kto mi teraz pomoże? -myślał w panice.Angelika? Emocjonalnie rozchwiana osobo-wość.Sina? Pochłonięta analizą pierwszych danych dostarczo-nych przez sondy nawet nie wie, kiedy wyszli na zewnątrz.Czuł, jak brakuje mu powietrza.Zettenberg odetchnął kilka razy, próbując się uspokoić.Niebyło to łatwe.Tłumaczył sobie, że to tylko nerwy.A może ktośrzeczywiście zmniejszył mu limit tlenu? Nie! To tylko wyob-raznia - narzucił sobie dyscyplinę umysłową.Wreszcie po kilkusekundach oddech się wyrównał.- Wszystko w porządku - odrzekł zachrypłym głosem.- Mam niepokojące odczyty pańskich funkcji życiowych.- To nic - odburknął.Pragnął jednak jak najszybciej zna-lezć się na pokładzie Marka Aureliusza.W słuchawkach Da-niel nadal wesoło nucił jakąś dawno zapomnianą melodię.- Poruczniku, wracamy! - rzucił w eter.- Już?! - Czarnecki był zawiedziony.Po powrocie Hubert sprawdził dokładnie stan pojemników ztlenem i oprzyrządowanie skafandra.Wszystko było w należy-tym porządku.Czyżby jego obawy były tylko wytworem wyob-razni? A może ogarniała go paranoja? Instynkt jednak podpo-wiadał, że gdzieś w pobliżu czai się zagrożenie.Rozdział 23Flora, faunaoraz liczbaDrake'aTeodor i Sina, pochyleni nad trójwymiaro-wym rzutnikiem w laboratorium, nie zauważyliwejścia komandora.Komentowali pierwszezdjęcia i próbki dostarczone przez sondy.- Spędziliście całą noc nad kompute-rem? - zagadnął.- Mamy niezwykle ciekawe dane - po-wiedział Meyer.- Zechce pan, komandorze,rzucić okiem?- Chętnie.Usiadł przy nich.- Odległość planety od gwiazdy centralnej wynosi okołostu sześćdziesięciu pięciu milionów kilometrów, czyli niecowięcej niż Ziemi od Słońca, ale przy założeniu, że Toliman jestmasywniejszy i jaśniejszy, jest to egzosfera sprzyjająca powsta-niu życia.Jej obieg wokół gwiazdy to czterysta pięćdziesiątcztery dni.- Rzadziej będziemy tu świętować sylwestra - zaśmiał siębeztrosko Hubert.Czuł niewysłowioną ulgę i radość, że wresz-cie ich wyprawa dotarła do celu.- No to wygląda - odpowiedział z uśmiechem Teodor.-Doba trwa dziewiętnaście godzin i trzydzieści trzy minuty,promień planety to około dziesięć tysięcy kilometrów.Globokrążają trzy niewielkie satelity, którym Daniel nadał wstępnenazwy: Perun, Swaróg i Jaryło.- A cóż to takiego? - zdumiał się Zettenberg.- Tego nieidzie wymówić.Można sobie połamać język.- Bogowie słowiańscy.- Zazwyczaj ciałom niebieskim nadaje się imiona bogówgreckich lub rzymskich.- Może tym razem zrobimy wyjątek od tradycji? - wtrąciłaSina.Hubert teatralnie wzniósł oczy ku górze.- Niech mu będzie, ale astronomowie na Ziemi szybkozmienią te nazwy na bardziej.- przez chwilę szukał odpo-wiedniego określenia - przyswajalne.Roześmieli się.- Co jeszcze macie?- Przeanalizowałem dostarczone przez sondy próbki skał igleby - rzekł Teodor, który po śmierci Mashari przejął wszyst-kie prace związane z badaniami chemicznymi.- Wychodzi nato, że Raj Utracony powstał w podobny sposób jak Ziemia.Bezpośrednio po narodzinach był globem bardzo gorącej, płyn-nej materii.Podczas gdy ciężkie pierwiastki opadały do środka,tworząc metaliczne jądro, lżejsze unosiły się ku powierzchni,tworząc skalny płaszcz i skorupę.Gorące gazy wydobywającesię w postaci pęcherzyków utworzyły atmosferę.Planeta osty-gła i zawarta w atmosferze para wodna zaczęła się skraplać.Padające przez wiele milionów lat deszcze utworzyły oceany.- Rozumiem - przerwał Zettenberg, nie mając ochoty nakolejny wykład Meyera.- Jest tam czym oddychać?- Jestem dobrej myśli - odezwała się Finderman.- Atmos-fera planety posiada grubość około czterystu pięćdziesięciudziewięciu kilometrów, mniejszą niż na Ziemi, ale proporcjo-nalną do wielkości globu [ Pobierz całość w formacie PDF ]