[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.34Karbunkuł czerwony kamień szlachetny.35Ilium tu: pałac króla Priama.36Zbroja Marsa zbroja wykuta przez pomocników Wulkana, Cyklopów.59Hańba ci, zmienna Fortuno! Bogowie.Wy wszyscy, którzy zasiadacie owdzie,W radzie Olimpu, odejmcie jej władzę!Połamcie szprychy i dzwona jej koła37I stoczcie krągłą piastę z szczytu niebiosW bezdenną otchłań piekieł!POLONIUSZTo za długie.HAMLETWięc razem z twoją brodą pójdzie do balwierza.Mów dalej, bracie.Jemu by trzeba jasełeklub fars plugawych, inaczej zaśnie.Dalej, przejdz teraz do Hekuby.38PIERWSZY AKTOR Ale kto widział nieszczęsną królowę.Jak rozczochrana.HAMLETJak to, rozczochrana?POLONIUSZTo dobre wyrażenie; rozczochrana królowa jest dobrym wyrażeniem.PIERWSZY AKTOR Jak rozczochrana, grożąca płomieniomAez potokami, biegła tu i owdzie,Boso, z łachmanem na tej samej głowie,Którą niedawno jeszcze diadem stroił;Odziana, miasto sukni, prześcieradłem,W chwili popłochu schwyconym naprędce;O, kto by to był wdział, ten zmaczanymW żółci językiem byłby wyzionąłPrzeciw Fortunie ostatnie bluznierstwa;A gdyby były ją widziały niebaW tej chwili, kiedy ujrzała PirrusaZ dziką radością siekącego mieczemCiało jej męża, wybuch jej boleściByłby był z oczu ich promieniejących(Jeżeli tylko rzeczy tego świataMogą je wzruszyć) zdrój rosy wycisnąłI współjęk z piersi bogów.POLONIUSZPatrzcie, jak mu się twarz zmieniła i łzy mu w oczach stanęły.Skończ już, waćpan.37Koło Fortuny obrazowało zmienne koleje ludzkich losów.38Hekuba królowa Troi, żona Priama.60HAMLETDosyć tego, dopowiesz mi resztę niebawem.Mości panie, zechciej dojrzeć, aby ci ichmościedobrze byli ugoszczeni.Słyszysz, waćpan? Niech znajdą dobre przyjęcie; bo oni są stresz-czoną, żywą kroniką czasu.Byłoby lepiej dla waćpana zyskać po śmierci niepochlebny napisna nagrobku niż za życia niekorzystne ich świadectwo na scenie.POLONIUSZMości książę, obejdę się z nimi stosownie do ich zasługi.HAMLETDo paralusza! znacznie lepiej.Gdybyśmy się obchodzili z każdym wedle jego zasług, któż byuniknął chłosty? Obchodz się z nimi waćpan odpowiednio do własnej twej zacności i godno-ści.Im mniej kto zasługuje na względy, tym więcej ma zasługi nasze względem niegouprzejmość.Odprowadz ich.POLONIUSZPójdzcie, panowie.Wychodzi z kilkoma aktorami.HAMLETIdzcie z nim, moi przyjaciele; dacie nam jutro jakie przedstawienie.Słuchaj no, stary, może-cie grać Zabójstwo Gonzagi ?39PIERWSZY AKTORMożemy, panie.HAMLETTo grajcie je jutro.Nie mógłżebyś w potrzebie nauczyć się dwunastu do piętnastu wierszy,które bym napisał i wtrącił do twojej roli?PIERWSZY AKTORCzemu nie, łaskawy panie.HAMLETTo dobrze.Udaj się za tamtym jegomościem, tylko nie drwij z niego, proszę cię.Wychodzi A k t o r.Kochani przyjaciele, (do R o z e n k r a n c a i G i l d e n s t e r n a) pozwólcie was poże-gnać.Do zobaczenia wieczorem.ROZENKRANC I GILDENSTERN%7łegnamy cię, drogi książę.Wychodzą.HAMLETBóg z wami! Otóż nareszcie sam jestem.O, jakiż ze mnie głąb, jaki ciemięga!Czyliż to nie jest zgrozą, że ten aktor,Niby w wzruszeniu, w parodii uczucia,39 Zabójstwo Gonzagi śladów tej sztuki nie odnaleziono.61Do tego stopnia mógł nagiąć swą duszęDo swoich pojęć, że za jej zrządzeniemTwarz mu pobladła, z oczu łzy pociekły,Oblicze jego, głos, ruch, cała postaćZastosowała się do jego myśli?I gwoli komuż to? gwoli Hekubie!Cóż z nim Hekuba, on z nią ma wspólnego,%7łeby aż płakał nad jej losem? Cóż byTen człowiek czynił, gdyby miał podobnyMojemu; powód i bodziec do wrzenia?Zalałby łzami całą scenę, rozdarłUszy słuchaczów rażącymi słowy,W występnych rozpacz wzbudził, dreszcz w niewinnychZmieszał prostaczków i sparaliżowałIch wzrok pospołu ze słuchem.A ja, ospały niedołęga, drzemięJak Maciek, świętej niepamiętny sprawy,I ani usty ująć się nie umiemZa tego króla, na którego włościI drogim życiu dokonany zostałNajohydniejszy rozbój.Jestżem tchórzem?Któż mi zarzuci podłość? Któż mnie możeWziąć za kark, za nos powieść, w twarz mi plunąć,Wyrzucić w oczy kłamstwo? Któż to może?A jednakZasługiwałbym na to, bo w istocieMuszę mieć chyba wnętrzności gołębiaI brak zupełny żółci, nadającejGorycz poczucia krzywdy, kiedym jeszczeNie napisał dotąd stada sępów ścierwemTego nędznika [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.34Karbunkuł czerwony kamień szlachetny.35Ilium tu: pałac króla Priama.36Zbroja Marsa zbroja wykuta przez pomocników Wulkana, Cyklopów.59Hańba ci, zmienna Fortuno! Bogowie.Wy wszyscy, którzy zasiadacie owdzie,W radzie Olimpu, odejmcie jej władzę!Połamcie szprychy i dzwona jej koła37I stoczcie krągłą piastę z szczytu niebiosW bezdenną otchłań piekieł!POLONIUSZTo za długie.HAMLETWięc razem z twoją brodą pójdzie do balwierza.Mów dalej, bracie.Jemu by trzeba jasełeklub fars plugawych, inaczej zaśnie.Dalej, przejdz teraz do Hekuby.38PIERWSZY AKTOR Ale kto widział nieszczęsną królowę.Jak rozczochrana.HAMLETJak to, rozczochrana?POLONIUSZTo dobre wyrażenie; rozczochrana królowa jest dobrym wyrażeniem.PIERWSZY AKTOR Jak rozczochrana, grożąca płomieniomAez potokami, biegła tu i owdzie,Boso, z łachmanem na tej samej głowie,Którą niedawno jeszcze diadem stroił;Odziana, miasto sukni, prześcieradłem,W chwili popłochu schwyconym naprędce;O, kto by to był wdział, ten zmaczanymW żółci językiem byłby wyzionąłPrzeciw Fortunie ostatnie bluznierstwa;A gdyby były ją widziały niebaW tej chwili, kiedy ujrzała PirrusaZ dziką radością siekącego mieczemCiało jej męża, wybuch jej boleściByłby był z oczu ich promieniejących(Jeżeli tylko rzeczy tego świataMogą je wzruszyć) zdrój rosy wycisnąłI współjęk z piersi bogów.POLONIUSZPatrzcie, jak mu się twarz zmieniła i łzy mu w oczach stanęły.Skończ już, waćpan.37Koło Fortuny obrazowało zmienne koleje ludzkich losów.38Hekuba królowa Troi, żona Priama.60HAMLETDosyć tego, dopowiesz mi resztę niebawem.Mości panie, zechciej dojrzeć, aby ci ichmościedobrze byli ugoszczeni.Słyszysz, waćpan? Niech znajdą dobre przyjęcie; bo oni są stresz-czoną, żywą kroniką czasu.Byłoby lepiej dla waćpana zyskać po śmierci niepochlebny napisna nagrobku niż za życia niekorzystne ich świadectwo na scenie.POLONIUSZMości książę, obejdę się z nimi stosownie do ich zasługi.HAMLETDo paralusza! znacznie lepiej.Gdybyśmy się obchodzili z każdym wedle jego zasług, któż byuniknął chłosty? Obchodz się z nimi waćpan odpowiednio do własnej twej zacności i godno-ści.Im mniej kto zasługuje na względy, tym więcej ma zasługi nasze względem niegouprzejmość.Odprowadz ich.POLONIUSZPójdzcie, panowie.Wychodzi z kilkoma aktorami.HAMLETIdzcie z nim, moi przyjaciele; dacie nam jutro jakie przedstawienie.Słuchaj no, stary, może-cie grać Zabójstwo Gonzagi ?39PIERWSZY AKTORMożemy, panie.HAMLETTo grajcie je jutro.Nie mógłżebyś w potrzebie nauczyć się dwunastu do piętnastu wierszy,które bym napisał i wtrącił do twojej roli?PIERWSZY AKTORCzemu nie, łaskawy panie.HAMLETTo dobrze.Udaj się za tamtym jegomościem, tylko nie drwij z niego, proszę cię.Wychodzi A k t o r.Kochani przyjaciele, (do R o z e n k r a n c a i G i l d e n s t e r n a) pozwólcie was poże-gnać.Do zobaczenia wieczorem.ROZENKRANC I GILDENSTERN%7łegnamy cię, drogi książę.Wychodzą.HAMLETBóg z wami! Otóż nareszcie sam jestem.O, jakiż ze mnie głąb, jaki ciemięga!Czyliż to nie jest zgrozą, że ten aktor,Niby w wzruszeniu, w parodii uczucia,39 Zabójstwo Gonzagi śladów tej sztuki nie odnaleziono.61Do tego stopnia mógł nagiąć swą duszęDo swoich pojęć, że za jej zrządzeniemTwarz mu pobladła, z oczu łzy pociekły,Oblicze jego, głos, ruch, cała postaćZastosowała się do jego myśli?I gwoli komuż to? gwoli Hekubie!Cóż z nim Hekuba, on z nią ma wspólnego,%7łeby aż płakał nad jej losem? Cóż byTen człowiek czynił, gdyby miał podobnyMojemu; powód i bodziec do wrzenia?Zalałby łzami całą scenę, rozdarłUszy słuchaczów rażącymi słowy,W występnych rozpacz wzbudził, dreszcz w niewinnychZmieszał prostaczków i sparaliżowałIch wzrok pospołu ze słuchem.A ja, ospały niedołęga, drzemięJak Maciek, świętej niepamiętny sprawy,I ani usty ująć się nie umiemZa tego króla, na którego włościI drogim życiu dokonany zostałNajohydniejszy rozbój.Jestżem tchórzem?Któż mi zarzuci podłość? Któż mnie możeWziąć za kark, za nos powieść, w twarz mi plunąć,Wyrzucić w oczy kłamstwo? Któż to może?A jednakZasługiwałbym na to, bo w istocieMuszę mieć chyba wnętrzności gołębiaI brak zupełny żółci, nadającejGorycz poczucia krzywdy, kiedym jeszczeNie napisał dotąd stada sępów ścierwemTego nędznika [ Pobierz całość w formacie PDF ]