[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łe ktoś Oficjum wyręczył. Oficjum nie lubi, gdy się je wyręcza.Tak odpowiedziałbym biskupowi. Biskup zareplikowałby, że w takim razie Oficjum winno działać sprawnieji szybciej.Z podziemi znowu doleciał wrzask tym razem znacznie głośniejszy, prze-razliwszy, bardziej przeciągły i trwający dłużej.Wąskie usta Pomurnika skrzywiłysię w parodii uśmiechu. Oho wskazał ruchem głowy. Czerwone żelazo.Przedtem było zwykłestrappado i kluby na palcach rąk i nóg.Prawda? To zatwardziały grzesznik odrzekł niechętnie Hejncze. Haereticuspertinax.Nie odbiegajmy jednak od tematu, rycerzu.Bądzcie łaskawi powtó-rzyć jego dostojności biskupowi Konradowi, że Zwięta Inkwizycja z rosnącymniezadowoleniem obserwuje, jak tajemniczo giną ludzie, na których są delacje.Ludzie podejrzani o herezję, o konszachty i spiskowanie z kacerzami.Ludzie ciginą, zanim Inkwizycja zdoła ich przesłuchać.Wygląda tak, jakby ktoś chciałzacierać ślady.A temu, kto zaciera ślady herezji, samemu trudno będzie przedzarzutem herezji się obronić. Powtórzę biskupowi słowo w słowo uśmiechnął się drwiąco Pomurnik. Ale wątpię, by się zląkł.Nie jest z tych strachliwych.Jak wszyscy Piastowie.Po poprzednim wrzasku wydawało się, że torturowany głośniej i przerazliwiejwrzasnąć już nie zdoła.Ale tylko się tak wydawało. Jeśli teraz nic nie wyzna powiedział Pomurnik to nie wyzna nigdy. Wygląda, że macie wprawę. Nie praktyczną, broń Boże Pomurnik uśmiechnął się paskudnie. Czy-tywało się jednak praktyków.Bernarda Gui.Mikołaja Eymericha.I waszych wiel-kich śląskich poprzedników: Peregryna z Opola, Jana Schwenckefelda.Zwłaszczatego ostatniego polecałbym uwadze waszej młodej wielebności. Rzeczywiście? Nie inaczej.Brat Jan Schwenckefeld bowiem cieszył się i radował, ilekroćjakaś tajemnicza ręka zakatrupiła łotra, kacerza czy kacerskiego poplecznika.Brat184Jan dziękował w duchu owej tajemniczej ręce i odmawiał pacierz w jej intencji.Było zwyczajnie jednego łotra mniej, sam brat Jan miał dzięki temu więcej czasuna innych łotrów.Za słuszne i dobre uważał bowiem brat Jan, by grzesznicy żyliw trwodze.By, jak każe Księga Powtórzonego Prawa, drżał grzesznik dniem i no-cą ze strachu, nie będąc pewnym życia.By rano myślał: któż sprawi, by nadszedłwieczór, a wieczorem: któż sprawi, by nadszedł poranek. Interesujące mówicie rzeczy, panie.Przemyślę je, bądzcie pewni. Twierdzicie powiedział po chwili Pomurnik a pogląd ten usankcjo-nowali już liczni papieże i doktorowie kościoła, że czarownicy i kacerze to jednawielka sekta, działająca bynajmniej nie chaotycznie, lecz według wielkiego, wy-myślonego przez samego Szatana planu.Twierdzicie z uporem, że herezja i ma-leficium to ta sama tajna, potężna liczebnie, zintegrowana, perfekcyjnie urządzo-na, kierowana przez diabła organizacja.Organizacja, która w ostrym i zaciętymboju konsekwentnie realizuje plan obalenia Boga i przejęcia władzy nad światem.Dlaczego więc aż tak zapalczywie odpychacie od siebie myśl, że w tym boju takżedruga wojująca strona.powołała do życia.swoją własną.tajną organizację?Dlaczego tak nie chce się wam w to wierzyć? Dlatego choćby odrzekł spokojnie inkwizytor że poglądu podobne-go nie usankcjonował żaden z papieży ani doktorów kościoła.Dlatego, dodam,że Bóg nie potrzebuje żadnych tajnych organizacji, mając nas, Zwięte Oficjum.Dlatego, dodam jeszcze, że zbyt wielu widziałem pomyleńców, mających się zaBoże narzędzia, działające w boskim posłannictwie i w imieniu Opatrzności.Zbytwielu już widziałem takich, którzy słyszeli głosy. Pozazdrościć.Wieleście widzieli.Któżby przypuścił, patrząc na wasząmłodą wielebność. Toteż Grzegorz Hejncze nie przejął się drwiną gdy wreszcie wpad-nie mi w ręce owa sagitta volante, ów samozwańczy demon i Boże narzędzie.Skończy się nie męczeństwem bynajmniej, na które ów pewnie liczy, ale zamknię-ciem na trzy spusty w Narrenturmie.W Wieży Błaznów bowiem jest miejsce bła-zna i szaleńca.Na schodach do podziemia, z którego już od dłuższego czasu nie dobiegałykrzyki, zaszurały buty.Wkrótce do sali wszedł chudy dominikanin.Zbliżył się do stołu, schyliłw ukłonie, demonstrując upstrzoną brunatnymi plamami łysinę nad wąskim wia-nuszkiem tonsury. I jak? spytał z wyrazną niechęcią Hejncze. Bracie Arnulfie? Wyznałwreszcie? Wyznał. Bene.Bo już mnie to zaczynało nużyć.Mnich uniósł oczy.Nie było w nich niechęci.Ani znużenia.Oczywistym by-ło, że procedura w ratuszowym podziemiu nie znużyła go bynajmniej ani nie zde-185gustowała.Wręcz przeciwnie.Oczywistym było, że z chęcią zacząłby od nowa.Pomurnik uśmiechnął się do bratniej duszy.Dominikanin uśmiechu nie odwza-jemnił. I cóż? ponaglił inkwizytor. Zeznania są spisane.Powiedział wszystko.Poczynając od wezwania i wy-wołania demona, poprzez teurgię i konjurację do tetragramacji i demonomagii.Podał treść i obrządek podpisania cyrografu.Opisał osoby, które widywał pod-czas sabatów i czarnych mszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.%7łe ktoś Oficjum wyręczył. Oficjum nie lubi, gdy się je wyręcza.Tak odpowiedziałbym biskupowi. Biskup zareplikowałby, że w takim razie Oficjum winno działać sprawnieji szybciej.Z podziemi znowu doleciał wrzask tym razem znacznie głośniejszy, prze-razliwszy, bardziej przeciągły i trwający dłużej.Wąskie usta Pomurnika skrzywiłysię w parodii uśmiechu. Oho wskazał ruchem głowy. Czerwone żelazo.Przedtem było zwykłestrappado i kluby na palcach rąk i nóg.Prawda? To zatwardziały grzesznik odrzekł niechętnie Hejncze. Haereticuspertinax.Nie odbiegajmy jednak od tematu, rycerzu.Bądzcie łaskawi powtó-rzyć jego dostojności biskupowi Konradowi, że Zwięta Inkwizycja z rosnącymniezadowoleniem obserwuje, jak tajemniczo giną ludzie, na których są delacje.Ludzie podejrzani o herezję, o konszachty i spiskowanie z kacerzami.Ludzie ciginą, zanim Inkwizycja zdoła ich przesłuchać.Wygląda tak, jakby ktoś chciałzacierać ślady.A temu, kto zaciera ślady herezji, samemu trudno będzie przedzarzutem herezji się obronić. Powtórzę biskupowi słowo w słowo uśmiechnął się drwiąco Pomurnik. Ale wątpię, by się zląkł.Nie jest z tych strachliwych.Jak wszyscy Piastowie.Po poprzednim wrzasku wydawało się, że torturowany głośniej i przerazliwiejwrzasnąć już nie zdoła.Ale tylko się tak wydawało. Jeśli teraz nic nie wyzna powiedział Pomurnik to nie wyzna nigdy. Wygląda, że macie wprawę. Nie praktyczną, broń Boże Pomurnik uśmiechnął się paskudnie. Czy-tywało się jednak praktyków.Bernarda Gui.Mikołaja Eymericha.I waszych wiel-kich śląskich poprzedników: Peregryna z Opola, Jana Schwenckefelda.Zwłaszczatego ostatniego polecałbym uwadze waszej młodej wielebności. Rzeczywiście? Nie inaczej.Brat Jan Schwenckefeld bowiem cieszył się i radował, ilekroćjakaś tajemnicza ręka zakatrupiła łotra, kacerza czy kacerskiego poplecznika.Brat184Jan dziękował w duchu owej tajemniczej ręce i odmawiał pacierz w jej intencji.Było zwyczajnie jednego łotra mniej, sam brat Jan miał dzięki temu więcej czasuna innych łotrów.Za słuszne i dobre uważał bowiem brat Jan, by grzesznicy żyliw trwodze.By, jak każe Księga Powtórzonego Prawa, drżał grzesznik dniem i no-cą ze strachu, nie będąc pewnym życia.By rano myślał: któż sprawi, by nadszedłwieczór, a wieczorem: któż sprawi, by nadszedł poranek. Interesujące mówicie rzeczy, panie.Przemyślę je, bądzcie pewni. Twierdzicie powiedział po chwili Pomurnik a pogląd ten usankcjo-nowali już liczni papieże i doktorowie kościoła, że czarownicy i kacerze to jednawielka sekta, działająca bynajmniej nie chaotycznie, lecz według wielkiego, wy-myślonego przez samego Szatana planu.Twierdzicie z uporem, że herezja i ma-leficium to ta sama tajna, potężna liczebnie, zintegrowana, perfekcyjnie urządzo-na, kierowana przez diabła organizacja.Organizacja, która w ostrym i zaciętymboju konsekwentnie realizuje plan obalenia Boga i przejęcia władzy nad światem.Dlaczego więc aż tak zapalczywie odpychacie od siebie myśl, że w tym boju takżedruga wojująca strona.powołała do życia.swoją własną.tajną organizację?Dlaczego tak nie chce się wam w to wierzyć? Dlatego choćby odrzekł spokojnie inkwizytor że poglądu podobne-go nie usankcjonował żaden z papieży ani doktorów kościoła.Dlatego, dodam,że Bóg nie potrzebuje żadnych tajnych organizacji, mając nas, Zwięte Oficjum.Dlatego, dodam jeszcze, że zbyt wielu widziałem pomyleńców, mających się zaBoże narzędzia, działające w boskim posłannictwie i w imieniu Opatrzności.Zbytwielu już widziałem takich, którzy słyszeli głosy. Pozazdrościć.Wieleście widzieli.Któżby przypuścił, patrząc na wasząmłodą wielebność. Toteż Grzegorz Hejncze nie przejął się drwiną gdy wreszcie wpad-nie mi w ręce owa sagitta volante, ów samozwańczy demon i Boże narzędzie.Skończy się nie męczeństwem bynajmniej, na które ów pewnie liczy, ale zamknię-ciem na trzy spusty w Narrenturmie.W Wieży Błaznów bowiem jest miejsce bła-zna i szaleńca.Na schodach do podziemia, z którego już od dłuższego czasu nie dobiegałykrzyki, zaszurały buty.Wkrótce do sali wszedł chudy dominikanin.Zbliżył się do stołu, schyliłw ukłonie, demonstrując upstrzoną brunatnymi plamami łysinę nad wąskim wia-nuszkiem tonsury. I jak? spytał z wyrazną niechęcią Hejncze. Bracie Arnulfie? Wyznałwreszcie? Wyznał. Bene.Bo już mnie to zaczynało nużyć.Mnich uniósł oczy.Nie było w nich niechęci.Ani znużenia.Oczywistym by-ło, że procedura w ratuszowym podziemiu nie znużyła go bynajmniej ani nie zde-185gustowała.Wręcz przeciwnie.Oczywistym było, że z chęcią zacząłby od nowa.Pomurnik uśmiechnął się do bratniej duszy.Dominikanin uśmiechu nie odwza-jemnił. I cóż? ponaglił inkwizytor. Zeznania są spisane.Powiedział wszystko.Poczynając od wezwania i wy-wołania demona, poprzez teurgię i konjurację do tetragramacji i demonomagii.Podał treść i obrządek podpisania cyrografu.Opisał osoby, które widywał pod-czas sabatów i czarnych mszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]