[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.itp.całkowicie uwolniły nas od wielu prac, przedtem wykonywanych tylko ręcznie.To, co stworzyła nauka, nie staje się przekleństwem, lecz raczej błogosławieństwem ludzkości.Nawet jej najbardziej odstraszający wytwór — bomba atomowa — okaże się dla ludzi korzystny.Nauka współczesna osiąga wiele swych celów idąc jakby w siedmio-milowych butach.W dziedzinie fotografii trzeba było 112 lat, zanim powstało pierwsze użyteczne zdjęcie.Telefon nadawał się do użytku już po 56 latach, a w wypadku radia od wynalazku do prawidłowego odbioru audycji upłynęło zaledwie 35 lat badań naukowych.Udoskonalenie radaru wymagało już jednak tylko 15 lat! Etapy dzielące epokowe wynalazki od ich zastosowania stają się coraz krótsze: telewizor czarno-biały zaprezentowano po 12 latach badań, a konstrukcja pierwszej bomby atomowej zajęła całe 6 lat! To tylko kilka przykładów postępu technicznego na przestrzeni 50 lat, budzących podziw i początkowo często grozę.Rozwój nauki następuje coraz szybciej, a do celu będą prowadzić coraz bardziej strome schody.Najbliższe 100 lat pozwoli na realizację większości odwiecznych marzeń ludzkości.Nie bacząc na ostrzeżenia i opory człowiek poszedł własną drogą.Wbrew archaicznym przestrogom, że woda jest żywiołem ryb, a przestworza środowiskiem ptaków, człowiek podbił te nie dla siebie przeznaczone obszary.Wbrew wszelkim tzw.prawom natury człowiek lata, zaś w atomowych łodziach podwodnych żyje pod wodą całymi miesiącami.Dzięki swej inteligencji zbudował sobie skrzydła i skrzela, których poskąpił mu Stwórca.Kiedy Charles Lindbergh startował do swego legendarnego lotu, jego bezpośrednim celem był Paryż.Oczywiście nie chodziło mu o wycieczkę do stolicy Francji, lecz o wykazanie, że człowiek jest w stanie samotnie i bez szkody dla siebie przelecieć przez Atlantyk.Pierwszym celem lotów kosmicznych jest Księżyc, ale dzięki tej nowej idei naukowo-technicznej ludzie pragną udowodnić, że człowiek potrafi poradzić sobie także we Wszechświecie!Po co zatem podróże kosmiczne?W ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat nasza planeta będzie beznadziejnie i nieodwołalnie przeludniona.Statystycy szacują, że w roku 2050 liczba ludności wyniesie 8,7 miliarda! Zaledwie 200 lat później będzie już 50 miliardów i w rezultacie na jednym kilometrze kwadratowym będzie musiało żyć 335 ludzi.Wprost niewiarygodne! Pigułki uspokajające w rodzaju teorii o pożywieniu pozyskiwanym z morza albo wręcz o zaludnieniu dna morskiego okażą się, szybciej niż chcieliby tego najśmielsi optymiści, złudnym remedium na eksplozję ludnościową.Na indonezyjskiej wyspie Lombok w pierwszym półroczu 1966 r.umarło z głodu ponad 10 tysięcy ludzi, którzy rozpaczliwie próbowali utrzymać się przy życiu jedząc ślimaki i rośliny.Sekretarz generalny ONZ U Thant ocenia liczbę dzieci zagrożonych głodem w Indiach na 20 milionów.Jest to dowód na słuszność twierdzenia profesora Mohlera z Zurychu, że głód sięga po władzę nad światem.Wykazano już, że produkcja żywności nie dotrzymuje kroku wzrostowi ludności i to mimo stosowania najnowocześniejszych środków technicznych i nawozów sztucznych.Współczesny świat zawdzięcza chemii również preparaty umożliwiające kontrolę urodzeń.Jednak na nic się one zdadzą, skoro kobiety w krajach zacofanych nie zrobią z nich żadnego użytku!Tylko w wypadku, gdyby udało się w najbliższych 10 latach, czyli do 1980 r., obniżyć wskaźnik urodzeń o połowę, produkcja żywności dorównałaby przyrostowi ludności.Jednak niestety nie możemy na to liczyć, ponieważ barierę wzniesioną z uprzedzeń, względów rzekomo etycznych i zasad religijnych przełamuje się w tempie wolniejszym, niż narasta nieszczęście przeludnienia.Czyżby umieranie co roku z głodu milionów ludzi było bardziej humanitarne, albo wręcz bardziej zgodne z wolą bożą, niż zapobieganie narodzinom?Jednak nawet gdyby w odległej przyszłości udało się przymusowo przeforsować kontrolę urodzeń, nawet gdyby powiększyła się powierzchnia upraw, plony wzrosły dzięki nieznanym jeszcze dzisiaj środkom, rybołówstwo zwielokrotniło połowy, a pola glonowe na dnie morza dostarczały pożywienia, gdyby nastąpiło to wszystko i jeszcze więcej, to cały problem przesunąłby się tylko w czasie może o jakieś 100 lat.Człowiek potrzebuje nowej przestrzeni życiowej.Jesteśmy przekonani, że pewnego dnia ludzie osiedlą się na Marsie i zaaklimatyzują się tam równie dobrze, jak uczyniliby to Eskimosi przeniesieni do Egiptu.Planety, osiągalne dzięki gigantycznym statkom kosmicznym, zostaną zaludnione przez naszych wnuków, którzy skolonizują nowe światy, tak jak w nieodległej przeszłości została zasiedlona Ameryka i Australia.Dlatego musimy prowadzić badania Kosmosu! Musimy dać naszym wnukom szansę przeżycia! Każde pokolenie, które zaniecha tego zadania, skazuje w przyszłości całą ludzkość na śmierć głodową.Nie chodzi o jakieś abstrakcyjne badania, interesujące tylko specjalistów.Temu, kto nie poczuwa się do odpowiedzialności za przyszłość, można przypomnieć, że wyniki badań kosmicznych uchroniły nas przed trzecią wojną światową! Czyż to właśnie nie groźba totalnej zagłady odwiodła wielkie mocarstwa od rozstrzygania sporów i konfliktów przy pomocy wielkiej wojny? Żaden Rosjanin nie musi już wkraczać na ziemię amerykańską, aby zamienić USA w pustynię, a żaden Amerykanin nie musi już ginąć w Rosji, gdyż po uderzeniu atomowym cały kraj w wyniku napromieniowania i tak stanie się jałowy i nie do zamieszkania.Choć może to zabrzmieć absurdalnie, ale dopiero rakiety międzykontynentalne zapewniły nam względny pokój.Przy różnych okazjach słychać opinię, że miliardy lokowane w badaniach Kosmosu powinno się raczej przeznaczać na pomoc dla krajów rozwijających się.Pogląd ten jest błędny.Państwa uprzemysłowione udzielają pomocy nie tylko ze względów charytatywnych czy politycznych, ale także — co zrozumiałe — po to, aby otworzyć rynki zbytu dla rodzimego przemysłu.Pomoc, jakiej żądają kraje zacofane, jest nieistotna w dłuższej perspektywie czasowej.Szacuje się, że w Indiach żyło w 1966 r.1,6 miliarda szczurów, z których każdy pochłaniał rocznie około pięciu kilogramów żywności.Jednak władze państwowe nie mają odwagi zlikwidować tej plagi, gdyż religia hinduska chroni szczury.W tych samych Indiach włóczy się 80 milionów krów, które ani nie dają mleka, ani nie są używane jako zwierzęta pociągowe, nie mówiąc już o tym, że nie wolno ich zabić.W kraju, którego rozwój ku nowoczesności hamują tak liczne religijne tabu i prawa, musi minąć jeszcze wiele pokoleń, zanim zostaną usunięte zgubne zwyczaje, obyczaje i przesądy.Także tutaj środki komunikacji typowe dla epoki kosmicznej, takie jak gazety, radio i telewizja, służą postępowi i oświacie.Świat stał się sobie bliższy.Ludzie wiedzą i dowiadują się wzajemnie od siebie więcej niż dawniej.Aby przekonać się ostatecznie, że granice państw są reliktem minionych czasów, potrzeba podróży kosmicznych.Rozwinięta dzięki nim technika spopularyzuje przekonanie, że maleńkie na tle Wszechświata rozmiary narodów i kontynentów mogą być tylko zachętą do współpracy w badaniu Kosmosu.W każdej epoce ludzkość potrzebowała wyższej idei, która ponad przyziemnymi problemami pozwalała urzeczywistniać sprawy pozornie nieosiągalne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.itp.całkowicie uwolniły nas od wielu prac, przedtem wykonywanych tylko ręcznie.To, co stworzyła nauka, nie staje się przekleństwem, lecz raczej błogosławieństwem ludzkości.Nawet jej najbardziej odstraszający wytwór — bomba atomowa — okaże się dla ludzi korzystny.Nauka współczesna osiąga wiele swych celów idąc jakby w siedmio-milowych butach.W dziedzinie fotografii trzeba było 112 lat, zanim powstało pierwsze użyteczne zdjęcie.Telefon nadawał się do użytku już po 56 latach, a w wypadku radia od wynalazku do prawidłowego odbioru audycji upłynęło zaledwie 35 lat badań naukowych.Udoskonalenie radaru wymagało już jednak tylko 15 lat! Etapy dzielące epokowe wynalazki od ich zastosowania stają się coraz krótsze: telewizor czarno-biały zaprezentowano po 12 latach badań, a konstrukcja pierwszej bomby atomowej zajęła całe 6 lat! To tylko kilka przykładów postępu technicznego na przestrzeni 50 lat, budzących podziw i początkowo często grozę.Rozwój nauki następuje coraz szybciej, a do celu będą prowadzić coraz bardziej strome schody.Najbliższe 100 lat pozwoli na realizację większości odwiecznych marzeń ludzkości.Nie bacząc na ostrzeżenia i opory człowiek poszedł własną drogą.Wbrew archaicznym przestrogom, że woda jest żywiołem ryb, a przestworza środowiskiem ptaków, człowiek podbił te nie dla siebie przeznaczone obszary.Wbrew wszelkim tzw.prawom natury człowiek lata, zaś w atomowych łodziach podwodnych żyje pod wodą całymi miesiącami.Dzięki swej inteligencji zbudował sobie skrzydła i skrzela, których poskąpił mu Stwórca.Kiedy Charles Lindbergh startował do swego legendarnego lotu, jego bezpośrednim celem był Paryż.Oczywiście nie chodziło mu o wycieczkę do stolicy Francji, lecz o wykazanie, że człowiek jest w stanie samotnie i bez szkody dla siebie przelecieć przez Atlantyk.Pierwszym celem lotów kosmicznych jest Księżyc, ale dzięki tej nowej idei naukowo-technicznej ludzie pragną udowodnić, że człowiek potrafi poradzić sobie także we Wszechświecie!Po co zatem podróże kosmiczne?W ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat nasza planeta będzie beznadziejnie i nieodwołalnie przeludniona.Statystycy szacują, że w roku 2050 liczba ludności wyniesie 8,7 miliarda! Zaledwie 200 lat później będzie już 50 miliardów i w rezultacie na jednym kilometrze kwadratowym będzie musiało żyć 335 ludzi.Wprost niewiarygodne! Pigułki uspokajające w rodzaju teorii o pożywieniu pozyskiwanym z morza albo wręcz o zaludnieniu dna morskiego okażą się, szybciej niż chcieliby tego najśmielsi optymiści, złudnym remedium na eksplozję ludnościową.Na indonezyjskiej wyspie Lombok w pierwszym półroczu 1966 r.umarło z głodu ponad 10 tysięcy ludzi, którzy rozpaczliwie próbowali utrzymać się przy życiu jedząc ślimaki i rośliny.Sekretarz generalny ONZ U Thant ocenia liczbę dzieci zagrożonych głodem w Indiach na 20 milionów.Jest to dowód na słuszność twierdzenia profesora Mohlera z Zurychu, że głód sięga po władzę nad światem.Wykazano już, że produkcja żywności nie dotrzymuje kroku wzrostowi ludności i to mimo stosowania najnowocześniejszych środków technicznych i nawozów sztucznych.Współczesny świat zawdzięcza chemii również preparaty umożliwiające kontrolę urodzeń.Jednak na nic się one zdadzą, skoro kobiety w krajach zacofanych nie zrobią z nich żadnego użytku!Tylko w wypadku, gdyby udało się w najbliższych 10 latach, czyli do 1980 r., obniżyć wskaźnik urodzeń o połowę, produkcja żywności dorównałaby przyrostowi ludności.Jednak niestety nie możemy na to liczyć, ponieważ barierę wzniesioną z uprzedzeń, względów rzekomo etycznych i zasad religijnych przełamuje się w tempie wolniejszym, niż narasta nieszczęście przeludnienia.Czyżby umieranie co roku z głodu milionów ludzi było bardziej humanitarne, albo wręcz bardziej zgodne z wolą bożą, niż zapobieganie narodzinom?Jednak nawet gdyby w odległej przyszłości udało się przymusowo przeforsować kontrolę urodzeń, nawet gdyby powiększyła się powierzchnia upraw, plony wzrosły dzięki nieznanym jeszcze dzisiaj środkom, rybołówstwo zwielokrotniło połowy, a pola glonowe na dnie morza dostarczały pożywienia, gdyby nastąpiło to wszystko i jeszcze więcej, to cały problem przesunąłby się tylko w czasie może o jakieś 100 lat.Człowiek potrzebuje nowej przestrzeni życiowej.Jesteśmy przekonani, że pewnego dnia ludzie osiedlą się na Marsie i zaaklimatyzują się tam równie dobrze, jak uczyniliby to Eskimosi przeniesieni do Egiptu.Planety, osiągalne dzięki gigantycznym statkom kosmicznym, zostaną zaludnione przez naszych wnuków, którzy skolonizują nowe światy, tak jak w nieodległej przeszłości została zasiedlona Ameryka i Australia.Dlatego musimy prowadzić badania Kosmosu! Musimy dać naszym wnukom szansę przeżycia! Każde pokolenie, które zaniecha tego zadania, skazuje w przyszłości całą ludzkość na śmierć głodową.Nie chodzi o jakieś abstrakcyjne badania, interesujące tylko specjalistów.Temu, kto nie poczuwa się do odpowiedzialności za przyszłość, można przypomnieć, że wyniki badań kosmicznych uchroniły nas przed trzecią wojną światową! Czyż to właśnie nie groźba totalnej zagłady odwiodła wielkie mocarstwa od rozstrzygania sporów i konfliktów przy pomocy wielkiej wojny? Żaden Rosjanin nie musi już wkraczać na ziemię amerykańską, aby zamienić USA w pustynię, a żaden Amerykanin nie musi już ginąć w Rosji, gdyż po uderzeniu atomowym cały kraj w wyniku napromieniowania i tak stanie się jałowy i nie do zamieszkania.Choć może to zabrzmieć absurdalnie, ale dopiero rakiety międzykontynentalne zapewniły nam względny pokój.Przy różnych okazjach słychać opinię, że miliardy lokowane w badaniach Kosmosu powinno się raczej przeznaczać na pomoc dla krajów rozwijających się.Pogląd ten jest błędny.Państwa uprzemysłowione udzielają pomocy nie tylko ze względów charytatywnych czy politycznych, ale także — co zrozumiałe — po to, aby otworzyć rynki zbytu dla rodzimego przemysłu.Pomoc, jakiej żądają kraje zacofane, jest nieistotna w dłuższej perspektywie czasowej.Szacuje się, że w Indiach żyło w 1966 r.1,6 miliarda szczurów, z których każdy pochłaniał rocznie około pięciu kilogramów żywności.Jednak władze państwowe nie mają odwagi zlikwidować tej plagi, gdyż religia hinduska chroni szczury.W tych samych Indiach włóczy się 80 milionów krów, które ani nie dają mleka, ani nie są używane jako zwierzęta pociągowe, nie mówiąc już o tym, że nie wolno ich zabić.W kraju, którego rozwój ku nowoczesności hamują tak liczne religijne tabu i prawa, musi minąć jeszcze wiele pokoleń, zanim zostaną usunięte zgubne zwyczaje, obyczaje i przesądy.Także tutaj środki komunikacji typowe dla epoki kosmicznej, takie jak gazety, radio i telewizja, służą postępowi i oświacie.Świat stał się sobie bliższy.Ludzie wiedzą i dowiadują się wzajemnie od siebie więcej niż dawniej.Aby przekonać się ostatecznie, że granice państw są reliktem minionych czasów, potrzeba podróży kosmicznych.Rozwinięta dzięki nim technika spopularyzuje przekonanie, że maleńkie na tle Wszechświata rozmiary narodów i kontynentów mogą być tylko zachętą do współpracy w badaniu Kosmosu.W każdej epoce ludzkość potrzebowała wyższej idei, która ponad przyziemnymi problemami pozwalała urzeczywistniać sprawy pozornie nieosiągalne [ Pobierz całość w formacie PDF ]