[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chciałbym zobaczyć twoją przepustkę - powiedział po­rucznik.Michael sięgnął do kieszeni pochlapanego błotem brązowego płaszcza i podał oficerowi swoje dokumenty.Porucznik otworzył je i zaczął czytać dane.W dolnym prawym rogu, tuż pod pod­pisem urzędnika wydającego zezwolenia na podróż, widniała urzędowa pieczęć.- Hodowca świń - mruknął cicho Niemiec i pokręcił głową.-O Boże.To już do tego doszło.- Jestem w stanie walczyć - powiedział Michael.- No pewnie.Może będziesz nawet musiał, jeżeli front ro­syjski się załamie.Te brudne sukinsyny nie spoczną, dopóki nie dotrą do Berlina.Do jakiej służby się zgłaszasz?- Do służby rzeźniczej - odpowiedział Michael.- Pewnie masz w tym praktykę, co? - Porucznik popatrzył z niechęcią na brudne ubranie Michaela.- Strzelałeś kiedy z ka­rabinu?- Nie, proszę pana.- A dlaczego się wcześniej nie zgłosiłeś na ochotnika?- Hodowałem świnie - odpowiedział Michael i wtedy do­strzegł ponad ramieniem porucznika, że jeden z żołnierzy idzie w kierunku wozu z sianem, gdzie schowana była ich broń.Usły­szał kaszel Myszy i zrozumiał, że ten widzi to samo.- Do cholery! - powiedział porucznik.- Masz prawie tyle lat co mój ojciec.Michael patrzył na zbliżającego się do wozu żołnierza, czując ciarki na plecach.Niemiec wskoczył od tyłu na wóz i ułożył się na sianie do snu.Inni żołnierze zaczęli gwizdać na niego i pohukiwać, ale on roześmiał się tylko i zdjął hełm, podkładając sobie dłonie pod głowę.Michael zauważył, że trzej żołnierze siedzą na platformie ciężarówki, a pozostali są rozproszeni po­między jeńcami.Spojrzał na Günthera, który był po drugiej stronie drogi.Woźnica przestał rąbać i patrzył na żołnierza, który nieświadom niczego leżał na ich arsenale.- Wyglądasz całkiem zdrowo.Nie wydaje mi się, żeby służba rzeźnicza miała coś przeciwko temu, byś przez parę dni ścinał drzewa z moimi ludźmi.- Porucznik złożył dokumenty Michaela i oddał mu je.- Poszerzamy tę drogę dla czołgów.Więc, jak widzisz, będziesz wykonywał swą służbę dla Rzeszy i nawet nie musisz sobie brudzić rąk krwią.„Kilka dni - pomyślał ponuro Michael - nie, to jest niedo­puszczalne”.- Obydwaj z powrotem do pracy! - zakomenderował porucz­nik.- Kiedy skończymy robotę, to sobie pojedziecie dalej.- Michael zobaczył, że żołnierz na wozie zmienia pozycję, pró­bując ułożyć się wygodniej, i przyklepuje rękami siano.Gdyby namacał którąś ze schowanych pod nim sztuk broni.Nie mieli czasu czekać, czy żołnierz znajdzie broń, czy nie.Porucznik odchodził w kierunku ciężarówki, przekonany o swo­ich umiejętnościach perswazji.Michael chwycił Mysz za łokieć i pociągnął go w kierunku drogi.- Nie odzywaj się - ostrzegł go Michael.- Ej, wy! - zawołał jeden z żołnierzy.- Kto wam kazał odejść?- Chce nam się pić - wyjaśnił Michael, widząc, że porucznik również ich obserwuje.- Mamy manierkę na wozie.Chyba się możemy napić przed dalszą pracą?Porucznik machnął im zezwalająco ręką, podciągnął się na rękach i usiadł na podłodze ciężarówki, żeby dać odpoczynek nogom.Michael i Mysz przeszli na drugą stronę drogi.Jeńcy nadal rąbali pnie, a sosny upadały na ziemię z łoskotem łamanych gałęzi.Günther spojrzał na Michaela wytrzeszczonymi z prze­rażenia oczami.Żołnierz na wozie właśnie wbił rękę w siano, żeby sprawdzić, co go gniecie.- On znalazł.- szepnął alarmująco Mysz.- Oho! ho! - zawołał żołnierz, wyciągając coś spod siana.- Poruczniku Zeller, niech pan patrzy, co te sukinsyny chowają przed nami.- Podniósł do góry napełnioną w połowie butelkę wódki.- Chłopi zawsze zakopują swoje tajemnice - powiedział Zel­ler, stając na platformie ciężarówki.Pozostali żołnierze patrzyli z zainteresowaniem.- Jest tam więcej butelek?- Chwila, zobaczę.- Żołnierz znowu zaczął grzebać w sianie.Michael doszedł do wozu, zostawiając Mysz sześć kroków za sobą.Odłożył topór, wsunął rękę głęboko w siano i zacisnął dłoń na znajomym przedmiocie.- Tu jest coś na twoje pragnienie - powiedział, wyciągając pistolet maszynowy i odsuwając bezpiecznik.Żołnierz popatrzył na niego, szeroko otwierając błękitne jak norweski fiord oczy.Michael bez wahania nacisnął na spust, przeszywając kulami klatkę piersiową żołnierza, aż jego ciało zatańczyło jak mario­netka, i od razu obrócił lufę, otwierając ogień do żołnierzy sie­dzących na ciężarówce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl