[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Czy się jest ładnym, czy brzydkim, zawsze trzeba być grzecznym!— A ty sam nie pragniesz być grzecznym? — wtrąciła Maryla, która nauczyła się już wielu rzeczy, ale nie zdawała sobie sprawy z bezcelowości takich pytań.— Owszem, ja chcę być grzecznym, ale nie za bardzo — odpowiedział Tadzio przezornie.— Można się źle sprawować i zostać dyrektorem szkoły niedzielnej.Pan Bell jest dyrektorem, a to przecież strasznie zły człowiek.— To nieprawda! — zawołała Maryla z oburzeniem.— Właśnie, że jest.Sam to mówił — zapewniał Tadzio.— W niedzielę przy modlitwie.Mówił, że jest marnym robakiem i nędznym prochem.Co on takiego zrobił, Marylo? Zabił kogo czy okradł skarbonkę kościelną? Chciałbym to wiedzieć!Szczęściem, w tej chwili nadjechała pani Linde i wybawiła Marylę z trudnej sytuacji, w jaką ją wprawiły kłopotliwe pytania Tadzia.W duszy życzyła sobie, ażeby na przyszłość pan Beli zechciał unikać tak ryzykownych przenośni w kazaniach wygłaszanych dla małych dzieci.Pozostawszy sama, Ania zabrała się z zapałem do pracy.W mgnieniu oka łóżka były zasłane, podłogi zamiecione, kury nakarmione, a uprana biała sukienka rozwieszona na sznurze.Teraz czekało ją przesypywanie pierzyny.Skoczyła na strych i zarzuciła na siebie pierwszą lepszą starą sukienkę, jaka jej wpadła w ręce — granatową wełnianą, trzy lata temu odłożoną do rupieci.Sukienka ta była tak wyrośnięta i ciasna, jak owa słynna bawełniana, w której Ania w swoim czasie pojawiła się na Zielonym Wzgórzu.Puch i pierze nie mogły już temu ubiorowi wyrządzić żadnej szkody.Stroju dopełniała okręcona wokół głowy czerwona kraciasta chustka, ongiś własność Mateusza.W tym przebraniu Ania udała się do pokoiku przy kuchni, dokąd już poprzednio zaniosła pierzynę.U okna wisiało pęknięte lusterko.Ania rzuciła nań okiem — przez jedną niefortunną chwilę.Siedem piegów na nosie odcinało się wyraźniej niż zwykle, może wskutek blasku padającego przez nie osłonięte szyby.„Zapomniałam wczoraj natrzeć nos maścią — pomyślała.— Muszę to zaraz zrobić”.Ania stosowała już różne środki w celu usunięciu piegów; przy jednej z prób skóra zeszła jej z całego nosa, ale piegi pozostały.Przed paru dniami znalazła w jakimś czasopiśmie nową receptę na piegi.Wobec tego, iż wszystkie składniki potrzebne do jej przygotowania miała w domu, sporządziła ją bezzwłocznie ku wielkiemu niezadowoleniu Maryli, która uważała, że jeśli Opatrzność umieściła na czyimś nosie piegi, nie należy ich usuwać.Ania udała się do spiżarni, zwykle mrocznej z powodu cienia wierzby rosnącej tuż pod oknem.W tej chwili panowała tam zupełna ciemność, gdyż żaluzja była zapuszczona dla zabezpieczenia zapasów przed natrętnymi muchami.Zdjęła z półki butelkę z lekarstwem i starannie wysmarowała cały nos pędzelkiem, specjalnie przygotowanym na ten cel.Po dokonaniu tej ważnej czynności wróciła natychmiast do swego zajęcia.Ten, kto kiedykolwiek przesypywał pierze, wyobrazi sobie z łatwością wygląd Ani po skończonej pracy.Suknia jej była biała od pierza, a wymykające się spod chustki przyprószone puchem kosmyki włosów tworzyły istną aureolę.W tej nieszczęsnej chwili u drzwi kuchni rozległo się stukanie.„To na pewno pan Shearer — pomyślała Ania.— Wyglądam jak czarownica, ale nie mam czasu się przebierać, bo nie będzie czekał ani chwili”.I pędem pobiegła do drzwi.Jeśli kiedykolwiek litościwa ziemia rozstępowała się, by pochłonąć zrozpaczoną dziewicę, to podłoga przedsionka na Zielonym Wzgórzu powinna się była zapaść pod upierzoną Anią.Na progu stały: Priscilla Grant, elegancka w swej jedwabnej sukni, niska, tęga, siwowłosa dama w płóciennym kostiumie i jakaś trzecia pani — wysoka, wytwornie ubrana, o pięknej, szlachetnej twarzy i wielkich fiołkowych oczach ocienionych długimi rzęsami.— Przeczucie mi powiedziało — wyraziłaby się Ania dawnymi czasy — że to była Karolina Morgan.W tej rozpaczliwej chwili jedna jedyna myśl wyłoniła się z chaosu panującego w jej głowie.Uczepiła się jej jak zbawczej deski ratunku.Wszystkie bohaterki pani Morgan wyróżniały się tym, że w każdej sytuacji „stawały na wysokości zadania”.Bez względu na przeciwności losu okazywały swą wyższość nad wszelkimi niedolami życia i zawsze „stały na wysokości zadania”.Ania uświadomiła sobie, że obowiązkiem jej było pójść w ich ślady, i uczyniła to tak doskonale, że Priscilla nazajutrz orzekła, iż nigdy w życiu nie podziwiała Ani Shirley tak jak w owej chwili.Bo Ania, chociaż zgnębiona i przejęta wstydem, nie okazała tego absolutnie.Przywitała Priscillę, a gdy ta przedstawiła ją swoim towarzyszkom,Ania kłaniała się z takim spokojem i swobodą, jak gdyby była przybrana w jedwabie i aksamity.Niewątpliwie oszołomiło ją odkrycie, że dama, co do której „przeczucie jej powiedziało”, iż była panią Morgan, okazała się jakąś nieznaną panią Pendexter, nazwisko zaś sławnej powieściopisarki nosiła krępa, siwowłosa osoba.Ale ta przykrość już ją mało dotknęła.Wprowadziła swych gości do bawialni, po czym wybiegła pomóc Priscilli wyprząc konia.— Bardzo mi przykro, że zaskoczyłyśmy cię tak niespodziewanie — przepraszała Priscilla — ale do wczoraj wieczór nie wiedziałam, że przyjedziemy.W poniedziałek ciotka Karolina miała wrócić do domu, a dzień dzisiejszy postanowiła spędzić u przyjaciółki w mieście.Lecz wczoraj wieczorem przyjaciółka ta odwołała zaproszenie z powodu wybuchu szkarlatyny w jej domu.Wiedząc, jak bardzo pragniesz poznać ciotkę, zaproponowałam odwiedziny u was.Po drodze wstąpiłyśmy do Białych Piasków po przyjaciółkę ciotki, panią Pendexter, która stale mieszka w New Yorku i jest żoną milionera.Czasu mamy mało, gdyż pani Pendexter musi być w hotelu na piątą.Wyprzęgając konia Ania kilkakrotnie pochwyciła zdumione spojrzenia Priscilli, rzucane ukradkiem w jej stronę.„Nie powinna mi się tak przyglądać — myślała z pewną urazą.— Jeżeli nawet nie wie, co to jest przesypywanie pierza, może to sobie przecież wyobrazić”.Priscilla wróciła do bawialni, a zanim Ania zdążyła pobiec na górę, w kuchni zjawiła się Diana.Ania zatrzymała ją gwałtownym ruchem.— Diano! Czy możesz odgadnąć, kto jest teraz w naszej bawialni? Karolina Morgan i pewna milionerka z New Yorku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.— Czy się jest ładnym, czy brzydkim, zawsze trzeba być grzecznym!— A ty sam nie pragniesz być grzecznym? — wtrąciła Maryla, która nauczyła się już wielu rzeczy, ale nie zdawała sobie sprawy z bezcelowości takich pytań.— Owszem, ja chcę być grzecznym, ale nie za bardzo — odpowiedział Tadzio przezornie.— Można się źle sprawować i zostać dyrektorem szkoły niedzielnej.Pan Bell jest dyrektorem, a to przecież strasznie zły człowiek.— To nieprawda! — zawołała Maryla z oburzeniem.— Właśnie, że jest.Sam to mówił — zapewniał Tadzio.— W niedzielę przy modlitwie.Mówił, że jest marnym robakiem i nędznym prochem.Co on takiego zrobił, Marylo? Zabił kogo czy okradł skarbonkę kościelną? Chciałbym to wiedzieć!Szczęściem, w tej chwili nadjechała pani Linde i wybawiła Marylę z trudnej sytuacji, w jaką ją wprawiły kłopotliwe pytania Tadzia.W duszy życzyła sobie, ażeby na przyszłość pan Beli zechciał unikać tak ryzykownych przenośni w kazaniach wygłaszanych dla małych dzieci.Pozostawszy sama, Ania zabrała się z zapałem do pracy.W mgnieniu oka łóżka były zasłane, podłogi zamiecione, kury nakarmione, a uprana biała sukienka rozwieszona na sznurze.Teraz czekało ją przesypywanie pierzyny.Skoczyła na strych i zarzuciła na siebie pierwszą lepszą starą sukienkę, jaka jej wpadła w ręce — granatową wełnianą, trzy lata temu odłożoną do rupieci.Sukienka ta była tak wyrośnięta i ciasna, jak owa słynna bawełniana, w której Ania w swoim czasie pojawiła się na Zielonym Wzgórzu.Puch i pierze nie mogły już temu ubiorowi wyrządzić żadnej szkody.Stroju dopełniała okręcona wokół głowy czerwona kraciasta chustka, ongiś własność Mateusza.W tym przebraniu Ania udała się do pokoiku przy kuchni, dokąd już poprzednio zaniosła pierzynę.U okna wisiało pęknięte lusterko.Ania rzuciła nań okiem — przez jedną niefortunną chwilę.Siedem piegów na nosie odcinało się wyraźniej niż zwykle, może wskutek blasku padającego przez nie osłonięte szyby.„Zapomniałam wczoraj natrzeć nos maścią — pomyślała.— Muszę to zaraz zrobić”.Ania stosowała już różne środki w celu usunięciu piegów; przy jednej z prób skóra zeszła jej z całego nosa, ale piegi pozostały.Przed paru dniami znalazła w jakimś czasopiśmie nową receptę na piegi.Wobec tego, iż wszystkie składniki potrzebne do jej przygotowania miała w domu, sporządziła ją bezzwłocznie ku wielkiemu niezadowoleniu Maryli, która uważała, że jeśli Opatrzność umieściła na czyimś nosie piegi, nie należy ich usuwać.Ania udała się do spiżarni, zwykle mrocznej z powodu cienia wierzby rosnącej tuż pod oknem.W tej chwili panowała tam zupełna ciemność, gdyż żaluzja była zapuszczona dla zabezpieczenia zapasów przed natrętnymi muchami.Zdjęła z półki butelkę z lekarstwem i starannie wysmarowała cały nos pędzelkiem, specjalnie przygotowanym na ten cel.Po dokonaniu tej ważnej czynności wróciła natychmiast do swego zajęcia.Ten, kto kiedykolwiek przesypywał pierze, wyobrazi sobie z łatwością wygląd Ani po skończonej pracy.Suknia jej była biała od pierza, a wymykające się spod chustki przyprószone puchem kosmyki włosów tworzyły istną aureolę.W tej nieszczęsnej chwili u drzwi kuchni rozległo się stukanie.„To na pewno pan Shearer — pomyślała Ania.— Wyglądam jak czarownica, ale nie mam czasu się przebierać, bo nie będzie czekał ani chwili”.I pędem pobiegła do drzwi.Jeśli kiedykolwiek litościwa ziemia rozstępowała się, by pochłonąć zrozpaczoną dziewicę, to podłoga przedsionka na Zielonym Wzgórzu powinna się była zapaść pod upierzoną Anią.Na progu stały: Priscilla Grant, elegancka w swej jedwabnej sukni, niska, tęga, siwowłosa dama w płóciennym kostiumie i jakaś trzecia pani — wysoka, wytwornie ubrana, o pięknej, szlachetnej twarzy i wielkich fiołkowych oczach ocienionych długimi rzęsami.— Przeczucie mi powiedziało — wyraziłaby się Ania dawnymi czasy — że to była Karolina Morgan.W tej rozpaczliwej chwili jedna jedyna myśl wyłoniła się z chaosu panującego w jej głowie.Uczepiła się jej jak zbawczej deski ratunku.Wszystkie bohaterki pani Morgan wyróżniały się tym, że w każdej sytuacji „stawały na wysokości zadania”.Bez względu na przeciwności losu okazywały swą wyższość nad wszelkimi niedolami życia i zawsze „stały na wysokości zadania”.Ania uświadomiła sobie, że obowiązkiem jej było pójść w ich ślady, i uczyniła to tak doskonale, że Priscilla nazajutrz orzekła, iż nigdy w życiu nie podziwiała Ani Shirley tak jak w owej chwili.Bo Ania, chociaż zgnębiona i przejęta wstydem, nie okazała tego absolutnie.Przywitała Priscillę, a gdy ta przedstawiła ją swoim towarzyszkom,Ania kłaniała się z takim spokojem i swobodą, jak gdyby była przybrana w jedwabie i aksamity.Niewątpliwie oszołomiło ją odkrycie, że dama, co do której „przeczucie jej powiedziało”, iż była panią Morgan, okazała się jakąś nieznaną panią Pendexter, nazwisko zaś sławnej powieściopisarki nosiła krępa, siwowłosa osoba.Ale ta przykrość już ją mało dotknęła.Wprowadziła swych gości do bawialni, po czym wybiegła pomóc Priscilli wyprząc konia.— Bardzo mi przykro, że zaskoczyłyśmy cię tak niespodziewanie — przepraszała Priscilla — ale do wczoraj wieczór nie wiedziałam, że przyjedziemy.W poniedziałek ciotka Karolina miała wrócić do domu, a dzień dzisiejszy postanowiła spędzić u przyjaciółki w mieście.Lecz wczoraj wieczorem przyjaciółka ta odwołała zaproszenie z powodu wybuchu szkarlatyny w jej domu.Wiedząc, jak bardzo pragniesz poznać ciotkę, zaproponowałam odwiedziny u was.Po drodze wstąpiłyśmy do Białych Piasków po przyjaciółkę ciotki, panią Pendexter, która stale mieszka w New Yorku i jest żoną milionera.Czasu mamy mało, gdyż pani Pendexter musi być w hotelu na piątą.Wyprzęgając konia Ania kilkakrotnie pochwyciła zdumione spojrzenia Priscilli, rzucane ukradkiem w jej stronę.„Nie powinna mi się tak przyglądać — myślała z pewną urazą.— Jeżeli nawet nie wie, co to jest przesypywanie pierza, może to sobie przecież wyobrazić”.Priscilla wróciła do bawialni, a zanim Ania zdążyła pobiec na górę, w kuchni zjawiła się Diana.Ania zatrzymała ją gwałtownym ruchem.— Diano! Czy możesz odgadnąć, kto jest teraz w naszej bawialni? Karolina Morgan i pewna milionerka z New Yorku [ Pobierz całość w formacie PDF ]