[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak brechał, tymi własnymi słowy, żebym tak zdechł, jeśli łżę, tak mi dopomóżBóg i Zwięty Krzyż.A jak go już na stos powiodą i spalą, to uniżenie dopraszam się,422aby te jego dwie morgi podle strumienia moje były.Toć mówią że zasługi, pry, będąpoliczone.* * *.Dzierżka, wdowa po Zbylucie z Szarady, co się po śmierci małżonka odmieni-ła na de Wirsing , stadninę po nieboszczyku przejęła i końmi handluje.Godzi się to, bybiałogłowa przemysłem i handlem się parała? Konkurencję nam.Znaczy, uczciwymkatolikom, robiła? Dlaczego jej tak dobrze idzie, he? Gdy innym nie idzie? Bo czeskimhusytom konie sprzedaje! Heretykom!423* * *.dopiero co na sieneńskim soborze uchwalono, a królewskimi edyktami po-twierdzono, że z husyckimi Czechami wszelki obchód zakazany jest, że kto by z husy-tami handlował, na majątku i ciele ma być karany.Nawet ten polski poganin Jagiełło in-famią, banicją, utratą godności i przywilejów karze, kto by się z kacerzami znosił, ołów,broń, sól abo spyżę im przedawał.A u nas, na Zląsku? Drwią sobie z zakazów pysznipanowie kupcy.Mówią, że zarobek grunt, że jak zarobić, to choćby i z diabłem.Chcecienazwisk? Oto one: Tomasz Gernrode z Nysy.Mikołaj Neumarkt ze Zwidnicy.HanuszThrost z Raciborza.Tenże Throst, dodam, bluznił nadto na księży, że rozwiązli, świad-ków na to będzie wielu, bo miała rzecz miejsce we Wrocławiu mieście, w karczmie Pod Głową Maura na Placu Solnym, vicesima prima Iulii, w godzinach wieczornych.Aha, byłbym zabył, handluje jeszcze z Czechami niejaki Fabian Pfefferkorn z Niemo-dlina.A może on już nie żyje?424* * *.powiada się: Urban Horn.Znają go, wichrzyciel to i podżegacz, kacerz ponoi przechrzta.Waldens! Begard! Matka jego była beginka, spalili ją w Zwidnicy, wcze-śniej na mękach do ohydnych się przyznała praktyk.Było jej Roth, Małgorzata Roth.Tego ci Horna, alias Rotha, w Strzelinie na własne oczy widziałem.Do buntów nawo-ływał, z papieża sobie dworował.Włóczył się za nim ów Reinmar de Bielau, pociotekjakiś Ottona Beessa, kanonika od Jana Chrzciciela.Wart jeden drugiego, same prze-chrzty i heretyki.425* * *Zmierzchało już, gdy ostatni klient opuścił kościół świętego Macieja.Pomurnik wy-szedł z konfesjonału, przeciągnął się, oddał brodatemu Krzyżakowi z Gwiazdą zapisanekarty. Przeor Dobeneck spytał nie wydobrzał jeszcze? Nie wydobrzał potwierdził szpitalnik. Wciąż niemocą złożon.Praktycznieinkwizytorem a Sede Apostolica jest więc Grzegorz Hejncze.Też dominikanin.Szpitalnik skrzywił lekko usta, jakby poczuł w nich coś niesmacznego.Pomurnikzauważył to.Szpitalnik zauważył, że Pomurnik zauważył. Młodzik, ten Hejncze wyjaśnił z lekkim ociąganiem. Formalista.Nawszystko żąda dowodów, nader rzadko każe na męki brać.Co i rusz podejrzanego znaj-dzie niewinnym i wypuści.Miękki jest. Widziałem pogorzeliska po stosach na podwalu za Zwiętym Wojciechem.426 Wszystkiego dwa stosy wzruszył ramionami szpitalnik. Za ostatnie trzyniedziele.Za czasów brata Schwenckefelda byłoby dwadzieścia.Prawda, że tylko pa-trzeć, jak będzie palony trzeci.Jego wielebność ułapił czarownika.Podobno ze szczętemzaprzedany diabłu.Właśnie poddawany jest bolesnemu śledztwu. U dominikanów? Na ratuszu. Hejncze jest przy tym? Wyjątkowo uśmiechnął się brzydko Krzyżak jest. Ten czarownik, co za jeden? Zachariasz Voigt, aptekarz. Na ratuszu, powiadasz, bracie? Na ratuszu.427* * *Grzegorz Hejncze, w praktyce obecny inquisitor a Sede Apostolica specialiter depu-tatus na diecezję wrocławską, był faktycznie człowiekiem wyjątkowo młodym.Pomur-nik nie dawał mu więcej niż trzydzieści lat co oznaczało, że byli rówieśnikami.GdyPomurnik wszedł do ratuszowej piwnicy, inkwizytor właśnie się posilał.Wysoko pod-winąwszy rękawy, ochoczo pałaszował wprost z garnka kaszę ze skwarkami.W świetlełuczyw i świec scena prezentowała się malowniczo i nastrojowo żebrowane sklepie-nie, surowe ściany, dębowy stół, krucyfiks, świeczniki obrosłe festonami wosku, plamabiałego dominikańskiego habitu, kolorowa polewa glinianych naczyń, spódnica i zapa-ska usługującej dziewki wszystko to komponowało się niczym na miniaturze z gra-duału, brakowało tylko iluminacji.Nastrój psuły jednak i zakłócały przeszywające wrzaski i ryki bólu, w regularnychodstępach dobiegające z głębszego podziemia, zejście do którego, niczym wrota piekieł,czerwono rozświetlała migotliwa poświata ognia.428Pomurnik zatrzymał się przy schodach, czekał.Inkwizytor jadł.Nie spieszył się.Zjadł wszystko, do samego dna, wydrapał nawet łyżką to, co się przypaliło.Dopiero potym uniósł głowę.Krzaczaste, groznie zrośnięte brwi nad bystrymi oczyma dodawałymu powagi, sprawiały, że wydawał się starszy, niż był w istocie. Od biskupa Konrada, prawda? rozpoznał. Imć pan. Von Grellenort przypomniał Pomurnik. Oczywiście Grzegorz Hejncze powściągliwymi ruchami palców ponagliłdziewkę, by sprzątnęła ze stołu. Birkart von Grellenort, biskupi zaufany i doradca.Siadajcie, proszę.Torturowany zawył z podziemia, zakrzyczał dziko i nieartykułowanie.Pomurnikusiadł.Inkwizytor wytarł z podbródka resztki tłuszczu. Biskup zaczął po chwili opuścił, jak się zdaje, Wrocław? Wyjechał? Raczyła rzec wasza wielebność. Do Nysy pewnie? Odwiedzić panią Agnieszkę Salzwedel? Jego dostojność Pomurnik nawet drgnięciem powieki nie zareagował na utrzy-mywane w głębokim sekrecie nazwisko najnowszej biskupiej miłośnicy. Jego do-429stojność nie zwykł informować mnie o takich detalach.Ja też ich nie dociekam.Ktowściubia nos w sprawy infułatów, ryzykuje jego utratę.A mnie mój nos miły. W to nie wątpię.Ale ja wszak nie sensację, lecz jeno zdrowie dostojnego mamna uwadze.Biskup Konrad nie jest przecie pierwszej młodości, unikać winien nadmiarugorących turbacyj.A wszak ledwo tydzień minął, jak zaszczycał Ulrykę von Rhein.Do tego te wizyty u benedyktynek.Dziwicie się, panie rycerzu? Rzeczą inkwizytorajest wiedzieć.Z podziemia rozległ się krzyk.Urwany, przechodzący w charkot. Rzeczą inkwizytora jest wiedzieć powtórzył Grzegorz Hejncze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Tak brechał, tymi własnymi słowy, żebym tak zdechł, jeśli łżę, tak mi dopomóżBóg i Zwięty Krzyż.A jak go już na stos powiodą i spalą, to uniżenie dopraszam się,422aby te jego dwie morgi podle strumienia moje były.Toć mówią że zasługi, pry, będąpoliczone.* * *.Dzierżka, wdowa po Zbylucie z Szarady, co się po śmierci małżonka odmieni-ła na de Wirsing , stadninę po nieboszczyku przejęła i końmi handluje.Godzi się to, bybiałogłowa przemysłem i handlem się parała? Konkurencję nam.Znaczy, uczciwymkatolikom, robiła? Dlaczego jej tak dobrze idzie, he? Gdy innym nie idzie? Bo czeskimhusytom konie sprzedaje! Heretykom!423* * *.dopiero co na sieneńskim soborze uchwalono, a królewskimi edyktami po-twierdzono, że z husyckimi Czechami wszelki obchód zakazany jest, że kto by z husy-tami handlował, na majątku i ciele ma być karany.Nawet ten polski poganin Jagiełło in-famią, banicją, utratą godności i przywilejów karze, kto by się z kacerzami znosił, ołów,broń, sól abo spyżę im przedawał.A u nas, na Zląsku? Drwią sobie z zakazów pysznipanowie kupcy.Mówią, że zarobek grunt, że jak zarobić, to choćby i z diabłem.Chcecienazwisk? Oto one: Tomasz Gernrode z Nysy.Mikołaj Neumarkt ze Zwidnicy.HanuszThrost z Raciborza.Tenże Throst, dodam, bluznił nadto na księży, że rozwiązli, świad-ków na to będzie wielu, bo miała rzecz miejsce we Wrocławiu mieście, w karczmie Pod Głową Maura na Placu Solnym, vicesima prima Iulii, w godzinach wieczornych.Aha, byłbym zabył, handluje jeszcze z Czechami niejaki Fabian Pfefferkorn z Niemo-dlina.A może on już nie żyje?424* * *.powiada się: Urban Horn.Znają go, wichrzyciel to i podżegacz, kacerz ponoi przechrzta.Waldens! Begard! Matka jego była beginka, spalili ją w Zwidnicy, wcze-śniej na mękach do ohydnych się przyznała praktyk.Było jej Roth, Małgorzata Roth.Tego ci Horna, alias Rotha, w Strzelinie na własne oczy widziałem.Do buntów nawo-ływał, z papieża sobie dworował.Włóczył się za nim ów Reinmar de Bielau, pociotekjakiś Ottona Beessa, kanonika od Jana Chrzciciela.Wart jeden drugiego, same prze-chrzty i heretyki.425* * *Zmierzchało już, gdy ostatni klient opuścił kościół świętego Macieja.Pomurnik wy-szedł z konfesjonału, przeciągnął się, oddał brodatemu Krzyżakowi z Gwiazdą zapisanekarty. Przeor Dobeneck spytał nie wydobrzał jeszcze? Nie wydobrzał potwierdził szpitalnik. Wciąż niemocą złożon.Praktycznieinkwizytorem a Sede Apostolica jest więc Grzegorz Hejncze.Też dominikanin.Szpitalnik skrzywił lekko usta, jakby poczuł w nich coś niesmacznego.Pomurnikzauważył to.Szpitalnik zauważył, że Pomurnik zauważył. Młodzik, ten Hejncze wyjaśnił z lekkim ociąganiem. Formalista.Nawszystko żąda dowodów, nader rzadko każe na męki brać.Co i rusz podejrzanego znaj-dzie niewinnym i wypuści.Miękki jest. Widziałem pogorzeliska po stosach na podwalu za Zwiętym Wojciechem.426 Wszystkiego dwa stosy wzruszył ramionami szpitalnik. Za ostatnie trzyniedziele.Za czasów brata Schwenckefelda byłoby dwadzieścia.Prawda, że tylko pa-trzeć, jak będzie palony trzeci.Jego wielebność ułapił czarownika.Podobno ze szczętemzaprzedany diabłu.Właśnie poddawany jest bolesnemu śledztwu. U dominikanów? Na ratuszu. Hejncze jest przy tym? Wyjątkowo uśmiechnął się brzydko Krzyżak jest. Ten czarownik, co za jeden? Zachariasz Voigt, aptekarz. Na ratuszu, powiadasz, bracie? Na ratuszu.427* * *Grzegorz Hejncze, w praktyce obecny inquisitor a Sede Apostolica specialiter depu-tatus na diecezję wrocławską, był faktycznie człowiekiem wyjątkowo młodym.Pomur-nik nie dawał mu więcej niż trzydzieści lat co oznaczało, że byli rówieśnikami.GdyPomurnik wszedł do ratuszowej piwnicy, inkwizytor właśnie się posilał.Wysoko pod-winąwszy rękawy, ochoczo pałaszował wprost z garnka kaszę ze skwarkami.W świetlełuczyw i świec scena prezentowała się malowniczo i nastrojowo żebrowane sklepie-nie, surowe ściany, dębowy stół, krucyfiks, świeczniki obrosłe festonami wosku, plamabiałego dominikańskiego habitu, kolorowa polewa glinianych naczyń, spódnica i zapa-ska usługującej dziewki wszystko to komponowało się niczym na miniaturze z gra-duału, brakowało tylko iluminacji.Nastrój psuły jednak i zakłócały przeszywające wrzaski i ryki bólu, w regularnychodstępach dobiegające z głębszego podziemia, zejście do którego, niczym wrota piekieł,czerwono rozświetlała migotliwa poświata ognia.428Pomurnik zatrzymał się przy schodach, czekał.Inkwizytor jadł.Nie spieszył się.Zjadł wszystko, do samego dna, wydrapał nawet łyżką to, co się przypaliło.Dopiero potym uniósł głowę.Krzaczaste, groznie zrośnięte brwi nad bystrymi oczyma dodawałymu powagi, sprawiały, że wydawał się starszy, niż był w istocie. Od biskupa Konrada, prawda? rozpoznał. Imć pan. Von Grellenort przypomniał Pomurnik. Oczywiście Grzegorz Hejncze powściągliwymi ruchami palców ponagliłdziewkę, by sprzątnęła ze stołu. Birkart von Grellenort, biskupi zaufany i doradca.Siadajcie, proszę.Torturowany zawył z podziemia, zakrzyczał dziko i nieartykułowanie.Pomurnikusiadł.Inkwizytor wytarł z podbródka resztki tłuszczu. Biskup zaczął po chwili opuścił, jak się zdaje, Wrocław? Wyjechał? Raczyła rzec wasza wielebność. Do Nysy pewnie? Odwiedzić panią Agnieszkę Salzwedel? Jego dostojność Pomurnik nawet drgnięciem powieki nie zareagował na utrzy-mywane w głębokim sekrecie nazwisko najnowszej biskupiej miłośnicy. Jego do-429stojność nie zwykł informować mnie o takich detalach.Ja też ich nie dociekam.Ktowściubia nos w sprawy infułatów, ryzykuje jego utratę.A mnie mój nos miły. W to nie wątpię.Ale ja wszak nie sensację, lecz jeno zdrowie dostojnego mamna uwadze.Biskup Konrad nie jest przecie pierwszej młodości, unikać winien nadmiarugorących turbacyj.A wszak ledwo tydzień minął, jak zaszczycał Ulrykę von Rhein.Do tego te wizyty u benedyktynek.Dziwicie się, panie rycerzu? Rzeczą inkwizytorajest wiedzieć.Z podziemia rozległ się krzyk.Urwany, przechodzący w charkot. Rzeczą inkwizytora jest wiedzieć powtórzył Grzegorz Hejncze [ Pobierz całość w formacie PDF ]