[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wygląda na to, że wystarczy mieć w ręku zapaloną pochodnię.Jaidee parska śmiechem.* * *Za wałami czeka na nią sprężynowy skuter.Chłopak wsiada, czeka aż wgramoli się nasiodełko za niego i ruszają ulicami miasta, lawirując między megodontami i rowerami.Trąbimały pneumatyczny klaksonik.Miasto ucieka w tył, rozmazując się.Handlarze ryb, ubrań,sprzedawcy amuletów z ich Phra Seubami, z których tak się nabijał Jaidee, a który Kanya wtajemnicy sama nosi, na cienkim łańcuszku na sercu. Zbyt wielu bogom się podlizujesz zauważył Jaidee, kiedy dotknęła go przedopuszczeniem wioski.Puściła drwinę mimo uszu i nadal szeptała modlitwy do Phra Seuba, licząc na jegowstawiennictwo i wiedząc jednocześnie, że na nie nie zasługuje.Skuter zakręca poślizgiem i staje, Kanya zeskakuje.W świede brzasku połyskuje złotyażur świątyni miejskiej kolumny.Wokół kobiety handlują aksamitkami na ofiary.Zpiewmnichów niesie się nad pobielonymi ścianami, razem z muzyką do tańców khon.Chłopieczniknął, nim zdążyła mu podziękować.Jeden z wielu, którzy są winni Akkaratowi przysługę.Pewnie podarował mu ten skuter za cenę lojalności. I co będziesz z tego mieć, moja Kanyo? pyta Jaidee. Wiesz co mruczy Kanya. Będę mieć to, co przysięgałam, że dostanę. A dalej tego chcesz?Nie odpowiada, wchodzi przez niskie drzwi do świątyni.Nawet o świcie tłoczno tu odwiernych, ludzie klęczą przed posągami Buddy i ołtarzykiem Phra Seuba, drugim co doważności po tym w Ministerstwie.Teren świątyni roi się od ludzi składających kwiaty,owoce, wróżących sobie z różdżek a ponad tym wszystkich śpiewają mnisi, broniący miastaswymi modlitwami, amuletami i girlandami saisin ciągnącymi się od świątyni ku wałom ipompom.Zwięty sznur faluje w szarym świetle, unosi się na słupach ponad ulicami, ciągniesię kilometrami z tego świętego centrum ku pompom, a potem okrąża wały.Zpiew mnichówto miarowe buczenie, chroniące Miasto Bóstw przed pochłonięciem przez fale.Kanya kupuje sobie kadzidło i odrobinę jedzenia, wchodzi z nim w chłodny półmrokświątyni z kolumną, schodzi po marmurowych stopniach.Klęka przed kolumną dawnego,zniszczonego miasta Ayutthaya, potem przed większą Bangkoku.To stąd mierzy sięwszystkie odległości.Serce Krung Thep, dom chroniących go duchów.Gdyby stanęła wdrzwiach świątyni i obejrzała się ku wałom, zobaczyłaby, jak się wznoszą.Od razu widać, żesiedzą tu jak w głębokiej wannie.Zagrożeni ze wszystkich stron.Ta świątynia.zapalakadzidło i oddaje cześć. Nie czujesz się hipokrytką, przychodząc tutaj, akurat tutaj, na gwizdnięcie Handlu? Zamknij się, Jaidee.Jaidee klęka obok niej. No, chociaż dobre owoce przyniosłaś. Zamknij się.Chciałaby się pomodlić, ale kiedy nęka ją Jaidee, nie ma to sensu.Po kolejnej minuciepoddaje się i wychodzi z powrotem w coraz jaśniejszy dzień i coraz większy skwar.Narongstoi, opiera się o słup, patrzy na tancerzy khon.Bębny łomocą, tancerze wykonująstylizowane obroty, wysokie, ostre głosy konkurują z mamrotaniem ustawionych w szeregumnichów.Kanya dołącza do niego.Narong podnosi rękę. Zaczekaj, aż skończą.Powstrzymując irytację, znajduje sobie miejsce, siada, patrzy na odgrywaną historięRamy.W końcu Narong kiwa usatysfakcjonowany głową. Dobre, nie? Przechyla głowę w stronę głównej kolumny. Złożyłaś ofiary? A co ci do tego?W świątyni roi się od innych białych koszul.Składają własne ofiary.Proszą o awanse nalepiej płatne stanowiska.Proszą o sukcesy w prowadzonych sprawach.O obronę przedchorobami, z którymi codziennie się stykają.Z natury rzeczy, to świątynia dedykowanaMinisterstwu Zrodowiska, prawie tak dla nich ważna jak świątynia Phra Seuba, męczennikazróżnicowania biologicznego.Denerwuje się, że musi rozmawiać z Narongiem na oczach ichwszystkich, on natomiast w ogóle się tym nie przejmuje. Wszyscy kochamy to miasto mówi. Nawet Akkarat nie zawiedzie w jego obronie.Kanya się krzywi. Czego ode mnie chcesz? Jaka niecierpliwa.Chodz, przejdziemy się.Patrzy nań wrogo.Narongowi wyraznie nigdzie się nie śpieszy, a wezwał ją jak w nagłejsprawie.Tłumi wściekłość i mruczy: Wiesz, co mi przerwałeś? Powiesz mi na spacerze. Mam pięciu zmarłych z jednej wioski i jeszcze nie wyizolowaliśmy przyczyny.Ogląda się na nią, z zainteresowaniem. Jakaś nowa cibiskoza? Wyprowadza ją z terenu świątyni, obok sprzedawczyńaksamitek.Idzie dalej. Nie wiemy. Opanowuje frustrację. A ty mi przerywasz pracę, pewnie, fajnie, żeprzybiegam jak pies na każde gwizdnięcie, ale. Mamy problem przerywa Narong. Ta twoja wioska wydaje ci się ważna, ale przytym jest niczym.Zginęła pewna osoba.Bardzo ważna osoba.Trzeba, żebyś pomogła wśledztwie.Parska śmiechem. Nie jestem z policji. To nie sprawa dla policji.Zamieszana jest nakręcanka.Kanya staje jak wryta. %7łe co? Ona zabiła.Podejrzewamy, że jest z sił inwazyjnych.Wojskowa nakręcanka.Trzęsiłapa. Jak to możliwe? Właśnie tego chcielibyśmy się dowiedzieć. Narong patrzy na nią poważnie. A niemożemy zadać pytania wprost, bo kontrolę nad śledztwem przejął generał Pracha.Stwierdził,że to jego kompetencje, bo to nakręcanka.Nielegalne stworzenie.Zupełnie jakby chodziło ocheshire a albo żółtą kartę. Zmieje się gorzko. Jesteśmy całkiem odcięci.Będziesz badaćsprawę w naszym imieniu. Ciężko będzie.Ja przy tym nie siedzę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Wygląda na to, że wystarczy mieć w ręku zapaloną pochodnię.Jaidee parska śmiechem.* * *Za wałami czeka na nią sprężynowy skuter.Chłopak wsiada, czeka aż wgramoli się nasiodełko za niego i ruszają ulicami miasta, lawirując między megodontami i rowerami.Trąbimały pneumatyczny klaksonik.Miasto ucieka w tył, rozmazując się.Handlarze ryb, ubrań,sprzedawcy amuletów z ich Phra Seubami, z których tak się nabijał Jaidee, a który Kanya wtajemnicy sama nosi, na cienkim łańcuszku na sercu. Zbyt wielu bogom się podlizujesz zauważył Jaidee, kiedy dotknęła go przedopuszczeniem wioski.Puściła drwinę mimo uszu i nadal szeptała modlitwy do Phra Seuba, licząc na jegowstawiennictwo i wiedząc jednocześnie, że na nie nie zasługuje.Skuter zakręca poślizgiem i staje, Kanya zeskakuje.W świede brzasku połyskuje złotyażur świątyni miejskiej kolumny.Wokół kobiety handlują aksamitkami na ofiary.Zpiewmnichów niesie się nad pobielonymi ścianami, razem z muzyką do tańców khon.Chłopieczniknął, nim zdążyła mu podziękować.Jeden z wielu, którzy są winni Akkaratowi przysługę.Pewnie podarował mu ten skuter za cenę lojalności. I co będziesz z tego mieć, moja Kanyo? pyta Jaidee. Wiesz co mruczy Kanya. Będę mieć to, co przysięgałam, że dostanę. A dalej tego chcesz?Nie odpowiada, wchodzi przez niskie drzwi do świątyni.Nawet o świcie tłoczno tu odwiernych, ludzie klęczą przed posągami Buddy i ołtarzykiem Phra Seuba, drugim co doważności po tym w Ministerstwie.Teren świątyni roi się od ludzi składających kwiaty,owoce, wróżących sobie z różdżek a ponad tym wszystkich śpiewają mnisi, broniący miastaswymi modlitwami, amuletami i girlandami saisin ciągnącymi się od świątyni ku wałom ipompom.Zwięty sznur faluje w szarym świetle, unosi się na słupach ponad ulicami, ciągniesię kilometrami z tego świętego centrum ku pompom, a potem okrąża wały.Zpiew mnichówto miarowe buczenie, chroniące Miasto Bóstw przed pochłonięciem przez fale.Kanya kupuje sobie kadzidło i odrobinę jedzenia, wchodzi z nim w chłodny półmrokświątyni z kolumną, schodzi po marmurowych stopniach.Klęka przed kolumną dawnego,zniszczonego miasta Ayutthaya, potem przed większą Bangkoku.To stąd mierzy sięwszystkie odległości.Serce Krung Thep, dom chroniących go duchów.Gdyby stanęła wdrzwiach świątyni i obejrzała się ku wałom, zobaczyłaby, jak się wznoszą.Od razu widać, żesiedzą tu jak w głębokiej wannie.Zagrożeni ze wszystkich stron.Ta świątynia.zapalakadzidło i oddaje cześć. Nie czujesz się hipokrytką, przychodząc tutaj, akurat tutaj, na gwizdnięcie Handlu? Zamknij się, Jaidee.Jaidee klęka obok niej. No, chociaż dobre owoce przyniosłaś. Zamknij się.Chciałaby się pomodlić, ale kiedy nęka ją Jaidee, nie ma to sensu.Po kolejnej minuciepoddaje się i wychodzi z powrotem w coraz jaśniejszy dzień i coraz większy skwar.Narongstoi, opiera się o słup, patrzy na tancerzy khon.Bębny łomocą, tancerze wykonująstylizowane obroty, wysokie, ostre głosy konkurują z mamrotaniem ustawionych w szeregumnichów.Kanya dołącza do niego.Narong podnosi rękę. Zaczekaj, aż skończą.Powstrzymując irytację, znajduje sobie miejsce, siada, patrzy na odgrywaną historięRamy.W końcu Narong kiwa usatysfakcjonowany głową. Dobre, nie? Przechyla głowę w stronę głównej kolumny. Złożyłaś ofiary? A co ci do tego?W świątyni roi się od innych białych koszul.Składają własne ofiary.Proszą o awanse nalepiej płatne stanowiska.Proszą o sukcesy w prowadzonych sprawach.O obronę przedchorobami, z którymi codziennie się stykają.Z natury rzeczy, to świątynia dedykowanaMinisterstwu Zrodowiska, prawie tak dla nich ważna jak świątynia Phra Seuba, męczennikazróżnicowania biologicznego.Denerwuje się, że musi rozmawiać z Narongiem na oczach ichwszystkich, on natomiast w ogóle się tym nie przejmuje. Wszyscy kochamy to miasto mówi. Nawet Akkarat nie zawiedzie w jego obronie.Kanya się krzywi. Czego ode mnie chcesz? Jaka niecierpliwa.Chodz, przejdziemy się.Patrzy nań wrogo.Narongowi wyraznie nigdzie się nie śpieszy, a wezwał ją jak w nagłejsprawie.Tłumi wściekłość i mruczy: Wiesz, co mi przerwałeś? Powiesz mi na spacerze. Mam pięciu zmarłych z jednej wioski i jeszcze nie wyizolowaliśmy przyczyny.Ogląda się na nią, z zainteresowaniem. Jakaś nowa cibiskoza? Wyprowadza ją z terenu świątyni, obok sprzedawczyńaksamitek.Idzie dalej. Nie wiemy. Opanowuje frustrację. A ty mi przerywasz pracę, pewnie, fajnie, żeprzybiegam jak pies na każde gwizdnięcie, ale. Mamy problem przerywa Narong. Ta twoja wioska wydaje ci się ważna, ale przytym jest niczym.Zginęła pewna osoba.Bardzo ważna osoba.Trzeba, żebyś pomogła wśledztwie.Parska śmiechem. Nie jestem z policji. To nie sprawa dla policji.Zamieszana jest nakręcanka.Kanya staje jak wryta. %7łe co? Ona zabiła.Podejrzewamy, że jest z sił inwazyjnych.Wojskowa nakręcanka.Trzęsiłapa. Jak to możliwe? Właśnie tego chcielibyśmy się dowiedzieć. Narong patrzy na nią poważnie. A niemożemy zadać pytania wprost, bo kontrolę nad śledztwem przejął generał Pracha.Stwierdził,że to jego kompetencje, bo to nakręcanka.Nielegalne stworzenie.Zupełnie jakby chodziło ocheshire a albo żółtą kartę. Zmieje się gorzko. Jesteśmy całkiem odcięci.Będziesz badaćsprawę w naszym imieniu. Ciężko będzie.Ja przy tym nie siedzę [ Pobierz całość w formacie PDF ]