[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikomu bowiem w całym Cesarstwie nie pozwalał kierować się własnym sądem, lecz z wielką pewnością siebie i bezro-zumną samowolą decydował z góry o wyroku na podstawie tego, co usłyszał od jednej ze stron, i nie wdając się w rozpatrywanie sprawy unieważniał113wyroki w sprawach już rozstrzygniętych.Powodowało nim nie poczucie prawa czy troska o sprawiedliwość, tylko oczywista chęć zysku; cesarz nie wstydził się brać łapówki, gdyż jego nienasycona chciwość odebrała mu wszelki wstyd.Często również zdarzało się, że sprawy rozpatrzone przez Senat i cesarza trafiały przed inny jeszcze, ostateczny trybunał.Senat bowiem siedział jakby malowany, bez prawa głosu i wpływu na dobro sprawy, zwoływany jedynie dla formy, bo tak kazało starodawne prawo.Nikt z zebranych nie mógł się nawet odezwać, a cesarz i jego połowica przeważnie udawali, że mają różne poglądy na przedmiot sporu; zwyciężał jednak pogląd, na który się przedtem oboje zgodzili.Kiedy zaś ktoś sądził, że mimo iż złamał prawo, zwycięstwo jego nie jest pewne, ofiarowywał cesarzowi taką czy inną sumę w złocie i natychmiast uzyskiwał ogłoszenie nowej ustawy, sprzecznej z dawniej obowiązującym prawem.Jeśli z kolei ktoś inny powołał się na to prawo, cesarz bez skrupułów przywracał je i ożywiał, tak iż nic nigdy nie miało trwałej mocy, lecz szale sprawiedliwości wędrowały w dół i w górę, zależnie od tego, gdzie spoczywało więcej złota.Sprawiedliwość opuściła114Pałac i zeszła na targowisko, i można tam było teraz kupić nie tylko sędziów, lecz i prawodawców.Tak zwani referendarii nie ograniczali się już do przedstawiania cesarzowi próśb obywateli, a następnie zawiadamiania urzędników o jego decyzji w sprawie petenta, lecz zbierali od ludzi ich ,,złe sprawy" i najrozmaitszymi krętactwami i wybiegami oszukiwali Justynia-na, który z natury był łatwym łupem takich ludzi.Wyszedłszy zaś z Pałacu natychmiast zamykali gdzieś przeciwników tych, z którymi się przedtem zmówili, i bezkarnie wyduszali od bezbronnych tyle pieniędzy, na ile im przyszła ochota.Żołnierze zaś, którzy pełnili wartę w Pałacu, szli do sędziów rozjemczych siedzących w Portyku królewskim i siłą wymuszali wyroki.Zresztą prawie wszyscy wojskowi często w tym czasie opuszczali służbę i swobodnie chodzili tam, gdzie dawniej noga ich nigdy nie postała.Wszystko stało na głowie, nic nie miało nawet swojej nazwy, kraj przypominał królestwo bawiących się dzieci.Pominę jednak resztę, jak zapowiedziałem na początku tego rozdziału, a opowiem jedynie o człowieku, który pierwszy namówił cesarza do wzięcia łapówki za rozsądzenie sprawy.115Był pewien Leon, rodem z Cylicji, człowiek odznaczający się wyjątkowym wprost zamiłowaniem do pieniędzy.Był on mistrzem pochlebstwa i znakomicie potrafił wpływać na poglądy prostych nieuczonych ludzi.Miał bowiem niezwykły dar perswazji i wykorzystywał naiwność tyrana na zgubę innych.On to pierwszy namówił Justyniana do sprzedawania wyroków za pieniądze, ten zaś, raz zdecydowawszy się okradać ludzi w sposób, który opisałem, nigdy już z tym nie skończył; przeciwnie, zło szerzyło się coraz bardziej, aż osiągnęło ogromne rozmiary, ł kiedy ktoś chciał wytoczyć niesłuszną sprawę jakiemuś zacnemu obywatelowi, szedł prosto do Leona, przyrzekał odstąpić pewną część spornego majątku jemu i cesarzowi, i wbrew wszelkiemu prawu wychodził z Pałacu jako zwycięzca.Leon zdobył w ten sposób ogromną fortunę i stał się panem wielkich włości, jak również głównym sprawcą upadku państwa rzymskiego.Nie istniały gwarancje dla ludzi zawierających umowy, nic nie znaczyły prawa, przysięgi, dokumenty, nie było kary za nieuczciwość, można było jedynie dać pieniądze Leonowi i cesarzowi.Ale nawet wtedy decyzja Leona nie była pewna, ponieważ chciał otrzymać coś także od przeciwników.Kradnąc tak116na dwie strony nie wstydził się bynajmniej zaniedbywać tych, którzy mu zaufali, i działał na ich szkodę.Bo nie uważał za hańbę siedzieć na dwóch stołkach, jeśli tylko mógł coś na tym zarobić.15.Taki więc był Justynian, Teodorę natomiast cechowało zimne, nieustępliwe okrucieństwo.Nikt nigdy nie zdołał jej do czegokolwiek namówić ani zmusić, lecz z żelazną siłą i uporem sama przeprowadzała swą wolę, przy czym nikt nie ośmielił się nawet wstawić za winowajcą.Nic zaiste, ani upływ czasu, ani surowość kary, najbardziej błagalne prośby czy wreszcie groźba kary, którą, zdawałoby się, niebiosa zesłać muszą na cały jej ród, nie mogło złagodzić jej gniewu.Krótko mówiąc nikt nigdy nie widział, by Teodora pojednała się z winowajcą, nawet kiedy już pożegnał się117z tym światem, przeciwnie, syn zmarłego otrzymywał w spadku, jak wszystko inne, także nienawiść cesarzowej i przekazywał ją z kolei swoim dzieciom i wnukom.Umysł jej niezmiernie łatwo rozpalał się żądzą krwi, lecz nie można go było ułagodzić.O ciało swe troszczyła się bardziej, niż należało, ale i tak mniej, niżby tego pragnęła.Bardzo wcześnie szła do kąpieli i późno z niej wychodziła, potem udawała się na śniadanie, a po jedzeniu znowu odpoczywała.W czasie obiadu i kolacji wybierała najwymyślniejsze potrawy i napoje, a spała bardzo długo, w dzień do zmroku, a w nocy do wschodu słońca.A chociaż przez większą część dnia prowadziła tak nieumiarkowany tryb życia, koniecznie chciała rządzić całym krajem.Kiedy zdarzyło się, że cesarz powierzył komuś funkcję bez jej wiedzy, wówczas sprawy tego człowieka przybierały tak kiepski obrót, że wkrótce pozbawiano go niechlubnie urzędu i nędznie kończył żywot.Justynian bez trudu dawał sobie radę ze wszystkim, nie tylko dlatego, że był dobroduszny i łatwy w obejściu, lecz ponieważ mało sypiał, o czym wspomniałem, i był człowiekiem bardzo przystępnym.Nawet zupełnie nieznani i niepozorni ludzie łatwo mogli się do niego118dostać, nie po to jedynie, żeby go zobaczyć, lecz by z nim porozmawiać nawet o poufnych sprawach.Do cesarzowej jednak nawet wysocy urzędnicy nie mieli dostępu, chyba że poświęcili na starania wiele czasu i trudu.Jak niewolnicy wyczekiwali pokornie pod jej drzwiami, stłoczeni w małej i dusznej izdebce; bo urzędnik, który nie był obecny, narażał się na wielkie niebezpieczeństwo.Stali więc bezustannie na palcach i każdy starał się tak wyciągać szyję, żeby jego twarz była widoczna ponad głowami sąsiadów, bo tylko wtedy mogli go dostrzec wychodzący od cesarzowej eunu-chowie.Niektórych wzywano dopiero po wielu dniach oczekiwania, a kiedy wreszcie stanęli przed jej obliczem, przerażeni, jak najszybciej się wycofywali, zdążywszy jedynie paść na twarz i dotknąć wargami jej stopy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Nikomu bowiem w całym Cesarstwie nie pozwalał kierować się własnym sądem, lecz z wielką pewnością siebie i bezro-zumną samowolą decydował z góry o wyroku na podstawie tego, co usłyszał od jednej ze stron, i nie wdając się w rozpatrywanie sprawy unieważniał113wyroki w sprawach już rozstrzygniętych.Powodowało nim nie poczucie prawa czy troska o sprawiedliwość, tylko oczywista chęć zysku; cesarz nie wstydził się brać łapówki, gdyż jego nienasycona chciwość odebrała mu wszelki wstyd.Często również zdarzało się, że sprawy rozpatrzone przez Senat i cesarza trafiały przed inny jeszcze, ostateczny trybunał.Senat bowiem siedział jakby malowany, bez prawa głosu i wpływu na dobro sprawy, zwoływany jedynie dla formy, bo tak kazało starodawne prawo.Nikt z zebranych nie mógł się nawet odezwać, a cesarz i jego połowica przeważnie udawali, że mają różne poglądy na przedmiot sporu; zwyciężał jednak pogląd, na który się przedtem oboje zgodzili.Kiedy zaś ktoś sądził, że mimo iż złamał prawo, zwycięstwo jego nie jest pewne, ofiarowywał cesarzowi taką czy inną sumę w złocie i natychmiast uzyskiwał ogłoszenie nowej ustawy, sprzecznej z dawniej obowiązującym prawem.Jeśli z kolei ktoś inny powołał się na to prawo, cesarz bez skrupułów przywracał je i ożywiał, tak iż nic nigdy nie miało trwałej mocy, lecz szale sprawiedliwości wędrowały w dół i w górę, zależnie od tego, gdzie spoczywało więcej złota.Sprawiedliwość opuściła114Pałac i zeszła na targowisko, i można tam było teraz kupić nie tylko sędziów, lecz i prawodawców.Tak zwani referendarii nie ograniczali się już do przedstawiania cesarzowi próśb obywateli, a następnie zawiadamiania urzędników o jego decyzji w sprawie petenta, lecz zbierali od ludzi ich ,,złe sprawy" i najrozmaitszymi krętactwami i wybiegami oszukiwali Justynia-na, który z natury był łatwym łupem takich ludzi.Wyszedłszy zaś z Pałacu natychmiast zamykali gdzieś przeciwników tych, z którymi się przedtem zmówili, i bezkarnie wyduszali od bezbronnych tyle pieniędzy, na ile im przyszła ochota.Żołnierze zaś, którzy pełnili wartę w Pałacu, szli do sędziów rozjemczych siedzących w Portyku królewskim i siłą wymuszali wyroki.Zresztą prawie wszyscy wojskowi często w tym czasie opuszczali służbę i swobodnie chodzili tam, gdzie dawniej noga ich nigdy nie postała.Wszystko stało na głowie, nic nie miało nawet swojej nazwy, kraj przypominał królestwo bawiących się dzieci.Pominę jednak resztę, jak zapowiedziałem na początku tego rozdziału, a opowiem jedynie o człowieku, który pierwszy namówił cesarza do wzięcia łapówki za rozsądzenie sprawy.115Był pewien Leon, rodem z Cylicji, człowiek odznaczający się wyjątkowym wprost zamiłowaniem do pieniędzy.Był on mistrzem pochlebstwa i znakomicie potrafił wpływać na poglądy prostych nieuczonych ludzi.Miał bowiem niezwykły dar perswazji i wykorzystywał naiwność tyrana na zgubę innych.On to pierwszy namówił Justyniana do sprzedawania wyroków za pieniądze, ten zaś, raz zdecydowawszy się okradać ludzi w sposób, który opisałem, nigdy już z tym nie skończył; przeciwnie, zło szerzyło się coraz bardziej, aż osiągnęło ogromne rozmiary, ł kiedy ktoś chciał wytoczyć niesłuszną sprawę jakiemuś zacnemu obywatelowi, szedł prosto do Leona, przyrzekał odstąpić pewną część spornego majątku jemu i cesarzowi, i wbrew wszelkiemu prawu wychodził z Pałacu jako zwycięzca.Leon zdobył w ten sposób ogromną fortunę i stał się panem wielkich włości, jak również głównym sprawcą upadku państwa rzymskiego.Nie istniały gwarancje dla ludzi zawierających umowy, nic nie znaczyły prawa, przysięgi, dokumenty, nie było kary za nieuczciwość, można było jedynie dać pieniądze Leonowi i cesarzowi.Ale nawet wtedy decyzja Leona nie była pewna, ponieważ chciał otrzymać coś także od przeciwników.Kradnąc tak116na dwie strony nie wstydził się bynajmniej zaniedbywać tych, którzy mu zaufali, i działał na ich szkodę.Bo nie uważał za hańbę siedzieć na dwóch stołkach, jeśli tylko mógł coś na tym zarobić.15.Taki więc był Justynian, Teodorę natomiast cechowało zimne, nieustępliwe okrucieństwo.Nikt nigdy nie zdołał jej do czegokolwiek namówić ani zmusić, lecz z żelazną siłą i uporem sama przeprowadzała swą wolę, przy czym nikt nie ośmielił się nawet wstawić za winowajcą.Nic zaiste, ani upływ czasu, ani surowość kary, najbardziej błagalne prośby czy wreszcie groźba kary, którą, zdawałoby się, niebiosa zesłać muszą na cały jej ród, nie mogło złagodzić jej gniewu.Krótko mówiąc nikt nigdy nie widział, by Teodora pojednała się z winowajcą, nawet kiedy już pożegnał się117z tym światem, przeciwnie, syn zmarłego otrzymywał w spadku, jak wszystko inne, także nienawiść cesarzowej i przekazywał ją z kolei swoim dzieciom i wnukom.Umysł jej niezmiernie łatwo rozpalał się żądzą krwi, lecz nie można go było ułagodzić.O ciało swe troszczyła się bardziej, niż należało, ale i tak mniej, niżby tego pragnęła.Bardzo wcześnie szła do kąpieli i późno z niej wychodziła, potem udawała się na śniadanie, a po jedzeniu znowu odpoczywała.W czasie obiadu i kolacji wybierała najwymyślniejsze potrawy i napoje, a spała bardzo długo, w dzień do zmroku, a w nocy do wschodu słońca.A chociaż przez większą część dnia prowadziła tak nieumiarkowany tryb życia, koniecznie chciała rządzić całym krajem.Kiedy zdarzyło się, że cesarz powierzył komuś funkcję bez jej wiedzy, wówczas sprawy tego człowieka przybierały tak kiepski obrót, że wkrótce pozbawiano go niechlubnie urzędu i nędznie kończył żywot.Justynian bez trudu dawał sobie radę ze wszystkim, nie tylko dlatego, że był dobroduszny i łatwy w obejściu, lecz ponieważ mało sypiał, o czym wspomniałem, i był człowiekiem bardzo przystępnym.Nawet zupełnie nieznani i niepozorni ludzie łatwo mogli się do niego118dostać, nie po to jedynie, żeby go zobaczyć, lecz by z nim porozmawiać nawet o poufnych sprawach.Do cesarzowej jednak nawet wysocy urzędnicy nie mieli dostępu, chyba że poświęcili na starania wiele czasu i trudu.Jak niewolnicy wyczekiwali pokornie pod jej drzwiami, stłoczeni w małej i dusznej izdebce; bo urzędnik, który nie był obecny, narażał się na wielkie niebezpieczeństwo.Stali więc bezustannie na palcach i każdy starał się tak wyciągać szyję, żeby jego twarz była widoczna ponad głowami sąsiadów, bo tylko wtedy mogli go dostrzec wychodzący od cesarzowej eunu-chowie.Niektórych wzywano dopiero po wielu dniach oczekiwania, a kiedy wreszcie stanęli przed jej obliczem, przerażeni, jak najszybciej się wycofywali, zdążywszy jedynie paść na twarz i dotknąć wargami jej stopy [ Pobierz całość w formacie PDF ]