[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydawało się, że uważał go za ludzką istotę.Wiele razy słyszałam, jak mówił: „Pójdę na dwór i pogadam ze swoją ziemią”.Kiedy zestarzeliśmy się, namawiałam go, aby sprzedać farmę i przenieść się do Lowbridge.Nie mieliśmy przecież synów, którzy przejęliby po nas gospodarstwo.Ale on mówił: „Nie mogę sprzedać swojej farmy tak, jakbym nie mógł sprzedać mojego serca”.Czyż mężczyźni nie są zabawni? Niedługo przed śmiercią zachciało mu się na obiad gotowanej kury.„Ugotuj ją tak, jak to zawsze robisz” — powiedział.Śmiem twierdzić, że zawsze chwalił moje zdolności kulinarne.Jedyna rzecz, której nie znosił, to sałata z orzechami.Mówił, że orzechy są w zielonej sałacie przykrą niespodzianką.Ale akurat nie miałam żadnej kury na zabicie.Wszystkie tak dobrze się niosły.Z kogutów został tylko jeden i oczywiście nie mogłam go zarżnąć.Lubię patrzeć, jak koguty chodzą po podwórzu.Nie ma chyba nic ładniejszego niż dorodny kogut, czy nie podziela pani mojego zdania, pani Blythe? O czym to mówiłam?— O tym, że mąż prosił, aby mu pani ugotowała kurę.— Właśnie.Żałuję, że tego nie zrobiłam.Budzę się nieraz w nocy i myślę o tym.Ale skąd mogłam wiedzieć, że on umrze, pani Blythe? Nigdy się nie żalił i ciągle powtarzał, że czuje się coraz lepiej.Do ostatka wszystkim się interesował.Gdybym była wiedziała, że umrze, zarżnęłabym kurę, nawet tę, co się najlepiej niosła.Pani Mitchell zdjęła z rąk koronkowe czarne rękawiczki i otarła oczy chusteczką, obrębioną długą na dwa cale czarną koronką.— Zjadłby ją z takim apetytem! — pociągnęła nosem.— Do końca miał swoje własne zęby, biedaczek.W każdym razie — dodała, chowając chusteczkę i nakładając rękawiczki — miał sześćdziesiąt pięć lat, więc zbliżał się już do granicy wieku wyznaczonej w Biblii.No i mam nową tabliczkę trumienną.Mary Marta Plummer i ja zaczęłyśmy zbierać tabliczki trumienne w tym samym czasie, ale ona szybko mnie wyprzedziła.Wielu jej krewnych zmarło, nie mówiąc już o trójce dzieci.Ma więcej tabliczek trumiennych niż ktokolwiek w tych stronach.Mnie szczęście tak nie sprzyjało.Ale w każdym razie cały okap nad kominkiem jest nimi zastawiony.Mój kuzyn, Tomasz Bates, został pochowany w zeszłym tygodniu.Prosiłam jego żonę o tabliczkę trumienną, ale pogrzebała ją razem z nim.Powiedziała mi, że tylko prymitywni ludzie zbierają takie rzeczy.Ona jest Hampson z domu, a Hampsonowie zawsze byli dziwni.O czym to ja mówiłam?Ania tym razem doprawdy nie umiała naprowadzić pani Mitchell na przerwany wątek.Opowieść o tabliczkach trumiennych zadziwiła ją.— W każdym razie biedny Antoni umarł.„Odchodzę z zadowoleniem i spokojem” — tylko tyle powiedział i do końca się uśmiechał.Co prawda, do sufitu, a nie do mnie czy Serafiny.Cieszę się, że był szczęśliwy przed śmiercią, bo za życia nie zawsze wydawał się taki, pani Blythe.Był okropnie wrażliwy i nerwowy.Ale w trumnie wyglądał nobliwie i dostojnie.Urządziliśmy mu wspaniały pogrzeb.Dzień był prześliczny.Antoni leżał w powodzi kwiatów.Co prawda zemdlałam, ale poza tym wszystko poszło dobrze.Pochowaliśmy go na cmentarzu w Dolnym Glen, chociaż cała jego rodzina leży w Lowbridge.Ale już dawno temu powiedział, żeby go pochować właśnie w Dolnym Glen, gdyż chce leżeć niedaleko swojej farmy i słuchać szumu morza i śpiewu wiatru w gałęziach.Wie pani, na tym cmentarzu rośnie dużo drzew.Jestem rada, że tam go pochowałam.Uważam, że jest to przytulny, miły cmentarzyk.Zamierzam zasadzić pelargonie na grobie Antoniego.Był dobrym człowiekiem.Na pewno poszedł do nieba, więc niech się pani nie kłopocze.Zawsze myślałam, że trudno jest pisać epitafę dla kogoś, czyje losy na tamtym świecie nie są pewne.Mogę na pani polegać, prawda, pani Blythe?Ania poddała się; czując, że pani Mitchell pozostanie i będzie gadać tak długo, dopóki nie wymusi na niej zgody.Wdowa po Antonim Mitchellu ciężko podniosła się z krzesła, wydając westchnienie ulgi.— Muszę już iść.Spodziewam się dziś wylęgu indycząt.Przyjemnie mi się z panią rozmawiało i żałuję, że nie mogę zostać dłużej.Smutnej jest życie wdowy.Mężczyzna nie znaczy zbyt wiele, ale trochę go brak, gdy odejdzie na wieki.Ania grzecznie odprowadziła ją do furtki.Dzieci bawiły się na trawie z ptakami, a wokoło wychylały się z ziemi pierwsze narcyzy.— Ma pani ładny dom, naprawdę ładny, pani Blythe.Zawsze wydawało mi się, że chciałabym mieć duży dom.Ale dla nas i Serafiny… No i skąd było wziąć pieniądze? Zresztą Antoni nie chciał o tym słyszeć.Zupełnie głupio kochał ten swój stary dom.Jak tylko dostanę korzystną ofertę, sprzedam chałupę i przeniosę się do Lowbridge lub Mowbray.Zastanowię się, w której z tych dwóch wsi wygodniej mi będzie żyć jako wdowie.Dlaczego nie posadziła pani tej jarzębiny przy drzwiach wejściowych? Broniłaby wstępu wróżkom.— Kto chciałby bronić wstępu wróżkom, pani Mitchell?— Mówi pani jak Antoni.Żartowałam tylko.Oczywiście nie wierzę we wróżki.Ale słyszałam, że, jeśli oczywiście w ogóle istnieją, są wścibskie i przynoszą nieszczęście.Do widzenia, pani Blythe.Przyjdę po epitafę w przyszłym tygodniu.Rozdział XXII— Niepotrzebnie pani uległa, droga pani doktorowo — powiedziała Zuzanna, która słyszała znaczną część rozmowy, czyszcząc w spiżarni srebra.— Naprawdę tak myślisz? Chętnie napiszę to epitafium.Lubiłam Antoniego Mitchella, chociaż rzadko go widywałam.Czuję, że przewróciłby się w grobie, gdyby poświęcono mu epitafium podobne do tych, jakie zazwyczaj ukazują się w „Daily Enterprise”.Antoni miał niecodzienne poczucie humoru.— Antoni Mitchell był za młodu całkiem miłym chłopcem, droga pani doktorowo, chociaż mówiono, że ma zbyt marzycielskie usposobienie.Nie zawsze udawało mu się dogodzić Bessie Plummer, ale żył uczciwie i płacił swoje długi.To pewne, że ożenił się z najmniej odpowiednią panną, jaką mógł sobie wybrać.Bessie jest teraz potworniej gruba, lecz w tamtych latach była śliczna jak obrazek.Niektóre z nas — zakończyła Zuzanna, wzdychając — nie mają nawet tyle do wspominania.Ania widziała Antoniego Mitchella jeden lub dwa razy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Wydawało się, że uważał go za ludzką istotę.Wiele razy słyszałam, jak mówił: „Pójdę na dwór i pogadam ze swoją ziemią”.Kiedy zestarzeliśmy się, namawiałam go, aby sprzedać farmę i przenieść się do Lowbridge.Nie mieliśmy przecież synów, którzy przejęliby po nas gospodarstwo.Ale on mówił: „Nie mogę sprzedać swojej farmy tak, jakbym nie mógł sprzedać mojego serca”.Czyż mężczyźni nie są zabawni? Niedługo przed śmiercią zachciało mu się na obiad gotowanej kury.„Ugotuj ją tak, jak to zawsze robisz” — powiedział.Śmiem twierdzić, że zawsze chwalił moje zdolności kulinarne.Jedyna rzecz, której nie znosił, to sałata z orzechami.Mówił, że orzechy są w zielonej sałacie przykrą niespodzianką.Ale akurat nie miałam żadnej kury na zabicie.Wszystkie tak dobrze się niosły.Z kogutów został tylko jeden i oczywiście nie mogłam go zarżnąć.Lubię patrzeć, jak koguty chodzą po podwórzu.Nie ma chyba nic ładniejszego niż dorodny kogut, czy nie podziela pani mojego zdania, pani Blythe? O czym to mówiłam?— O tym, że mąż prosił, aby mu pani ugotowała kurę.— Właśnie.Żałuję, że tego nie zrobiłam.Budzę się nieraz w nocy i myślę o tym.Ale skąd mogłam wiedzieć, że on umrze, pani Blythe? Nigdy się nie żalił i ciągle powtarzał, że czuje się coraz lepiej.Do ostatka wszystkim się interesował.Gdybym była wiedziała, że umrze, zarżnęłabym kurę, nawet tę, co się najlepiej niosła.Pani Mitchell zdjęła z rąk koronkowe czarne rękawiczki i otarła oczy chusteczką, obrębioną długą na dwa cale czarną koronką.— Zjadłby ją z takim apetytem! — pociągnęła nosem.— Do końca miał swoje własne zęby, biedaczek.W każdym razie — dodała, chowając chusteczkę i nakładając rękawiczki — miał sześćdziesiąt pięć lat, więc zbliżał się już do granicy wieku wyznaczonej w Biblii.No i mam nową tabliczkę trumienną.Mary Marta Plummer i ja zaczęłyśmy zbierać tabliczki trumienne w tym samym czasie, ale ona szybko mnie wyprzedziła.Wielu jej krewnych zmarło, nie mówiąc już o trójce dzieci.Ma więcej tabliczek trumiennych niż ktokolwiek w tych stronach.Mnie szczęście tak nie sprzyjało.Ale w każdym razie cały okap nad kominkiem jest nimi zastawiony.Mój kuzyn, Tomasz Bates, został pochowany w zeszłym tygodniu.Prosiłam jego żonę o tabliczkę trumienną, ale pogrzebała ją razem z nim.Powiedziała mi, że tylko prymitywni ludzie zbierają takie rzeczy.Ona jest Hampson z domu, a Hampsonowie zawsze byli dziwni.O czym to ja mówiłam?Ania tym razem doprawdy nie umiała naprowadzić pani Mitchell na przerwany wątek.Opowieść o tabliczkach trumiennych zadziwiła ją.— W każdym razie biedny Antoni umarł.„Odchodzę z zadowoleniem i spokojem” — tylko tyle powiedział i do końca się uśmiechał.Co prawda, do sufitu, a nie do mnie czy Serafiny.Cieszę się, że był szczęśliwy przed śmiercią, bo za życia nie zawsze wydawał się taki, pani Blythe.Był okropnie wrażliwy i nerwowy.Ale w trumnie wyglądał nobliwie i dostojnie.Urządziliśmy mu wspaniały pogrzeb.Dzień był prześliczny.Antoni leżał w powodzi kwiatów.Co prawda zemdlałam, ale poza tym wszystko poszło dobrze.Pochowaliśmy go na cmentarzu w Dolnym Glen, chociaż cała jego rodzina leży w Lowbridge.Ale już dawno temu powiedział, żeby go pochować właśnie w Dolnym Glen, gdyż chce leżeć niedaleko swojej farmy i słuchać szumu morza i śpiewu wiatru w gałęziach.Wie pani, na tym cmentarzu rośnie dużo drzew.Jestem rada, że tam go pochowałam.Uważam, że jest to przytulny, miły cmentarzyk.Zamierzam zasadzić pelargonie na grobie Antoniego.Był dobrym człowiekiem.Na pewno poszedł do nieba, więc niech się pani nie kłopocze.Zawsze myślałam, że trudno jest pisać epitafę dla kogoś, czyje losy na tamtym świecie nie są pewne.Mogę na pani polegać, prawda, pani Blythe?Ania poddała się; czując, że pani Mitchell pozostanie i będzie gadać tak długo, dopóki nie wymusi na niej zgody.Wdowa po Antonim Mitchellu ciężko podniosła się z krzesła, wydając westchnienie ulgi.— Muszę już iść.Spodziewam się dziś wylęgu indycząt.Przyjemnie mi się z panią rozmawiało i żałuję, że nie mogę zostać dłużej.Smutnej jest życie wdowy.Mężczyzna nie znaczy zbyt wiele, ale trochę go brak, gdy odejdzie na wieki.Ania grzecznie odprowadziła ją do furtki.Dzieci bawiły się na trawie z ptakami, a wokoło wychylały się z ziemi pierwsze narcyzy.— Ma pani ładny dom, naprawdę ładny, pani Blythe.Zawsze wydawało mi się, że chciałabym mieć duży dom.Ale dla nas i Serafiny… No i skąd było wziąć pieniądze? Zresztą Antoni nie chciał o tym słyszeć.Zupełnie głupio kochał ten swój stary dom.Jak tylko dostanę korzystną ofertę, sprzedam chałupę i przeniosę się do Lowbridge lub Mowbray.Zastanowię się, w której z tych dwóch wsi wygodniej mi będzie żyć jako wdowie.Dlaczego nie posadziła pani tej jarzębiny przy drzwiach wejściowych? Broniłaby wstępu wróżkom.— Kto chciałby bronić wstępu wróżkom, pani Mitchell?— Mówi pani jak Antoni.Żartowałam tylko.Oczywiście nie wierzę we wróżki.Ale słyszałam, że, jeśli oczywiście w ogóle istnieją, są wścibskie i przynoszą nieszczęście.Do widzenia, pani Blythe.Przyjdę po epitafę w przyszłym tygodniu.Rozdział XXII— Niepotrzebnie pani uległa, droga pani doktorowo — powiedziała Zuzanna, która słyszała znaczną część rozmowy, czyszcząc w spiżarni srebra.— Naprawdę tak myślisz? Chętnie napiszę to epitafium.Lubiłam Antoniego Mitchella, chociaż rzadko go widywałam.Czuję, że przewróciłby się w grobie, gdyby poświęcono mu epitafium podobne do tych, jakie zazwyczaj ukazują się w „Daily Enterprise”.Antoni miał niecodzienne poczucie humoru.— Antoni Mitchell był za młodu całkiem miłym chłopcem, droga pani doktorowo, chociaż mówiono, że ma zbyt marzycielskie usposobienie.Nie zawsze udawało mu się dogodzić Bessie Plummer, ale żył uczciwie i płacił swoje długi.To pewne, że ożenił się z najmniej odpowiednią panną, jaką mógł sobie wybrać.Bessie jest teraz potworniej gruba, lecz w tamtych latach była śliczna jak obrazek.Niektóre z nas — zakończyła Zuzanna, wzdychając — nie mają nawet tyle do wspominania.Ania widziała Antoniego Mitchella jeden lub dwa razy [ Pobierz całość w formacie PDF ]