[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego Mówiąca została przegłosowana.Kartka zostałaprzekreślona czerwonym ołówkiem, a obok ręczny dopisek: zamiast Bjezdusznej spotkałAagodną.Należy wyciągnąć konsekwencje służbowe, do pozbawienia twarzy włącznie.Ostatnia kartka wydawała się najmniej zrozumiała.191.Dzień był chłodny, nieco wietrzny, ale kiedy zaświeciło słońce, stawało sięprzyjemnie ciepło.Adams mógł pójść ulicą w prawo lub w lewo, z przyzwyczajeniaskierował się w stronę baru, w którym przesiadywali z Człekoustem. Czy on potrzebuje moich ujęć, aby udowodnić Renacie, że nadal odwiedzam Kareni Falzarotę? Może właśnie teraz jestem filmowany ukrytą kamerą, a cała rzecz zostaniewkrótce zmontowana i przedstawiona jej jako kolejny niezbity dowód , pod czaszkąAdama zagościła niepokojąca myśl. Czy mój wygląd wystarczająco różni się od tegosprzed wyprawy do Krum? Czy Renata zdoła odróżnić zmiksowane różne ujęcia?Kurtka była szara, drelichowa, nie granatowa z syntetyku.Ale czy to jej wystarczy,żeby dostrzec różnice.? Czy ona w ogóle pamięta moją starą kurtkę? Przecieżw podziemiach widziała zmięty łach, wysmarowany gnojówką.Dziwiła dwoistość w zachowaniu Człekousta.Z jednej strony wtajemniczał Adamsacoraz bardziej w działanie swojego państwa, z drugiej, nie ustawał w próbach zerwaniajego więzi z Renatą.Zamyślony Adams mijał znajome miejsce, gdy usłyszał czyjeś wołanie.To samUombocco machał do niego zza stolika barowego.Oczywiście, nadobywatel stawiał.Jaktylko Adams zdążył opróżnić poprzedni kufel, zamawiał nowy. Ta cała wasza kara to też niezły nonsens prychnął nagle, rozpylając banieczkipiany.Jego piwo pokrywała gruba biała warstwa, na piwie Adamsa piany nie było.Adams spojrzał zdziwiony. Oddawać mi tych, którzy Jemu odmawiają, czyli oddawać temu, kto też odmówił.A niby dlaczegóż miałbym ich za to gnębić? Istoty mi bliskie? Towarzyszy losu? Behetomotoh znowu energicznie zdmuchnął pianę z kufla, aż spadła na blat stołu.Jakbychciał pochwalić się jakością pitego przez siebie piwa.Jednakże Adams pomyślał o czym innym: Właściwie jak zaprotestować?.Intuicyjnie wydawało mu się, że w tym wywodzie jest szczelina, jednak nie potrafił jejwskazać. Boisz się powiedzieć, Adams? Nie ma sprawy.Wal, co myślisz! Obiecuję, żedrugi raz nie będę ci zrywał paznokci.A przy okazji, jak odrosły? Aadnie? Zagoiły się. No, pokaż. Behetomotoh pociągnął go za rękę. No, proszę! Ale cienkie i równe!Dużo ładniejsze paznokcie niż te zdarte.A widzisz? Opłaciło się nieco pocierpieć, nonie.? Są takie, jak przed zwiadem na płaskowyżu. Wiesz, że w zacietrzewieniu zdjęliśmy z ciebie nasz znak? Widzisz, jak się można zapomnieć?Adams spojrzał na niego ponuro. No, powiedz, co myślisz.Bez obaw. Nienawidzisz ludzi.Dlatego ich dręczysz. Bo oni to dzieci.a ja to dzieło.taki zwykły twór teatralnie przekręcał słowa.To o ten wywód ci chodzi? Właśnie.Behetomotoh pociągnął jeden łyk, potem drugi. Na pewno coś w tym kiedyś było.Może dawno temu.to zaszłość historyczna, jakkiedyś łaskawie zauważyłeś.Ale teraz, kiedy tylu was do mnie dociera.Właściwie tak domnie podobnych.Na chwilę umilkł. A ja zapewniam wam najlepsze warunki, jakie tylko potrafię.Przecież sam z wamitutaj siedzę!Adams pomyślał, że nawet najlepsze warunki stworzone przez Behetomotoha mogąbyć karą nie do zniesienia. Zaaranżowałeś zamordowanie Ibn Khaldouniego.Oskarżyłeś mnie fałszywie powiedział. To a propos tych idealnych warunków, co.? Zgoda, ale przecież zaraz potemzostałeś zwolniony. Więc po co ten cyrk z funkcjonariuszami? Argumentowałeś wystarczająco przekonująco.Adams milczał. No.zwyczajnie.Na ścianie nie było twoich odcisków palców, więc jak mógłbyśwytrzeć dłonie z krwi? I rzeczywiście to mogło mieć dla ciebie znaczenie? Przecież cała sytuacja byłaukartowana.Co z tego, że nie było akurat tego dowodu.? Przecież można było zdjąćmoje odciski palców we śnie i przenieść na ścianę.Co to za problem dla sprawnychorganów ścigania.? Faktycznie, żaden problem.Adams nie potrafił powiedzieć, czy nadfunkcjonariusz mówi szczerze, czy tylkodobrze gra. Naprawdę zaskoczyłeś mnie swą przenikliwością.Wiesz, umiejętność nazywania,definiowania, takie tam sprawy. kontynuował Behetomotoh. Myślałem, że to nie jestaż tak wielka różnica między nami, między generacjami.Ty zaskoczyłeś mnie,przejrzałeś całą intrygę.A wyglądało, że rozegraliśmy to po mistrzowsku. Milicjanci czekali na moje przybycie w kuchni Ibn Khaldouniego. Tak.Nawet tego się domyśliłeś. To właściwie po co była cała ta intryga? Leviahatannah nalegał, żebyś zszedł i do jego miasta. Było niewiele szans, że wyjdę z tego żywy. Wręcz przeciwnie, wszystko zostało starannie przygotowane.Trzeba było zadbaćnawet o takie detale jak latarka. Wysiadła przed końcem drogi.W zacisku ziemnego korytarza. Wtedy już mogła.Należało ją tak przygotować, żeby wytrzymała kąpielw wodospadzie, a pózniej w gnojówce.Dział techniczny miał z tym trochę roboty. To dlaczego zabroniłeś mi opuszczenia Miasta pod Skałą? Nawet dodałem nieco drobnych szykan.Wszystko po to, abyś sam poszukał drogiucieczki. Ale strażnicy starali się mnie powstrzymać, ująć. Nie dość skutecznie? W sam raz, abyś się nie zawahał i umknął.Zresztą sammusiałem odsunąć od sprawy paru głupawych nadgorliwców. Przecież i tak poszedłbym w dalszą drogę. Niekoniecznie.Zbyt wiele wysiłku poświęcałeś odzyskaniu Natalii, a ona przecieżnie poszłaby tam z tobą.Gdybyś został, nigdy nie poznałbyś Renaty. Tak, nigdy nie poznałbym Renaty Adams urwał na chwilę. Jednak po powrociez Krum oskarżenie o zabicie Ibn Khaldouniego zostało wznowione. Możesz mi wierzyć albo nie, ale u mnie panuje straszny bałagan.Któryś chciał sięwykazać i dorobił ten odcisk palca na ścianie.Nie jestem w stanie panować nadwszystkim, mając pod sobą samych niedorajdów i nieudaczników [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Dlatego Mówiąca została przegłosowana.Kartka zostałaprzekreślona czerwonym ołówkiem, a obok ręczny dopisek: zamiast Bjezdusznej spotkałAagodną.Należy wyciągnąć konsekwencje służbowe, do pozbawienia twarzy włącznie.Ostatnia kartka wydawała się najmniej zrozumiała.191.Dzień był chłodny, nieco wietrzny, ale kiedy zaświeciło słońce, stawało sięprzyjemnie ciepło.Adams mógł pójść ulicą w prawo lub w lewo, z przyzwyczajeniaskierował się w stronę baru, w którym przesiadywali z Człekoustem. Czy on potrzebuje moich ujęć, aby udowodnić Renacie, że nadal odwiedzam Kareni Falzarotę? Może właśnie teraz jestem filmowany ukrytą kamerą, a cała rzecz zostaniewkrótce zmontowana i przedstawiona jej jako kolejny niezbity dowód , pod czaszkąAdama zagościła niepokojąca myśl. Czy mój wygląd wystarczająco różni się od tegosprzed wyprawy do Krum? Czy Renata zdoła odróżnić zmiksowane różne ujęcia?Kurtka była szara, drelichowa, nie granatowa z syntetyku.Ale czy to jej wystarczy,żeby dostrzec różnice.? Czy ona w ogóle pamięta moją starą kurtkę? Przecieżw podziemiach widziała zmięty łach, wysmarowany gnojówką.Dziwiła dwoistość w zachowaniu Człekousta.Z jednej strony wtajemniczał Adamsacoraz bardziej w działanie swojego państwa, z drugiej, nie ustawał w próbach zerwaniajego więzi z Renatą.Zamyślony Adams mijał znajome miejsce, gdy usłyszał czyjeś wołanie.To samUombocco machał do niego zza stolika barowego.Oczywiście, nadobywatel stawiał.Jaktylko Adams zdążył opróżnić poprzedni kufel, zamawiał nowy. Ta cała wasza kara to też niezły nonsens prychnął nagle, rozpylając banieczkipiany.Jego piwo pokrywała gruba biała warstwa, na piwie Adamsa piany nie było.Adams spojrzał zdziwiony. Oddawać mi tych, którzy Jemu odmawiają, czyli oddawać temu, kto też odmówił.A niby dlaczegóż miałbym ich za to gnębić? Istoty mi bliskie? Towarzyszy losu? Behetomotoh znowu energicznie zdmuchnął pianę z kufla, aż spadła na blat stołu.Jakbychciał pochwalić się jakością pitego przez siebie piwa.Jednakże Adams pomyślał o czym innym: Właściwie jak zaprotestować?.Intuicyjnie wydawało mu się, że w tym wywodzie jest szczelina, jednak nie potrafił jejwskazać. Boisz się powiedzieć, Adams? Nie ma sprawy.Wal, co myślisz! Obiecuję, żedrugi raz nie będę ci zrywał paznokci.A przy okazji, jak odrosły? Aadnie? Zagoiły się. No, pokaż. Behetomotoh pociągnął go za rękę. No, proszę! Ale cienkie i równe!Dużo ładniejsze paznokcie niż te zdarte.A widzisz? Opłaciło się nieco pocierpieć, nonie.? Są takie, jak przed zwiadem na płaskowyżu. Wiesz, że w zacietrzewieniu zdjęliśmy z ciebie nasz znak? Widzisz, jak się można zapomnieć?Adams spojrzał na niego ponuro. No, powiedz, co myślisz.Bez obaw. Nienawidzisz ludzi.Dlatego ich dręczysz. Bo oni to dzieci.a ja to dzieło.taki zwykły twór teatralnie przekręcał słowa.To o ten wywód ci chodzi? Właśnie.Behetomotoh pociągnął jeden łyk, potem drugi. Na pewno coś w tym kiedyś było.Może dawno temu.to zaszłość historyczna, jakkiedyś łaskawie zauważyłeś.Ale teraz, kiedy tylu was do mnie dociera.Właściwie tak domnie podobnych.Na chwilę umilkł. A ja zapewniam wam najlepsze warunki, jakie tylko potrafię.Przecież sam z wamitutaj siedzę!Adams pomyślał, że nawet najlepsze warunki stworzone przez Behetomotoha mogąbyć karą nie do zniesienia. Zaaranżowałeś zamordowanie Ibn Khaldouniego.Oskarżyłeś mnie fałszywie powiedział. To a propos tych idealnych warunków, co.? Zgoda, ale przecież zaraz potemzostałeś zwolniony. Więc po co ten cyrk z funkcjonariuszami? Argumentowałeś wystarczająco przekonująco.Adams milczał. No.zwyczajnie.Na ścianie nie było twoich odcisków palców, więc jak mógłbyśwytrzeć dłonie z krwi? I rzeczywiście to mogło mieć dla ciebie znaczenie? Przecież cała sytuacja byłaukartowana.Co z tego, że nie było akurat tego dowodu.? Przecież można było zdjąćmoje odciski palców we śnie i przenieść na ścianę.Co to za problem dla sprawnychorganów ścigania.? Faktycznie, żaden problem.Adams nie potrafił powiedzieć, czy nadfunkcjonariusz mówi szczerze, czy tylkodobrze gra. Naprawdę zaskoczyłeś mnie swą przenikliwością.Wiesz, umiejętność nazywania,definiowania, takie tam sprawy. kontynuował Behetomotoh. Myślałem, że to nie jestaż tak wielka różnica między nami, między generacjami.Ty zaskoczyłeś mnie,przejrzałeś całą intrygę.A wyglądało, że rozegraliśmy to po mistrzowsku. Milicjanci czekali na moje przybycie w kuchni Ibn Khaldouniego. Tak.Nawet tego się domyśliłeś. To właściwie po co była cała ta intryga? Leviahatannah nalegał, żebyś zszedł i do jego miasta. Było niewiele szans, że wyjdę z tego żywy. Wręcz przeciwnie, wszystko zostało starannie przygotowane.Trzeba było zadbaćnawet o takie detale jak latarka. Wysiadła przed końcem drogi.W zacisku ziemnego korytarza. Wtedy już mogła.Należało ją tak przygotować, żeby wytrzymała kąpielw wodospadzie, a pózniej w gnojówce.Dział techniczny miał z tym trochę roboty. To dlaczego zabroniłeś mi opuszczenia Miasta pod Skałą? Nawet dodałem nieco drobnych szykan.Wszystko po to, abyś sam poszukał drogiucieczki. Ale strażnicy starali się mnie powstrzymać, ująć. Nie dość skutecznie? W sam raz, abyś się nie zawahał i umknął.Zresztą sammusiałem odsunąć od sprawy paru głupawych nadgorliwców. Przecież i tak poszedłbym w dalszą drogę. Niekoniecznie.Zbyt wiele wysiłku poświęcałeś odzyskaniu Natalii, a ona przecieżnie poszłaby tam z tobą.Gdybyś został, nigdy nie poznałbyś Renaty. Tak, nigdy nie poznałbym Renaty Adams urwał na chwilę. Jednak po powrociez Krum oskarżenie o zabicie Ibn Khaldouniego zostało wznowione. Możesz mi wierzyć albo nie, ale u mnie panuje straszny bałagan.Któryś chciał sięwykazać i dorobił ten odcisk palca na ścianie.Nie jestem w stanie panować nadwszystkim, mając pod sobą samych niedorajdów i nieudaczników [ Pobierz całość w formacie PDF ]