[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozdział 7GDY TYLKO Katharine Tempest weszła do salonu, przywitało ją uważnespojrzenie siostry Kima.Franceska popatrzyła na nią ze zdumieniem i pomyślała: -Ta dziewczyna jest zbyt nieprawdopodobna, aby mogła być prawdziwa.Wszystkojest w niej zadziwiające.Jedynie wrodzone dobre maniery powstrzymywały ją przedujawnieniem tej reakcji.Wstała z krzesła i zbliżyła się, by powitać gościa.Dziewczyna, która z taką gracją przeszła przez pokój, miała ponad dwadzieścia lat.Ubrana była w szalenie elegancką, choć prostą suknię i Franceska pomyślała, że onasama wygląda przy niej jak mała dziewczynka, przebrana w stroje mamusi.Kim podążał krok w krok za Katharine uśmiechając się, a kiedy podeszli dokominka, wysunął się nieco naprzód, by dokonać prezentacji.Franceska stwierdziła, że ma przed sobą jedną z najniezwyklejszych twarzy, jakiekiedykolwiek widziała.Katharine Tempest była piękna, a jej uroda zapierała dech.Najpierw zauważało się jej oczy - ani niebieskie, ani zielone, lecz o niezwykłymturkusowym odcieniu.Głęboko osadzone, duże, ocienione jedwabistymi czarnymirzęsami oczy niewątpliwie nadawały wyraz całej twarzy.Katharine nie mogłaby byćpiękniejsza, nawet gdyby wyszła spod dłuta rzezbiarza.Owalna twarz miała idealnieregularne rysy - łagodne łuki brwiowe, mały, prosty nos, wydatne kości policzkowei zaokrąglone policzki.Wspaniałe kasztanowe włosy, rozdzielone na środku głowy,opadały falami na ramiona.Skóra Katharine była niezwykle biała, dlatego jej pełneusta, pociągnięte jaskrawą szminką, przykuwały oczy jeszcze bardziej.Ale mimowszystko przypominały one usta dziecka - kiedy się uśmiechała, ich kącikipodnosiły się nieco do góry i nadawały twarzy bezbronny i niewinny wygląd.Wrażenie to potęgowały białe, równe zęby.Na twarzy Katharine malowała sięciepła, wzruszająca słodycz.Przez kilka sekund Franceska wpatrywała się w tęszczupłą, młodą kobietę, która towarzyszyła jej bratu, nie mogąc wydobyć z siebiegłosu.Katharine pierwsza przełamała milczenie.- Dziękuję za zaproszenie - powiedziałamiękko.Spojrzenie, którym ogarnęła Franceskę, było otwarte i przyjacielskie.Katharine była świadoma swojej urody i wrażenia, jakie zwykła wywoływać, jednaknie była zarozumiała.Zawsze starała się odnalezć coś ciekawego w innychludziach, zwłaszcza w tych, których chciała polubić.Pomyślała więc, że Kim nieprzecenił swojej siostry.Jest naprawdę śliczna.Prawdziwa angielska różyczka.- A ja się cieszę, że mogłaś przyjść - powiedziała z uśmiechem Franceska.- Proszę,rozgość się, Katharine.Kim, może otworzysz szampana?- Wspaniały pomysł - Kim ukłonił się, szybko podszedł do srebrnego wiaderka izaczął mocować się z korkiem.- Myślę, że potrzebna mi będzie jakaś ścierka -powiedział i poszedł do kuchni.Poza urodą i niewątpliwym talentem, o powodzeniu Katharine decydował jejnaturalny czar - tak silny, że aż niebezpieczny i niszczący.Katharine uśmiechnęłasię do Franceski ciepło i naturalnie.- To bardzo miło, że zaprosiłaś nas na kolację,zwłaszcza o tak póznej porze.To jedna z ciemnych stron życia aktorki.Mój światjest postawiony na głowie, życie towarzyskie zaczyna się dopiero wtedy, kiedy inniidą już spać - wy buchnęła dziewczęcym, perlistym śmiechem.- Spotkania o tejdziwacznej godzinie to prawdziwy kłopot dla moich przyjaciół spoza teatru.Oczywiście, jeśli w ogóle chcą się ze mną zobaczyć.Często nie mają na to ochoty itrudno ich winić.Nie każdego bawią imprezy o północy, a czasem i pózniej.- Och, naprawdę, to żaden problem - odpowiedziała Franceska.- Zresztą, jutro jestniedziela.Możemy się wyspać.Katharine kiwnęła głową, ale nie podjęła tematu.Rozejrzała się po pokoju.Natychmiast zauważyła antyczne meble, zabytkowe przedmioty, obrazy.Koraloweściany były dla nich znakomitym tłem, a piękno wnętrza podkreślało światło lamp iogień płonący w kominku.Katharine pomyślała o swoim mieszkaniu, które wporównaniu z tym domem przypominało klatkę dla ptaków.Ale nie było w niej anicienia zazdrości.Przypomniała sobie swój pokój z dzieciństwa, kiedy jej matka byłajeszcze zdrowa, kiedy jej życie było wesołe, pełne miłości i czułości.To było takdawno, że mogło wydawać się pięknym snem.Katharine wiedziała, że ten eleganckisalon w Londynie jest tak samo bezpieczny, jak i tamten pokój; dawał jej takie samopoczucie bezpieczeństwa i niezmienności.Czuła, że jego ściany chronią ją przedcałym światem.Nieoczekiwanie dla samej siebie poczuła jakąś tęsknotę, której niepotrafiła w pełni zrozumieć.Zaczęło ją coś dławić w gardle, do oczu napłynęły łzy,ale szybko opanowała się i po chwili mogła już rozmawiać z Franceską.Uśmiechnęła się słodko.- Jaki piękny pokój, Francesko.Jest taki przytulny, no apoza tym uwielbiam ogień w kominku w zimowy wieczór.- Zamyśliła się na chwilęi dodała cicho: - To takie przyjazne.- I wygodne - podchwyciła Franceska tonem pełnym zrozumienia.Ich oczy spotkały się i wymieniły długie, badawcze spojrzenie, jakby wzajemnie sięoceniały.Ani Katharine, ani Franceska jeszcze tego nie wiedziały, ale właśnie wtym momencie zaczęło się pomiędzy nimi coś niezwykłego.Nawiązała się nićsympatii, tak silna i trwała, że miała wytrzymać ponad dziesięć lat.A kiedy zostałazerwana, dla każdej z nich był to prawdziwy cios.Lecz teraz, tej nocy, nie mogły nawet przeczuwać tego, co je czekało w przyszłości.Wiedziały tylko, że się sobie spodobały, chociaż jeszcze tego nie wypowiedziałygłośno.W dalszym ciągu panowało milczenie, ale było to milczenie niewymuszone.I znów na twarzy Katharine pojawił się uśmiech.- Wiesz, Francesko, lubię ogieńnawet w lecie - zaczęła.- Jest.-.absolutnie potrzebny w tym potwornym klimacie - wykrzyknął Kim, który akuratwszedł do pokoju.- A zwłaszcza w Langley.Nic dziwnego, że nasi przodkowiebiegali w tych śmiesznych zbrojach.To niewątpliwie był jedyny sposób, abyzachować ciepło.Franceska i Katharine popatrzyły na siebie z rozbawieniem.Katharine powiedziała:- A propos, Francesko, to bardzo miło z twojej strony, że zgodziłaś się zaprosić naprzyjęcie Victora Masona.Jestem pewna, że ci się spodoba.Nie jest ani trochę taki,jak można by się spodziewać.Jest.jest.- Przerwała, szukając właściwego słowa izakończyła: - Jest zupełnie inny.- Nigdy przedtem nie spotkałam gwiazdora filmowego, więc nie wiem, czego sięspodziewać - przyznała Franceska z nieśmiałym uśmiechem.- Prawdę mówiąc,nawet nie widziałam zbyt wielu jego filmów.Może dwa lub trzy, w dodatku nienajnowsze.To straszne.- Naprawdę nie musisz się tym przejmować! - wykrzyknęła Katharine, wyczuwajączakłopotanie Franceski.- Myślę, że dla Victora to wielka ulga, jeśli nie musirozmawiać o swoich filmach czy karierze.Należy do tych nielicznych aktorów,którzy nie chcą bez końca rozmawiać tylko o sobie.Na szczęście nie jest w sobiezakochany, jak wielu innych, których znam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Rozdział 7GDY TYLKO Katharine Tempest weszła do salonu, przywitało ją uważnespojrzenie siostry Kima.Franceska popatrzyła na nią ze zdumieniem i pomyślała: -Ta dziewczyna jest zbyt nieprawdopodobna, aby mogła być prawdziwa.Wszystkojest w niej zadziwiające.Jedynie wrodzone dobre maniery powstrzymywały ją przedujawnieniem tej reakcji.Wstała z krzesła i zbliżyła się, by powitać gościa.Dziewczyna, która z taką gracją przeszła przez pokój, miała ponad dwadzieścia lat.Ubrana była w szalenie elegancką, choć prostą suknię i Franceska pomyślała, że onasama wygląda przy niej jak mała dziewczynka, przebrana w stroje mamusi.Kim podążał krok w krok za Katharine uśmiechając się, a kiedy podeszli dokominka, wysunął się nieco naprzód, by dokonać prezentacji.Franceska stwierdziła, że ma przed sobą jedną z najniezwyklejszych twarzy, jakiekiedykolwiek widziała.Katharine Tempest była piękna, a jej uroda zapierała dech.Najpierw zauważało się jej oczy - ani niebieskie, ani zielone, lecz o niezwykłymturkusowym odcieniu.Głęboko osadzone, duże, ocienione jedwabistymi czarnymirzęsami oczy niewątpliwie nadawały wyraz całej twarzy.Katharine nie mogłaby byćpiękniejsza, nawet gdyby wyszła spod dłuta rzezbiarza.Owalna twarz miała idealnieregularne rysy - łagodne łuki brwiowe, mały, prosty nos, wydatne kości policzkowei zaokrąglone policzki.Wspaniałe kasztanowe włosy, rozdzielone na środku głowy,opadały falami na ramiona.Skóra Katharine była niezwykle biała, dlatego jej pełneusta, pociągnięte jaskrawą szminką, przykuwały oczy jeszcze bardziej.Ale mimowszystko przypominały one usta dziecka - kiedy się uśmiechała, ich kącikipodnosiły się nieco do góry i nadawały twarzy bezbronny i niewinny wygląd.Wrażenie to potęgowały białe, równe zęby.Na twarzy Katharine malowała sięciepła, wzruszająca słodycz.Przez kilka sekund Franceska wpatrywała się w tęszczupłą, młodą kobietę, która towarzyszyła jej bratu, nie mogąc wydobyć z siebiegłosu.Katharine pierwsza przełamała milczenie.- Dziękuję za zaproszenie - powiedziałamiękko.Spojrzenie, którym ogarnęła Franceskę, było otwarte i przyjacielskie.Katharine była świadoma swojej urody i wrażenia, jakie zwykła wywoływać, jednaknie była zarozumiała.Zawsze starała się odnalezć coś ciekawego w innychludziach, zwłaszcza w tych, których chciała polubić.Pomyślała więc, że Kim nieprzecenił swojej siostry.Jest naprawdę śliczna.Prawdziwa angielska różyczka.- A ja się cieszę, że mogłaś przyjść - powiedziała z uśmiechem Franceska.- Proszę,rozgość się, Katharine.Kim, może otworzysz szampana?- Wspaniały pomysł - Kim ukłonił się, szybko podszedł do srebrnego wiaderka izaczął mocować się z korkiem.- Myślę, że potrzebna mi będzie jakaś ścierka -powiedział i poszedł do kuchni.Poza urodą i niewątpliwym talentem, o powodzeniu Katharine decydował jejnaturalny czar - tak silny, że aż niebezpieczny i niszczący.Katharine uśmiechnęłasię do Franceski ciepło i naturalnie.- To bardzo miło, że zaprosiłaś nas na kolację,zwłaszcza o tak póznej porze.To jedna z ciemnych stron życia aktorki.Mój światjest postawiony na głowie, życie towarzyskie zaczyna się dopiero wtedy, kiedy inniidą już spać - wy buchnęła dziewczęcym, perlistym śmiechem.- Spotkania o tejdziwacznej godzinie to prawdziwy kłopot dla moich przyjaciół spoza teatru.Oczywiście, jeśli w ogóle chcą się ze mną zobaczyć.Często nie mają na to ochoty itrudno ich winić.Nie każdego bawią imprezy o północy, a czasem i pózniej.- Och, naprawdę, to żaden problem - odpowiedziała Franceska.- Zresztą, jutro jestniedziela.Możemy się wyspać.Katharine kiwnęła głową, ale nie podjęła tematu.Rozejrzała się po pokoju.Natychmiast zauważyła antyczne meble, zabytkowe przedmioty, obrazy.Koraloweściany były dla nich znakomitym tłem, a piękno wnętrza podkreślało światło lamp iogień płonący w kominku.Katharine pomyślała o swoim mieszkaniu, które wporównaniu z tym domem przypominało klatkę dla ptaków.Ale nie było w niej anicienia zazdrości.Przypomniała sobie swój pokój z dzieciństwa, kiedy jej matka byłajeszcze zdrowa, kiedy jej życie było wesołe, pełne miłości i czułości.To było takdawno, że mogło wydawać się pięknym snem.Katharine wiedziała, że ten eleganckisalon w Londynie jest tak samo bezpieczny, jak i tamten pokój; dawał jej takie samopoczucie bezpieczeństwa i niezmienności.Czuła, że jego ściany chronią ją przedcałym światem.Nieoczekiwanie dla samej siebie poczuła jakąś tęsknotę, której niepotrafiła w pełni zrozumieć.Zaczęło ją coś dławić w gardle, do oczu napłynęły łzy,ale szybko opanowała się i po chwili mogła już rozmawiać z Franceską.Uśmiechnęła się słodko.- Jaki piękny pokój, Francesko.Jest taki przytulny, no apoza tym uwielbiam ogień w kominku w zimowy wieczór.- Zamyśliła się na chwilęi dodała cicho: - To takie przyjazne.- I wygodne - podchwyciła Franceska tonem pełnym zrozumienia.Ich oczy spotkały się i wymieniły długie, badawcze spojrzenie, jakby wzajemnie sięoceniały.Ani Katharine, ani Franceska jeszcze tego nie wiedziały, ale właśnie wtym momencie zaczęło się pomiędzy nimi coś niezwykłego.Nawiązała się nićsympatii, tak silna i trwała, że miała wytrzymać ponad dziesięć lat.A kiedy zostałazerwana, dla każdej z nich był to prawdziwy cios.Lecz teraz, tej nocy, nie mogły nawet przeczuwać tego, co je czekało w przyszłości.Wiedziały tylko, że się sobie spodobały, chociaż jeszcze tego nie wypowiedziałygłośno.W dalszym ciągu panowało milczenie, ale było to milczenie niewymuszone.I znów na twarzy Katharine pojawił się uśmiech.- Wiesz, Francesko, lubię ogieńnawet w lecie - zaczęła.- Jest.-.absolutnie potrzebny w tym potwornym klimacie - wykrzyknął Kim, który akuratwszedł do pokoju.- A zwłaszcza w Langley.Nic dziwnego, że nasi przodkowiebiegali w tych śmiesznych zbrojach.To niewątpliwie był jedyny sposób, abyzachować ciepło.Franceska i Katharine popatrzyły na siebie z rozbawieniem.Katharine powiedziała:- A propos, Francesko, to bardzo miło z twojej strony, że zgodziłaś się zaprosić naprzyjęcie Victora Masona.Jestem pewna, że ci się spodoba.Nie jest ani trochę taki,jak można by się spodziewać.Jest.jest.- Przerwała, szukając właściwego słowa izakończyła: - Jest zupełnie inny.- Nigdy przedtem nie spotkałam gwiazdora filmowego, więc nie wiem, czego sięspodziewać - przyznała Franceska z nieśmiałym uśmiechem.- Prawdę mówiąc,nawet nie widziałam zbyt wielu jego filmów.Może dwa lub trzy, w dodatku nienajnowsze.To straszne.- Naprawdę nie musisz się tym przejmować! - wykrzyknęła Katharine, wyczuwajączakłopotanie Franceski.- Myślę, że dla Victora to wielka ulga, jeśli nie musirozmawiać o swoich filmach czy karierze.Należy do tych nielicznych aktorów,którzy nie chcą bez końca rozmawiać tylko o sobie.Na szczęście nie jest w sobiezakochany, jak wielu innych, których znam [ Pobierz całość w formacie PDF ]