[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.14.Właściciel knajpy, w której byliśmy przedtem, zbliżył się do nas. Pierwszorzędna jest ta gruba powiedział z godnością. Francuzka.Mówiępanom, wyrafinowana szatanica, doprawdy godna polecenia! Nasze kobiety są ogni-ste, ale na krótko. Cmoknął. %7łegnam panów.Nic lepszego, jak oczyścić sobie krewz Francuzką.One rozumieją życie.Nie trzeba też tak wiele kłamać jak z naszymi kobie-tami.Szczęśliwego powrotu do kraju, panowie! Nie bierzcie tylko Lolity czy Juany.Obiesą do niczego, w dodatku trzeba uważać na Lolitę, bo kradnie.Poszedł.Gdy otworzył drzwi, do środka wdarł się poranek, a z nim wczesny zgiełkulicy. Chyba na nas już także czas powiedziałem. Zaraz skończę moje opowiadanie odrzekł Schwarz mamy jeszcze trochęwina. Zamówił wino i kawę dla trzech kobiet, by mieć spokój od nich. Była noc, w której padło niewiele słów między nami mówił dalej Schwarz. Rozpostarłem na ziemi kurtkę, a kiedy zrobiło się chłodniej, okryliśmy się spódnicąi bluzką Heleny oraz moim swetrem.Helena zasypiała i budziła się znowu.W pewnejchwili zdawało mi się, że płacze.Potem okazywała mi znów niepohamowaną tkliwośći darzyła pieszczotami, których dotychczas od niej nie zaznałem.Nie pytałem o nici sam również przemilczałem, co słyszałem w obozie.Kochałem ją bardzo, a przecieżjednocześnie jakiś dziwny chłód oddalał mnie od niej.W czułościach tkwiła domieszkasmutku, który jeszcze bardziej je wzmagał.Wyglądało to tak, jakbyśmy leżeli gdzieś podrugiej stronie życia, przytuleni do siebie, zbyt jednak daleko, byśmy mogli kiedykol-wiek wrócić i dojść dokądś; stać nas było jedynie jeszcze na ucieczkę i przebywanierazem.I na rozpacz.Tak, to była rozpacz! Głęboka, tragiczna rozpacz, w której skraplałysię nasze łzy szczęścia, niewypłakane, niewidzialne łzy świadomości występku i tego, żenie ma dla nas powrotu. Czy nie moglibyśmy uciec? spytałem po raz drugi, zanim Helena prześliznęłasię z powrotem przez druty.Nie odpowiedziała.Dopiero, gdy była już po tamtej stronie, wyszeptała:138 Nie mogę! Nie mogę.Inne zostałyby za to ukarane.Przyjdz znowu! Przyjdz jutrowieczorem znowu.Czy możesz przyjść jutro wieczorem? Jeżeli do tego czasu mnie nie złapią.Popatrzyła na mnie. Co się stało z naszym życiem? powiedziała. Cośmy zawinili, że nasze życiejest takie?Podałem jej bluzkę i spódniczkę. To są twoje najlepsze rzeczy? spytałem.Skinęła głową. Dziękuję ci, żeś je włożyła powiedziałem. Jestem pewny, że jutro wieczoremznów tu będę.Ukryję się w lesie! Trzeba przecież jeść.Czy masz coś? Mam coś niecoś.Poza tym w lesie są chyba jagody.No i grzyby, orzechy. Czy wytrzymasz do jutrzejszego wieczoru? Przyniosę ci cokolwiek. Naturalnie.Przecie jest już prawie ranek. Nie jedz grzybów.Nie znasz się na nich.Przyniosę dosyć jedzenia. Włożyłana siebie spódnicę.Była obszerna, jasnobłękitna w białe kwiaty.Zarzuciła ją na sie-bie i zapięła, jak gdyby gotując się do walki. Kocham cię powiedziała z rozpaczą. Kocham cię o wiele więcej, niż kiedykolwiek mogłeś przypuszczać.Nie zapomnijo tym! Nigdy!Mówiła mi o tym prawie zawsze, ilekroć musieliśmy się ze sobą rozstać.W tym cza-sie byliśmy dziką zwierzyną zarówno dla francuskich żandarmów, ścigających nasw imię barbarzyńskiego porządku, jak i wobec gestapowców usiłujących wedrzeć się doobozów, mimo że istniejące porozumienia z rządem Petaina zabraniało im tego.Nigdysię nie wiedziało, kto i kiedy zostanie schwytany, każde więc pożegnanie do jutra trak-towało się jako ostatnie.Helena przynosiła mi chleb i owoce, a niekiedy nawet kawałek kiełbasy lub sera.Nieważyłem się zamieszkać w najbliższym miasteczku.Postanowiłem pozostać w lesie,w resztkach jakiegoś starego, zburzonego klasztoru, odkrytego przeze mnie nie opodal.Podczas dnia spałem lub czytałem to, co przynosiła mi Helena, albo też ukryty w zaro-ślach obserwowałem drogę.Za pośrednictwem Heleny docierały do mnie również wia-domości i różne pogłoski, między innymi, że Niemcy posuwają się wciąż bliżej i bliżej,nie troszcząc się wcale o przestrzeganie porozumień.Mimo wszystko było to jednak życie w ustawicznej panice [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.14.Właściciel knajpy, w której byliśmy przedtem, zbliżył się do nas. Pierwszorzędna jest ta gruba powiedział z godnością. Francuzka.Mówiępanom, wyrafinowana szatanica, doprawdy godna polecenia! Nasze kobiety są ogni-ste, ale na krótko. Cmoknął. %7łegnam panów.Nic lepszego, jak oczyścić sobie krewz Francuzką.One rozumieją życie.Nie trzeba też tak wiele kłamać jak z naszymi kobie-tami.Szczęśliwego powrotu do kraju, panowie! Nie bierzcie tylko Lolity czy Juany.Obiesą do niczego, w dodatku trzeba uważać na Lolitę, bo kradnie.Poszedł.Gdy otworzył drzwi, do środka wdarł się poranek, a z nim wczesny zgiełkulicy. Chyba na nas już także czas powiedziałem. Zaraz skończę moje opowiadanie odrzekł Schwarz mamy jeszcze trochęwina. Zamówił wino i kawę dla trzech kobiet, by mieć spokój od nich. Była noc, w której padło niewiele słów między nami mówił dalej Schwarz. Rozpostarłem na ziemi kurtkę, a kiedy zrobiło się chłodniej, okryliśmy się spódnicąi bluzką Heleny oraz moim swetrem.Helena zasypiała i budziła się znowu.W pewnejchwili zdawało mi się, że płacze.Potem okazywała mi znów niepohamowaną tkliwośći darzyła pieszczotami, których dotychczas od niej nie zaznałem.Nie pytałem o nici sam również przemilczałem, co słyszałem w obozie.Kochałem ją bardzo, a przecieżjednocześnie jakiś dziwny chłód oddalał mnie od niej.W czułościach tkwiła domieszkasmutku, który jeszcze bardziej je wzmagał.Wyglądało to tak, jakbyśmy leżeli gdzieś podrugiej stronie życia, przytuleni do siebie, zbyt jednak daleko, byśmy mogli kiedykol-wiek wrócić i dojść dokądś; stać nas było jedynie jeszcze na ucieczkę i przebywanierazem.I na rozpacz.Tak, to była rozpacz! Głęboka, tragiczna rozpacz, w której skraplałysię nasze łzy szczęścia, niewypłakane, niewidzialne łzy świadomości występku i tego, żenie ma dla nas powrotu. Czy nie moglibyśmy uciec? spytałem po raz drugi, zanim Helena prześliznęłasię z powrotem przez druty.Nie odpowiedziała.Dopiero, gdy była już po tamtej stronie, wyszeptała:138 Nie mogę! Nie mogę.Inne zostałyby za to ukarane.Przyjdz znowu! Przyjdz jutrowieczorem znowu.Czy możesz przyjść jutro wieczorem? Jeżeli do tego czasu mnie nie złapią.Popatrzyła na mnie. Co się stało z naszym życiem? powiedziała. Cośmy zawinili, że nasze życiejest takie?Podałem jej bluzkę i spódniczkę. To są twoje najlepsze rzeczy? spytałem.Skinęła głową. Dziękuję ci, żeś je włożyła powiedziałem. Jestem pewny, że jutro wieczoremznów tu będę.Ukryję się w lesie! Trzeba przecież jeść.Czy masz coś? Mam coś niecoś.Poza tym w lesie są chyba jagody.No i grzyby, orzechy. Czy wytrzymasz do jutrzejszego wieczoru? Przyniosę ci cokolwiek. Naturalnie.Przecie jest już prawie ranek. Nie jedz grzybów.Nie znasz się na nich.Przyniosę dosyć jedzenia. Włożyłana siebie spódnicę.Była obszerna, jasnobłękitna w białe kwiaty.Zarzuciła ją na sie-bie i zapięła, jak gdyby gotując się do walki. Kocham cię powiedziała z rozpaczą. Kocham cię o wiele więcej, niż kiedykolwiek mogłeś przypuszczać.Nie zapomnijo tym! Nigdy!Mówiła mi o tym prawie zawsze, ilekroć musieliśmy się ze sobą rozstać.W tym cza-sie byliśmy dziką zwierzyną zarówno dla francuskich żandarmów, ścigających nasw imię barbarzyńskiego porządku, jak i wobec gestapowców usiłujących wedrzeć się doobozów, mimo że istniejące porozumienia z rządem Petaina zabraniało im tego.Nigdysię nie wiedziało, kto i kiedy zostanie schwytany, każde więc pożegnanie do jutra trak-towało się jako ostatnie.Helena przynosiła mi chleb i owoce, a niekiedy nawet kawałek kiełbasy lub sera.Nieważyłem się zamieszkać w najbliższym miasteczku.Postanowiłem pozostać w lesie,w resztkach jakiegoś starego, zburzonego klasztoru, odkrytego przeze mnie nie opodal.Podczas dnia spałem lub czytałem to, co przynosiła mi Helena, albo też ukryty w zaro-ślach obserwowałem drogę.Za pośrednictwem Heleny docierały do mnie również wia-domości i różne pogłoski, między innymi, że Niemcy posuwają się wciąż bliżej i bliżej,nie troszcząc się wcale o przestrzeganie porozumień.Mimo wszystko było to jednak życie w ustawicznej panice [ Pobierz całość w formacie PDF ]