[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten pijak wyskoczył mi nagle z ciemności i szczupakiem zasunął podwóz.Wdepnąłem tak hamulec, że myślałem, iż mi noga na zawsze wleziew tyłek.Wóz zarzucił, wyskoczyłem z kabiny i do niego."No i comówię - co mam z tobą zrobić?" Patrzył na mnie przez chwilę, miałzakrwawioną gębę, potem rzekł: "Co chcesz"."Gdybym zrobił z tobąto, co teraz chcę -mówię do niego - toby m posiedział za człowieka,a zabił-bym gnidę.Jesteś zalany?" "Nie" - mówi.Popatrzyłem naniego i widzę: trzezwy, tylko cały się trzęsie.%7łal mi się gozrobiło: zawsze człowiek."Dlaczego pan to chciał zrobić? - mówię.-Gdzie pan mieszka? Podrzucę pana".Staliśmy w ciemnościach,naprzeciwko nas był jakiś plac ogrodzony deskami; pamiętam, że latemchłopaki grają tam w piłkę.On milczy.pytam jeszcze raz: "Dokąd panchcesz iść?" Zaśmiał się jakoś idiotycznie, złapał mnie za rękę imówił: "Człowiek, który odszedł od swoich, nie ma dokąd pójść.Wszędzie, gdzie pójdzie, zastanie pusty plac".I pokazał ręką na teparkany.Potem odszedł; trzymał się za głowę, ale już nic nie mówił.Nie widziałem go od tego czasu.Człowiek w skórzanej kurtce skończył mówić; wyciągnął papierosa ipoczął się klepać po kieszeniach w poszukiwaniu zapałek.Nieznalazł; zwrócił się do człowieka z wężem i powiedział:- Ma pan zapałki?- Zapalniczkę - powiedział człowiek z wężem; wy-ciągnął olbrzymią,mosiężną zapalniczkę własnej roboty i przypalił.Człowiek w skórzanej kurtce zasalutował i odszedł.- Inteligentny mężczyzna - powiedziała jakaś paniusia.- Wcale niema wyglądu szofera.- Niech pani poleci za nim - powiedział człowiek z wężem.- On siępani odda bezinteresownie, jeśli nie będzie się bał spać znieboszczką.- Ta pani - powiedział jakiś chłopak - wierzy w życie pozagrobowe.Pożycz pani dwadzieścia złotych: po śmierci pani oddam.Kobieta odeszła.Idąc kołysała szerokimi biodrami, nogi miała prostei grube jak słupy.- Jezu - powiedział chłopak - ale ona ma smutne nogi.- Kiedy byłemszczeniakiem - powiedział jakiś staruszek i popatrzył na zebranychspłowiałymi oczyma -wmawiano we mnie, że wszystkie Polki są piękne.Ale i to złudzenie szlag trafił.154- Co zostało? - zapytał chłopak.- Prysznic - powiedział staruszek.- Codziennie rano biorę prysznic.- To wszystko?- Jasne.Nie mogę dwa razy dziennie brać prysznicu.Mieszkam jakosublokator, a moja gospodyni to taka zołza, że nawet w piekle dalibyjej osobny pokój.Staruszek chrząknął i odszedł wspierając się nalasce.Człowiek, który spotykał się z pijanym w "Schronie uMarynarza" na Brzeskiej, powiedział do człowieka z wężem:- Ten pijany to był kiedyś fajny chłop.Przed wojną pracował natramwajach, robił tam strajk.Przechowywał ludzi podczas okupacji:miał u siebie całą żydowską me-linę i śmiał się z Niemców.I mówiłdo nas: "Przyjdzie zwycięstwo, to zobaczycie, jak będziemy żyć.Będziemy mieli wszystkiego do cholery i nigdy nam już niczego niezabraknie.Nie będzie już żadnej biedy.Odkujemy się za wszystkąnędzę, cośmy wycierpieli w życiu.Będziemy opalać brzuchy: musimytylko czekać".- Ja wiem, co było dalej - powiedział niski mężczyzna z wytatuowanymwężem.- Potem przyszło zwycięstwo.I trzeba było drzeć się owszystko, pracować tak, jak nigdy jeszcze w życiu, zaciskać zęby iprzewiązywać je paskiem.Inni jakoś wyrastali, szli do góry, onzostał w tyle.Może był za mało zdolny, może za mało rozumiał? Wtedynie wytrzymał: zaczął co innego mówić w nocy do żony, a co innego naegzekutywach.Potem zaczął się bać.- Tak - powiedział znajomy pijanego - potem zaczął się bać.Bał się,że w końcu inni zrozumieją, jaki z niego partyjniak naprawdę.I żyłjuż tylko samym strachem.Nie rozumiał partii.- Partyjny - powiedział mężczyzna z wężem - który swoje wątpliwościprzeżywa poza partią, dość szybko zamienia się w kupę tchórzliwegogówna.Miał małe serce i mało nadziei.Mało pragnął: pragnieniezastąpił mu strach, kiedy patrzył, jak męczą się ludzie.Są tacyfaceci, którzy myślą, że wszystko, co dzieje się w tym kraju, dziejesię w ich sumieniu i na konto ich sumienia.Ten też był taki: miałmalutkie serce i dlatego tu leży schlany jak stara kurwa w wielkiczwartek.Potem wyleli go z partii.- Skąd pan wiesz o tym wszystkim? - zapytał znajomy pijanego.- Sam podnosiłem legitymację, żeby go wyrzucić -powiedział człowiekz wężem.- Spotkałem go kiedyś wieczorem.Czepiał się mojej ręki imówił: "Dlaczego szczęście mieszka tak daleko? Kiedy my tamdojdziemy? Będziemy szli, zaciskali zęby, dzień wyda nam się nieraznocą, ale czy jak kiedyś dojdziemy, będziemy mieli siłę sięuśmiechnąć? Nie: będziemy po prostu cholernie zmęczeni.Po wielkimwysiłku nawet sukces wydaje się koszmarnym snem"."W porządku -mówię do niego wtedy -jutro jest zebranie: wstaniesz i powiesz towszystko.Po cholerę masz to dusić w sobie? Wszyscy są cholerniezmęczeni, ale milczeć nie wolno.Milczenie nie jest złotem.Milczenie jest paskudnym kłamstwem.Milczenie jest najpaskudniejszymze wszystkich kłamstw" [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Ten pijak wyskoczył mi nagle z ciemności i szczupakiem zasunął podwóz.Wdepnąłem tak hamulec, że myślałem, iż mi noga na zawsze wleziew tyłek.Wóz zarzucił, wyskoczyłem z kabiny i do niego."No i comówię - co mam z tobą zrobić?" Patrzył na mnie przez chwilę, miałzakrwawioną gębę, potem rzekł: "Co chcesz"."Gdybym zrobił z tobąto, co teraz chcę -mówię do niego - toby m posiedział za człowieka,a zabił-bym gnidę.Jesteś zalany?" "Nie" - mówi.Popatrzyłem naniego i widzę: trzezwy, tylko cały się trzęsie.%7łal mi się gozrobiło: zawsze człowiek."Dlaczego pan to chciał zrobić? - mówię.-Gdzie pan mieszka? Podrzucę pana".Staliśmy w ciemnościach,naprzeciwko nas był jakiś plac ogrodzony deskami; pamiętam, że latemchłopaki grają tam w piłkę.On milczy.pytam jeszcze raz: "Dokąd panchcesz iść?" Zaśmiał się jakoś idiotycznie, złapał mnie za rękę imówił: "Człowiek, który odszedł od swoich, nie ma dokąd pójść.Wszędzie, gdzie pójdzie, zastanie pusty plac".I pokazał ręką na teparkany.Potem odszedł; trzymał się za głowę, ale już nic nie mówił.Nie widziałem go od tego czasu.Człowiek w skórzanej kurtce skończył mówić; wyciągnął papierosa ipoczął się klepać po kieszeniach w poszukiwaniu zapałek.Nieznalazł; zwrócił się do człowieka z wężem i powiedział:- Ma pan zapałki?- Zapalniczkę - powiedział człowiek z wężem; wy-ciągnął olbrzymią,mosiężną zapalniczkę własnej roboty i przypalił.Człowiek w skórzanej kurtce zasalutował i odszedł.- Inteligentny mężczyzna - powiedziała jakaś paniusia.- Wcale niema wyglądu szofera.- Niech pani poleci za nim - powiedział człowiek z wężem.- On siępani odda bezinteresownie, jeśli nie będzie się bał spać znieboszczką.- Ta pani - powiedział jakiś chłopak - wierzy w życie pozagrobowe.Pożycz pani dwadzieścia złotych: po śmierci pani oddam.Kobieta odeszła.Idąc kołysała szerokimi biodrami, nogi miała prostei grube jak słupy.- Jezu - powiedział chłopak - ale ona ma smutne nogi.- Kiedy byłemszczeniakiem - powiedział jakiś staruszek i popatrzył na zebranychspłowiałymi oczyma -wmawiano we mnie, że wszystkie Polki są piękne.Ale i to złudzenie szlag trafił.154- Co zostało? - zapytał chłopak.- Prysznic - powiedział staruszek.- Codziennie rano biorę prysznic.- To wszystko?- Jasne.Nie mogę dwa razy dziennie brać prysznicu.Mieszkam jakosublokator, a moja gospodyni to taka zołza, że nawet w piekle dalibyjej osobny pokój.Staruszek chrząknął i odszedł wspierając się nalasce.Człowiek, który spotykał się z pijanym w "Schronie uMarynarza" na Brzeskiej, powiedział do człowieka z wężem:- Ten pijany to był kiedyś fajny chłop.Przed wojną pracował natramwajach, robił tam strajk.Przechowywał ludzi podczas okupacji:miał u siebie całą żydowską me-linę i śmiał się z Niemców.I mówiłdo nas: "Przyjdzie zwycięstwo, to zobaczycie, jak będziemy żyć.Będziemy mieli wszystkiego do cholery i nigdy nam już niczego niezabraknie.Nie będzie już żadnej biedy.Odkujemy się za wszystkąnędzę, cośmy wycierpieli w życiu.Będziemy opalać brzuchy: musimytylko czekać".- Ja wiem, co było dalej - powiedział niski mężczyzna z wytatuowanymwężem.- Potem przyszło zwycięstwo.I trzeba było drzeć się owszystko, pracować tak, jak nigdy jeszcze w życiu, zaciskać zęby iprzewiązywać je paskiem.Inni jakoś wyrastali, szli do góry, onzostał w tyle.Może był za mało zdolny, może za mało rozumiał? Wtedynie wytrzymał: zaczął co innego mówić w nocy do żony, a co innego naegzekutywach.Potem zaczął się bać.- Tak - powiedział znajomy pijanego - potem zaczął się bać.Bał się,że w końcu inni zrozumieją, jaki z niego partyjniak naprawdę.I żyłjuż tylko samym strachem.Nie rozumiał partii.- Partyjny - powiedział mężczyzna z wężem - który swoje wątpliwościprzeżywa poza partią, dość szybko zamienia się w kupę tchórzliwegogówna.Miał małe serce i mało nadziei.Mało pragnął: pragnieniezastąpił mu strach, kiedy patrzył, jak męczą się ludzie.Są tacyfaceci, którzy myślą, że wszystko, co dzieje się w tym kraju, dziejesię w ich sumieniu i na konto ich sumienia.Ten też był taki: miałmalutkie serce i dlatego tu leży schlany jak stara kurwa w wielkiczwartek.Potem wyleli go z partii.- Skąd pan wiesz o tym wszystkim? - zapytał znajomy pijanego.- Sam podnosiłem legitymację, żeby go wyrzucić -powiedział człowiekz wężem.- Spotkałem go kiedyś wieczorem.Czepiał się mojej ręki imówił: "Dlaczego szczęście mieszka tak daleko? Kiedy my tamdojdziemy? Będziemy szli, zaciskali zęby, dzień wyda nam się nieraznocą, ale czy jak kiedyś dojdziemy, będziemy mieli siłę sięuśmiechnąć? Nie: będziemy po prostu cholernie zmęczeni.Po wielkimwysiłku nawet sukces wydaje się koszmarnym snem"."W porządku -mówię do niego wtedy -jutro jest zebranie: wstaniesz i powiesz towszystko.Po cholerę masz to dusić w sobie? Wszyscy są cholerniezmęczeni, ale milczeć nie wolno.Milczenie nie jest złotem.Milczenie jest paskudnym kłamstwem.Milczenie jest najpaskudniejszymze wszystkich kłamstw" [ Pobierz całość w formacie PDF ]