[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Trochę wiało, ale zamiast deszczu ledwie się z niebasączyło. I ona ci to powiedziała?Kai wzruszyła ramionami. Powiedziała.Złe słowo.Niewiele znaczy.Złe słowo. No to użyj jakichś innych.Dziewczyna myślała intensywnie.Czy uda jej się sprowokować u siebie błysk i dostrzecprzyszłość? Nie miała żadnych ziół, które mogły w tym pomóc.Nie miała też żadnychumiejętności czarownic wojskowych.Nie szkolono jej ani do rozpoznawania terenu, ani auryprzeciwnika.Właściwie nie miała o tym zielonego pojęcia poza faktem, że takie umiejętnościistnieją i że można je doskonalić.Tyle dała jej wiedza wyniesiona ze szkoły.Ale.z drugiejstrony koleżanki wiedziały o pewnych rzeczach, o których wykładowcy twierdzili, że sązakazane.Zawsze przecież.Zagryzła wargi.Zawsze przecież w wywoływaniu błysku możnasię na kimś przewiezć albo pod kogoś podczepić.A do tego stary budynek z ołtarzem nadawałsię doskonale.Chciała dopiec Siweckiemu.Oparła ręce na postumencie.Najpierw osiągnęła skupienie,regulując oddech, a potem zaczęła powtarzać w myślach. Pomóż mi, pomóż mi. Aurystarych, związanych z tym miejscem czarownic były doskonale wyczuwalne.Czuła teżwyraznie tę pierwszą.Twórczynię wszystkiego.Tak, czuła ją, coraz bliżej, bliżej.I nagle szlag, to jednak powinno pozostać zakazane dosłownie wskoczyła w wir cudzej energii,kradnąc ją prawie w całości.Ciałem dziewczyny szarpnął paroksyzm.Moment totalnego zamroczenia, coś nią zachwiało,o mało nie upadła na ziemię i nagle błysk! Zobaczyła! Maszerujące wojsko, bitwa, śmierćprzeciwko śmierci.Puściła postument, zataczając się, by wpaść w ramiona Tomaszewskiego. Co się stało? Nic, nic.Zciągnął mnie mój amulet.Nie wiedziała, jak mu wytłumaczyć.Jej dziwny, wykonany absolutnie w zaprzeczeniuwszelkich zasad amulet, który dała bezimiennej rekrutce kiedyś w porcie, zadziałał tak, żezamiast pozwolić rozwinąć się błyskowi i dostrzec jej przyszłość, ściągnął Kai doterazniejszości.Zdołała zobaczyć coś, co widziała ta dziewczyna.Oraz wszystko, co jąotaczało.Dość mgliście.Musiała być więc gdzieś w miarę blisko. Zagraża wam ogromne niebezpieczeństwo tutaj wyszeptała. Widziałam. Co widziałaś? obruszyli się mężczyzni.Ich racjonalizm był niepodważalny.Kai odsunęła się od Tomaszewskiego, stając na chwiejnych jeszcze nogach. Widziałam niebezpieczeństwo, które wam zagraża.Zmierć z zewnątrz i taką, która uderzyod wewnątrz.Zagraża wam nie jedna siła, ale dwie. Z trudem utrzymywała równowagę.Odwróciła się i ruszyła na zewnątrz, na świeże powietrze. Dwie.Jedną zobaczycie niedługo,a druga od dawna jest w waszych szeregach.Potknęła się na progu, opadła na czworaka i zwymiotowała gwałtownie.Obaj podskoczylibłyskawicznie.Oficerowie przechadzający się obok patrzyli w zdumieniu. Przepraszamy, pani się zle poczuła po morskiej podróży. Siwecki błyskawicznieopanowywał sytuację. Czy ktoś z panów ma aviomarin?Następnego dnia z dziewczyn wbitych na pal przy życiu pozostały tylko nieliczne.Od czasudo czasu poruszały lekko głową czy rękami, cichutki jęk należał też do rzadkości.Najważniejsze jednak, że od dawna poza nim nie dobiegał żaden inny odgłos.Potwory musiałyodejść.Shen spojrzała w bok.Nanti miała maślany wzrok, przypominała bardziej niemowlaka, kogoś,kto nie miał siły ani możliwości w jakikolwiek sposób wpłynąć na swój los. Ruszamy.Brak reakcji.U pozostałych dziewczyn też. Sierżancie. Nie, to był błąd.Wszystkie tak skostniały z zimna i bezsilności, że głupotąbyło odnoszenie się do jakichkolwiek racjonalnych przyczyn, dla których powinno się zmienićistniejący stan powolnego umierania.Shen, sama otępiała, postanowiła wypróbować innątaktykę i sięgnąć do pokładów położonych głębiej. Jedzenie. szepnęła.I o to chyba chodziło. Co? Potwory musiały zostawić na górze coś do jedzenia.Nanti poruszyła się nareszcie. A jeśli nie? Idę się przekonać.Wy możecie zostać, ale jeśli coś znajdę, to zjem.Sama.Nanti rozejrzała się otępiałym spojrzeniem. Nie da rady się tędy wspiąć.Co do tego Shen nie miała najmniejszych wątpliwości.Była zbyt wycieńczona, żeby podjąćjakąkolwiek zdecydowaną akcję.Jej marzeniem było odplątać się od korzeni, do których sięwczoraj przywiązała.Palce miała zbyt słabe, żeby podołać nawet najprostszym i najbardziejprymitywnym węzłom.Nanti usiłowała pomóc, ale też brakowało jej sił.Najlepiej szło Sharristojącej z drugiej strony.Dziewczyna nie odzywała się przez cały czas pobytu w wodnejkryjówce, lecz teraz ona jedna zachowała w sobie jakieś resztki energii.A może to wzmianka ojedzeniu zadziałała jak ostrogi na wyścigową klacz.W każdym razie jej jednej udało sięrozplątać oporządzenie.Shen usiłowała zrobić krok.Potok był bardzo głęboki w tym miejscu.Głowa błyskawicznie znalazła się pod powierzchnią, po chwili jednak woda wypchnęła ciało idziewczyna, szorując dłonią po skarpie, zaczęła dryfować w dół biegu.Coś strasznie jejprzeszkadzało.Usiłowała pozbyć się tego, ale zaciśnięta dłoń nie bardzo chciała puścić.Kiedypotok stał się płytszy, woda rozlewała się szeroko, a ona sama uderzyła w piasek całym ciałem,zrozumiała, że to karabin.A jednak.Nie puściła do końca.Usiłowała poruszać się na czworakach, podpierając jedną ręką.Kiedy zrobiło się jeszczepłycej, zaczęła pełznąć niemrawo.Nie była zdolna do uczynienia jakiegokolwiek energicznegoruchu.Siły opuściły ją ostatecznie, kiedy głową dotknęła trawy.Leżała, dysząc, a paraliżującezimno znowu odebrało jej wolę.Spod półprzymkniętych powiek obserwowała, jak obok czołgasię ktoś inny.Sharri, potem Nanti i ktoś jeszcze.Wszystkie tak samo wyczerpane.Chybazasnęła.Obudziła się, kiedy słońce stało wysoko.Po raz pierwszy, od kiedy wkroczyły do puszczy, niepadało.Nieśmiałe, ciepłe promienie przedzierały się przez gęste korony drzew.Uniosła głowę,żeby przeliczyć leżące obok dziewczyny.Dziewięć.Jednej brakowało. Ktoś został w wodzie?Nanti ocknęła się również. Chyba tak.Albo była za słaba, albo nie zdołała się rozplątać. Albo spłynęła potokiem do morza i jest już w jurysdykcji marynarki wojennej. Okazało się,że Sharri może i była okropnym tchórzem, ale jeżeli chodzi o umysł, trzymała się zdecydowanienajlepiej. Trzeba po nią zejść z powrotem do potoku mruknęła Shen, licząc na zdecydowany opórpozostałych żołnierzy.Nie mogła sobie nawet wyobrazić, że dokona takiego wysiłku. Trzebajej pomóc.Dziewczyny odwracały głowy, usiłując nie patrzeć dowódcy w oczy, nie chciały zostaćwybrane do tej samobójczej misji.I znowu Sharri uratowała sytuację: Wodzu, prowadz! jęknęła, patrząc na Shen, a ta, wyczerpana do imentu, parsknęłaśmiechem.Dziewczyny również zaczęły się śmiać.Zawsze to lepsze niż śmiertelna apatia.Okazało się, że ta tchórzliwa dziewczyna wcale nie jest taka zupełnie do chrzanu. Ktoś zna jej imię? spytała Nanti. Czyje? No tej, co została w wodzie.Wszystkie zaprzeczyły. W takim razie trzeba krzyczeć: Hej, ty! zaproponowała jedna z piechociarek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Trochę wiało, ale zamiast deszczu ledwie się z niebasączyło. I ona ci to powiedziała?Kai wzruszyła ramionami. Powiedziała.Złe słowo.Niewiele znaczy.Złe słowo. No to użyj jakichś innych.Dziewczyna myślała intensywnie.Czy uda jej się sprowokować u siebie błysk i dostrzecprzyszłość? Nie miała żadnych ziół, które mogły w tym pomóc.Nie miała też żadnychumiejętności czarownic wojskowych.Nie szkolono jej ani do rozpoznawania terenu, ani auryprzeciwnika.Właściwie nie miała o tym zielonego pojęcia poza faktem, że takie umiejętnościistnieją i że można je doskonalić.Tyle dała jej wiedza wyniesiona ze szkoły.Ale.z drugiejstrony koleżanki wiedziały o pewnych rzeczach, o których wykładowcy twierdzili, że sązakazane.Zawsze przecież.Zagryzła wargi.Zawsze przecież w wywoływaniu błysku możnasię na kimś przewiezć albo pod kogoś podczepić.A do tego stary budynek z ołtarzem nadawałsię doskonale.Chciała dopiec Siweckiemu.Oparła ręce na postumencie.Najpierw osiągnęła skupienie,regulując oddech, a potem zaczęła powtarzać w myślach. Pomóż mi, pomóż mi. Aurystarych, związanych z tym miejscem czarownic były doskonale wyczuwalne.Czuła teżwyraznie tę pierwszą.Twórczynię wszystkiego.Tak, czuła ją, coraz bliżej, bliżej.I nagle szlag, to jednak powinno pozostać zakazane dosłownie wskoczyła w wir cudzej energii,kradnąc ją prawie w całości.Ciałem dziewczyny szarpnął paroksyzm.Moment totalnego zamroczenia, coś nią zachwiało,o mało nie upadła na ziemię i nagle błysk! Zobaczyła! Maszerujące wojsko, bitwa, śmierćprzeciwko śmierci.Puściła postument, zataczając się, by wpaść w ramiona Tomaszewskiego. Co się stało? Nic, nic.Zciągnął mnie mój amulet.Nie wiedziała, jak mu wytłumaczyć.Jej dziwny, wykonany absolutnie w zaprzeczeniuwszelkich zasad amulet, który dała bezimiennej rekrutce kiedyś w porcie, zadziałał tak, żezamiast pozwolić rozwinąć się błyskowi i dostrzec jej przyszłość, ściągnął Kai doterazniejszości.Zdołała zobaczyć coś, co widziała ta dziewczyna.Oraz wszystko, co jąotaczało.Dość mgliście.Musiała być więc gdzieś w miarę blisko. Zagraża wam ogromne niebezpieczeństwo tutaj wyszeptała. Widziałam. Co widziałaś? obruszyli się mężczyzni.Ich racjonalizm był niepodważalny.Kai odsunęła się od Tomaszewskiego, stając na chwiejnych jeszcze nogach. Widziałam niebezpieczeństwo, które wam zagraża.Zmierć z zewnątrz i taką, która uderzyod wewnątrz.Zagraża wam nie jedna siła, ale dwie. Z trudem utrzymywała równowagę.Odwróciła się i ruszyła na zewnątrz, na świeże powietrze. Dwie.Jedną zobaczycie niedługo,a druga od dawna jest w waszych szeregach.Potknęła się na progu, opadła na czworaka i zwymiotowała gwałtownie.Obaj podskoczylibłyskawicznie.Oficerowie przechadzający się obok patrzyli w zdumieniu. Przepraszamy, pani się zle poczuła po morskiej podróży. Siwecki błyskawicznieopanowywał sytuację. Czy ktoś z panów ma aviomarin?Następnego dnia z dziewczyn wbitych na pal przy życiu pozostały tylko nieliczne.Od czasudo czasu poruszały lekko głową czy rękami, cichutki jęk należał też do rzadkości.Najważniejsze jednak, że od dawna poza nim nie dobiegał żaden inny odgłos.Potwory musiałyodejść.Shen spojrzała w bok.Nanti miała maślany wzrok, przypominała bardziej niemowlaka, kogoś,kto nie miał siły ani możliwości w jakikolwiek sposób wpłynąć na swój los. Ruszamy.Brak reakcji.U pozostałych dziewczyn też. Sierżancie. Nie, to był błąd.Wszystkie tak skostniały z zimna i bezsilności, że głupotąbyło odnoszenie się do jakichkolwiek racjonalnych przyczyn, dla których powinno się zmienićistniejący stan powolnego umierania.Shen, sama otępiała, postanowiła wypróbować innątaktykę i sięgnąć do pokładów położonych głębiej. Jedzenie. szepnęła.I o to chyba chodziło. Co? Potwory musiały zostawić na górze coś do jedzenia.Nanti poruszyła się nareszcie. A jeśli nie? Idę się przekonać.Wy możecie zostać, ale jeśli coś znajdę, to zjem.Sama.Nanti rozejrzała się otępiałym spojrzeniem. Nie da rady się tędy wspiąć.Co do tego Shen nie miała najmniejszych wątpliwości.Była zbyt wycieńczona, żeby podjąćjakąkolwiek zdecydowaną akcję.Jej marzeniem było odplątać się od korzeni, do których sięwczoraj przywiązała.Palce miała zbyt słabe, żeby podołać nawet najprostszym i najbardziejprymitywnym węzłom.Nanti usiłowała pomóc, ale też brakowało jej sił.Najlepiej szło Sharristojącej z drugiej strony.Dziewczyna nie odzywała się przez cały czas pobytu w wodnejkryjówce, lecz teraz ona jedna zachowała w sobie jakieś resztki energii.A może to wzmianka ojedzeniu zadziałała jak ostrogi na wyścigową klacz.W każdym razie jej jednej udało sięrozplątać oporządzenie.Shen usiłowała zrobić krok.Potok był bardzo głęboki w tym miejscu.Głowa błyskawicznie znalazła się pod powierzchnią, po chwili jednak woda wypchnęła ciało idziewczyna, szorując dłonią po skarpie, zaczęła dryfować w dół biegu.Coś strasznie jejprzeszkadzało.Usiłowała pozbyć się tego, ale zaciśnięta dłoń nie bardzo chciała puścić.Kiedypotok stał się płytszy, woda rozlewała się szeroko, a ona sama uderzyła w piasek całym ciałem,zrozumiała, że to karabin.A jednak.Nie puściła do końca.Usiłowała poruszać się na czworakach, podpierając jedną ręką.Kiedy zrobiło się jeszczepłycej, zaczęła pełznąć niemrawo.Nie była zdolna do uczynienia jakiegokolwiek energicznegoruchu.Siły opuściły ją ostatecznie, kiedy głową dotknęła trawy.Leżała, dysząc, a paraliżującezimno znowu odebrało jej wolę.Spod półprzymkniętych powiek obserwowała, jak obok czołgasię ktoś inny.Sharri, potem Nanti i ktoś jeszcze.Wszystkie tak samo wyczerpane.Chybazasnęła.Obudziła się, kiedy słońce stało wysoko.Po raz pierwszy, od kiedy wkroczyły do puszczy, niepadało.Nieśmiałe, ciepłe promienie przedzierały się przez gęste korony drzew.Uniosła głowę,żeby przeliczyć leżące obok dziewczyny.Dziewięć.Jednej brakowało. Ktoś został w wodzie?Nanti ocknęła się również. Chyba tak.Albo była za słaba, albo nie zdołała się rozplątać. Albo spłynęła potokiem do morza i jest już w jurysdykcji marynarki wojennej. Okazało się,że Sharri może i była okropnym tchórzem, ale jeżeli chodzi o umysł, trzymała się zdecydowanienajlepiej. Trzeba po nią zejść z powrotem do potoku mruknęła Shen, licząc na zdecydowany opórpozostałych żołnierzy.Nie mogła sobie nawet wyobrazić, że dokona takiego wysiłku. Trzebajej pomóc.Dziewczyny odwracały głowy, usiłując nie patrzeć dowódcy w oczy, nie chciały zostaćwybrane do tej samobójczej misji.I znowu Sharri uratowała sytuację: Wodzu, prowadz! jęknęła, patrząc na Shen, a ta, wyczerpana do imentu, parsknęłaśmiechem.Dziewczyny również zaczęły się śmiać.Zawsze to lepsze niż śmiertelna apatia.Okazało się, że ta tchórzliwa dziewczyna wcale nie jest taka zupełnie do chrzanu. Ktoś zna jej imię? spytała Nanti. Czyje? No tej, co została w wodzie.Wszystkie zaprzeczyły. W takim razie trzeba krzyczeć: Hej, ty! zaproponowała jedna z piechociarek [ Pobierz całość w formacie PDF ]