[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To znaczy, że wszyscy umrzemy?Rourke chciał już odpowiedzieć, gdy do rozmowy włą­czyła się dziewczyna:- Nie! Słuchaj, zaufaj mi, bo wiem coś na ten temat.Pro­mieniowanie nie mogło poczynić aż takich zniszczeń.Świat zmierza ku przetrwaniu, po prostu wiem to.John spojrzał na nią mówiąc:- Wiem, że to wiesz.I nie masz na imię Natalie, prawda? Przynajmniej nie brzmi to tak w języku, którym mówio­no w twojej rodzinie.Racja?Paul poderwał się z miejsca.- Co masz na myśli – nie w języku, w którym mówiono w jej rodzinie? Masz na myśli, że ona jest.- Usiądź i uspokój się - zarządził doktor zniżając głos.Dziewczyna westchnęła ciężko, przez otwór w brezencie strzepnęła na zewnątrz popiół z papierosa.- Ma to na myśli, że jestem Rosjanką.- Rosjanką!?- Jest jedną z najwybitniejszych kobiet w KGB - Urzę­dzie Bezpieczeństwa Państwa - sowieckiej wersji CIA i FBI połączonych w jedną całość - powiedział John wydmuchując chmurę szarego dymu z cygara.- Co? Ty?! - Rubenstein ruszył w jej kierunku, ale Rourke powstrzymał go ręką i cofnął na miejsce, po czym zerk­nął w dół.W dłoni Natalie tkwił mały, automatyczny, czterostrzałowy pistolet COP, dużego kalibru.Głos jej drżał, gdy powiedziała:- Proszę, Paul! Nie chcę tego użyć, proszę!- O co ci chodzi? - rzekł młody mężczyzna.- Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy? Po tym jak, nas tak okła­małaś? Ocaliliśmy ci życie, panienko!- Nie prosiłam was o to.Nie chcę was skrzywdzić, żadne­go z was.Prawie kocham was obydwu! Proszę, Paul!Rubenstein zamierzał podnieść się na nogi.Doktor nie­mal jednym gestem usadził go z powrotem i wyrwał dziew­czynie z dłoni pistolet mówiąc:- Wystarczy! Zostawcie to!- Zostawcie to?! - wybuchnął Paul krzywiąc usta w dziw­nym grymasie niedowierzania i gniewu.Poprawił na nosie okulary.- To za mało, że Rosjanie praktycznie zniszczyli świat, zabili miliony Amerykanów? Co z tobą, John? Za­mierzasz to tak zostawić? Tylko dlatego, że jest bardzo atrakcyjna, a ty się na nią napalasz, myśląc, że twoja żona już nie żyje? Co, myślisz, że jestem ślepy? To cholerna komunistyczna agentka, John! - krzyczał.- Nie zrzuciłam żadnych bomb! Nie dawałam rozkazów do ataku, Paul! Zostaw mnie w spokoju!Dziewczyna wyciągnęła nerwowo z paczki następnego papierosa i usiłowała zapalić zapałkę, ale złamała ją rozdy­gotaną ręką.Rourke wyjął zapalniczkę i podał jej ogień.Popatrzyła na niego przez płomień i powiedziała:- I co teraz powiesz?John odsunął się do tyłu, zamknął zapalniczkę i rzekł:- Ona ma rację, ty masz rację.Nie zrzucałaś bomb.Spełniałaś tylko patriotyczny obowiązek.A teraz jesteś w tym kraju i szukasz Samuela Chambersa.Po co? Żeby go zabić? Nie odpowiada wam jako przywódca Ruchu Oporu? Prawda?- Wykonuję tylko moją pieprzoną pracę, John! To moja praca!- Miałem kiedyś taką pracę.I wiesz, co zrobiłem? Zwol­niłem się.To wtedy się poznaliśmy, w Ameryce Południo­wej, Kilka lat temu.Bywałem tam często w tamtych dniach.Nie zwolniłem się dlatego, że zmieniły mi się po­glądy czy coś takiego, zwolniłem się, bo tego chciałem i wykalkulowałem, że nadszedł czas się wycofać.Ty możesz zrobić to samo.Możesz?- Mam inne powody - odpowiedziała patrząc na papiero­sa w prawej dłoni.- Wierzę w to, co robię.- Nie widziałaś swojej twarzy wtedy, gdy patrzyłaś na tych uchodźców, na tę kobietę z martwym dzieckiem.Je­steś po złej stronie.- To dlatego nie zabiłeś mnie, kiedy mnie rozpoznałeś? - zapytała podnosząc wzrok.- Nie.Nie dlatego.- Od jak dawna wiesz, John? - spytał Rubenstein.- Wystarczająco długo.Po kilku dniach nabrałem pewności.Odwrócił się do dziewczyny i powiedział:- Karamazow też tu jest? Tam, na południu, zawcze z nim pracowałaś.Przez dłuższą chwilę nic nie mówiła.Potem rzuciła: - Tak.- Kim, do cholery, jest Karamazow? - rzucił Paul pochy­lając się do przodu.Rourke chciał odpowiedzieć, ale dziewczyna powstrzy­mała go.“Jej głos brzmi, jakby był wyprany z życia” - pomyślał.- Jest najlepszym agentem KGB.Przynajmniej on tak my­śli i każdy mu to mówi.Jest, choć to może bez znaczenia, szefem nowo formowanej amerykańskiej siatki KGB.Jest facetem u szczytu władzy w waszym podbitym kraju.Tylko jeden człowiek jest tutaj wyższy rangą.To generał Warajcow.Dowódca Północnoamerykańskiej Armii Okupacyjnej.- To jakiś koszmar! - zaczął Rubenstein zdejmując okulary j patrząc gdzieś na zewnątrz.- W czasie drugiej wojny świato­wej, już na samym początku, moja ciotka utknęła w Nie­mczech.Odkryli, że jest Żydówką, aresztowali ją i nigdy już o niej nie usłyszeliśmy.Dorastałem nienawidząc nazistów za to, co zrobili.Jak myślisz, do cholery, kogo będą nienawidziły dorastające amerykańskie dzieci, Natalie? Co? Ile domów i kamienic, ile farm, szkół i biurowców.ile miejsc przestało po prostu istnieć! Ile dzieci i kobiet, małych piesków i kot­ków, ile wszystkiego, co żyło, zabiliście tamtej nocy?! Jezu! Hitler przy was to jakiś przywódca buszmenów!- To była wojna, Paul! Nie mieliśmy wyboru.To ultima­tum Stanów Zjednoczonych w Afganistanie.Nie było wy­boru, Paul, żadnego wyboru.Musieliśmy uderzyć pierwsi! A potem wasz prezydent czekał z uderzeniem odwetowym do ostatniej minuty.Nie wiedzieliśmy!- Słyszycie samych siebie? - spytał Rourke cicho.- Nie­wiele się zmieniło od wojny, nie uważacie?Zamknął oczy i oparł się plecami o tylne drzwi pickupa.Przez dobrą chwilę nikt nic nie mówił i było słychać tylko ciężkie uderzenia kropel deszczu.ROZDZIAŁ XXXVRubenstein wylosował miejsce noclegu w ciężarówce i teraz dochodziło stamtąd jego pochrapywanie.Rourke i Natalie leżeli obok siebie pod płótnem, słuchając szemra­nia deszczu.Godzinę wcześniej przechodził tędy jeden z bandziorów, wetknął swoją głowę pod brezent i widząc Johna z dziewczyną mruknął:- Przepraszam, stary.Nie wiedziałem, że tu jesteście.Odszedł.Doktor trzymał pod kocem jeden z detonikówz odwiedzionym kurkiem, zdjętą blokadą i palcem na spu­ście.Gdy mężczyzna oddalił się, zluzował kurek.Wtedy dziewczyna zaczęła płakać.Zanim zobaczył łzy, usłyszał ci­che łkanie.Zapytał ją, dlaczego płacze.- On ma rację.To, co zrobiliśmy.- wyszeptała, głos uwiązł jej w gardle.- Tak, Paul ma rację - rzekł Rourke.- Ale na nic się zda wzajemna nienawiść i to tylko dlatego, że ty jesteś Rosjan­ką, a my Amerykanami.- Co z ciebie za człowiek?! On miał rację, całkowitą rację! Próbowałam cię uwieść.Sądzę, że ciągle to robię.A ty?Nie poddałeś się dlatego, że wiedziałeś, kim jestem? A mo­że myślisz, że jestem kobietą Karamazowa?- To naprawdę nie ma z tym nic wspólnego - odpowie­dział, a potem zapadła cisza.Deszcz padał bezustannie.Rourke zerknął na rolexa było już dobrze po pomocy.Dziewczyna odezwała się powoli:- Więc dlaczego?- Dlaczego co? - odparł nie patrząc na nią.- To, o czym mówiliśmy przedtem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl