[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawda? Prawda. I cóż? I nic  twarz Szarlej a nie drgnęła. Nuda.Każdy dzień taki sam.W kół-ko.Matutinum, laudesy, pryma, tercja, potem na Barnabę, seksta, nona, potem naBarnabę, nieszpory, collationes, kompleta, na Barnabę. Przestań wreszcie kręcić  Dzierżka przerwała mu ponownie. Dobrzewiesz, o co mi idzie, gadaj więc: zwiałeś? Zcigają cię? Wyznaczyli nagrodę? Uchowaj Boże!  Szarlej przybrał minę urażonego supozycją. Zosta-łem zwolniony.Nikt mnie nie ściga, nikt nie prześladuje.Jestem człowiekiemwolnym. Jakżeż mogłam zapomnieć  odrzekła z przekąsem. Ale dobrze, niechbędzie, daję wiarę.A jeśli daję.To wniosek nasuwa się prosty.Szarlej uniósł brwi znad oblizywanej łyżki, dając wyraz zaciekawieniu.Rey-nevan niespokojnie powiercił się na ławie.Jak się okazało, słusznie. Wniosek nasuwa się prosty  powtórzyła, przypatrując mu się, Dzierżkade Wirsing. Tedy to imć młody pan Reinmar z Bielawy jest obiektem polowa-nia i pościgu.%7łe od razu nie zgadłam, chłopcze, to przez to, że w takich aferachrzadko przegrasz, stawiając na Szarleja.Oj, dobraliście się wy, dobraliście niczymw korcu maku.Zerwała się nagle, doskoczyła do okna. Hej, ty!  wrzasnęła. Tak, ty! Aajzo jedna! Kulfonie zołzowaty! Kutasiekrzywy! Jeszcze raz uderzysz konia, a każę cię nim po majdanie włóczyć! Wybaczcie  wróciła do stołu, splotła ramiona pod falującym biustem.Ale wszystkiego muszę sama dopilnować.Ledwo oko odwrócę, a już się bieszą,nicponie.O czym to ja? Aha.%7łeście się dobrali, figlarze. Wiesz zatem. A jakże.Krąży plotka po narodzie.Kyrielejson i Walter de Barby uganiająsię po gościńcach, Wolfher Stercza jezdzi samoszóst po Zląsku, śledzi, wypytuje,odgraża się.Zbytecznie jednak sępisz nos, Szarleju, a i ty niepotrzebnie się nie-pokoisz, chłopcze.Przy mnie jesteście bezpieczni.Nic mnie nie obchodzą miłosneawantury i rodowe swary, Sterczowie ni braty mi, ni swaty.W przeciwieństwie dociebie, Reinmarze Bielau.Boś dla mnie, może cię to zdziwi, ale krewniak.Nierozdziawiaj gęby.Jam jest wszak de domo Wirsing, z Wirsingów na Reichwalde.A Wirsingowie z Reichwalde poprzez Zedlitzów spokrewnieni są z Nostitzami.A przecie twoja babka była Nostitzówna.144  To prawda  przemógł zdumienie Reynevan. Ale żeście, pani, tak biegliw koneksjach. Wiem to i owo  ucięła kobieta. Brata twego, Piotra, znałam dobrze.Drużył ze Zbylutem, moim małżonkiem.Gościł u nas, na Skałce, niejeden raz.Nakoniach ze skałeckiej stadniny zwykł jezdzić. Mówicie w czasie przeszłym  Reynevan spochmurniał. Tedy wieciejuż. Wiem.Trwające czas jakiś milczenie przerwała Dzierżka de Wirsing. Szczerze z tobą współczuję  powiedziała, a jej poważna twarz szczerośćpotwierdzała. To, co stało się pod Balbinowem, to i dla mnie tragedia.Twegobrata znałam i lubiłam.Zawsze ceniłam go za rozsądek, za trzezwe spojrzenie,za to, że nigdy nie robił z siebie nadętego półpanka.Co tu dużo gadać, toć zaprzykładem Peterlina właśnie mój Zbylut nabrał umu-rozumu.Nos, co go zwykłbył po wielkopańsku zadzierać, opuścił ku ziemi, zobaczył, na czym nogami stoi.I jął się hodowli koni. Tak to było? A jakże.Przedtem Zbylut z Szarady był pan, szlachcic, znana jakoby w Ma-łopolsce familia, samym Melsztyńskim piąta pono woda po kisielu.Herbowy ry-cerz, z tych, co to wiecie: na piersi Leliwa, pod Leliwą podarte gacie.Aż tu PiotrBielau, taki sam miles mediocris, dumny, ale biedny, bierze się za interes, bu-duje farbiarnię i folusz, sprowadza majstrów z Gandawy i Ypres.Bimbając nato, co powiedzą inni rycerze, robi pieniądze.I co? Wkrótce jest prawdziwym pa-nem, możnym i bogatym, a pogardzający nim herbowi gną się w ukłonach i śliniąw uśmiechach, byle tylko był łaskaw pożyczyć im gotówki. Peterlin  oczy Reynevana błysnęły. Peterlin pożyczał pieniądze? Wiem, co podejrzewasz  Dzierżka spojrzała na niego bystro. Ale towątpliwe.Twój brat pożyczał tylko ludziom dobrze sobie znanym i pewnym.Zalichwę można podpaść Kościołowi.Peterlin brał mały procent, nawet nie połowętego, co %7łydzi, ale przed donosem nie tak łatwo się obronić.A względem twoichpodejrzeń.Ha, fakt, nie brakuje takich, co gotowi zamordować, nie mogąc lubnie chcąc spłacić długu.Ale ludzie, którym pożyczał twój brat, do takich raczejnie należeli.Błądzisz więc po zimnym tropie, krewniaku. Niewątpliwie  zacisnął wargi Reynevan. Nie ma co mnożyć podej-rzeń.Ja wiem, kto i dlaczego zabił Peterlina.Wątpliwości w tym względzie niemam żadnych. Należysz więc do mniejszości  rzekła zimno kobieta. Bo większośćwątpliwości ma.Ciszę, która zapadła, znowu przerwała Dzierżka de Wirsing. Krążą plotki po narodzie  powtórzyła. Ale wielce nierozsądnym, ba,głupim wręcz byłoby na podstawie onych pochopnie brać się do wróżdy i zemsty.145 Mówię to na wypadek, gdybyście trafunkiem wcale nie do Matki Boskiej Bardz-kiej zmierzali, lecz całkiem inne mieli plany i zamiary.Reynevan udał, że całkowicie pochłania go zaciek na powale.Szarlej miałminę niewinną jak dziecię.Dzierżka nie spuszczała z obu orzechowych oczu. Względem zaś śmierci Peterlina  podjęła po chwili, zniżając głos to wątpliwości są.I to poważne.Bo to, uważacie, dziwna się zaraza szerzy naZląsku.Dziwny pomór padł na przedsiębiorców i kupców, a i rycerskich głów nieoszczędza.Umierają ludzie zagadkową śmiercią. Pan Bart  mruknął pod nosem Reynevan. Pan Bart z Karczyna. Pan von Bart  dosłyszała, kiwnęła głową. A wcześniej pan Czamborz Heissensteinu.A przed nim dwaj płatnerze z Otmuchowa, imion zapomniałam.Tomasz Gernrode, mistrz cechu rymarzy z Nysy.Pan Fabian Pfefferkorn z niemo-dlińskiej spółki handlowej, od handlu ołowiem.A ostatnio, ledwo tydzień temu,Mikołaj Neumarkt, świdnicki mercator sukienny.Iście pomór. Niechaj zgadnę  odezwał się Szarlej. %7ładen z wymienionych nieumarł na ospę.Ani ze starości. Zgadłeś. Będę zgadywał dalej: nie bez kozery masz liczniejszą niż zwykle eskortę.Nie bez kozery złożoną z uzbrojonych po zęby bandziorów.Dokąd to, mówiłaś,jedziesz? Nie mówiłam  ucięła. Tamtej sprawy tknęłam zaś jeno po to, byściepojęli, jak jest dużą.Byście pojęli, że tego, co się dzieje na Zląsku, przy najlep-szych chęciach nie da się przypisać Sterczom.Ani obciążyć tym Kunza Aulocka.Bo to się zaczęło na długo przed tym, nim przyłapano młodego pana de Bielauw łóżku z panią Sterczową.Warto, byście o tym pamiętali.Ja nie mam już nicwięcej do dodania. Powiedziałaś zbyt dużo  Szarlej nie spuścił wzroku  by nie dokończyć.Kto zabija śląskich kupców? Gdybyśmy wiedzieli  oczy Dzierżki de Wirsing zapłonęły groznie  tojuż by nie zabijał.Ale bez obawy, dowiemy się.Wy trzymajcie się od tego z dala. Czy mówi wam coś  wtrącił Reynevan  nazwisko Horn? Urban Horn? Nie  odrzekła, a Reynevan od razu wiedział, że kłamie.Szarlej spojrzałna niego, w jego oczach Reynevan odczytał wskazówkę, by nie zadawać dalszychpytań. Trzymajcie się od tego z dala  powtórzyła Dzierżka. To niebezpiecznarzecz.A wy macie, jeśli wierzyć plotkom, dość własnych zmartwień.Gadają lu-dziska, że Sterczowie srodze się zawzięli.%7łe Kyrielejson i Stork krążą jak wilki,że są już na tropie.Wreszcie, że pan Guncelin von Laasan wyznaczył nagrodę zajakowychś dwóch szelmów. Plotki  przerwał Szarlej. Pogłoski.146  Możliwe [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl