[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— O, już za późno!— Jestem już stara — skonstatowała matka Janka i ciężkim krokiem poszła do kuchenki gazowej.— Bardzo stara — zgodził się Janek.— Nie taka jak ta baba na obrazku, co miała koziołeczka, ale stara.Ile masz lat? — spytał z zainteresowaniem.— Osiemnaście — powiedziała matka Janka głosem bardzo stanowczym.— Ojej, tak dużo? — zdziwił się Janek.— To już pewnie niedługo umrzesz?— Mam nadzieję, że jeszcze nie tak prędko — matka Janka zabrała się do szorowania garnka od przypalonego mleka.— Tu się coś przypala — stwierdziła ciocia Andzia, wchodząc do kuchni z plikiem pism pod pachą.— Już się spaliło — stwierdziła matka Janka sucho.— Jestem okropnie dziś zmęczona.Wierzyć mi się nie chce, że Andrzej już niedługo będzie chodził do szkoły.— Czy ciocia Andzia też ma osiemnaście lat? — dowiadywał się Janek.— Nie, siedemnaście — powiedziała matka Janka szybko.— Leć do łazienki i umyj łapy, bo masz czarne jak smoła.— Jeszcze starsza? — zdziwił się Janek.— A tata?— Tata ma szesnaście, jest najstarszy z nas wszystkich — matka Janka trzepnęła go ścierką po nogach.— No, jazda, uciekaj, myj łapy.— Dom starców! — krzyknął Janek biegnąc do łazienki.— Nic dziwnego, że Janek jest taki — powiedziała ciocia Andzia z wyrzutem w głosie — jak ty zawsze z nim prowadzisz takie dziwne rozmowy.Ale słuchaj, wyglądasz rzeczywiście kiepsko.Połóż się, a ja już im dam kolację.Masz, tu jest piętnaście numerów tego tygodnika.Przeczytaj sobie porady dla kobiet.Przydadzą ci się.Matka Janka wzięła gazety i poszła do pokoju.— Chłopcy! — zawołała ciocia Andzia.— Co chcielibyście na kolację?— Kukurydzę — odpowiedział Janek z miejsca.”— Kukurydza będzie w sierpniu.A dzisiaj co zjecie? Jajecznicę ze szczypiorkiem chcecie?— Chcemy — rozentuzjazmował się Andrzej.— Tylko dużo.— Nie mówi się chcemy, tylko prosimy — pouczała ciocia Andzia.— Ale przecież pytałaś, czy chcemy — powiedział Janek.— Kukurydzę trzeba najpierw kisić — rozmarzył się Andrzej — a potem będziemy mieli paszę na całą zimę.— Dla kogo znów paszę? — chciała wiedzieć ciocia Andzia.— Jak to dla kogo? Dla wszystkich.Dla mamy.i dla taty, i dla nas.— Ludzie nie jedzą paszy, paszę jedzą zwierzęta domowe — ciocia Andzia rozbiła do kubka cztery jajka i zaczęła rozglądać się za patelnią.— To będzie dla Lejka.On jest domowe zwierze.— Tylko że to jest przecież fasola, a nie kukurydza — zmartwił się Andrzej.— Co tu bujać.— Wystaram się wam o kukurydzę, o prawdziwą kukurydzę — obiecała ciocia Andzia — znam jednego urzędnika, co pracuje w rolnictwie.— To urzędnicy też pracują w rolnictwie? — zdziwił się Janek.— W biurach sadzają?— Nie sadzają tylko sadzą, a w ogóle nie sadzą tylko siedzą.Z wami oszaleć można.— Siadajcie już, bo wam wystygnie, nie mam do was tyle cierpliwości, co wasza mama.— Bo jesteś starsza — stwierdził Janek pełnymi ustami.Matka Janka wsunęła głowę przez drzwi kuchni.— Czy zostało dla mnie jajko? — spytiała.— I czy jest olej?Po chwili wyszła, zabierając ze sobą miseczkę, jajka i butelkę oleju.— Pewnie coś robi dla Lejka — skonstatował Andrzej.Gdy chłopcy byli już nakarmieni i wykąpani ciocia Andzia zajrzała do matki Janka, wydała krótki okrzyk zgrozy i szybko zamknęła drzwi.— Nie powiecie mamie dobranoc — oświadczyła.— Mamę boli głowa.Poczytam wam sama.W pół godziny później ciocia Andzia kończyła właśnie porządkowanie łazienki, gdy weszła matka Janka.Na twarzy miała twardą, żółtą skorupę, włosy nakręcone na papierki.Za nią biegł merdając Lejek.— Nie chce to zejść z twarzy — powiedziała dość niewyraźnym głosem.— Chyba że pozwolę zlizać Lejkowi.Ma wielką ochotę.— Co to jest? — spytała ciocia Andzia bardzo spokojnie.— Maseczka — zasepleniła matka Janka.— Fuj, mam zupełnie sztywną twarz.Żółtko z olejem.Zastygło na kamień.Zalecane przez twoje pismo.— Zmyj watą i ciepłą wodą z mydłem — zaproponowała ciocia Andzia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.— O, już za późno!— Jestem już stara — skonstatowała matka Janka i ciężkim krokiem poszła do kuchenki gazowej.— Bardzo stara — zgodził się Janek.— Nie taka jak ta baba na obrazku, co miała koziołeczka, ale stara.Ile masz lat? — spytał z zainteresowaniem.— Osiemnaście — powiedziała matka Janka głosem bardzo stanowczym.— Ojej, tak dużo? — zdziwił się Janek.— To już pewnie niedługo umrzesz?— Mam nadzieję, że jeszcze nie tak prędko — matka Janka zabrała się do szorowania garnka od przypalonego mleka.— Tu się coś przypala — stwierdziła ciocia Andzia, wchodząc do kuchni z plikiem pism pod pachą.— Już się spaliło — stwierdziła matka Janka sucho.— Jestem okropnie dziś zmęczona.Wierzyć mi się nie chce, że Andrzej już niedługo będzie chodził do szkoły.— Czy ciocia Andzia też ma osiemnaście lat? — dowiadywał się Janek.— Nie, siedemnaście — powiedziała matka Janka szybko.— Leć do łazienki i umyj łapy, bo masz czarne jak smoła.— Jeszcze starsza? — zdziwił się Janek.— A tata?— Tata ma szesnaście, jest najstarszy z nas wszystkich — matka Janka trzepnęła go ścierką po nogach.— No, jazda, uciekaj, myj łapy.— Dom starców! — krzyknął Janek biegnąc do łazienki.— Nic dziwnego, że Janek jest taki — powiedziała ciocia Andzia z wyrzutem w głosie — jak ty zawsze z nim prowadzisz takie dziwne rozmowy.Ale słuchaj, wyglądasz rzeczywiście kiepsko.Połóż się, a ja już im dam kolację.Masz, tu jest piętnaście numerów tego tygodnika.Przeczytaj sobie porady dla kobiet.Przydadzą ci się.Matka Janka wzięła gazety i poszła do pokoju.— Chłopcy! — zawołała ciocia Andzia.— Co chcielibyście na kolację?— Kukurydzę — odpowiedział Janek z miejsca.”— Kukurydza będzie w sierpniu.A dzisiaj co zjecie? Jajecznicę ze szczypiorkiem chcecie?— Chcemy — rozentuzjazmował się Andrzej.— Tylko dużo.— Nie mówi się chcemy, tylko prosimy — pouczała ciocia Andzia.— Ale przecież pytałaś, czy chcemy — powiedział Janek.— Kukurydzę trzeba najpierw kisić — rozmarzył się Andrzej — a potem będziemy mieli paszę na całą zimę.— Dla kogo znów paszę? — chciała wiedzieć ciocia Andzia.— Jak to dla kogo? Dla wszystkich.Dla mamy.i dla taty, i dla nas.— Ludzie nie jedzą paszy, paszę jedzą zwierzęta domowe — ciocia Andzia rozbiła do kubka cztery jajka i zaczęła rozglądać się za patelnią.— To będzie dla Lejka.On jest domowe zwierze.— Tylko że to jest przecież fasola, a nie kukurydza — zmartwił się Andrzej.— Co tu bujać.— Wystaram się wam o kukurydzę, o prawdziwą kukurydzę — obiecała ciocia Andzia — znam jednego urzędnika, co pracuje w rolnictwie.— To urzędnicy też pracują w rolnictwie? — zdziwił się Janek.— W biurach sadzają?— Nie sadzają tylko sadzą, a w ogóle nie sadzą tylko siedzą.Z wami oszaleć można.— Siadajcie już, bo wam wystygnie, nie mam do was tyle cierpliwości, co wasza mama.— Bo jesteś starsza — stwierdził Janek pełnymi ustami.Matka Janka wsunęła głowę przez drzwi kuchni.— Czy zostało dla mnie jajko? — spytiała.— I czy jest olej?Po chwili wyszła, zabierając ze sobą miseczkę, jajka i butelkę oleju.— Pewnie coś robi dla Lejka — skonstatował Andrzej.Gdy chłopcy byli już nakarmieni i wykąpani ciocia Andzia zajrzała do matki Janka, wydała krótki okrzyk zgrozy i szybko zamknęła drzwi.— Nie powiecie mamie dobranoc — oświadczyła.— Mamę boli głowa.Poczytam wam sama.W pół godziny później ciocia Andzia kończyła właśnie porządkowanie łazienki, gdy weszła matka Janka.Na twarzy miała twardą, żółtą skorupę, włosy nakręcone na papierki.Za nią biegł merdając Lejek.— Nie chce to zejść z twarzy — powiedziała dość niewyraźnym głosem.— Chyba że pozwolę zlizać Lejkowi.Ma wielką ochotę.— Co to jest? — spytała ciocia Andzia bardzo spokojnie.— Maseczka — zasepleniła matka Janka.— Fuj, mam zupełnie sztywną twarz.Żółtko z olejem.Zastygło na kamień.Zalecane przez twoje pismo.— Zmyj watą i ciepłą wodą z mydłem — zaproponowała ciocia Andzia [ Pobierz całość w formacie PDF ]