[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Naprawdę, Karalu, chcę ci pomóc.o ile mi pozwolisz.Karal nie wiedział, co zrobić; pamiętał jedynie słowa Ulricha, że Towarzysze są prawie jak ogniste koty.W takim razie one także mogły przemawiać w imieniu Pana Słońca.“Albo czyimkolwiek” - przypomniał sobie.- Pamiętaj, co mówił Ulrich - odezwał się Florian.- Czy to ważne, w czyim imieniu mówię? Jesteśmy po tej samej stronie.Musisz mnie przyjąć.Proszę, zaufaj mi.Cudownie; znów ktoś chce, by mu zaufać.Z drugiej strony.- Potrzebujesz mnie - powtórzył z uporem Florian.Karal westchnął.- Zgoda - rzekł zrezygnowany.- Zaufam ci.Ale przede wszystkim dlatego, iż łatwiej jest przychodzić po odpowiedzi do ciebie, niż szukać ich gdzie indziej.- Wspaniale! - Florian podrzucił głowę i zatańczył w miejscu.- Świetnie! Mówiłem im, że się zgodzisz! A teraz - akurat wiem, że twój przyjaciel, An'desha, ćwiczy jeszcze ze Śpiewem Ognia, a ty masz.pewnie głowę pelną pytań - mówiąc to, Towarzysz popchnął go lekko nosem w stronę stajni.- Czy mógłbyś mnie wyczyścić, kiedy będziesz je zadawal? Nie mam herolda, a nikt nie czyści zbyt porządnie towarzysza bez herolda.Skóra mnie swędzi.- Na pewno - odparł z westchnieniem Karal i posłusznie skierował się do stajni.W końcu mógłby odpłacić Towarzyszowi małą przysługą za uzyskanie odpowiedzi na szereg pytań, z których pierwsze brzmiało: co właściwie robi Osobista Królowej?Jednak pomiędzy Altrą, Natoli i Florianem zaczynał się czuć nieco osaczony!“Niektórzy rodzą się do wielkości - rozmyślał posępnie książę Tremane.- Inni powolutku i w pocie czoła wspinają się na szczyt, jeszcze innym dostają się same obowiązki bez uznania zasług.”Od chwili, kiedy przekroczył Bramę wiodącą do Hardornu, musiał improwizować.Sytuacja okazała się koszmarna, kampania - najgorsza, o jakiej słyszał.Jedyną zaletą była kwatera: obronny pałacyk wysoko urodzonego Hardorneńczyka, zagarnięty przez wojsko Imperium bez żadnych szkód.Ocalały nawet obrazy na ścianach i bibeloty w komnatach.Jeżeli musi stawić czoło niebezpieczeństwu, przynajmniej ma do tego odpowiednie warunki.To był przywilej dowódcy.Zwykle wynik ataku Imperium na sąsiednie państwo był z góry przesądzony od momentu przekroczenia granicy przez wojska cesarza.Dzięki machinacjom agentów Imperium kraj znajdował się w stanie bezładu, rząd się rozpadał, a lud zrywał się do buntu przeciwko samowoli możnych, korzystających z okazji, by złupić, ile się da.Wtedy opór kończył się na kilku potyczkach.Pierwsze oddziały armii zajmowały zawsze ściśle określony obszar - nie mniej i nie więcej, po czym stawały i ustanawiały linię frontu; za nimi posuwały się następne odziały pomocnicze, miażdżąc resztki - zwykle już słabego - oporu.Kiedy dowódca uznał, że teren został podbity i nie sprawi już kłopotu, wkraczały oddziały, których zadaniem było umocnić twierdze, zbudować drogi, młyny i ożywić przemysł.Za nimi napływali urzędnicy, mający utrzymać ład i wprowadzić prawo Imperium.Do tego czasu mieszkańcy podbitego kraju byli tak oszołomieni poziomem i organizacją Imperium, iż wprowadzanie nowych rządów witali z zapałem.W końcu przybywali kapłani, ustanawiali kult cesarza i wszelkich jego przodków, nie niszcząc jednakże poprzednich kultów.Kiedy zakończono wcielanie podbitego terytorium do Imperium, odziały frontowe mogły ruszać dalej.Ta strategia nigdy dotąd nie zawiodła.Magowie uczestniczyli oczywiście we wszystkich etapach inwazji; bez nich nic by się nie udało.Można było bardziej polegać na nich niż na szpiegach; umożliwiali komunikację między dowódcami oddziałów i swoją magią porażali wroga.Bez ich Bram nie dałoby się utrzymać wojsk; Bramami napływały posiłki, ekwipunek i żywność, generał zaś w każdej chwili mógł wrócić do stolicy.Magowie stanowili najważniejszy element kampanii, dlatego każdy kandydat do Żelaznego Tronu musiał osiągnąć przynajmniej drugi stopień, a najlepiej pierwszy; wtedy magowie nie mogli go oszukać swymi sztuczkami.Sam Tremane zdobył pierwszy stopień - i w dodatku czerwień; wyżej od niego stali magowie błękitni i fioletowi, a nad nimi już tylko adepci.Dzięki temu uważał się za najlepszego kandydata do tronu; dlatego też sądził, iż poprzedni generał nie mógł sobie poradzić z kampanią, gdyż nie umiał w pełni wykorzystać umiejętności swych magów.Gdy tylko postawił stopę na ziemi Hardornu, zrozumiał swą pomyłkę.Początkowo kampania przebiegała pomyślnie - i tak powinno być nadal.Nie było wytłumaczenia, dlaczego wszystko nie idzie zgodnie z planem.Tremane oparł podbródek na ręce i wpatrzył się w mapę rozpostartą na stole [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Naprawdę, Karalu, chcę ci pomóc.o ile mi pozwolisz.Karal nie wiedział, co zrobić; pamiętał jedynie słowa Ulricha, że Towarzysze są prawie jak ogniste koty.W takim razie one także mogły przemawiać w imieniu Pana Słońca.“Albo czyimkolwiek” - przypomniał sobie.- Pamiętaj, co mówił Ulrich - odezwał się Florian.- Czy to ważne, w czyim imieniu mówię? Jesteśmy po tej samej stronie.Musisz mnie przyjąć.Proszę, zaufaj mi.Cudownie; znów ktoś chce, by mu zaufać.Z drugiej strony.- Potrzebujesz mnie - powtórzył z uporem Florian.Karal westchnął.- Zgoda - rzekł zrezygnowany.- Zaufam ci.Ale przede wszystkim dlatego, iż łatwiej jest przychodzić po odpowiedzi do ciebie, niż szukać ich gdzie indziej.- Wspaniale! - Florian podrzucił głowę i zatańczył w miejscu.- Świetnie! Mówiłem im, że się zgodzisz! A teraz - akurat wiem, że twój przyjaciel, An'desha, ćwiczy jeszcze ze Śpiewem Ognia, a ty masz.pewnie głowę pelną pytań - mówiąc to, Towarzysz popchnął go lekko nosem w stronę stajni.- Czy mógłbyś mnie wyczyścić, kiedy będziesz je zadawal? Nie mam herolda, a nikt nie czyści zbyt porządnie towarzysza bez herolda.Skóra mnie swędzi.- Na pewno - odparł z westchnieniem Karal i posłusznie skierował się do stajni.W końcu mógłby odpłacić Towarzyszowi małą przysługą za uzyskanie odpowiedzi na szereg pytań, z których pierwsze brzmiało: co właściwie robi Osobista Królowej?Jednak pomiędzy Altrą, Natoli i Florianem zaczynał się czuć nieco osaczony!“Niektórzy rodzą się do wielkości - rozmyślał posępnie książę Tremane.- Inni powolutku i w pocie czoła wspinają się na szczyt, jeszcze innym dostają się same obowiązki bez uznania zasług.”Od chwili, kiedy przekroczył Bramę wiodącą do Hardornu, musiał improwizować.Sytuacja okazała się koszmarna, kampania - najgorsza, o jakiej słyszał.Jedyną zaletą była kwatera: obronny pałacyk wysoko urodzonego Hardorneńczyka, zagarnięty przez wojsko Imperium bez żadnych szkód.Ocalały nawet obrazy na ścianach i bibeloty w komnatach.Jeżeli musi stawić czoło niebezpieczeństwu, przynajmniej ma do tego odpowiednie warunki.To był przywilej dowódcy.Zwykle wynik ataku Imperium na sąsiednie państwo był z góry przesądzony od momentu przekroczenia granicy przez wojska cesarza.Dzięki machinacjom agentów Imperium kraj znajdował się w stanie bezładu, rząd się rozpadał, a lud zrywał się do buntu przeciwko samowoli możnych, korzystających z okazji, by złupić, ile się da.Wtedy opór kończył się na kilku potyczkach.Pierwsze oddziały armii zajmowały zawsze ściśle określony obszar - nie mniej i nie więcej, po czym stawały i ustanawiały linię frontu; za nimi posuwały się następne odziały pomocnicze, miażdżąc resztki - zwykle już słabego - oporu.Kiedy dowódca uznał, że teren został podbity i nie sprawi już kłopotu, wkraczały oddziały, których zadaniem było umocnić twierdze, zbudować drogi, młyny i ożywić przemysł.Za nimi napływali urzędnicy, mający utrzymać ład i wprowadzić prawo Imperium.Do tego czasu mieszkańcy podbitego kraju byli tak oszołomieni poziomem i organizacją Imperium, iż wprowadzanie nowych rządów witali z zapałem.W końcu przybywali kapłani, ustanawiali kult cesarza i wszelkich jego przodków, nie niszcząc jednakże poprzednich kultów.Kiedy zakończono wcielanie podbitego terytorium do Imperium, odziały frontowe mogły ruszać dalej.Ta strategia nigdy dotąd nie zawiodła.Magowie uczestniczyli oczywiście we wszystkich etapach inwazji; bez nich nic by się nie udało.Można było bardziej polegać na nich niż na szpiegach; umożliwiali komunikację między dowódcami oddziałów i swoją magią porażali wroga.Bez ich Bram nie dałoby się utrzymać wojsk; Bramami napływały posiłki, ekwipunek i żywność, generał zaś w każdej chwili mógł wrócić do stolicy.Magowie stanowili najważniejszy element kampanii, dlatego każdy kandydat do Żelaznego Tronu musiał osiągnąć przynajmniej drugi stopień, a najlepiej pierwszy; wtedy magowie nie mogli go oszukać swymi sztuczkami.Sam Tremane zdobył pierwszy stopień - i w dodatku czerwień; wyżej od niego stali magowie błękitni i fioletowi, a nad nimi już tylko adepci.Dzięki temu uważał się za najlepszego kandydata do tronu; dlatego też sądził, iż poprzedni generał nie mógł sobie poradzić z kampanią, gdyż nie umiał w pełni wykorzystać umiejętności swych magów.Gdy tylko postawił stopę na ziemi Hardornu, zrozumiał swą pomyłkę.Początkowo kampania przebiegała pomyślnie - i tak powinno być nadal.Nie było wytłumaczenia, dlaczego wszystko nie idzie zgodnie z planem.Tremane oparł podbródek na ręce i wpatrzył się w mapę rozpostartą na stole [ Pobierz całość w formacie PDF ]