[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.(Poślubiła ona, jak wiadomo, najpierw Karola VIII, a po jego rychłej śmierci— Ludwika XII; pierwszy z tych związków zawarto na rok jeden przed odkryciem Ameryki przez Kolumba, drugi w siedem lat po tym pamiętnym wydarzeniu).Mieszkańcy St-Aignan — położonego w dzisiejszym departamencie Tarn-et-Garonne — słali pod stopy monarsze oryginalną prośbę: niechże wreszcie obywatele Langwedocji przestaną traktować ludzi z Guenny jak nieprzyjaciół, niechaj ustaną rozmaite kosztowne “przedsięwzięcia kryminalne” nad brzegami Garonny.Parafianie z najrozmaitszych odciętych od świata zakątków, owych republik autonomicznych mających za centrum dzwonnicę kościelną, oczekiwali ratunku i pomocy od króla.Na swój niepojęty dla nas sposób uznawali go za władcę całej ojczyzny.Zaryzykować wolno twierdzenie, że ich staroświecki patriotyzm o wiele łatwiej było obrazić niż nam współczesny.Wystarczyło naruszyć tradycje regionu, ojcowizny, któregokolwiek ze składników mozaiki państwowej.W tych rachunkach nie tylko Anglik lub Niemiec mógł być łatwo uznany za wroga kraju.Ani wątpić, że ten system państwowy nadawał się już przede wszystkim do muzeum.Przenosin dokonano jednak w sposób aż zanadto bezceremonialny.Pogwałcono granicę, jaka oddzielać musi zawsze niezbędne reformatorstwo od doktrynerstwa ożenionego z żądzą pełni władzy.Wystawa “Parvis de Notre-Dame”, której zawdzięczałem możność obejrzenia czcigodnego szkiełka z IV stulecia, prezentowała również smutną pamiątkę po daremnych wysiłkach zdrowego rozsądku.Był to pokaźnych rozmiarów afisz, 14 lutego 1790 r.wydrukowany przez policję na zlecenie mera Paryża.Mieszkańcy miasta zostali wezwani do iluminowania domów, a to z racji uroczystego Te Deum w katedrze, które miało /ostać odśpiewane na znak wdzięczności Bogu za “ścisłą unię Monarchy z Narodem”.Nabożeństwo rzeczywiście odprawiono w obecności Ludwika XVI i Marii Antoniny.Było to już po zburzeniu Bastylii, Deklaracji Pmw, obaleniu przywilejów feudalnych, po ustawie o nowym podziale administracyjnym, lecz przed nieszczęsną “konstytucją cywilną kleru” oraz innymi ideologicznymi zboczeniami.Gdyby sprawy potoczyły się w tym duchu, którym tchnął ów afisz, nie doszłoby pewnie do takich osobliwości, jak okrzyki: “precz z narodem!”, wznoszone w Machecoul.Napoleon Bonaparte nie zostałby cesarzem, a Francja nie straciłaby raz na zawsze rangi pierwszego mocarstwa na Zachodzie.Pewnie ona, zamiast Anglii, zapanowałaby nad morzami.Historyczną rację mieli zapewne tacy ludzie, jak Mirabeau, bracia Lameth, Du Port, Barnave, co chcieli w roku 1791 zatrzymać rewolucję, to znaczy w monarchii konstytucyjnej ustabilizować jej najważniejsze, jak najbardziej zdolne do dalszej ewolucji zdobycze.Nie wiadomo, czy markiz de la Rouairie był jedynym Francuzem, którego nerwy nie wytrzymały wstrząsu.Louis Blanc, autor nie podejrzany o monarchistyczne sympatie, umieścił w swym dziele raport 24 stycznia 1793 roku wysłany przez urzędnika z Sables-d’Olonne do władz departamentu Wandei : “Ogłoszenie o osądzeniu Ludwika Capeta zostało wczoraj bardzo źle przyjęte.W Klubie Przyjaciół Wolności pewne osoby nie zawahały się nazywać zbrodniarzami prawodawców, którzy skazali Ludwika na śmierć.Dzisiejszego rana wszystkie twarze nosiły wyraz posępny i skoncentrowany; po wybrzeżu krążyły grupy bardzo podnieconych marynarzy, od czasu do czasu widziało się tam groźne gesty.Po wsiach wyrok wywrze wrażenie jeszcze gorsze.Trzeba czuwać”.Trzeba było czuwać również nad granicami, bo się poprzednio wypowiedziało wojnę, i po raz pierwszy w dziejach Francji wziąć przymusowo pod broń tysiące chłopów, rozjątrzonych właśnie do żywego.Okoliczności zmusiły Konwencję do wezwania na pomoc.wielkiej masy gruntownie niezadowolonych ludzi.Wypadnie raz jeszcze powrócić do zamku La Guyomarais, bo doszło tam do rzeczy zasługujących na uwagę i zgodnych z niektórymi wyrażonymi poprzednio domysłami.Cmentarz parafialny znajdował się w miejscowości strzeżonej przez żandarmów, zwłoki markiza de la Rouairie pochowano wiec cichaczem, nocą, w lasku przylegającym do ogrodu pałacowego.Zasypano je obficie niegaszonym wapnem, lekarz dokonał na trupie głębokich nacięć, by przyśpieszyć rozkład.Towarzysz i sługa zmarłego — ów właśnie niefortunny lektor nazwiskiem Saint-Pierre — przeniósł się do innego ogniska konspiracji, do zamku Fosse-Hingant.Napotkał tam znanego sobie od dawna, cieszącego się pełnym zaufaniem spiskowca, doktora Chévetel.Opowiedział mu o wszystkim, co zaszło.Nie wspomniał jedynie o miejscu zakopania zwłok, gdyż nie był obecny przy pogrzebie.25 lutego nad ranem żandarmeria i gwardia narodowa zapełniły pałac La Guyomarais.Dr Chévetel był w konspiracji uchem i okiem Dantona.Złożył doniesienie zaraz po wysłuchaniu zwierzeń zrozpaczonego Saint-Pierre.Rewizje i przesłuchiwanie domowników nie przynosiły pożądanego przez władze rezultatu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.(Poślubiła ona, jak wiadomo, najpierw Karola VIII, a po jego rychłej śmierci— Ludwika XII; pierwszy z tych związków zawarto na rok jeden przed odkryciem Ameryki przez Kolumba, drugi w siedem lat po tym pamiętnym wydarzeniu).Mieszkańcy St-Aignan — położonego w dzisiejszym departamencie Tarn-et-Garonne — słali pod stopy monarsze oryginalną prośbę: niechże wreszcie obywatele Langwedocji przestaną traktować ludzi z Guenny jak nieprzyjaciół, niechaj ustaną rozmaite kosztowne “przedsięwzięcia kryminalne” nad brzegami Garonny.Parafianie z najrozmaitszych odciętych od świata zakątków, owych republik autonomicznych mających za centrum dzwonnicę kościelną, oczekiwali ratunku i pomocy od króla.Na swój niepojęty dla nas sposób uznawali go za władcę całej ojczyzny.Zaryzykować wolno twierdzenie, że ich staroświecki patriotyzm o wiele łatwiej było obrazić niż nam współczesny.Wystarczyło naruszyć tradycje regionu, ojcowizny, któregokolwiek ze składników mozaiki państwowej.W tych rachunkach nie tylko Anglik lub Niemiec mógł być łatwo uznany za wroga kraju.Ani wątpić, że ten system państwowy nadawał się już przede wszystkim do muzeum.Przenosin dokonano jednak w sposób aż zanadto bezceremonialny.Pogwałcono granicę, jaka oddzielać musi zawsze niezbędne reformatorstwo od doktrynerstwa ożenionego z żądzą pełni władzy.Wystawa “Parvis de Notre-Dame”, której zawdzięczałem możność obejrzenia czcigodnego szkiełka z IV stulecia, prezentowała również smutną pamiątkę po daremnych wysiłkach zdrowego rozsądku.Był to pokaźnych rozmiarów afisz, 14 lutego 1790 r.wydrukowany przez policję na zlecenie mera Paryża.Mieszkańcy miasta zostali wezwani do iluminowania domów, a to z racji uroczystego Te Deum w katedrze, które miało /ostać odśpiewane na znak wdzięczności Bogu za “ścisłą unię Monarchy z Narodem”.Nabożeństwo rzeczywiście odprawiono w obecności Ludwika XVI i Marii Antoniny.Było to już po zburzeniu Bastylii, Deklaracji Pmw, obaleniu przywilejów feudalnych, po ustawie o nowym podziale administracyjnym, lecz przed nieszczęsną “konstytucją cywilną kleru” oraz innymi ideologicznymi zboczeniami.Gdyby sprawy potoczyły się w tym duchu, którym tchnął ów afisz, nie doszłoby pewnie do takich osobliwości, jak okrzyki: “precz z narodem!”, wznoszone w Machecoul.Napoleon Bonaparte nie zostałby cesarzem, a Francja nie straciłaby raz na zawsze rangi pierwszego mocarstwa na Zachodzie.Pewnie ona, zamiast Anglii, zapanowałaby nad morzami.Historyczną rację mieli zapewne tacy ludzie, jak Mirabeau, bracia Lameth, Du Port, Barnave, co chcieli w roku 1791 zatrzymać rewolucję, to znaczy w monarchii konstytucyjnej ustabilizować jej najważniejsze, jak najbardziej zdolne do dalszej ewolucji zdobycze.Nie wiadomo, czy markiz de la Rouairie był jedynym Francuzem, którego nerwy nie wytrzymały wstrząsu.Louis Blanc, autor nie podejrzany o monarchistyczne sympatie, umieścił w swym dziele raport 24 stycznia 1793 roku wysłany przez urzędnika z Sables-d’Olonne do władz departamentu Wandei : “Ogłoszenie o osądzeniu Ludwika Capeta zostało wczoraj bardzo źle przyjęte.W Klubie Przyjaciół Wolności pewne osoby nie zawahały się nazywać zbrodniarzami prawodawców, którzy skazali Ludwika na śmierć.Dzisiejszego rana wszystkie twarze nosiły wyraz posępny i skoncentrowany; po wybrzeżu krążyły grupy bardzo podnieconych marynarzy, od czasu do czasu widziało się tam groźne gesty.Po wsiach wyrok wywrze wrażenie jeszcze gorsze.Trzeba czuwać”.Trzeba było czuwać również nad granicami, bo się poprzednio wypowiedziało wojnę, i po raz pierwszy w dziejach Francji wziąć przymusowo pod broń tysiące chłopów, rozjątrzonych właśnie do żywego.Okoliczności zmusiły Konwencję do wezwania na pomoc.wielkiej masy gruntownie niezadowolonych ludzi.Wypadnie raz jeszcze powrócić do zamku La Guyomarais, bo doszło tam do rzeczy zasługujących na uwagę i zgodnych z niektórymi wyrażonymi poprzednio domysłami.Cmentarz parafialny znajdował się w miejscowości strzeżonej przez żandarmów, zwłoki markiza de la Rouairie pochowano wiec cichaczem, nocą, w lasku przylegającym do ogrodu pałacowego.Zasypano je obficie niegaszonym wapnem, lekarz dokonał na trupie głębokich nacięć, by przyśpieszyć rozkład.Towarzysz i sługa zmarłego — ów właśnie niefortunny lektor nazwiskiem Saint-Pierre — przeniósł się do innego ogniska konspiracji, do zamku Fosse-Hingant.Napotkał tam znanego sobie od dawna, cieszącego się pełnym zaufaniem spiskowca, doktora Chévetel.Opowiedział mu o wszystkim, co zaszło.Nie wspomniał jedynie o miejscu zakopania zwłok, gdyż nie był obecny przy pogrzebie.25 lutego nad ranem żandarmeria i gwardia narodowa zapełniły pałac La Guyomarais.Dr Chévetel był w konspiracji uchem i okiem Dantona.Złożył doniesienie zaraz po wysłuchaniu zwierzeń zrozpaczonego Saint-Pierre.Rewizje i przesłuchiwanie domowników nie przynosiły pożądanego przez władze rezultatu [ Pobierz całość w formacie PDF ]