[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy coś przegapiłam? - spytała.- To do mnie podobne.Któregoś wieczora wybraliśmy się z Donem na kolację i do restauracji wszedł Robin Williams.Oczywiście nawet go nie zauważyłam.- Ta kobieta z przeciwka.w samym rogu boksu.- Wybacz, ale muszę założyć szkła.Która kobieta?- Ta w ciemnych okularach i chustce na głowie.Tam.w samym rogu.Lecz gdy zabierał się do wyjaśniania Sylvii, którą kobietę ma na myśli, do baru napłynął tłumek złożony z pięciu lub sześciu roześmianych biznesmenów, zasłaniając im widok.Lloyd przechylił się w prawo i w lewo, rozpaczliwie usiłując nie stracić kobiety z oczu, lecz w następnej chwili do biznesmenów przyłączyły się ich żony i przez dwie lub trzy minuty nie widział w ogóle drugiego końca sali.- Lloyd, co, u diabła ciężkiego, się dzieje? - zapytała go Sylvia.Chwycił ją za rękę.- To brzmi zupełnie idiotycznie, ale ciągle widuję Celię.Albo kobiety, które są do niej podobne.Widziałem jedną zaraz potem, jak wyszedłem z kostnicy.Próbowałem iść za nią, ale zniknęła w tłumie.- A teraz tam znajduje się następna kobieta podobna do Celii?- Nie inaczej.To niesamowite.Nosi ciemne okulary, ale wygląda zupełnie jak ona.Sylvia delikatnie ścisnęła Lloyda za rękę.- Lloyd.Lloyd, kochanie.Rzucił jej szybkie spojrzenie i już w następnej chwili znowu wypatrywał kobiety z boksu naprzeciwko.- Lloyd, tylko niepotrzebnie się dręczysz.Celia nie żyje.- Ale to podobieństwo jest zupełnie niesamowite.- Lloyd, ona nie żyje.Zmarli nie powracają, by wysiadywać naprzeciw nas w koktajlbarach.Po prostu przenosisz swoją rozpacz na postać obcej kobiety, która jest nieco podobna do Celii.To przypomina zjawisko powidoku.Doświadczyłam tego samego, kiedy umarł mój ojciec.Wydałam cztery tysiące dolarów na wizyty u dwóch psychoanalityków, by dojść do siebie.Tłumek biznesmenów oddalił się wreszcie, w dalszym ciągu hałaśliwie się śmiejąc.- Tam.- rzekł Lloyd.Lecz gdy ostatni mężczyzna z przyprawiającą o wściekłość powolnością zszedł im z pola widzenia, ujrzeli, iż miejsce w boksie jest puste.Kobieta już sobie poszła.Sylvia popatrzyła na Lloyda z troską w oczach.- Och, Lloyd.Zdaję sobie sprawę, jak strasznie musisz cierpieć.Lloyd wstał i rozejrzał się w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów bytności kobiety.Frontowe drzwi zamknęły się powoli, jak gdyby ktoś dopiero co nimi wychodził, i wydało mu się, iż za przydymioną szybą dostrzega szczupłą, ciemną postać oraz kawałek kobiecej łydki, lecz w następnej chwili nie było tam już nic prócz ciemności i lustrzanego odbicia mężczyzny zapalającego papierosa.Odwiózł Sylvię do domu i pomógł jej wysiąść z samochodu.Znad przystani wiał chłodny wiatr.Sylvia zadrżała.- Nie musisz odprowadzać mnie aż pod drzwi - powiedziała.- Wracaj bezpiecznie do domu i weź sobie dwie tabletki nytolu.Kiedy się trochę prześpisz, od razu poczujesz się lepiej.Lloyd pocałował ją i przycisnął do piersi.- Dziękuję, Sylvio.Jesteś prawdziwym, gwarantowanym aniołem.- Słuchaj.- odezwała się Sylvia.- Nie masz nic przeciwko temu, bym zatrzymała tę partyturę? Oliver Drexler przychodzi jutro na próbę.Mogę mu ją pokazać.Jestem pewna, że z największą przyjemnością rzuci na to okiem.- Nic a nic - odparł Lloyd i sięgnął do samochodu po plastykową kopertę.- Tylko pilnuj jej dobrze.Może jeszcze stanowić dowód rzeczowy.- Och, w porządku, będę na nią uważać.Nikt mi jej nie zabierze, chyba że po moim trupie!Patrzyła, jak Lloyd zawraca samochód, i pomachała mu na odjezdnym do La Jolla.Otworzyła ciężkie drzwi z jasnej dębiny i weszła do domu.Wdrapując się po wykładanych kafelkami schodach, cichutko zanuciła Pace, pace, mio Dio z La forza del destino Verdiego.Martwiła się o Lloyda.Widać było jak na dłoni, iż nie potrafi stawić czoła tragicznej rzeczywistości samobójstwa Celii.Było to oczywiście zupełnie zrozumiałe.Nagła śmierć ukochanej, na dodatek w tak ponurych i zagadkowych okolicznościach, była niewątpliwie wystarczającą przyczyną, by doprowadzić go do stanu półobłąkania.Próbując z tak wielką zaciekłością skoncentrować się na odnalezieniu przyczyn samobójstwa, umysł Lloyda jedynie bronił się przed skutkami szoku.Halucynacje były prawdopodobnie symptomem tego samego mechanizmu obronnego.Sylvia otworzyła drzwi mieszkania i weszła do środka.Żałowała, iż w żaden sposób nie może pomóc Lloydowi zapomnieć o Celii.Lecz Celia była taka ładna, taka utalentowana i tak pełna życia, że nikt nigdy nie będzie w stanie zająć jej miejsca.Sylvii również jej brakowało.Dopiero dzisiaj zdała sobie sprawę, jak bardzo.Usłyszała od Dona, że Exxon nosi się z zamiarem przeznaczenia pewnej kwoty pieniędzy na wystawienie Wesela Figara.Już miała powiedzieć: „Poczekaj, niech tylko Celia się o tym dowie”, kiedy odczuła niemal fizyczny ból, iż nigdy już jej nie zobaczy.Podeszła do lodówki i wyjęła butelkę białego wina.Zazwyczaj nigdy tyle nie piła, lecz dzisiaj miała ochotę na coś, co pomogłoby jej zasnąć.Zrzuciła z nóg pantofelki i boso przeszła z kuchni do maleńkiego saloniku, w jednej ręce trzymając kieliszek wina, a w drugiej libretto.Usiadła w ulubionym fotelu i położyła nogi na stoliczku do kawy.Zakładając, że są autentyczne, kartki libretta stanowiły jedno z największych odkryć muzycznych stulecia.Nawet gdyby Lloydowi nie udało się odnaleźć dalszego ciągu opery, wciąż jeszcze byłyby warte fortunę.Nie radziła sobie zbyt dobrze z czytaniem po niemiecku - a już szczególnie z pajęczym pismem Wagnera - niemniej udało jej się odcyfrować z grubsza sens.JuniusWyznaję, iż dałem posłuchJego słodkim i kuszącym słowomI że oddaję ci się dobrowolnieDuszą i ciałem.Oraz:Po wieleset tysięcy razy dobranoc,Najukochańsza Weroniko.Niewinnie wtrącony do więzienia,Niewinnie torturowany,Niewinnie muszę umierać.Przekartkowała zapisane nutami stronice i zanuciła cichutko kilka taktów.Jak na Wagnera, partytura była niezwykle monotonna, choć miała w sobie całą teutońską krzepkość Walkirii i Złota Renu.Poczęła wybijać takt na oparciu fotela.Muzyka brzmiała nieomal jak barbarzyńska pieśń wojenna, jaką Goci czy Wizygoci mogli byli śpiewać wybierając się na wyprawę wojenną.W dalszym ciągu nuciła i wybijała takt, gdy odniosła wrażenie, że jest obserwowana [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Czy coś przegapiłam? - spytała.- To do mnie podobne.Któregoś wieczora wybraliśmy się z Donem na kolację i do restauracji wszedł Robin Williams.Oczywiście nawet go nie zauważyłam.- Ta kobieta z przeciwka.w samym rogu boksu.- Wybacz, ale muszę założyć szkła.Która kobieta?- Ta w ciemnych okularach i chustce na głowie.Tam.w samym rogu.Lecz gdy zabierał się do wyjaśniania Sylvii, którą kobietę ma na myśli, do baru napłynął tłumek złożony z pięciu lub sześciu roześmianych biznesmenów, zasłaniając im widok.Lloyd przechylił się w prawo i w lewo, rozpaczliwie usiłując nie stracić kobiety z oczu, lecz w następnej chwili do biznesmenów przyłączyły się ich żony i przez dwie lub trzy minuty nie widział w ogóle drugiego końca sali.- Lloyd, co, u diabła ciężkiego, się dzieje? - zapytała go Sylvia.Chwycił ją za rękę.- To brzmi zupełnie idiotycznie, ale ciągle widuję Celię.Albo kobiety, które są do niej podobne.Widziałem jedną zaraz potem, jak wyszedłem z kostnicy.Próbowałem iść za nią, ale zniknęła w tłumie.- A teraz tam znajduje się następna kobieta podobna do Celii?- Nie inaczej.To niesamowite.Nosi ciemne okulary, ale wygląda zupełnie jak ona.Sylvia delikatnie ścisnęła Lloyda za rękę.- Lloyd.Lloyd, kochanie.Rzucił jej szybkie spojrzenie i już w następnej chwili znowu wypatrywał kobiety z boksu naprzeciwko.- Lloyd, tylko niepotrzebnie się dręczysz.Celia nie żyje.- Ale to podobieństwo jest zupełnie niesamowite.- Lloyd, ona nie żyje.Zmarli nie powracają, by wysiadywać naprzeciw nas w koktajlbarach.Po prostu przenosisz swoją rozpacz na postać obcej kobiety, która jest nieco podobna do Celii.To przypomina zjawisko powidoku.Doświadczyłam tego samego, kiedy umarł mój ojciec.Wydałam cztery tysiące dolarów na wizyty u dwóch psychoanalityków, by dojść do siebie.Tłumek biznesmenów oddalił się wreszcie, w dalszym ciągu hałaśliwie się śmiejąc.- Tam.- rzekł Lloyd.Lecz gdy ostatni mężczyzna z przyprawiającą o wściekłość powolnością zszedł im z pola widzenia, ujrzeli, iż miejsce w boksie jest puste.Kobieta już sobie poszła.Sylvia popatrzyła na Lloyda z troską w oczach.- Och, Lloyd.Zdaję sobie sprawę, jak strasznie musisz cierpieć.Lloyd wstał i rozejrzał się w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów bytności kobiety.Frontowe drzwi zamknęły się powoli, jak gdyby ktoś dopiero co nimi wychodził, i wydało mu się, iż za przydymioną szybą dostrzega szczupłą, ciemną postać oraz kawałek kobiecej łydki, lecz w następnej chwili nie było tam już nic prócz ciemności i lustrzanego odbicia mężczyzny zapalającego papierosa.Odwiózł Sylvię do domu i pomógł jej wysiąść z samochodu.Znad przystani wiał chłodny wiatr.Sylvia zadrżała.- Nie musisz odprowadzać mnie aż pod drzwi - powiedziała.- Wracaj bezpiecznie do domu i weź sobie dwie tabletki nytolu.Kiedy się trochę prześpisz, od razu poczujesz się lepiej.Lloyd pocałował ją i przycisnął do piersi.- Dziękuję, Sylvio.Jesteś prawdziwym, gwarantowanym aniołem.- Słuchaj.- odezwała się Sylvia.- Nie masz nic przeciwko temu, bym zatrzymała tę partyturę? Oliver Drexler przychodzi jutro na próbę.Mogę mu ją pokazać.Jestem pewna, że z największą przyjemnością rzuci na to okiem.- Nic a nic - odparł Lloyd i sięgnął do samochodu po plastykową kopertę.- Tylko pilnuj jej dobrze.Może jeszcze stanowić dowód rzeczowy.- Och, w porządku, będę na nią uważać.Nikt mi jej nie zabierze, chyba że po moim trupie!Patrzyła, jak Lloyd zawraca samochód, i pomachała mu na odjezdnym do La Jolla.Otworzyła ciężkie drzwi z jasnej dębiny i weszła do domu.Wdrapując się po wykładanych kafelkami schodach, cichutko zanuciła Pace, pace, mio Dio z La forza del destino Verdiego.Martwiła się o Lloyda.Widać było jak na dłoni, iż nie potrafi stawić czoła tragicznej rzeczywistości samobójstwa Celii.Było to oczywiście zupełnie zrozumiałe.Nagła śmierć ukochanej, na dodatek w tak ponurych i zagadkowych okolicznościach, była niewątpliwie wystarczającą przyczyną, by doprowadzić go do stanu półobłąkania.Próbując z tak wielką zaciekłością skoncentrować się na odnalezieniu przyczyn samobójstwa, umysł Lloyda jedynie bronił się przed skutkami szoku.Halucynacje były prawdopodobnie symptomem tego samego mechanizmu obronnego.Sylvia otworzyła drzwi mieszkania i weszła do środka.Żałowała, iż w żaden sposób nie może pomóc Lloydowi zapomnieć o Celii.Lecz Celia była taka ładna, taka utalentowana i tak pełna życia, że nikt nigdy nie będzie w stanie zająć jej miejsca.Sylvii również jej brakowało.Dopiero dzisiaj zdała sobie sprawę, jak bardzo.Usłyszała od Dona, że Exxon nosi się z zamiarem przeznaczenia pewnej kwoty pieniędzy na wystawienie Wesela Figara.Już miała powiedzieć: „Poczekaj, niech tylko Celia się o tym dowie”, kiedy odczuła niemal fizyczny ból, iż nigdy już jej nie zobaczy.Podeszła do lodówki i wyjęła butelkę białego wina.Zazwyczaj nigdy tyle nie piła, lecz dzisiaj miała ochotę na coś, co pomogłoby jej zasnąć.Zrzuciła z nóg pantofelki i boso przeszła z kuchni do maleńkiego saloniku, w jednej ręce trzymając kieliszek wina, a w drugiej libretto.Usiadła w ulubionym fotelu i położyła nogi na stoliczku do kawy.Zakładając, że są autentyczne, kartki libretta stanowiły jedno z największych odkryć muzycznych stulecia.Nawet gdyby Lloydowi nie udało się odnaleźć dalszego ciągu opery, wciąż jeszcze byłyby warte fortunę.Nie radziła sobie zbyt dobrze z czytaniem po niemiecku - a już szczególnie z pajęczym pismem Wagnera - niemniej udało jej się odcyfrować z grubsza sens.JuniusWyznaję, iż dałem posłuchJego słodkim i kuszącym słowomI że oddaję ci się dobrowolnieDuszą i ciałem.Oraz:Po wieleset tysięcy razy dobranoc,Najukochańsza Weroniko.Niewinnie wtrącony do więzienia,Niewinnie torturowany,Niewinnie muszę umierać.Przekartkowała zapisane nutami stronice i zanuciła cichutko kilka taktów.Jak na Wagnera, partytura była niezwykle monotonna, choć miała w sobie całą teutońską krzepkość Walkirii i Złota Renu.Poczęła wybijać takt na oparciu fotela.Muzyka brzmiała nieomal jak barbarzyńska pieśń wojenna, jaką Goci czy Wizygoci mogli byli śpiewać wybierając się na wyprawę wojenną.W dalszym ciągu nuciła i wybijała takt, gdy odniosła wrażenie, że jest obserwowana [ Pobierz całość w formacie PDF ]