[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za co był zesłany, nie potrafiła powiedzieć.- Pewnie za to co wszyscy, za politykę - ucięła, gdy ją wypytywali.Wyobrażała sobie, że wystarczy wykonać jeden gest, by znaleźć się po bezpiecznej stronie życia.W noc poprzedzającą rozmowę kwalifikacyjną nie mogła spać.Bo przecież wcale nie było pewne, czy ją przyjmą na komplety.Zachowa się jakoś nieodpowiednio, palnie coś bez związku i podziękują jej, poproszą następną osobę.Dlatego starała się przewidzieć wszystkie pytania i przygotować sobie odpowiedzi.Na pytanie, dlaczego chce studiować prawo, miała zamiar odpowiedzieć, że pragnie pójść w ślady matki, która była pierwszą studentką prawa w Polsce.Ale kiedy Chłopak w Oficerkach, który nie przedstawił się ze względu “na zasady konspiracji”, powiedział ojej matce, że była sowiecką agentką, wszystko się zawaliło.Weszła na górę w stanie takiego wzburzenia, że nie mogła wydusić z siebie słowa.Było tam dwóch mężczyzn w starszym wieku i młoda kobieta.Patrzyli na nią życzliwie, a ona siedziała naprzeciw nich jak automat, w którym coś się nagle zacięło.Nie rozumiała, o co ją pytają, nie docierały do niej słowa.Widziała tylko uśmiechy i poruszające się usta.W końcu kobieta wzięła ją za ramię i wyprowadziła do drugiego pokoju.Dała jej jakieś krople do wypicia.Chyba pomogły, bo Ewelina odzyskała słuch.- Zdenerwowała się pani - mówiła tamta łagodnie - przez całe to zamieszanie, ale już teraz wszystko jest w porządku.Proszę się uspokoić.Jest pani wśród przyjaciół.A może chce pani przełożyć tę rozmowę?- Chciałabym przełożyć - odrzekła cicho.Schodziła po schodach z poczuciem klęski.Wiedziała, że żadnej rozmowy nie będzie.Przecież oni ją sprawdzą dokładniej i dowiedzą się, kim była naprawdę jej matka.Nigdy nic od niej samej nie zależało, przez Stanisława nie przyjęli jej do organizacji, a teraz przez matkę jej życie z powrotem traciło sens.Na dole przechadzał się Chłopak w Oficerkach.Odczekała, aż się odwrócił do niej plecami, i pobiegła w przeciwnym kierunku.W domu, nie zapalając światła, położyła się na łóżku.Przeleżała tak do rana.W głowie miała pustkę.Przez cały następny dzień nie ruszyła się z domu, licząc na to, że zjawi się Lidka.Ale przyjaciółka nie pokazała się.Widocznie ona już też była o wszystkim poinformowana.Nazwisko Eweliny mówiło samo za siebie.Wstydziła się go, piekło ją jak rozpalone żelazo.Pojawił się żal do ojca, że uległ matce, że ulegał jej zawsze we wszystkim.Nosili z Jasiem jej nazwisko, bo nie chciała wziąć z ojcem ślubu.Uważała, że ślubna obrączka przyniesie jej pecha.To po co w takim razie decydowała się na dzieci? Musiała być niezłą egoistką, myślącą tylko o sobie i o swojej wygodzie.Susanne mówi o niej jak o świętej, bo jest zaślepiona jakąś dziwną miłością do umarłej.A Ewelina przecież żyje.Tylko że jej nikt nie kocha.Na sobotę wyjechała do Lechic, ale tylko dlatego, że Susanne miała na nią czekać na stacji.Nie był to jednak dobry pomysł, powinna była zostać w Warszawie, uspokoić się i pomyśleć co dalej.Co dalej? Z tym zawsze miała kłopoty.Zupełnie jakby brakowało jej wyobraźni.A może to był lęk przed nieznanym, które - była o tym przekonana - nie mogło przynieść nic dobrego.Bo co się mogło przytrafić komuś takiemu jak ona.Tylko niepowodzenie.Wracała do Warszawy, właściwie nie wiedząc po co.A przecież tak jeszcze niedawno cieszyła się, przekraczając po raz pierwszy próg mieszkania na Krakowskim Przedmieściu.Susanne kazała je wysprzątać, napalić w piecach.- Będziesz się mogła w spokoju uczyć, nikt ci tu nie przeszkodzi - powiedziała, a w niej wszystko śpiewało z radości.A teraz dopadła ją tu samotność.Weszła do środka, zapaliła światło i rozejrzała się jak po obcym wnętrzu.Co będzie tutaj robiła? Może lepiej było zostać w Lechicach, ale z drugiej strony co by na to powiedziała Susanne.Ciotka źle się czuła, nie zeszła na obiad.Nie wróciły do tamtej porannej rozmowy, czy raczej awantury, kiedy Ewelina do niej zapukała.Czuła się winna.Nie miała żalu do Susanne, że tają uderzyła.Bez względu na to, co myślała o matce, nie wolno jej było mówić Susanne takich strasznych rzeczy.Okno w pokoju ciotki było zasłonięte, panował w nim półmrok.Ewelina zrobiła parę kroków w stronę łóżka i zatrzymała się.- Czy pani Jadwiga odwiezie cię na stację? - spytała Susanne słabym głosem.- Zaraz zajedzie bryczka - odrzekła skwapliwie.- Niczego nie zapomniałaś?- Nie, chyba nie.- Kucharka zapakowała prowiant?- Tak.>;- Boczek trzymaj na oknie, bo tam najzimniej, a suchą kiełbasę! zawieś nad kuchnią, inaczej zapleśnieje.- Dobrze.- I bądź ostrożna, ciągle słychać o jakichś łapankach.- Dobrze.Chciała coś powiedzieć od siebie, przeprosić Susanne, ale nie mogła się na to zdobyć.Stała pośrodku pokoju z poczerwieniałą twarzą, napięta do granic możliwości.- To idź już - usłyszała - bo się spóźnisz.Wtedy nagle coś się w niej przełamało.Przyklękła przy łóżku i ujmując rękę ciotki, przycisnęła ją do ust, trzęsąc się z wewnętrznego płaczu.Susanne cofnęła dłoń, ale zaraz przytuliła do siebie jej głowę.Trwały tak chwilę, potem Ewelina podniosła się i wyszła z pokoju.Wydało jej się nagle, że słyszy pukanie do drzwi.Zaczęła nasłuchiwać, pukanie się powtórzyło.- Kto to? - spytała c żując, jak wali jej serce.- Lidka.Ewelina wpuściła przyjaciółkę, ale nie odczuła radości na jej widok.Stała w przedpokoju i wpatrywała się z napięciem w twarz dziewczyny, gdy ta zdejmowała płaszcz.- Co mi się tak przyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha? - Lidka odrzuciła charakterystycznym gestem warkocz do tyłu.- Masz może dla mnie jakieś wiadomości? - spytała ostrożnie.- Owszem, mam, i to dobre.Jutro idziesz na rozmówkę.Ale nie przejmuj się, to czysta formalność, czuj się przyjęta w poczet studenckiej braci.Przyniosłam ci skrypty.Tylko pamiętaj, są na wagę złota.Strzeż ich, a potem w dobrym stanie, to znaczy bez plam i zakreśleń, przekaż innym.Ewelina słuchała słów Lidki lekko oszołomiona.Wyglądało na to, że dziewczyna nie orientuje się w niczym.Musi więc jej wszystko natychmiast powiedzieć.Lepiej, żeby dowiedziała się od niej, nie od obcych.- Zaszły komplikacje - zaczęła, patrząc w podłogę.- Nie wiem, czy będę mogła studiować, czy mi pozwolą.- Dlaczego by ci nie mieli pozwolić, czy ty jesteś gorsza od innych? - zezłościła się Lidka.- Jestem gorsza - odrzekła, spoglądając tamtej prosto w oczy.- Moja matka współpracowała z wywiadem sowieckim i dlatego wykonano na niej wyrok.Była zdrajczynią! - wybuchnęła, widząc osłupiały wzrok przyjaciółki.- Ty chyba oszalałaś - Lidka cofnęła się o parę kroków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl