[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadeszło potwierdzenie.Talent, z jakim rzucono Wieczny Głód i kompleksowość, z jaką zmieniono jego esencję, by unieszkodliwić jego pierwszy kontratak.to wszystko wskazywało na wiedzę i technikę sięgającą poza umiejętności Kirin Tor, a byli to najlepsi magowie wśród ludzi, a nawet elfów.Istniała jednak jeszcze jedna rasa, która zajmowała się magią dłużej niż same elfy.- Poznałem cię.- Krasus, oddychając ciężko, przywołał obraz dumnej twarzy Prestora.- Poznałem cię, mimo formy, jaką przyjąłeś! - Zaczął kaszleć i z trudem odzyskał oddech.Przejścia odebrały Krasusowi siłę, ale bardziej jeszcze niż jakiekolwiek zaklęcie uderzyło go uświadomienie sobie, z czyją mocą się właśnie starł.- Poznałem cię, Skrzydła Śmierci!SIEDEMDuncan zatrzymał konia.- Coś jest nie w porządku.Rhonin również miał takie uczucie, a biorąc pod uwagę wszystko, co wydarzyło się w fortecy, nie mógł pozbyć się wrażenia, że ma to coś wspólnego z jego podróżą.W pewnej odległości widzieli Hasic, było to jednak Hasic milczące, przytłumione.Czarodziej nie słyszał nic, żadnych odgłosów ludzkiej aktywności.W porcie takiej wielkości powinno być tyle hałasu, żeby część dźwięków docierała nawet do nich.A mimo to nie słyszał odgłosów życia, za wyjątkiem kilku ptaków.- Nie wiem nic o żadnych kłopotach - poinformował Vereesę paladyn.- Gdybyśmy dostali takie wieści, natychmiast byśmy przyjechali.- Może po prostu jesteśmy zbyt przewrażliwieni z powodu trudów wędrówki.- Mimo tych słów nawet łowczyni mówiła cicho i niepewnie.Czekali tam tak długo, że w końcu Rhonin postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.Ku zaskoczeniu pozostałych, pogonił swojego wierzchowca do przodu.Postanowił dotrzeć do Hasic, obojętnie czy z resztą towarzyszy, czy też bez nich.Vereesa szybko podążyła za nim, a za nią naturalnie pospieszył lord Senturus.Rhonin powstrzymał uśmiech rozbawienia, gdy rycerze Srebrnej Dłoni popędzili, by znaleźć się przed nim.Jeszcze przez jakiś czas będzie znosił ich arogancję i pyszałkowatość.Tak czy inaczej, Rhonin i jego niechciani towarzysze rozstaną się w porcie.Oczywiście jeśli coś jeszcze pozostało z portu.Nawet ich konie zareagowały na ciszę, stając się bardziej nerwowe.W pewnej chwili Rhonin musiał spiąć swojego wierzchowca ostrogami, żeby ten chciał ruszyć dalej, ale żaden z rycerzy nie śmiał się z jego kłopotów.Odczuli ulgę, kiedy przybliżywszy się nieco, zaczęli słyszeć odgłosy życia od strony portu.Uderzenia młotków.Kilka podniesionych głosów.Turkot wozów.Niewiele, ale przynajmniej wiedzieli, że Hasic nie stało się miastem duchów.Mimo to zbliżali się ostrożnie, świadomi, że coś jest nie w porządku.Vereesa i rycerze trzymali dłonie w pobliżu rękojeści mieczy, a Rhonin zaczął przebiegać w myślach znane sobie zaklęcia.Nikt nie wiedział, czego oczekiwać, ale mieli świadomość, cokolwiek miało się wydarzyć, zdarzy się wkrótce.Gdy brama miasta znalazła się w ich polu widzenia, Rhonin zauważył trzy złowróżbne sylwetki wznoszące się w niebo.Koń Rhonina stanął dęba.Vereesa uchwyciła jego wodze i uspokoiła zwierzę.Niektórzy z rycerzy zaczęli wysuwać miecze, lecz Duncan natychmiast rozkazał je schować.Kilka chwil później trzy potężne gryfy wylądowały przed nimi.Dwa usiadły na wierzchołkach najpotężniejszych drzew, zaś trzeci zablokował im drogę.- Któż jedzie do Hasic? - zapytał jego jeździec, brodaty wojownik o brązowej skórze.Prawdopodobnie nie sięgałby magowi nawet do ramienia, a jednak wyglądał na zdolnego do podniesienia nie tylko jego, ale i konia.Duncan natychmiast podjechał do przodu.- Witaj, jeźdźcu gryfów! Jestem lord Duncan Senturus z zakonu rycerzy Srebrnej Dłoni i prowadzę tę drużynę do portu! Wolno mi spytać, czy w Hasic zdarzyło się jakieś nieszczęście?Krasnolud zaśmiał się ochryple.Nie był tak przysadzisty, jak jego bardziej związani z ziemią krewniacy, przypominał raczej barbarzyńskiego wojownika, którego schwytał smok i ścisnął do połowy wzrostu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Nadeszło potwierdzenie.Talent, z jakim rzucono Wieczny Głód i kompleksowość, z jaką zmieniono jego esencję, by unieszkodliwić jego pierwszy kontratak.to wszystko wskazywało na wiedzę i technikę sięgającą poza umiejętności Kirin Tor, a byli to najlepsi magowie wśród ludzi, a nawet elfów.Istniała jednak jeszcze jedna rasa, która zajmowała się magią dłużej niż same elfy.- Poznałem cię.- Krasus, oddychając ciężko, przywołał obraz dumnej twarzy Prestora.- Poznałem cię, mimo formy, jaką przyjąłeś! - Zaczął kaszleć i z trudem odzyskał oddech.Przejścia odebrały Krasusowi siłę, ale bardziej jeszcze niż jakiekolwiek zaklęcie uderzyło go uświadomienie sobie, z czyją mocą się właśnie starł.- Poznałem cię, Skrzydła Śmierci!SIEDEMDuncan zatrzymał konia.- Coś jest nie w porządku.Rhonin również miał takie uczucie, a biorąc pod uwagę wszystko, co wydarzyło się w fortecy, nie mógł pozbyć się wrażenia, że ma to coś wspólnego z jego podróżą.W pewnej odległości widzieli Hasic, było to jednak Hasic milczące, przytłumione.Czarodziej nie słyszał nic, żadnych odgłosów ludzkiej aktywności.W porcie takiej wielkości powinno być tyle hałasu, żeby część dźwięków docierała nawet do nich.A mimo to nie słyszał odgłosów życia, za wyjątkiem kilku ptaków.- Nie wiem nic o żadnych kłopotach - poinformował Vereesę paladyn.- Gdybyśmy dostali takie wieści, natychmiast byśmy przyjechali.- Może po prostu jesteśmy zbyt przewrażliwieni z powodu trudów wędrówki.- Mimo tych słów nawet łowczyni mówiła cicho i niepewnie.Czekali tam tak długo, że w końcu Rhonin postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.Ku zaskoczeniu pozostałych, pogonił swojego wierzchowca do przodu.Postanowił dotrzeć do Hasic, obojętnie czy z resztą towarzyszy, czy też bez nich.Vereesa szybko podążyła za nim, a za nią naturalnie pospieszył lord Senturus.Rhonin powstrzymał uśmiech rozbawienia, gdy rycerze Srebrnej Dłoni popędzili, by znaleźć się przed nim.Jeszcze przez jakiś czas będzie znosił ich arogancję i pyszałkowatość.Tak czy inaczej, Rhonin i jego niechciani towarzysze rozstaną się w porcie.Oczywiście jeśli coś jeszcze pozostało z portu.Nawet ich konie zareagowały na ciszę, stając się bardziej nerwowe.W pewnej chwili Rhonin musiał spiąć swojego wierzchowca ostrogami, żeby ten chciał ruszyć dalej, ale żaden z rycerzy nie śmiał się z jego kłopotów.Odczuli ulgę, kiedy przybliżywszy się nieco, zaczęli słyszeć odgłosy życia od strony portu.Uderzenia młotków.Kilka podniesionych głosów.Turkot wozów.Niewiele, ale przynajmniej wiedzieli, że Hasic nie stało się miastem duchów.Mimo to zbliżali się ostrożnie, świadomi, że coś jest nie w porządku.Vereesa i rycerze trzymali dłonie w pobliżu rękojeści mieczy, a Rhonin zaczął przebiegać w myślach znane sobie zaklęcia.Nikt nie wiedział, czego oczekiwać, ale mieli świadomość, cokolwiek miało się wydarzyć, zdarzy się wkrótce.Gdy brama miasta znalazła się w ich polu widzenia, Rhonin zauważył trzy złowróżbne sylwetki wznoszące się w niebo.Koń Rhonina stanął dęba.Vereesa uchwyciła jego wodze i uspokoiła zwierzę.Niektórzy z rycerzy zaczęli wysuwać miecze, lecz Duncan natychmiast rozkazał je schować.Kilka chwil później trzy potężne gryfy wylądowały przed nimi.Dwa usiadły na wierzchołkach najpotężniejszych drzew, zaś trzeci zablokował im drogę.- Któż jedzie do Hasic? - zapytał jego jeździec, brodaty wojownik o brązowej skórze.Prawdopodobnie nie sięgałby magowi nawet do ramienia, a jednak wyglądał na zdolnego do podniesienia nie tylko jego, ale i konia.Duncan natychmiast podjechał do przodu.- Witaj, jeźdźcu gryfów! Jestem lord Duncan Senturus z zakonu rycerzy Srebrnej Dłoni i prowadzę tę drużynę do portu! Wolno mi spytać, czy w Hasic zdarzyło się jakieś nieszczęście?Krasnolud zaśmiał się ochryple.Nie był tak przysadzisty, jak jego bardziej związani z ziemią krewniacy, przypominał raczej barbarzyńskiego wojownika, którego schwytał smok i ścisnął do połowy wzrostu [ Pobierz całość w formacie PDF ]