[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.wik przez chwilę stał oszołomiony tą nagłą potulnością, tudzież snem, który spły-nął na czterdziestu męczenników, potem syknął: Błazny i wyszedł z sali. Poszedł fagas? wychylił się spod koca Pafnuc. Poszedł odparł Trąbaczewski. Ty, Trąba. mrugną okiem Pafnuc co to była za polityka? Zląkłeś sięStrucia? Nie o Strucia chodzi, tylko o Majerana.Poważna sytuacja, bracie.Trzeba sięzastanowić w spokoju.Ale najpierw, musiałem spławić tego lizusa, wika. Tak też myślałem szepnął zaaferowany Pafnuc. %7łe też nas Majeran ani słowem nie uprzedził. westchnął Trąbaczewski.342 Jak to, nie uprzedził?! uśmiechnął się krzywo Pafnuc. Przecież, co dzieńpowtarzał, że jesteśmy zagrożeni.Powinieneś się domyślić.Byłeś przecież najlepiejzorientowany dodał z lekkim przekąsem.Ale, o dziwo, Trąba nawet tego nie zauważył. Sądzisz, że to właśnie miał na myśli, kiedy tak mówił? zapytał z oczamiwbitymi w szybę. A co?Na sali znów wybuchł gwar, ale Trąbaczewski i Pafnuc zgodnie uciszyli męczenni-ków. Cicho! Jeszcze kwadrans kimania.Nie widzicie, że myślimy? Wiecie, jaka jestsytuacja.Słyszeliście przecież, co mówił wik! Musimy znalezć wyjście.Kiedy gwar ucichł, Trąbaczewski zapytał: Ty, Pafnuc.co to właściwie była wczoraj za draka? No, ta, o której wikmówił.Czy to coś z Rzepką i Aebkowskim? Nie wiesz? zdziwił się Pafnuc. Czy muszę wszystko wiedzieć wzruszył ramionami Trąbaczewski.343Pafnuc zdziwił się jeszcze bardziej.Nigdy by nie przypuszczał, że takie wyznaniemoże przejść Trąbaczewskiemu przez gardło. Wiesz. chrząknął nieco zmieszany ja też właściwie dobrze nie wiem, tochyba coś z Bulwą.Wiem tylko, że Majeran miał od starego mycie głowy. Większe? szepnął Trąbaczewski. Większe, i z mydleniem odparł Pafnuc. Majeran nawet się nie bronił.Po-wiedział, że zaraz spakuje manatki. Co ty?! wytrzeszczył oczy Trąbaczewski. Jak kocham myć nogi.On tu jest na praktyce.Z praktykantami się nie cackają.Zresztą Majeran sam postanowił, że wyjedzie.Pamiętasz, jak powiedział przedwczoraj: Jeszcze jedna draka, i wyjeżdżam.Wtedy myślałem, że tylko tak groził.Wszyscy wy-chowawcy tak grożą.Ale wczoraj zrozumiałem, że on chce to zrobić naprawdę.Tylkokierownik go zatrzymał. Już koniec turnusu powiedział nie dostanę następcy.Musi pan zostać te parę dni, jakoś to ułożymy.No i ułożyli.Majeran zamienił się zeStruciem salami. Brr, żyć się nie chce.Ale miał pomysł kierownik, co?344 To nie kierownik westchnął Trąbaczewski. To mi wygląda na pomysł Stru-cia.Struć chce pokazać, co zrobi z najgorszą salą kolonii.On ma takie ambicje.Wyjeszcze nie wiecie, kto to jest Struć.Widziałeś, jak on pływa? A jakie ma chwyty? Trze-ci stopień dżudo, czy coś takiego.Przeszkolony specjalnie.Teraz tylko takich będą braćna kolonie. E, bujasz, Trąba! Pafnuc spojrzał na niego z niepokojem. Jak słowo.A widziałeś, jaki ma wzrok? Nieruchome oko, bracie, jak fakir. To prawda zgodził się Pafnuc. Jak wczoraj na mnie spojrzał, to mi się mdłozrobiło.Nie mogłem się ruszyć. On tak hipnotyzuje, bracie.U niego cała sala zahipnotyzowana.Wiesz, że oninaprawdę chodzą spać o ósmej? Nie.daj spokój! Mówię ci, Pafnuc! Zaszedłem raz do nich po szczotkę.Było pięć po ósmej.A całebractwo spało jak zarżnięte.Zahipnotyzowane, bracie, dlatego.Struć się w nich przedsnem wpatruje i usypiają jak węże u fakira. Myślisz, że i tego teraz też uczą wychowawców kolonii?345 Nie wiem, może to tylko nadzwyczajne zdolności pana Strucia.Z sąsiednich łóżek podniosły się głosy: Dosyć już, Trąbaczewski, jak Boga, zimno się robi, gęsia skórka.Lepiej pomy-ślcie coś, panowie.Nie można oddać Majerana.Majeran jest fajny.A z końca sali zawtórowano im: Tak jest! Nie damy Majerana! Nie damy! Aatwo powiedzieć.Ale co zrobić? zastanawiał się głośno Pafnuc. Powiedz-my sobie otwarcie: Majeran ma nas dosyć.On uprzedził. Pafnuc ma rację rzekł Trąbaczewski. Majeran ma nas dosyć.W tym rzecz.Przez chwilę zapanowała nieprzyjemna cisza.Wreszcie Pafnuc wybuchnął: To wszystko przez tego szczeniaka, Bulwę! Bulwa zawsze szurał. I do tego zawsze bez wyczucia wycedził przez zęby Trąbaczewski. Szurałdla samego szurania. Zanim coś postanowimy zasapał Pafnuc proponuję spłaszczyć Bulwę.346 Tak jest! rozległy się głosy z sali. Spłaszczyć Bulwę! To przez niego! Preczz Bulwą!Sprężyny znów zatrzeszczały.Chłopcy wyskoczyli z łóżek i pobiegli do Bularskie-go. Trzymać go! Aapać! Dać go tu!Po chwili szamotania już go wlekli do Pafnuca i Trąbaczewskiego. O rany.co wy chcecie?! wyrywał się przerażony Bularski. Jak kochammyć nogi, teraz to nie przeze mnie.Spłaszczcie choć raz Aebkowskiego i Rzepkę.Toprzez nich! Tym razem przez nich.Przypomnij sobie, Trąbaczewski.Przecież oni tonęli.Trąbaczewski zmarszczył brwi.Nagle rozjaśnił się. Prawda.Przecież to Aebkowski i Rzepka tonęli wczoraj w rzece.%7łe też wyszłomi z głowy.Struć podobno wyciągnął ich z wiru.Dawać tu Aebkowskiego i Rzepkę!Gdzie oni? Tak jest, tym razem to chyba przez Aebkowskiego i Rzepkę zgodził się Paf-nuc. Bulwa jest niewinny. Niewinny jestem! jęczał Bulwa.347 Nie jęcz uspokoił go Pafnuc. Nawykowo zostałeś posądzony, bo zawszeszurasz tam, gdzie nie trzeba.Dawać tu Aebkowskiego i Rzepkę! Nigdzie ich nie ma zasapał Trąbaczewski. Jak to, nie ma? Pewnie się schowali! Zajrzeć pod łóżko!Chłopcy rzucili się na podłogę i zaczęli zaglądać pod łóżka. Są! Są! Ukryli się pod łóżkiem! ktoś krzyknął podniecony.Wkrótce obu wątłych wydobyto spod łóżek i postawiono przed oblicza weteranów.Pafnuc spojrzał z wyraznym niesmakiem na chudeuszów.Można było z daleka poli-czyć im żebra [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.wik przez chwilę stał oszołomiony tą nagłą potulnością, tudzież snem, który spły-nął na czterdziestu męczenników, potem syknął: Błazny i wyszedł z sali. Poszedł fagas? wychylił się spod koca Pafnuc. Poszedł odparł Trąbaczewski. Ty, Trąba. mrugną okiem Pafnuc co to była za polityka? Zląkłeś sięStrucia? Nie o Strucia chodzi, tylko o Majerana.Poważna sytuacja, bracie.Trzeba sięzastanowić w spokoju.Ale najpierw, musiałem spławić tego lizusa, wika. Tak też myślałem szepnął zaaferowany Pafnuc. %7łe też nas Majeran ani słowem nie uprzedził. westchnął Trąbaczewski.342 Jak to, nie uprzedził?! uśmiechnął się krzywo Pafnuc. Przecież, co dzieńpowtarzał, że jesteśmy zagrożeni.Powinieneś się domyślić.Byłeś przecież najlepiejzorientowany dodał z lekkim przekąsem.Ale, o dziwo, Trąba nawet tego nie zauważył. Sądzisz, że to właśnie miał na myśli, kiedy tak mówił? zapytał z oczamiwbitymi w szybę. A co?Na sali znów wybuchł gwar, ale Trąbaczewski i Pafnuc zgodnie uciszyli męczenni-ków. Cicho! Jeszcze kwadrans kimania.Nie widzicie, że myślimy? Wiecie, jaka jestsytuacja.Słyszeliście przecież, co mówił wik! Musimy znalezć wyjście.Kiedy gwar ucichł, Trąbaczewski zapytał: Ty, Pafnuc.co to właściwie była wczoraj za draka? No, ta, o której wikmówił.Czy to coś z Rzepką i Aebkowskim? Nie wiesz? zdziwił się Pafnuc. Czy muszę wszystko wiedzieć wzruszył ramionami Trąbaczewski.343Pafnuc zdziwił się jeszcze bardziej.Nigdy by nie przypuszczał, że takie wyznaniemoże przejść Trąbaczewskiemu przez gardło. Wiesz. chrząknął nieco zmieszany ja też właściwie dobrze nie wiem, tochyba coś z Bulwą.Wiem tylko, że Majeran miał od starego mycie głowy. Większe? szepnął Trąbaczewski. Większe, i z mydleniem odparł Pafnuc. Majeran nawet się nie bronił.Po-wiedział, że zaraz spakuje manatki. Co ty?! wytrzeszczył oczy Trąbaczewski. Jak kocham myć nogi.On tu jest na praktyce.Z praktykantami się nie cackają.Zresztą Majeran sam postanowił, że wyjedzie.Pamiętasz, jak powiedział przedwczoraj: Jeszcze jedna draka, i wyjeżdżam.Wtedy myślałem, że tylko tak groził.Wszyscy wy-chowawcy tak grożą.Ale wczoraj zrozumiałem, że on chce to zrobić naprawdę.Tylkokierownik go zatrzymał. Już koniec turnusu powiedział nie dostanę następcy.Musi pan zostać te parę dni, jakoś to ułożymy.No i ułożyli.Majeran zamienił się zeStruciem salami. Brr, żyć się nie chce.Ale miał pomysł kierownik, co?344 To nie kierownik westchnął Trąbaczewski. To mi wygląda na pomysł Stru-cia.Struć chce pokazać, co zrobi z najgorszą salą kolonii.On ma takie ambicje.Wyjeszcze nie wiecie, kto to jest Struć.Widziałeś, jak on pływa? A jakie ma chwyty? Trze-ci stopień dżudo, czy coś takiego.Przeszkolony specjalnie.Teraz tylko takich będą braćna kolonie. E, bujasz, Trąba! Pafnuc spojrzał na niego z niepokojem. Jak słowo.A widziałeś, jaki ma wzrok? Nieruchome oko, bracie, jak fakir. To prawda zgodził się Pafnuc. Jak wczoraj na mnie spojrzał, to mi się mdłozrobiło.Nie mogłem się ruszyć. On tak hipnotyzuje, bracie.U niego cała sala zahipnotyzowana.Wiesz, że oninaprawdę chodzą spać o ósmej? Nie.daj spokój! Mówię ci, Pafnuc! Zaszedłem raz do nich po szczotkę.Było pięć po ósmej.A całebractwo spało jak zarżnięte.Zahipnotyzowane, bracie, dlatego.Struć się w nich przedsnem wpatruje i usypiają jak węże u fakira. Myślisz, że i tego teraz też uczą wychowawców kolonii?345 Nie wiem, może to tylko nadzwyczajne zdolności pana Strucia.Z sąsiednich łóżek podniosły się głosy: Dosyć już, Trąbaczewski, jak Boga, zimno się robi, gęsia skórka.Lepiej pomy-ślcie coś, panowie.Nie można oddać Majerana.Majeran jest fajny.A z końca sali zawtórowano im: Tak jest! Nie damy Majerana! Nie damy! Aatwo powiedzieć.Ale co zrobić? zastanawiał się głośno Pafnuc. Powiedz-my sobie otwarcie: Majeran ma nas dosyć.On uprzedził. Pafnuc ma rację rzekł Trąbaczewski. Majeran ma nas dosyć.W tym rzecz.Przez chwilę zapanowała nieprzyjemna cisza.Wreszcie Pafnuc wybuchnął: To wszystko przez tego szczeniaka, Bulwę! Bulwa zawsze szurał. I do tego zawsze bez wyczucia wycedził przez zęby Trąbaczewski. Szurałdla samego szurania. Zanim coś postanowimy zasapał Pafnuc proponuję spłaszczyć Bulwę.346 Tak jest! rozległy się głosy z sali. Spłaszczyć Bulwę! To przez niego! Preczz Bulwą!Sprężyny znów zatrzeszczały.Chłopcy wyskoczyli z łóżek i pobiegli do Bularskie-go. Trzymać go! Aapać! Dać go tu!Po chwili szamotania już go wlekli do Pafnuca i Trąbaczewskiego. O rany.co wy chcecie?! wyrywał się przerażony Bularski. Jak kochammyć nogi, teraz to nie przeze mnie.Spłaszczcie choć raz Aebkowskiego i Rzepkę.Toprzez nich! Tym razem przez nich.Przypomnij sobie, Trąbaczewski.Przecież oni tonęli.Trąbaczewski zmarszczył brwi.Nagle rozjaśnił się. Prawda.Przecież to Aebkowski i Rzepka tonęli wczoraj w rzece.%7łe też wyszłomi z głowy.Struć podobno wyciągnął ich z wiru.Dawać tu Aebkowskiego i Rzepkę!Gdzie oni? Tak jest, tym razem to chyba przez Aebkowskiego i Rzepkę zgodził się Paf-nuc. Bulwa jest niewinny. Niewinny jestem! jęczał Bulwa.347 Nie jęcz uspokoił go Pafnuc. Nawykowo zostałeś posądzony, bo zawszeszurasz tam, gdzie nie trzeba.Dawać tu Aebkowskiego i Rzepkę! Nigdzie ich nie ma zasapał Trąbaczewski. Jak to, nie ma? Pewnie się schowali! Zajrzeć pod łóżko!Chłopcy rzucili się na podłogę i zaczęli zaglądać pod łóżka. Są! Są! Ukryli się pod łóżkiem! ktoś krzyknął podniecony.Wkrótce obu wątłych wydobyto spod łóżek i postawiono przed oblicza weteranów.Pafnuc spojrzał z wyraznym niesmakiem na chudeuszów.Można było z daleka poli-czyć im żebra [ Pobierz całość w formacie PDF ]