[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmiana w jego nastawieniu do dziecka nastąpiła całkiem nieoczekiwanie, gdy Rudolf miał koło ośmiu miesięcy.Spełniając zwyczajową czynność, którą sam sobie narzucił, Kunze chodził co wieczór do dziecinnego pokoju, by spojrzeć na dziecko.Chłopiec w koszulce i w pieluszce leżał w kołysce pochłonięty najwyraźniej obserwowaniem własnych palców u nóg.Było to zdrowe, silnie niemowlę, żywe i bardzo bystre jak na swój wiek.Kiedy usłyszał kroki ojca, poniechał zabawy z palcami i odwrócił się, żeby zobaczyć, kto nadchodzi.Kunze pochylając się nad kołyską zauważył nagle, jak dwie rączki wyciągają się ku niemu.Ostrożnie podniósł dziecko, jak gdyby było równie delikatne jak kwiat, i zdumiał się widząc, jak silnie jest umięśniony.Rudolf objął ojca za szyję, bawił się guzikami munduru i gwiazdą na wysokim kołnierzu, gaworząc do siebie w jakiejś nieskładnej mowie.Kiedy zjawiła się Róża, by wykąpać dziecko, z trudem udało jej się oderwać malca od ojcowskiej piersi, a wtedy Rudolf tak się rozpłakał, że nie można go było długo uspokoić.Jego oczy pełne łez wodziły za Kunzem tęsknie, gdziekolwiek ruszył się w pokoju.- Kocha cię - oświadczyła Róża.- Nie bądź śmieszna.To niemożliwe! Przecież ledwo mnie zna - wymamrotał Kunze.Pomyślał, że za żadne skarby nie da poznać Róży, jak bardzo jest tym poruszony.- Wie, że jesteś jego ojcem - odrzekła stanowczo Róża.- Skądże znowu! To tylko z powodu guzików i szamerowania.Wszystkie dzieci przepadają za błyskotkami.Tego dnia urządzali kolację dla grona przyjaciół.Zaprosili między innymi porucznika Stoklaskę.Kiedy się ten zjawił, major zaprowadził go prosto do dziecinnego pokoju.Zdumiony porucznik wyczuł jakąś niecierpliwą nutęw głosie majora.Rudolf leżał znowu w kołysce, wykąpany i przebrany.Czekał na jedzenie zabawiając się gaworzeniem do swego niedźwiadka.- Podejdź do łóżeczka i powiedz coś do niego - polecił Kunze dziwnie stłumionym głosem.Stoklaska rzucił w jego stronę zdumione spojrzenie, ale polecenie spełnił.Chłopiec przestał gaworzyć i spojrzał w górę wyczekująco.Stoklaska pochylił się nad kołyską.- Hej, kolego, jak się dzisiaj mamy?Chłopczyk spojrzał na niego szeroko otwartymi oczyma i milczał.- Weź go na ręce - rozkazał Kunze stojąc przy drzwiach.Porucznik wyciągnął ręce po dziecko.- Mam nadzieję, że go nie upuszczę.Nie jestem żadną wykwalifikowaną niańką.- Rudolf odsunął się od wyciągniętych rąk i rozpłakał się przestraszony.Stoklaska odwrócił się do Kunzego.- Nie wygląda na to, żeby lubił, aby go brać na ręce.- Wobec tego nie bierz - odrzekł nerwowo Kunze.Podszedł do kołyski i pochylił się nad nią.W późniejszych latach, ilekroć przypomniał sobie ten moment, traktował go jako zwrotny punkt swego życia, iście biblijny cud, coś na kształt gorejącego krzaka lub rozkwitającej laski Aarona.Łkanie małego Rudolfa nagle ustało, skrzywione kąciki jego ust ułożyły się w uśmiech.Malec usiadł, chwycił się poręczy kołyski i uniósł się prawie wykrzykując ochoczo jakieś powitanie.- Niech to licho - powiedział Kunze pełen zdumienia, kiedy brał synka na ręce.- On mnie zna!- Dlaczegóżby nie? - zaśmiał się Stoklaska.- Jesteś jego ojcem!- Tak przypuszczam, ale nie byłem pewny, czy on wie - odpowiedział dobrotliwie Kunze.ROZDZIAŁ DWUDZIESTYLato było piękne.Major wynajął dla rodziny willę na zboczu wzgórza z widokiem na jezioro w Strobl nad Wolfgsngsee.Róża wraz z synem, kucharką i służącą wyjechali do Salzkammergut na początku czerwca, Kunze planował przyjechać do nich w sierpniu, by tam spędzić urlop.Nie miał nic przeciwko przebywaniu samemu w domu.Pozostał mu do towarzystwa Troll, który posiwiał już na pysku i nabrał dostojnej powagi.Ostatnio Kunze zaczął zabierać ze sobą Trolla do kancelarii, gdzie nikomu nie przeszkadzało to, że linieje, chociaż Róża w końcu pogodziła się z myślą, że jeśli chce mieć przy sobie męża, musi tolerować obecność psa.W czerwcu owego roku Kunze ponownie prowadził życie kawalerskie.Jadał większość posiłków w restauracji przy Weihburggasse, a w pogodne wieczory zazwyczaj jechał tramwajem do Grinzingu.Czytał mnóstwo: Strinberga, Galsworthy’ego, Tomasza Manna, Werfla, D’Annunzia i odkrył też Prousta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Zmiana w jego nastawieniu do dziecka nastąpiła całkiem nieoczekiwanie, gdy Rudolf miał koło ośmiu miesięcy.Spełniając zwyczajową czynność, którą sam sobie narzucił, Kunze chodził co wieczór do dziecinnego pokoju, by spojrzeć na dziecko.Chłopiec w koszulce i w pieluszce leżał w kołysce pochłonięty najwyraźniej obserwowaniem własnych palców u nóg.Było to zdrowe, silnie niemowlę, żywe i bardzo bystre jak na swój wiek.Kiedy usłyszał kroki ojca, poniechał zabawy z palcami i odwrócił się, żeby zobaczyć, kto nadchodzi.Kunze pochylając się nad kołyską zauważył nagle, jak dwie rączki wyciągają się ku niemu.Ostrożnie podniósł dziecko, jak gdyby było równie delikatne jak kwiat, i zdumiał się widząc, jak silnie jest umięśniony.Rudolf objął ojca za szyję, bawił się guzikami munduru i gwiazdą na wysokim kołnierzu, gaworząc do siebie w jakiejś nieskładnej mowie.Kiedy zjawiła się Róża, by wykąpać dziecko, z trudem udało jej się oderwać malca od ojcowskiej piersi, a wtedy Rudolf tak się rozpłakał, że nie można go było długo uspokoić.Jego oczy pełne łez wodziły za Kunzem tęsknie, gdziekolwiek ruszył się w pokoju.- Kocha cię - oświadczyła Róża.- Nie bądź śmieszna.To niemożliwe! Przecież ledwo mnie zna - wymamrotał Kunze.Pomyślał, że za żadne skarby nie da poznać Róży, jak bardzo jest tym poruszony.- Wie, że jesteś jego ojcem - odrzekła stanowczo Róża.- Skądże znowu! To tylko z powodu guzików i szamerowania.Wszystkie dzieci przepadają za błyskotkami.Tego dnia urządzali kolację dla grona przyjaciół.Zaprosili między innymi porucznika Stoklaskę.Kiedy się ten zjawił, major zaprowadził go prosto do dziecinnego pokoju.Zdumiony porucznik wyczuł jakąś niecierpliwą nutęw głosie majora.Rudolf leżał znowu w kołysce, wykąpany i przebrany.Czekał na jedzenie zabawiając się gaworzeniem do swego niedźwiadka.- Podejdź do łóżeczka i powiedz coś do niego - polecił Kunze dziwnie stłumionym głosem.Stoklaska rzucił w jego stronę zdumione spojrzenie, ale polecenie spełnił.Chłopiec przestał gaworzyć i spojrzał w górę wyczekująco.Stoklaska pochylił się nad kołyską.- Hej, kolego, jak się dzisiaj mamy?Chłopczyk spojrzał na niego szeroko otwartymi oczyma i milczał.- Weź go na ręce - rozkazał Kunze stojąc przy drzwiach.Porucznik wyciągnął ręce po dziecko.- Mam nadzieję, że go nie upuszczę.Nie jestem żadną wykwalifikowaną niańką.- Rudolf odsunął się od wyciągniętych rąk i rozpłakał się przestraszony.Stoklaska odwrócił się do Kunzego.- Nie wygląda na to, żeby lubił, aby go brać na ręce.- Wobec tego nie bierz - odrzekł nerwowo Kunze.Podszedł do kołyski i pochylił się nad nią.W późniejszych latach, ilekroć przypomniał sobie ten moment, traktował go jako zwrotny punkt swego życia, iście biblijny cud, coś na kształt gorejącego krzaka lub rozkwitającej laski Aarona.Łkanie małego Rudolfa nagle ustało, skrzywione kąciki jego ust ułożyły się w uśmiech.Malec usiadł, chwycił się poręczy kołyski i uniósł się prawie wykrzykując ochoczo jakieś powitanie.- Niech to licho - powiedział Kunze pełen zdumienia, kiedy brał synka na ręce.- On mnie zna!- Dlaczegóżby nie? - zaśmiał się Stoklaska.- Jesteś jego ojcem!- Tak przypuszczam, ale nie byłem pewny, czy on wie - odpowiedział dobrotliwie Kunze.ROZDZIAŁ DWUDZIESTYLato było piękne.Major wynajął dla rodziny willę na zboczu wzgórza z widokiem na jezioro w Strobl nad Wolfgsngsee.Róża wraz z synem, kucharką i służącą wyjechali do Salzkammergut na początku czerwca, Kunze planował przyjechać do nich w sierpniu, by tam spędzić urlop.Nie miał nic przeciwko przebywaniu samemu w domu.Pozostał mu do towarzystwa Troll, który posiwiał już na pysku i nabrał dostojnej powagi.Ostatnio Kunze zaczął zabierać ze sobą Trolla do kancelarii, gdzie nikomu nie przeszkadzało to, że linieje, chociaż Róża w końcu pogodziła się z myślą, że jeśli chce mieć przy sobie męża, musi tolerować obecność psa.W czerwcu owego roku Kunze ponownie prowadził życie kawalerskie.Jadał większość posiłków w restauracji przy Weihburggasse, a w pogodne wieczory zazwyczaj jechał tramwajem do Grinzingu.Czytał mnóstwo: Strinberga, Galsworthy’ego, Tomasza Manna, Werfla, D’Annunzia i odkrył też Prousta [ Pobierz całość w formacie PDF ]