[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Otrzymaliśmy także rozkaz opuszczenia obozu.Od tej pory rządzicie się sami i możecie jeździć, dokąd wam się podoba.- Jak najłatwiej dojechać do wsi po drugiej stronie Omury? - zapytał Will.Kitano odparł, że można dojechać pociągiem, ale chyba lepiej wynająć toyotę na gaz drzewny używaną przez strażników.Rozkłady jazdy uległy całkowitemu rozchwianiu.I gdy, przeciąwszy Dolinę Urakami, jechali na północ, opowiedział o wędrówce przez góry bosonogiej Michiko, o śmierci jej córki, o cudownym uzdrowieniu Hajimego.Usłyszawszy o wypadnięciu włosów Michiko, Maggie westchnęła głośno.Potrafiła czytać między wierszami i chciała wiedzieć, jak poważnie Will traktował tamtą kobietę.Zawsze dotychczas potrafił unikać wszelkich romantycznych rozanieleń, ale doświadczenia wojenne odmieniły go bardzo wyraźnie.Gdy wjechali na strome wzgórze, przed obszerny wiejski dom, było wczesne popołudnie, a kiedy wyszli z auta, Will wskazał zatokę, za którą leżało Nagasaki.Widok był malowniczy, ponieważ tego dnia nie widziało się nigdzie znamion wojny.Zapukał do drzwi, przyjęła go matka Michiko.Skłoniła się kilka razy, po czym zaprosiła ich do środka.Michiko leżała na futonie, otoczona przez tłum kobiet, krewnych i sąsiadek.Harpie! pomyślał.Te same kuzynki, które przedtem patrzyły nań z taką pogardą, teraz gięły się w ukłonach błagając o przebaczenie.Dwie pomknęły do kuchni, żeby zaparzyć herbatę, inne przyniosły dla Maggie i Willa poduszki.Will ukląkł przy Michiko.Powitała go słabym uśmiechem.Ujął ją za dłoń, uścisnęła mu palce.Potem musiała przepłukać usta.Krwawiły jej skażone dziąsła.Miała na skórze purpurowe plamki, a na karku ropiejące wrzody.Zsunął się ręcznik z jej głowy i Maggie z trudem opanowała łzy: chora była całkiem łysa.- Mają zabrać ją do szpitala - powiedziała matka Michiko, ocierając wilgotną szmatką spocone czoło córki.- Nic nie chce jeść, a czasem majaczy.- Przyprowadziłem kogoś, kto chciał cię zobaczyć - powiedział Will, przywołując Maggie gestem dłoni.Maggie wzruszona stoicyzmem Michiko, uklękła.- Jestem siostrą Willa - powiedziała po japońsku.Wywołało to wśród kobiet głośne poruszenie.Will najchętniej wymiótłby je wszystkie miotłą, żeby uzyskać bodaj chwilę dla siebie.Tyle miał do powiedzenia, a jakże mógł mówić przy tych obcych? Zacisnął zęby i usiłował nie zauważać wpatrzonych weń kobiet.- Wkrótce wracam do domu - powiedział.- Donoś mi o stanie twego zdrowia, pisz, jak czuje się Hajime.Daj mi znać, jeśli czegoś będzie wam brak.A postaram się pomóc.Zanotował swój adres w Williamstown, po czym ujął ją za dłoń.- Sayonara.Opuściła głowę.Wracając do Nagasaki niemal ze sobą nie rozmawiali.Byli już blisko miasta, gdy Maggie zauważyła w jego oczach niepokój i miała tylko nadzieję, że nie myśli o powrocie do wioski po to jedynie, by wykonać jakiś szlachetny gest, którego by później żałował.Maggie podziwiała Michiko, wiedziała jednak, że łączyło ją z Willem niewiele ponad cierpienie.Dojeżdżając do stoczni, Will spostrzegł zakotwiczone w porcie amerykańskie okręty.Był zaskoczony widokiem wielkiego tankowca, który wyglądał tak, jakby go przerabiano na lotniskowiec, kilka statków typu Liberty i białego statku-szpitala.Dzięki Bogu wreszcie nadeszła pomoc.Wróciwszy następnego ranka do przytułku Tomachi, Maggie znalazła brata powalonego śmiertelną chorobą.Przerażona, że to skutek napromieniowania, poradziła mu, żeby kazał się leczyć na statku-szpitalu.Wbrew jego protestom z pomocą Kitana wsadziła go do toyoty i pojechali na drugą stronę zatoki, gdzie na przystani Dejima rozbito namioty i ustawiono szałasy.Will został tam zarejestrowany i zdezynfekowany.Potem sanitariusz pomógł mu wziąć prysznic gorącej i zimnej wody i odział w nowe ubranie.Dopiero wtedy Will zdał sobie sprawę, że znalazł się faktycznie już w drodze do domu.- Muszę jednak raz jeszcze zobaczyć Michiko - zaprotestował.- Nie czuję się w porządku, wyjeżdżając tak nagle.- Ja ją odwiedzę i wszystko wyjaśnię - powiedziała Maggie.- Musisz ją zapewnić, że chcę coś zrobić dla niej i dla Hajimego.Przyrzekła, wtedy sanitariusz zaprowadził go do izby przyjęć na dokładne badanie całego organizmu.Badanego przed Willem Australijczyka wypytywano o rodzaj pożywienia z ostatnich kilku miesięcy.Gdy ten usiłował wyliczyć, co jadł od czasu dostania się do niewoli, lekarz przerwał mu zniecierpliwiony.- Nie interesują mnie żadne wojenne bajdy.Podawaj fakty.Nikt by nie przeżył, gdyby mu dawano do żarcia to, o czym mówisz.- Ale ja, do cholery, przeżyłem, i przeżyła cała reszta kumpli.Nie siedź jak ten bóg i nie pieprz, że łżemy, bo ci odłupiemy ten twój zagnojony łeb.Lekarz się zjeżył.- Jestem amerykańskim oficerem, kapralu, i za takie gadanie możesz stanąć przed sądem polowym.Australijczyk zaśmiał się gorzko.- Co u diabła możesz ty i cała twoja zasrana armia, zrobić mi po tym, co mi przez te ostatnie cztery lata zrobiły Japy?- Zabierzcie go stąd! - rozkazał lekarz i zaczął badać Willa.Otrzymawszy nową odzież, tytoń, Biblię, ręcznik i mydło został wraz z tuzinem innych jeńców przewieziony barką desantową na biały statek.Z głośnika spadały słowa piosenki „nie siadaj pod jabłonią z nikim oprócz mnie".Will nie mógł sobie potem w żaden sposób przypomnieć, jak znalazł się w łóżku, ale zbudziwszy się, wyczuł, że statek płynie.I usłyszał, jak ktoś mówi:- No i walimy na Okinawę.4.Druga Dywizja Piechoty Morskiej płynęła już do Nagasaki.I jak zwykle, na transportowcu Marka nie było klimatyzacji, więc w ładowniach mieli zaduch, wilgoć i smród.Na szczęście w jego rewirze, ponieważ przebywał w strefie zawarowanej dla oficerów, biła fontanna schłodzonej wody.Zauważywszy dwu poborowych spiesznie napełniających manierki, przeszedł nie czyniąc im uwag.Był bardzo ciekaw, co czeka go w Nagasaki.Wyposażono ich jak do walki, przygotowano na każdy rodzaj przyjęcia.Gdyby to zwycięski transport Japów płynął do San Francisco spustoszonego ostatnio przez bombę atomową, wiedział jak potraktowaliby ich podbici Amerykanie.Tej nocy nie mógł zasnąć, zaniepokojony o los Willa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Otrzymaliśmy także rozkaz opuszczenia obozu.Od tej pory rządzicie się sami i możecie jeździć, dokąd wam się podoba.- Jak najłatwiej dojechać do wsi po drugiej stronie Omury? - zapytał Will.Kitano odparł, że można dojechać pociągiem, ale chyba lepiej wynająć toyotę na gaz drzewny używaną przez strażników.Rozkłady jazdy uległy całkowitemu rozchwianiu.I gdy, przeciąwszy Dolinę Urakami, jechali na północ, opowiedział o wędrówce przez góry bosonogiej Michiko, o śmierci jej córki, o cudownym uzdrowieniu Hajimego.Usłyszawszy o wypadnięciu włosów Michiko, Maggie westchnęła głośno.Potrafiła czytać między wierszami i chciała wiedzieć, jak poważnie Will traktował tamtą kobietę.Zawsze dotychczas potrafił unikać wszelkich romantycznych rozanieleń, ale doświadczenia wojenne odmieniły go bardzo wyraźnie.Gdy wjechali na strome wzgórze, przed obszerny wiejski dom, było wczesne popołudnie, a kiedy wyszli z auta, Will wskazał zatokę, za którą leżało Nagasaki.Widok był malowniczy, ponieważ tego dnia nie widziało się nigdzie znamion wojny.Zapukał do drzwi, przyjęła go matka Michiko.Skłoniła się kilka razy, po czym zaprosiła ich do środka.Michiko leżała na futonie, otoczona przez tłum kobiet, krewnych i sąsiadek.Harpie! pomyślał.Te same kuzynki, które przedtem patrzyły nań z taką pogardą, teraz gięły się w ukłonach błagając o przebaczenie.Dwie pomknęły do kuchni, żeby zaparzyć herbatę, inne przyniosły dla Maggie i Willa poduszki.Will ukląkł przy Michiko.Powitała go słabym uśmiechem.Ujął ją za dłoń, uścisnęła mu palce.Potem musiała przepłukać usta.Krwawiły jej skażone dziąsła.Miała na skórze purpurowe plamki, a na karku ropiejące wrzody.Zsunął się ręcznik z jej głowy i Maggie z trudem opanowała łzy: chora była całkiem łysa.- Mają zabrać ją do szpitala - powiedziała matka Michiko, ocierając wilgotną szmatką spocone czoło córki.- Nic nie chce jeść, a czasem majaczy.- Przyprowadziłem kogoś, kto chciał cię zobaczyć - powiedział Will, przywołując Maggie gestem dłoni.Maggie wzruszona stoicyzmem Michiko, uklękła.- Jestem siostrą Willa - powiedziała po japońsku.Wywołało to wśród kobiet głośne poruszenie.Will najchętniej wymiótłby je wszystkie miotłą, żeby uzyskać bodaj chwilę dla siebie.Tyle miał do powiedzenia, a jakże mógł mówić przy tych obcych? Zacisnął zęby i usiłował nie zauważać wpatrzonych weń kobiet.- Wkrótce wracam do domu - powiedział.- Donoś mi o stanie twego zdrowia, pisz, jak czuje się Hajime.Daj mi znać, jeśli czegoś będzie wam brak.A postaram się pomóc.Zanotował swój adres w Williamstown, po czym ujął ją za dłoń.- Sayonara.Opuściła głowę.Wracając do Nagasaki niemal ze sobą nie rozmawiali.Byli już blisko miasta, gdy Maggie zauważyła w jego oczach niepokój i miała tylko nadzieję, że nie myśli o powrocie do wioski po to jedynie, by wykonać jakiś szlachetny gest, którego by później żałował.Maggie podziwiała Michiko, wiedziała jednak, że łączyło ją z Willem niewiele ponad cierpienie.Dojeżdżając do stoczni, Will spostrzegł zakotwiczone w porcie amerykańskie okręty.Był zaskoczony widokiem wielkiego tankowca, który wyglądał tak, jakby go przerabiano na lotniskowiec, kilka statków typu Liberty i białego statku-szpitala.Dzięki Bogu wreszcie nadeszła pomoc.Wróciwszy następnego ranka do przytułku Tomachi, Maggie znalazła brata powalonego śmiertelną chorobą.Przerażona, że to skutek napromieniowania, poradziła mu, żeby kazał się leczyć na statku-szpitalu.Wbrew jego protestom z pomocą Kitana wsadziła go do toyoty i pojechali na drugą stronę zatoki, gdzie na przystani Dejima rozbito namioty i ustawiono szałasy.Will został tam zarejestrowany i zdezynfekowany.Potem sanitariusz pomógł mu wziąć prysznic gorącej i zimnej wody i odział w nowe ubranie.Dopiero wtedy Will zdał sobie sprawę, że znalazł się faktycznie już w drodze do domu.- Muszę jednak raz jeszcze zobaczyć Michiko - zaprotestował.- Nie czuję się w porządku, wyjeżdżając tak nagle.- Ja ją odwiedzę i wszystko wyjaśnię - powiedziała Maggie.- Musisz ją zapewnić, że chcę coś zrobić dla niej i dla Hajimego.Przyrzekła, wtedy sanitariusz zaprowadził go do izby przyjęć na dokładne badanie całego organizmu.Badanego przed Willem Australijczyka wypytywano o rodzaj pożywienia z ostatnich kilku miesięcy.Gdy ten usiłował wyliczyć, co jadł od czasu dostania się do niewoli, lekarz przerwał mu zniecierpliwiony.- Nie interesują mnie żadne wojenne bajdy.Podawaj fakty.Nikt by nie przeżył, gdyby mu dawano do żarcia to, o czym mówisz.- Ale ja, do cholery, przeżyłem, i przeżyła cała reszta kumpli.Nie siedź jak ten bóg i nie pieprz, że łżemy, bo ci odłupiemy ten twój zagnojony łeb.Lekarz się zjeżył.- Jestem amerykańskim oficerem, kapralu, i za takie gadanie możesz stanąć przed sądem polowym.Australijczyk zaśmiał się gorzko.- Co u diabła możesz ty i cała twoja zasrana armia, zrobić mi po tym, co mi przez te ostatnie cztery lata zrobiły Japy?- Zabierzcie go stąd! - rozkazał lekarz i zaczął badać Willa.Otrzymawszy nową odzież, tytoń, Biblię, ręcznik i mydło został wraz z tuzinem innych jeńców przewieziony barką desantową na biały statek.Z głośnika spadały słowa piosenki „nie siadaj pod jabłonią z nikim oprócz mnie".Will nie mógł sobie potem w żaden sposób przypomnieć, jak znalazł się w łóżku, ale zbudziwszy się, wyczuł, że statek płynie.I usłyszał, jak ktoś mówi:- No i walimy na Okinawę.4.Druga Dywizja Piechoty Morskiej płynęła już do Nagasaki.I jak zwykle, na transportowcu Marka nie było klimatyzacji, więc w ładowniach mieli zaduch, wilgoć i smród.Na szczęście w jego rewirze, ponieważ przebywał w strefie zawarowanej dla oficerów, biła fontanna schłodzonej wody.Zauważywszy dwu poborowych spiesznie napełniających manierki, przeszedł nie czyniąc im uwag.Był bardzo ciekaw, co czeka go w Nagasaki.Wyposażono ich jak do walki, przygotowano na każdy rodzaj przyjęcia.Gdyby to zwycięski transport Japów płynął do San Francisco spustoszonego ostatnio przez bombę atomową, wiedział jak potraktowaliby ich podbici Amerykanie.Tej nocy nie mógł zasnąć, zaniepokojony o los Willa [ Pobierz całość w formacie PDF ]